Magazyn koscian.net

26 lipca 2011

Autoryzacja do poprawki

O zwycięstwie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu z Jerzym Wizerkaniukiem, redaktorem naczelnym „Gazety Kościańskiej”, rozmawia Paweł Sałacki

 

 

- „Nie można karać dziennikarza za publikację wywiadu bez autoryzacji” orzekł Europejski Trybunał Praw Człowieka rozpatrując Twoją skargę. Po siedmiu latach udowodniłeś, że miałeś rację. Jesteś zadowolony z sentencji?
- Tak, Trybunał potwierdził tezę, którą głoszę od lat: nie można zmuszać dziennikarza do autoryzowania wypowiedzi i karać go za odstąpienie od tego obowiązku. Polskie przepisy uniemożliwiają w niektórych sytuacjach opublikowanie ważnej z punktu społecznego wypowiedzi. Bywa, że po autoryzacji w niczym nie przypomina ona tej, którą dziennikarz nagrał. 

- Przypomnijmy jak sprawa trafiła do Trybunału w Strasburgu.
- W 2003 roku opublikowaliśmy stenogram, a więc wierną kopię, rozmowy z ówczesnym posłem SLD Tadeuszem Mylerem. Wywiad przeprowadziły dwie dziennikarki w biurze poselskim. Pytały między innymi o pojawiające się w mediach oskarżenia, dotyczące rzekomego wyłudzenia przez posła kredytów na działalność gospodarczą. Były to wówczas tematy ważkie i byliśmy jedynymi, którym udało się o tym porozmawiać z posłem, choć próbowały tego i media ogólnopolskie.  Długo czekaliśmy na autoryzację. W końcu, po ponagleniach, otrzymaliśmy list, w którym poseł złożył oświadczenie, że „rezygnuje z autoryzacji udzielonego wywiadu”. Opublikowaliśmy list posła i stenogram najciekawszych, naszym zdaniem, fragmentów rozmowy. Podkreślam - stenogram, a więc wierną kopię. Wybraliśmy taką formę, aby w żadnym stopniu nie zniekształcić wypowiedzi posła. Tymczasem poseł skierował sprawę do prokuratury, a ta zaczęła dochodzenie w sprawie opublikowania dosłownie cytowanych wypowiedzi bez autoryzacji. Prokurator zaproponował warunkowe umorzenie sprawy, na które się nie zgodziłem. Chciałem aby sprawę rozstrzygnęły sądy.

- I rozstrzygnęły.
- Tak, w 2004 roku zostałem uznany winnym przez sąd rejonowy i okręgowy opublikowania rozmowy bez autoryzacji, bo dla sądów oświadczenie posła o rezygnacji z autoryzacji nie musi wcale oznaczać rezygnacji. Nie dopytałem przecież posła, czy aby na pewno chodzi mu o to, co napisał, czy też miał na myśli co innego. Ciekawe, prawda? Sądy, które moim zdaniem zupełnie nie rozumiały istoty problemu, poszły jeszcze dalej, uznając mnie winnym naruszenia dóbr posła poprzez opublikowanie nieautoryzowanych fotografii Tadeusza Mylera, wykonanych podczas przeprowadzania wywiadu w jego biurze. Takich kuriozów było więcej...

    - Kara była jednak symboliczna - tysiąc złotych grzywny. Skąd więc determinacja do walki z instytucją autoryzacji?
    - Uzmysłowiłem sobie, jak zapis o autoryzacji może szkodzić debacie publicznej. Przepis, wymyślony tuż po stanie wojennym, miał chronić partyjnych dygnitarzy pozwalając im wykreślić z tekstu wszelkie głupoty jakie powiedzieli, nadal służy klasie politycznej do zakłamywania rzeczywistości. Pamiętajmy, że ważne jest nie tylko to, co mówimy, ale też to, jak mówimy. Czasem ważniejsza od treści jest forma. Daje nam prawdziwy obraz rozmówcy. Dziś polityk może wykreślić wszystko, czego dzień później się wstydzi i czytelnicy nie dowiedzą się, jaki jest on naprawdę. Poznają tylko wygłaskaną formę.

    - Skierowałeś zatem skargę do Trybunału Konstytucyjnego, w której dowodziłeś niekonstytucyjności zapisów o autoryzacji.
-     Tak, to co intuicyjnie czułem, prawniczym językiem opisał dr Michał Zaremba z Uniwersytetu Warszawskiego. Przypomnę, że do mojej skargi przyłączył się Rzecznik Praw Obywatelskich, Sejm i Prokurator Generalny. Wsparcie było zatem ogromne.

- Ale w 2008 roku Trybunał uznał, że autoryzacja gwarantuje „precyzję i pewność debaty publicznej”, a  przepisy dotyczące autoryzacji są zgodne z konstytucją.
- Niestety, tylko sędzia Andrzej Rzepliński był innego zdania. W słowie odrębnym podkreślał, że gdyby w innych krajach istniał wymóg autoryzacji, nigdy nie ukazałby się na przykład wywiad Oriany Fallaci z Chomeinim. Powiedział wówczas i takie zdanie: „Jako obywatel chcę mieć pewność, że polityk podejmuje mądre decyzje w trudnych sytuacjach. Jeżeli polityk nie jest pewny tego, co mówi, to jaką możemy mieć pewność, że podejmie dobre decyzje w trudnych sytuacjach?”
    A wracając do przekonania polskiego Trybunału,  że instytucja autoryzacji ma gwarantować prawdziwość informacji, to przypomnę, że zostałem skazany za rozpowszechnianie prawdy. Zauważył to dopiero Europejski Trybunał Praw Człowieka dziwiąc się, że polskie sądy nie były zainteresowane treścią publikacji.

- To, że politycy będą chcieli utrzymać obowiązek autoryzacji to oczywiste, ale chce tego także część środowiska dziennikarskiego, twierdząca, że chroni ona przed odpowiedzialnością rozmówcę i dziennikarza dając jednocześnie czytelnikowi pewność, że to co napisano jest zgodne z prawdą.
- A czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że jestem przeciwko autoryzacji? Przecież w „Gazecie Kościańskiej” autoryzujemy większość wypowiedzi. Dziennikarz nie jest wszechwiedzący i warto, aby po napisaniu tekstu sprawdził ze swoim rozmówcą, czy dobrze go zrozumiał. I tak robimy z szacunku dla czytelników i rozmówców, jak i dla bezpieczeństwa samych dziennikarzy. Przecież nie piszemy wywiadów z myślą, aby komuś zaszkodzić.
    Jestem jedynie przeciwko obowiązkowej autoryzacji i sankcjom karnym. Bywają sytuacje, w których autoryzacja uniemożliwia opublikowanie ważnej wypowiedzi, którą usłyszeliśmy w „przypływie szczerości” naszego rozmówcy. Mówię o wypowiedzi niezwykle ważnej z punktu widzenia interesu społecznego. Są to rzadkie przypadki, ale zdarzają się. Chodzi o to, aby dziennikarz mógł opublikować taką wypowiedź. Dziś nie ma na to szansy.

    - Mocno akcentujesz, że autoryzacja pozbawia opinię publiczną wiedzy o stylu wypowiedzi osób publicznych.
    - Tak,  tuż po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w jednym z wywiadów podałem przykład wypowiedzi posłanki Anity Błochowiak  o „pedałach noszących czerwone skarpetki”. Z tej krótkiej wypowiedzi dowiedzieliśmy się więcej o pani poseł, niż z niejednego oświadczenia, które wygłosiła. Znamy ten cytat tylko dzięki telewizyjnej  relacji „na żywo”. Gdyby powiedziała to podczas rozmowy z dziennikarzem prasowym, ten miałby wielki problem, żeby opisać wypowiedź w sposób  oddający jego specyfikę. Jeśli dałby tekst do autoryzacji, to zapewne pani poseł wykreśliłaby to zdanie. Jeśli opublikowałby je bez autoryzacji, to zostałby oskarżony o popełnienie przestępstwa z art. 49 w związku z art. 14 ust. 2 prawa prasowego. Przykładów takich wypowiedzi można znaleźć dużo więcej. Znamy je tylko dzięki radiu i telewizji. Prasa jest bez szans w ujawnianiu kontrowersyjnych bądź zaskakujących wypowiedzi.

- Autoryzacja ma chronić rozmówcę przed naruszeniem jego dóbr osobistych.
- Jest raczej prewencyjną cenzurą i zwalnia naszych rozmówców z odpowiedzialności za słowa. Nawet jeśli powiedzą nam prawdę, to mogą ją później wykreślić z tekstu zastępując ją wypowiedzią politycznie poprawną, tyle że czytelnik nie dowie się, że w rzeczywistości nasz rozmówca ma zupełnie inne poglądy, od tych które oficjalnie głosi.
    Odpowiedzialność za słowa leży u podstaw wolności wypowiedzi. I dotyczy wszystkich stron. Jeśli to dziennikarz dopuścił się manipulacji, to rozmówca może dochodzić swoich racji przed sądem cywilnym.

- Innymi słowy uważasz, że zniesienie obowiązkowej autoryzacji nie oznacza, że rzetelni dziennikarze nie będą jej stosować, a jedynie w nielicznych przypadkach zdecydują się na publikacje wersji nieautoryzowanej?
- Tak, biorąc przy tym pełną odpowiedzialność za słowa.
   
- Porównując wyrok ze Strasburga z orzeczeniami polskich sądów i Trybunału Konstytucyjnego można odnieść wrażenie, że sądy te działają na innych kontynentach.
- Dostrzegam ogromną różnicę w mentalności.  W postępowaniu krajowym miałem wrażenie, że prokuratura i sądy działając zgodnie z literą prawa stworzonego w państwie autorytarnym ulegały również duchowi tego prawa. To dość przygnębiające wrażenie.  Musieli je odnieść także sędziowie w Strasburgu, bo nie mogli powstrzymać się od komentarza na temat niedemokratycznego rodowodu polskiego prawa prasowego. Odnoszę zresztą wrażenie, że polskie sądy nie radzą sobie z prawem prasowym i sprawami z zakresu wolności wypowiedzi, tkwiąc mentalnie w minionej epoce.

- Czy ten wyrok oznacza koniec autoryzacji?
- Formalnie nie. Dotyczy tylko jednostkowej sprawy, ale mam nadzieję, że wpłynie na prace zmierzające do uchwalenia nowego prawa prasowego, wpisanego w demokratyczny ustrój państwa. Mam nadzieję, że przynajmniej w zakresie autoryzacji nikt nie będzie już musiał, tak jak ja, toczyć siedmioletnich bojów przed sądami. Wierzę, że zrobiony został kolejny mały krok w dobrą stronę i nikt nie zostanie już skazany za pisanie prawdy.


***


Pochodzące z okresu realnego socjalizmu prawo mówiące o sankcjach za publikację wypowiedzi nieautoryzowanej jest sprzeczne z zasadą swobody wypowiedzi redaktora, to jest z art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka - uznał 5 lipca br. Europejski Trybunał Praw Człowiek rozpatrując skargę redaktora naczelnego „Gazety Kościańskiej” Jerzego Wizerkaniuka.

·    Trybunału w Strasburgu uznał że „nie znalazł żadnego przekonującego argumentu, który zresztą nie był podnoszony także w trakcie procesu w Polsce, by wywiad opublikowany w gazecie zawierał informacje, które byłyby w stanie naruszyć  reputację posła”. Zwrócił też uwagę, że sądy nie odnosiły się do treści wywiadu. Nie badały też, czy cytowane wypowiedzi mogły wprowadzić czytelników w błąd, bądź postawić posła w negatywnym świetle.

·    Trybunał zwrócił też uwagę, że prawo prasowe, dotyczące m.in. autoryzacji, zostało przyjęte w 1984 roku, a więc jeszcze przed upadkiem - jak napisał Trybunał - systemu komunistycznego w Polsce. „W tym systemie wszystkie media były poddawane cenzurze prewencyjnej” . Prawo prasowe było nowelizowane 12 razy. Jednak - jak podkreślił Trybunał - „artykuły 14 i 49 tej ustawy, na których oparta jest skarga, nie były nigdy poddawane żadnym poprawkom, mimo głębokich politycznych i prawnych zmian, jakie zaszły w Polsce na drodze do demokracji”.

·    „Nie jest rzeczą Trybunału spekulować o przyczynach, dla jakich polscy ustawodawcy zdecydowali, by nie zmieniać tych zapisów”.  (...) „Jakkolwiek Trybunał nie może, to zauważa, jak to ma miejsce w obecnym przypadku, że zapisy te nie mogą być uznane za spójne z tendencjami społeczeństwa demokratycznego i ze znaczeniem, jakie ma w tym społeczeństwie wolność słowa” - zaznaczył Trybunał.

GK 28/2011

Już głosowałeś!

Zobacz także:


Komentarze (4)

w dniu 26-07-2011 16:54:41 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Ile można wałkować ten temat? was w redakcji może to i podnieca, ale dla czytelników staje się nudne. Tyle innych tematów leży odłogiem. Dlaczego wiele z nich jest tabu?

Ile można wałkować ten temat? was w redakcji może to i podnieca, ale dla czytelników staje się nudne. Tyle innych tematów leży odłogiem. Dlaczego wiele z nich jest tabu?

w dniu 26-07-2011 18:26:19 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

hmmm... w granicach miasta Kościana (czyli ciasno myśląc) red. Wizerkaniuk jest jednym z nielicznych ludzi, którym próbowałbym poddać pod rozwagę brak prawa do autorefleksji i niemożność oddalania autopoprawek; - mój "pogląd" może ulec zmianie i nie powinien rzutować znacząco na wyniki jakichkolwiek wyborów w których nie brałem bądż nie biorę udziału :*

hmmm... w granicach miasta Kościana (czyli ciasno myśląc) red. Wizerkaniuk jest jednym z nielicznych ludzi, którym próbowałbym poddać pod rozwagę brak prawa do autorefleksji i niemożność oddalania autopoprawek; - mój "pogląd" może ulec zmianie i nie powinien rzutować znacząco na wyniki jakichkolwiek wyborów w których nie brałem bądż nie biorę udziału :*

w dniu 26-07-2011 19:41:24 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

do kiki - a kto wałkuje? przecież to tekst sprzed dwóch tygodni... Teraz pojawił się w sieci dla tych, którzy gazet nie kupują

do kiki - a kto wałkuje? przecież to tekst sprzed dwóch tygodni... Teraz pojawił się w sieci dla tych, którzy gazet nie kupują

w dniu 16-08-2011 18:04:31 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

On coraz grubszy. Tak sie mozna utuczyc na tym szmatławcu zwanym GK

On coraz grubszy. Tak sie mozna utuczyc na tym szmatławcu zwanym GK

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 18.217.98.175

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.