Magazyn koscian.net

18 marca 2014

Dom Tomasza

Co kryje mający około 160 lat dom przy ul. Powstańców Wielkopolskich 5 w Śmiglu?

Skąd pochodził Tomasz Kubiak, Halina Kubiak nie wie,     ale jego żona – Teresa pochodziła z Czempinia. To wiadomo.  Wspólne życie zaczęli  w Oberhausen koło Dusseldorfu i żyło im się tam chyba całkiem dostatnio. Tomasz Kubiak był sprzedawcą butelkowanego piwa. Sam je rozlewał.  Do dziś zachowała się w rodzinie umowa z lutego 1921 roku dotycząca sprzedaży: konia z wozem, rozlewni i wielu naczyń, które służyły mu do pracy. Trzy miesiące wcześniej Tomasz Kubiak  sprzedał tam też kawałek ziemi. Prawdopodobnie latem 21 roku ubiegłego wieku przyjechał do Śmigla i na drzwiach do werandy przytwierdził tabliczkę ze swoim imieniem i nazwiskiem. Od kogo kupił dom, nie wiadomo, ale bardzo prawdopodobne, że od Niemca, który z kolei z II Rzeczpospolitej chciał się po prostu wynieść.

    - Teściu, Marian Kubiak był najmłodszym dzieckiem Tomasza – opowiada Halina Kubiak. - Gdy tu przyjechali, miał dwa lata. W Śmiglu prowadzili po prostu gospodarstwo. Te działki z tyłu, za domem, i z boku wtedy nie istniały. Tu dookoła były po prostu pola. Tomasz miał też kawałek ziemi na Morownicy.  
   
Jeden z synów Tomasza zamieszkał w Śmiglu na Rynku, kolejny na ulicy Południowej, jeden przez Francję do Wałbrzycha trafił, a córka z najmłodszym Marianem zostali tu.
   
- Jeszcze ją pamiętam. Mania na nią mówili. Umarła tydzień po naszym ślubie... Mieszkała w pokoiku na górze - opowiada pani Halina.
   
Marian Kubiak ożenił się z Władysławą Łabińską z Przysieki i wychowali wspólnie siedmioro dzieci.  Wszystkie mieszkają w Śmiglu i okolicy.
    - Najdalej to w Poświętnie – uśmiecha się pani Halina.
   
Gospodarstwo Tomasza po swoim ojcu Marianie przejął Stanisław, mąż pani Haliny.
    - Jeszcze moje dzieci, choć nie długo, ale jednak w tym starym domu mieszkały. Cała czwórka. Zimno tam było, pamiętam, bo to okna pojedyncze... A kuchni to chyba nigdy nie zapomnę. Była ogromna! Ale taka chyba musiała być. Bo jak tu pomieścić przy małym stole taką wielką rodzinę? Marian miał siódemkę dzieci! Do tego on z żoną, ciocia Mania i może jeszcze jego rodzice.  - uśmiecha się. - I pamiętam w dużym pokoju fortepian. Robił wrażenie... Marian Kubiak grywał na nim dzieciom. Był bardzo muzykalny. Śpiewał w Harmonii. Potem teściowa sprzedała fortepian.  W nowym domu nie było dla niego miejsca.
   
Nowy dom, zaraz obok starego, Marian Kubiak zaczął budować ponad trzydzieści lat temu. I wkrótce cała rodzina przeniosła się z niskich izb dziewiętnastowiecznego, glinianego domu  do przestronnych, słonecznych pokoi nowoczesnego ,,klocka’’. Stoi o kilkadziesiąt centymetrów od starego.  Wygląda, jakby się do niego przytulał.
   
- Teść chciał stary dom rozebrać, ale dowiedział się, że to zabytek i że nie można. To stoi. Teraz to taka rupieciarnia. Jak nie wiadomo gdzie co włożyć, to się tam zanosi. Strop już częściowo spadł, ale dom, jak stał, tak stoi. Belki nawet zdrowe. Kiedyś je dobrze zahartowano... - stwierdza pani Kubiak.
   
Co więc o domu Kubiaków wie Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków?
    - Dom ten jest wpisany do ewidencji zabytków i rzeczywiście, by go rozebrać, trzeba mieć naszą zgodę. Nie mamy jednak o nim żadnej informacji, poza tą, że zbudowano go w technologii szachulcowej i że pochodzi z połowy dziewiętnastego wieku. Być może powinien trafić do rejestru zabytków i doczekać się białej karty – zastanawia się głośno Maciej Urban, inspektor do spraw rejestru i dokumentacji zabytków leszczyńskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Poznaniu.
   
A więc zbudowano go jeszcze przed powstaniem styczniowym, mniej więcej wtedy, gdy budowano linię kolejową Poznań-Wrocław, ze czterdzieści lat przed budową śmigielskiej kolejki i ze trzydzieści przed powstaniem kościańskiej cukrowni.  
   
Dom - jak na swój wiek i trzydziestoletnie pustostany - stoi, o dziwo, dość pewnie. Z ulicy wiać tylko jedną ze ścian. Okna szczelnie zasłaniają okiennice. Z lewej dotyka go długi mur. Kiedyś, przy samym domu była furtka. Schodziło się więc tuż za nią po bruku lekko w dół i trafiało na schody prowadzące do pięknej, przeszklonej, drewnianej werandy. Teraz stoją w niej szkielety starych mebli, ale kiedyś pewnie wiklinowy fotel seniora  rodu, kosz z niemowlęciem i kosze świeżo zerwanych śliwek na powidła. Po lewej pusta framuga drzwi do sieni. Widać przez nią i zejście do piwnicy i schody z tralkami do pokoiku cioci Mani. Na wprost kiedyś była ściana i drzwi do małego pokoju. Teraz nie ma nic. Przez ciężkie, konstrukcyjne bele widać ścianę szczytową domu.  Po lewej kolejna pusta framuga i otwiera się izba w której kiedyś była wielgachna kuchnia.  Tu jeszcze jest strop. Niskie, ale rozległe izby, drewniane podłogi, nieduże okna i ogromne bele konstrukcyjne tworzą wyjątkowy klimat domu. Dach jest w kiepskim stanie, ale bele konstrukcyjne zdrowie i grube jak we młynie. Z okien kuchni widać położone nisko, ogromne, wyłożone częściowo brukiem podwórze.
   
- Ponoć za poprzedniego właściciela doszło tu do zabójstwa. Tak teść opowiadał. Właściciel domu miał żonę zepchnąć ze schodów. Tych do piwnicy – opowiada pani Kubiak.
   
Poziom ulicy i podwórka różnią się tak bardzo, że od strony podwórka dom wygląda na piętrowy. Dolna część, jak cały fundament zbudowana jest z wielkich kamieni. Pod domem zmieściły się dwa pomieszczenia gospodarskie, dziś wykorzystywane jako garaże.
   
- Tu, na Kilińskiego, był jeszcze jeden taki dom, ale właśnie niedawno się zawalił. Nic po nim nie zostało... - zauważa pani Halina .
    To więc chyba ostatni taki dom w Śmiglu. Przy ulicy Powstańców Wielkopolskich jest jeszcze jeden gliniany dom. Patrząc jednak na niego trudno dociec starej technologii budowlanej. Ma duże plastikowe okna i cały pokryty jest sidingiem.
   
- Cały jest z gliny. Tu chyba nawet szachulca nie ma. Wygląda to tak, jakby ściany były po prostu odlane z gliny. W środku jest tylko słoma. Jak to wyschło, zrobiło się twarde jak kamień. Wybijałem okno i mogę powiedzieć, że stary beton chyba łatwiej skruszyć.  To bardzo mocna konstrukcja. Otynkować gliny się nie da, bo wszystko się z czasem odparza, dlatego zdecydowałem się na siding – wyjaśnia Rafał Rosolski, właściciel glinianego domu.
   
Dom Tomasza Kubiaka to ewenement. Choć czas zrobił w nim swoje, zachował starego ducha. Tylko co z nim zrobić? Ponoć kiedyś był pomysł przeniesienia domu w okolice wiatraków. Od lat jednak domem nikt się nie interesował. Tymczasem więc dostojnie stoi przy Powstańców Wielkopolskich 5. Bawią się w jego cieniu trzyletnie praprawnuki Tomasza Kubiaka. Czy dom dotrwa ich dorosłości? (Al)

Fot. Alicja Muenzberg Czubała

GAZETA KOŚCIAŃSKA 10/2014

Już głosowałeś!

Komentarze (3)

w dniu 20-03-2014 15:21:03 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Ma taki świetny klimat, że nadaje się na restaurację.

Ma taki świetny klimat, że nadaje się na restaurację.

w dniu 21-03-2014 10:08:53 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

piękny :)

piękny :)

w dniu 22-03-2014 23:35:42 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

:)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.139.83.57

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.