Magazyn koscian.net
22 Lip 2019Chwilowy bezczas
Mechanizm zegara z wieży kościańskiego ratusza przekazano do renowacji. Po rewitalizacji budowli będzie go można oglądać z bliska. Do tej pory pracujący od 126 lat mechanizm mogli podziwiać nieliczni
Sto i dwieście lat temu zegary były bardzo drogie i mało kto miał takowy w domu, a co dopiero przy sobie. Ratuszowy zegar tym dobitniej wyznaczał rytm życia w mieście. Gdy się psuł, dezorganizowało to pracę wielu ludzi, a oni sami wpadali w złość. Wpadli w takową między innymi w połowie XIX wieku – jak opisał Piotr Bauer w ,,Wiadomościach Kościańskich’’ (,,Zegar na wieży – wizytówka miasta’’ WK z września 1995 roku). Kościan i okolicę nawiedzały wtedy potężne wichury. Pod wpływem wiatru wskazówki ratuszowego zegara (wisiał w wieży od 1806 roku) tańczyły jak chciały, wskazując absurdalne godziny. Miejskim ,,zegarowym’’ był wtedy ślusarz Franciszek Lutoszewski. Na wieść o tym, że rozważa się kupno nowego zegara Lutoszewski pisał petycje do władz miasta – oferując swą pomoc w naprawie. Twierdził, że do tego zegara nie zegarmistrz, ale ślusarz właśnie potrzebny. W liście z ofertą naprawy zegara był niezwykle rzeczowy. Za 120 talarów deklarował naprawić zegar tak, że będzie jeszcze i sto lat chodził. Władze jego ofertę zignorowały. Naprawę zleciły zegarmistrzowi (za 200 talarów) i – zgodnie z zapowiedzią ślusarza – zegar już kilka dni po tej naprawie zaczął się spóźniać o pół godziny na dobę. W mieście zrobił się szum, a Lutoszewski znów pisał do magistratu: ,,Poznałem zegar ratusza jak samego siebie. Potrzebny jest zegarmistrz, który zajmuje się wieżowcami, a nie kieszonkowiec’’. Czy władze tym razem przyjęły jego ofertę, nie wiadomo. Ogłosiły przetarg w którym tylko Lutoszewski wystartował. Tak czy owak, zegar i tak zaczął nawalać.
Dwadzieścia dwa lata później zaczęto znów rozważać kupno nowego. Ogłoszono przetarg, ale zegar okazał się za drogi (960 marek). Kupiono go dopiero w 1893 roku (za 1000 marek). To model z fabryki Carla Weissa z Głogowa. Zegary z jego fabryki trzy razy zdobyły drugą nagrodę na targach, w Paryżu i Londynie w latach 1855, 1862 i 1867, a na wystawie światowej w Wiedniu w 1873 roku jego zegar zdobył złoty medal za nowoczesność i innowacyjność. Czy to ten model złotego zegara 20 lat później zamontowano na kościańskiej wieży? Złoty, nie złoty – zamontowano i bije od 126 lat. Mierzył czas i w chwilach grozy i w chwilach szczęścia. Bił gdy chowano pierwszą ofiarę powstania wielkopolskiego w Kościanie, bił gdy świętowano zwycięstwo i bił też wtedy, gdy hitlerowcy strzelali na Rynku do bezbronnych ludzi. Czas nie zatrzymuje się, gdy staje ludzkie serce... Zegar bije więc gdy w szpitalu obok położne odbierają porody kolejnych mieszkańców tego miasta, gdy ktoś jest na zakupach, ktoś je loda, ktoś wstawia garnek z ziemiankami na gazówce...
Duży remont miejskiego zegara przeprowadzono w 1914 roku, a kolejny dokładnie sto lat po montażu – w roku 1993. Wtedy zegar znów psocił. Gdy wskazówka dochodziła do piętnaście po - nagle spadała na dół, przyspieszając o kwadrans. Problemem zajął się Społeczny Komitet Renowacji Zegara. Dzięki jego staraniom i miejskim pieniądzom wymieniono skorodowane wskazówki. Tarcze odnowił plastyk Grzegorz Pawlak. W tym samym czasie przeprowadzono też remont wieży (zdjęcia z 1993 roku publikowaliśmy przed tygodniem). Zdemontowano syrenę alarmową i nadano wieży kształt z okresu międzywojennego. Na zwieńczeniu umieszczony został orzeł według wzoru z 1919 r. Autorem projektu orła o wymiarach 90 x 80 cm jest artysta plastyk Bogdan Winkiel z Leszna. Kulę o średnicy 70 cm z kwasoodpornej blachy zrobiono w Fabryce Aparatury „Spomasz” w Pleszewie, a iglicę i obrotnicę dla orła w kościańskim „Metalchemie”. Elementy te zamontowano na wieży w czerwcu 1993 r., a w kuli umieszczono akt erekcyjny. Zegar znów dokładnie odmierzał czas.
Aby chodzić musi być codziennie nakręcany. Dziś dba o to Zenon Baszkiewicz. Obowiązki stróża czasu przejął po Włodzimierzu Wowerze. Przed nim panem czasu w mieście ponad trzydzieści lat był Leon Humski. Kochał ten zegar. Znał go, jak siebie samego. Mieszkał kilkadziesiąt kroków od niego – w Ratuszu. Kto przed nimi dbał o nakręcanie zegara – nie wiemy. Pewne jest, że wciąż będzie ktoś potrzebny. Nikt nie dopuszcza bowiem do siebie myśli, aby zabytkowy mechanizm zamienić na elektroniczny czasomierz. Dwa razy do roku mechanizm jest czyszczony i oliwiony. Cztery lata temu konieczną okazała się wymiana drobnych elementów. Zegar lekko się późnił. Po naprawie tykał zgodnie z wzorcem czasu.
Przed czasomierzem z fabryki Carla Weissa nowa era. Po zakończeniu rewitalizacji ratusza ma opuścić ciasne pomieszczenie z nieheblowanych desek i zostać wystawiony na widok publiczny. Będą go mogły zobaczyć także osoby, dla których ratusz był dotąd niedostępny. Do zegarowej wieży będzie można dojechać windą. (al,s)
Zgłaszasz poniższy komentarz:
pięknie