Magazyn koscian.net
08 Wrz 2015Bóg wojny nad Kościanem
O wpływie wojen na losy miasta, o bitwach i potyczkach pod Kościanem, o zbrodniach i zniszczeniach, wreszcie o przygotowywanej nowej publikacji na ten temat z redaktorem Jerzym Zielonką rozmawia Teresa Masłowska.
- Od marca ub. roku działa zespół badawczy, pracujący nad nową książką albumem o Kościanie. O jaką publikację chodzi?
- O album historyczny pod roboczym tytułem „Mars nad Kościanem”, który obejmie militarną historię miasta od XII do XX wieku. Chodzi o to, że w wielu momentach historii miasta na jego losy decydująco wpływały bitwy i potyczki. przemarsze wojsk, zniszczenia wojenne, nakładane na mieszkańców kontrybucje itp. Żołnierze różnych wojsk wlekli za sobą różne choróbska, epidemie, zarazy. Chcemy szczegółowo przeanalizować i przedstawić oblężenia i walki o Kościan; pokazać jak to wpłynęło na losy miasta i jego ludności. Przy okazji spróbujemy sprostować wiele obiegowych poglądów, „odkręcić” niektóre interpretacje faktów, których przecenianie lub niedocenianie mają na sumieniu historycy, regionaliści i – rzecz jasna - my dziennikarze. Robota jest żmudna, wymaga wiele sił i czasu, ale zespół robi swoje od ponad roku.
- Kto wpadł na ten pomysł?
- Pomysł, by opracować problem bitw i potyczek o miasto na przestrzeni dziejów rzucił wiceburmistrz Kościana Maciej Kasprzak. Po moim przyjacielu śp. doktorze Henryku Florkowskim, jest to drugi z urodzenia leszczyniak, a z serca kościaniak. Do tego – co mnie bardzo cieszy – wiceburmistrz ma tendencje w kierunku myślenia historycznego i umiejętność wykorzystywania epizodów z przeszłości do promowania naszego miasta. Przekonał mnie do idei, po kilku rozmowach zdecydowałem się opracować wstępną koncepcję i powołać zespół badawczy.
- Z tego, co mówisz wynika, że prace trwają ponad rok. Na jakim są etapie?
- Jest gotowy szczegółowy „scenariusz” albumu. Obejmuje 50 kościańskich epizodów wojennych od XII do XX wieku. Chcemy przełamać obiegowe spojrzenie, które sprowadza dzieje miasta do kilku ważnych wydarzeń - symboli, jak: złoty wiek miasta w dobie Jagiellonów i całkowita ruina, która nastała po wypadzie na Kościan pierwszego partyzanta Rzeczpospolitej - Krzysztofa Żegockiego. To, że odwet Szwedów w 1655 roku wyraźnie zrujnował miasto nie ulega najmniejszej wątpliwości. Ale przypisywanie degradacji ekonomicznej i politycznej Kościana wyłącznie temu jednemu epizodowi nie jest prawdziwe. Z symptomami obniżania się znaczenia „królewskiego grodu nad Obrą” mamy do czynienia w XVII wieku, jeszcze przed „potopem”. Dzieło zniszczenia zapoczątkowane wtedy dopełniło się dopiero w XVIII wieku, kiedy to miasto systematycznie burzyli i Szwedzi, i Rosjanie, i Brandenburzy.
- Mocna rzecz, próbujecie obalić dotychczasowe postrzeganie losów Kościana?
- Niekoniecznie. Zamierzamy, tylko i aż, upowszechnić, potraktować szerzej i precyzyjniej, udokumentowane prawdziwe wydarzenia, które miały wpływ na dzieje miasta. Z materiału, który do tego czasu zebraliśmy wynika co najwyżej, że spróbujemy przesunąć niektóre akcenty, w odniesieniu do dotychczasowych ustaleń historiografii.
- Publikacja zapowiada się rewelacyjnie, mógłbyś uchylić rąbka tajemnicy i podać kilka przykładów?
- Zaczynamy od „legendy” w Kronice Długosza, która głosi, że w 1140 roku w widłach rzeki Obry zjawił się książę czeski Sobiesław I, i widząc naturalne punkty obronne, rzekę i otaczające ją bagna, założył tutaj gród warowny. Historycy dawno podważyli teorię Długosza dowodząc, że kronikarz pomylił Kościan z Hostinem w Czechach nad Łabą [obecnie Hostinne], gdzie zresztą Sobiesław I zmarł był w mękach 14 lutego właśnie 1140 roku. Spróbujemy rozprawić się z innymi, podobnymi legendami. To, że Kościan przez długie lata, aż do początku XIV wieku, do czasu Władysława Łokietka znajdował się pod czeskim i śląskim panowaniem nie ulega wątpliwości. Dlatego rozpoczniemy album od przedstawienia reprodukcji polskich i czeskich dokumentów na ten temat, z grafikami ilustrującymi wojów, broń i grody obronne stawiane w owym czasie. Oczywiście wszystko to ze stosownym komentarzem. Akcentem spinającym publikację będzie szczegółowe przedstawienie trzydniowej bitwa o Kościan, którą stoczyli żołnierze Armii Czerwonej z broniącym się tutaj niemieckim garnizonem w dniach 25-27 stycznia 1945 roku. Konsekwentnie według zasady: dokumenty, fotografie, szkice bitwy, umundurowanie i broń używana przez walczących o Kościan.
- Sam tego nie zrobisz…
- Oczywista oczywistość. Jeśli ma to być dobrze zrobione, to jedna osoba nie jest w stanie podołać takiemu zadaniu. Musi być zespół. Kompletując go, kierowałem się systemem dwójkowym. A więc, jest w nim dwóch archiwistów, którzy już pracują i gromadzą dokumenty o poszczególnych wydarzeniach. Prowadzą kwerendy w polskich, niemieckich, czeskich i - przede wszystkim - szwedzkich archiwach. Są zaawansowani w pracach. Dalej dwóch historyków – specjalistów od dziejów oręża polskiego. Oni są niezbędni do określenia znaczenia Kościana z militarnego punktu widzenia i wyznaczenia ilustracji i szkiców niezbędnych dla każdej bitwy i potyczki. Kolejno – dwóch grafików, którzy ustalenia archiwistów i historyków przemienią w odpowiednie ilustracje i nadadzą publikacji właściwą szatę graficzną. Wreszcie – dwóch dziennikarzy. Ich zadaniem będzie ostateczne zredagowanie tekstów do albumu i to tak, aby zachowując kryteria naukowe, napisać je stylem popularnym, ciekawym, zrozumiałym dla każdego. Jeden jest tylko tłumacz, a właściwie tłumaczka, dokumentów staroszwedzkich. Z innymi językami radzimy sobie sami. W sumie – dziewięć osób. Kształt publikacji, który w tej chwili się rysuje, to mniej więcej pięć stron przeciętnie na jeden epizod; po połowie na tekst i na ilustracje.
- Wszyscy z Kościana?
- Nie, nie wszyscy. W alfabetycznej kolejności członkowie zespołu mieszkają w: Koszalinie, Kościanie, Krakowie, Paryżu, Poznaniu, Sztokholmie i Warszawie. Każdy – oczywiście – bez względu na miejsce zamieszkania, emocjonalnie bądź rodzinnie jest z Kościanem związany. Tutaj się spotykamy i dyskutujemy. Odbyliśmy trzy takie spotkania; na grudzień br. planujemy czwarte. Większość kontaktów bieżących poprzez pocztę internetową. Nie ukrywam, że pozostaję pod wrażeniem nieprzeciętnych dokonań badawczych Muzeum Regionalnego im. dra Henryka Florkowskiego w Kościanie, kierowanego przez dyrektora Dariusza Krama. Myślę o poszerzeniu naszego zespołu o pracowników tego muzeum. Wtedy Kościaniaków będzie w nim więcej.
- Podałeś, że punkt wyjścia publikacji stanowić będzie „legenda o Sobiesławie”, a zakończenie to boje o Kościan w styczniu 1945 roku. A co w środku?
- Trudno opowiedzieć teraz wszystkie z 50 wybranych wydarzeń militarnych z dziejów miasta. Oczywiście, na wszelkie możliwe sposoby, i to w kilku epizodach, przedstawimy tak zwane wojny szwedzkie od zajęcia Kościana przez Szwedów w 1655 roku, sławnego wypadu Krzysztofa Żegockiego, poprzez wielokrotne przechodzenie miasta z rąk do rąk. Niektórzy publicyści nadal utrzymują, że ekspedycja karna Jana Wejharda Wrzesowicza, która zjawiła się w mieście po wycofaniu się partyzantów Żegockiego, zrównała Kościan z ziemią. Jakoś dziwnie łatwo przechodzą do porządku dziennego nad szczegółową dokumentacją polską i szwedzką, z której wynika, że po tym incydencie Kościan pozostawał warownią, otoczoną murami tak, że w maju 1656 roku po długim oblężeniu i ciężkiej bitwie na krótko został ponownie obsadzony przez polską załogę. Po tym zjawili się znów Szwedzi, po nich wojska brandenburskie, Albo wojna północna (1700-1721), w czasie której dokonało się ostateczne dzieło zniszczenia miasta. Kto zna potyczki, w których Kościan znów przechodził z rąk do rąk; kto wie, że już wtedy dzieła zniszczenia dokonywały tutaj wojska rosyjskie. Albo jeszcze boje o Kościan w czasie konfederacji barskiej (1768-1772), albo też miasto jako jedne z centrum dowodzenia Insurekcją Kościuszkowską w Wielkopolsce. Na dodatek prawie nic nie wiemy o ważnych epizodach militarnych w czasach napoleońskich, i tak można mnożyć.
- A będzie w tym albumie miejsce na opór Kościaniaków w zaborze pruskim?
- Będzie, ale pod jednym warunkiem. Uwzględniliśmy tylko te epizody z XIX i XX wieku, kiedy do złamania oporu ludności, nawet incydentalnie, użyto wojska pruskiego, to znaczy Wiosna Ludów, no i bezsprzecznie Powstanie Wielkopolskie.
- Nie uległeś przy kreśleniu wizji tego wydawnictwa powszechnemu przekonaniu, że staliśmy się społeczeństwem „obrazkowym” i wszystko musi być bogato ilustrowane?
- Po części tak. Ale nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek publikacji o wojnach, bitwach i potyczkach bez ogromnej liczby ilustracji. Bo to jest tak, że nie wszystko, co dzieje się na placu boju – daje się oddać słowami.
- No to końcowe pytanie. Kiedy możemy spodziewać się książki?
- Zespół tworzy grupa pasjonatów, która – na razie – nie myśli o pieniądzach. Sami się finansujemy. Badania chcemy zamknąć w takim terminie, żeby móc album położyć Kościaniakom pod choinkę w przyszłym roku. O wydawcy pomyślimy w stosownym czasie – nie ukrywam, że liczymy na to, że wydanie sfinansuje w dużej części miasto Kościan. Wiemy natomiast już teraz, że książkę zadedykujemy naszemu zmarłemu Przyjacielowi, wybitnemu znawcy barwy i broni śp. dr. Piotrowi Bauerowi.
- Dziękuję za rozmowę.
TERESA MASŁOWSKA
GAZETA KOŚCIAŃSKA 35/2015
Zgłaszasz poniższy komentarz:
panie Jurku więcej o sprawach bieżących, a nie chowac się za kurtyne mitow i legend podpierając się NOWYMI DORADCAMI. Ameryka już dawno odkryta. Niech pan spojrzy realnie co się dzieje z Koscianem na bieżąco.