Historia
30 Gru 2022Bez jednego wystrzału wyzwolili miasto
Niebywała to rzecz. Kościan strzeżony przez garnizon liczący około 1000 pruskich mundurowych bez jednego wystrzału wyzwolili skauci. - Byliśmy zbłoceni i brudni – za to serca nasze uradowane były, że sprawa się udała – wspominał po latach Józef Kamiński, drużynowy bohaterskich chłopaków
Hasło ,,Wolność’’
Zbliżała się północ. 29 grudnia 1918 roku. Miasto było ciche i ciemne (latarnie uliczne nie dawały światła, bo nie było gazu). Padał deszcz. Szli rozproszeni. Czterdziestu pięciu. Brama garnizonu, zgodnie z umową, była otwarta (Hofmański stróż nocny spisał się). Drzwi do magazynu otwarli wytrychem (ppor. Jan Żakowski), a potem otwarłszy okiennice i okna zaczęli przez nie podawać broń i po cichutku wynosić ją przez bramę od strony Placu Bernardyńskiego.
,,Każdy z naszych nosił po 6 do 8 karabinów (po 2 na każde ramię, 2 na szyję z przodu i po 1 w każdą rękę, a ciężkie cekaemy niosło dwóch. W ten sposób wynieśliśmy kilkaset (800) karabinów ręcznych, 12 lekkich i 6 c/k, kilkanaście tysięcy naboi karabinowych i do kulomiotów w skrzynkach oraz kilkanaście skrzyń granatów ręcznych’’ – pisał po latach Kamiński.
Przy bramie z nałożoną na ramię opaską kompanii: ,,Wacht- und Sicherheitsdienst’’ stał na czatach Janusz Czaplicki. Bramę otwierał na hasło: ,,Wolność’’. Niemcy spali. Miasto spało.
,,Około godziny 4-tej patrol zawiadomił, że w Zakładzie [Psychiatrycznym – red. - tam skoszarowany był pruski garnizon] ,,robi się ruch’’. Obładowaliśmy się jeszcze na zakończenie imprezy karabinami i cichutko opuściliśmy Zakład’’.
Broń składowali na placu przy Rzeźni Miejskiej. Już około drugiej w nocy jeden wóz z bronią pojechał do Krzywinia. Resztę zdobyczy skauci przewieźli do stodoły Władysława Wittiga, właściciela folwarku pod laskiem miejskim. Tak jak po cichu zeszli się, tak po cichu się rozstali. Znów szli ulicami miasta. Rozproszeni, zabłoceni, brudni i... szczęśliwi. W mniej więcej cztery godziny rozbroili niemiecki garnizon i zdobyli broń dla setek powstańców w regionie. To był jedyny tak duży garnizon w okolicy. Ta noc zdecydowała o wszystkim.
O wojnę powszechną prosimy Cię
Zagierskiego prawie złapali. Zwinny jednak był i silny. Przez mur od strony Obry przeskoczył i... zwiał. Był rok 1912. Już wtedy prowadzili stałą obserwację Kościańskiej Komendy Obwodowej (Bezirkskomando). Chcieli wiedzieć gdzie, jak i ile Prusacy mają zapasów umundurowania i broni. Na początku było ich trzech Henryk Zagierski, Teofil Jórga i Kamiński. Plan organizacji zbrojnej, która przygotować ma młodych patriotów do ,,jednego świętego celu - oswobodzenia ojczyzny’’ opracowali kilka miesięcy wcześniej - w dniu ślubowania harcerskiego Kamińskiego - przy torze kolejowym Kościan – Racot, tuż za Kurzą Górą – na skraju lasu. Mieli po siedemnaście – osiemnaście lat. Czytali wiersze romantyków i chcieli złożyć swe życie ,,na ołtarzu Ojczyzny’’. Szeregi tajnej organizacji to rosły, to przerzedzały się. Rekrutacja musiała być bardzo ostrożna. W 1913 roku było ich już jednak pięćdziesięciu (dwa plutony po dwa zastępy – głównie młodzież rzemieślnicza). Nawiązali współpracę z druhami w Poznaniu i nazwali się ,,Drużyną Skautową Jana Sobieskiego w Kościanie’’. Dopracowali się swej pierwszej siedziby (Plac Strzelecki 18 – dziś Plac Wolności) i umundurowania (oliwkowe marynarki zapinane pod szyję z czterema kieszeniami i naszywkami na kołnierzach z literą S – Sobieski; szerokie spodnie za kolana z zapinką, skórzane pasy, szare kapelusze i zielone laski). Zbierali się prawie co weekend. Czasem na jedną dobę, a jak weekend był dłuższy, to i na cztery dni. Rozbijali obozy w lasach i stamtąd wyprawiali się na wielogodzinne wędrówki. Poznawali teren, hartowali ciała, ćwiczyli się w czytaniu map, orientacji w terenie za pomocą busoli i gwiazd. Strzelali, urządzali musztry itd. W siedzibie magazynowali sprzęt, materiały opatrunkowe ,,na czarną godzinę’’ i wszelkie zebrane informacje.
Rozkazy rozpowszechniali na marginesach plakatów reklamowych na miejskich słupach ogłoszeniowych. Rzymskie cyfry oznaczały miejsce spotkań, arabskie dzień i godzinę, i znów rzymskie – określały umundurowanie i wymagany ekwipunek.
,,Boże Ojcze, któryś wywiódł lud Twój z niewoli
Egipskiej i wrócił do ziemi świętej,
Wróć nas do Ojczyzny naszej,
Od niewoli moskiewskiej, austriackiej i pruskiej,
wybaw nas Panie,
O wojnę powszechną za wolność ludów,
prosimy Cię Panie,
O niepodległość, , całość i wolność Ojczyzny naszej,
prosimy Cię Panie’’ – modlili się wspólnie na łąkach i w lasach.
,,Tak zaskoczyła nas wojna światowa’’ – napisał Kamiński.
Z kneblami po polach
Że broń Niemcy wywieźć chcą 30 grudnia 1918r, dowiedzieli się 28 grudnia. Szukali pomocy, ale na zebraniu ,,Sokoła’’ trzy godziny kłócono się tylko o to, kto będzie komendantem. Żadnych decyzji w sprawie miasta nie podjęto. 29 grudnia Kamiński uprosił więc komendanta ,,Wacht- und Sicherheitsdienst’’ - Sardeckiego, by ten pokazał mu skład z bronią i by na noc obsadził wachty Polakami i to z daleka od składu. O planowanej akcji wykradzenia broni poszedł powiadomić Radę Ludową, ale jej szef – Donaj umył od sprawy ręce. Uznał, że Rada nie ma żadnej siły, by móc akcję wesprzeć - ,,Za późno, róbcie, co chcecie, my o tem nie chcemy nic wiedzieć’’. To zrobili.
Następnego dnia w mieście aż huczało. Plotki głosiły co rusz co innego. Niemcy (na zebraniu Rady Robotniczej i Żołnierskiej) domagali się wykrycia i jak najsurowszego ukarania sprawców kradzieży zgodnie z wojennym prawem, aż głos zabrał porucznik Barche:
- My, jako naród pobity, musimy konsekwencję przegranej wojny ponosić i dla dobra obywateli należy garnizon w jak najkrótszym czasie zlikwidować – powiedział ocierając łzy.
Broń pozostałą chcieli jeszcze wywieźć, ale skauci na dworcu im to uniemożliwili.
Komendantem miasta został Witold Włoszkiewicz, a następnego dnia – 31 grudnia – Polacy przejmować zaczęli władzę nad wszystkimi urzędami.
,,Przez wykradzenie broni Kościan został bez walki oswobodzony – mimo, że przebywał w nim silny garnizon niemiecki (1000)’’.
Bohaterzy bez piedestałów
Pruska policja przez lata co rusz wzywała Kamińskiego na przesłuchania. Planowała nawet nalot na siedzibę organizacji. Rzemieślnicy zabraniali swym uczniom należenia ,,do tej bandy’’, a nawet ks. prałat Surzyński ganił z ambony ,,nowe jakieś odruchy w młodem pokoleniu’’ - wałęsanie się ,,z kneblami po polach’’. Upragniona wojna przyniosła najpierw cierpienie. Wielu powołano na front. Wielu nie wróciło. Konspiracja skautów odżyła w 1917 roku, a gdy wybuchła w Niemczech rewolucja skauci zrozumieli, że wyczekiwane od lat moment, gdy będą mogli dokonać wielkich czynów zbliża się. W listopadzie 1918 w porozumieniu z Naczelną Radą Ludową, przeprowadzili (w mieszkaniu Janusza Czaplickiego) tajny pobór pod pozorem starania się o pracę. Zgłosiło się 320 ludzi! Wszyscy złożyli przyrzeczenia, że stawią się w razie alarmu. Wszyscy oni jednak przejęci zostali pod komendę Rady Ludowej. W połowie grudnia skauci postanowili więc utworzyć własny oddział: ,,Kampanię Rezerwy Skautowej’’. Każdy skaut miał za zadanie zwerbować dziesięciu ludzi. 20 grudnia na pierwszy alarm stawiło się 120 ludzi. Na zmianę patrolowali ulice miasta, aż dotarła do Kościana wiadomość o powstaniu w Poznaniu. Był 27 grudnia. I nastała ta jedna noc chwały – kiedy udało im się rozbroić niemiecki garnizon. Potem, jak i przedtem, nic nie było już takie proste.
Skauci, choć ofiarnie rzucili się do boju, ducha stracili. Jak opisuje Kamiński, rozkazy powstańcze były niejasne i wielokroć ze sobą sprzeczne. Skauci w powstańczych walkach czuli się traktowani po macoszemu i zostawieni sami sobie. Nie pozwolono im zabrać swojego ekwipunku i zostawiono samych bez rozkazów, jedzenia i podstawowych sprzętów na froncie. Udali się do komendy w pałacu w Pawłowicach, gdzie dowiedzieli się, że ,,panowie oficerowie uciekli powózką’’. Kamiński twierdzi, że gdyby nie zabrakło opieki lekarskiej, ranny Franciszek Masztalerz , miałby być może szansę przeżyć. Powstańcy działań wojennych harcerzy też nie ocenili wysoko. Oskarżono ich o niewykonanie rozkazów, których skauci – jak twierdzi Kamiński – nie otrzymali. Spór o ocenę tego co miało miejsce w pierwszych dniach stycznia na froncie pod Pawłowicami i Tworzanicami trwał jeszcze potem długie lata.
,,Walczyliśmy tak, jak umieliśmy (...) Czy to jest wiele, czy mało – nie naszą rzeczą jest sądzić. Co do nas należało i co zrobić mogliśmy – spełniliśmy.
Wspomnienia tych czasów napawają nas dziś dumą, że w największym przełomie naszego Narodu nie byliśmy biernymi obserwatorami’’ – podsumował Kamiński.
I pewne jest jedno, tylko tej jednej nocy z 29 na 30 stycznia – uratowali wielu ludzi. Dowódcy, którzy źle ocenili udział skautów w działaniach powstańczych walczyć mogli li tylko dlatego, że dostali broń zdobytą przez harcerzy.
ALICJA MUENZBERG
Gazeta Kościańska 52/2008
koscian.net / styczeń 2009
Tekst oparty został na wspomnieniach Józefa Kamińskiego – drużynowego kościańskich skautów od 1913 roku. Wspomnienia wydał na swój koszt w 1936 roku w Lesznie. Jego udział w walkach nigdy nie został potwierdzony przez wojska powstańcze. Stracił za to posadę w banku, bo – jak uznano, „bardziej go powstanie, niż praca interesowały”. Za udostępnienie unikatowej publikacji bardzo dziękuję Maciejowi Szymczakowi
Przysięga Straży Ludowej na Placu Wolności w Kościanie, 16 I 1919 r.
Odwach (posterunek) na dworcu w Kościanie wystawiony przez I Kościańską Kompanię Polową, luty 1919 r.
Oczekiwanie na przyjazd misji alianckiej na dworcu w Kościanie, 14 III 1919r.
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Ku Chwale Ojczyzny.