Magazyn koscian.net
03 kwietnia 2011Co gubimy?
Chyba nie ma takiej osoby, która nigdy niczego nie zgubiła. Wielu z nas wychodzi w deszczowy dzień z parasolką a wraca już bez niej. I choć nikogo nie dziwi zgubienie parasola, portfela, czapki czy plecaka, to auta już tak. No bo jak można zgubić samochód?
Biuro Rzeczy Znalezionych mieści się w Starostwie Powiatowym w Kościanie przy ulicy Gostyńskiej. Obowiązek prowadzenia go mają wszystkie starostwa w Polsce. Kościańskim biurem zarządza Monika Kustosz. Pomieszczenie, które służy do przechowywania „zgub” znajduje się w osobnym budynku przy ulicy Gostyńskiej, które w tej chwili stoi puste.
O rzeczach, które lubimy gubić ,,Gazeta Kościańska’’ pisała już kilka lat temu. Były to wówczas rowery, wózki dziecięce i …. samochód – zdezelowany polonez.
Co się stało z tymi rzeczami?
- Większość ruchomości została zlicytowana. W tej chwili biuro stoi kompletnie puste. Pozostały tylko klucze, które czekają na swojego właściciela – wyjaśnia Monika Kustosz podinspektor Wydziału Oświaty i Spraw Społecznych Starostwa Powiatowego w Kościanie.
Dotychczas odbyły się dwie licytacje. Pierwsza w maju 2009 roku, druga 4 miesiące później. Organ przechowujący, poprzez ogłoszenie na tablicy ogłoszeń starostwa, prasę i stronę internetową poinformował mieszkańców o miejscu i terminie licytacji oraz określił ruchomości, które miały zostać sprzedane oraz wskazał miejsce i termin, w którym można było oglądać ruchomości przed licytacją.
- Ruchomości wystawione zostały na placu przy ulicy Gostyńskiej, przed budynkiem starostwa. Licytacji poddane zostały między innymi rowery i wózki dziecięce. Zainteresowanie ze strony mieszkańców było dość spore. Udało się zlicytować większość ruchomości. Te, których nie zlicytowano, zlikwidowano – kontynuuje Kustosz.
Rzeczy trafiają do biura głównie z policji, która dostaje zgłoszenia o porzuconych przedmiotach. Czasami ludzie sami przynoszą je wprost do biura. Wtedy urzędnik spisuje protokół odbioru i stara się ustalić właściciela zguby.
- W przypadku dokumentów jest to bardzo łatwe. Gorzej z kluczami czy wózkami dziecięcymi i rowerami. W przypadku pieniędzy, papierów wartościowych, kosztowności oraz rzeczy mających wartość naukową lub artystyczną, które nie zostaną przez uprawnionego odebrane w ciągu roku od dnia wezwania go przez właściwy organ, a w razie niemożności wezwania – w ciągu dwóch lat od ich znalezienia, stają się własnością Skarbu Państwa. Inne rzeczy stają się po upływie tych samych terminów własnością znalazcy, jeżeli uczynił on zadość swoim obowiązkom, to jest zawiadomił o znalezieniu rzeczy osobę uprawnioną do jej odbioru albo właściwy organ. Jeżeli rzeczy są przechowywane przez organ państwowy, znalazca może je odebrać za zwrotem kosztów – tłumaczy Monika Kustosz.
Jeśli łatwo jest wytłumaczyć zgubienie części odzieży, kluczy czy nawet roweru, to w przypadku samochodu okazuje się to o wiele trudniejsze. Ponad dziesięcioletni polonez został znaleziony przy ulicy Poznańskiej w Kościanie, w październiku 2005 roku. To już drugi samochód, który znalazł się biurze. Wcześniej na swojego właściciela czekał tu volkswagen polo. Co się stało z samochodem?
- Policji udało się ustalić kim była właścicielka poloneza. Była nią Rumunka. Szukaliśmy jej przez ambasadę Rumunii. Niestety, nie udało się do niej dotrzeć. Samochód został wyceniony przez rzeczoznawcę, który wykazał brak wartości użytkowej auta. Starostwo zleciło jego kasację specjalistycznej firmie - kontynuuje Kustosz.
Większość rzeczy, która trafia do biura leży tu przez wiele lat. Czasami jednak zgłaszają się osoby, które poszukują tego co zgubiły. Czy muszą udowodnić, że dana rzecz należy do nich?
- W przypadku dokumentów sprawa jest jasna. Osoba musi okazać się innym, który potwierdzi jej tożsamość. Gorzej z kluczami. Trudno zweryfikować czy na pewno należą do danej osoby – stwierdza Monika Kustosz.
Biuro ma obowiązek przetrzymywania wszystkiego co trafi w jego posiadanie. Teoretycznie koszty przechowywania, sprzedaży rzeczy oraz utrzymania jej w należnym stanie, a także koszty poszukiwań właściciela obciążają uprawnionego do odbioru.
- Jak dotąd nie obciążyliśmy nikogo rachunkiem. Bywa nawet tak, że jeśli znany jest właściciel i po roku nie zgłosi się do nas, a my zdążymy przeprowadzić już licytację, to otrzymuje jeszcze z niej pieniądze – śmieje się pani Monika.
Choć w tej chwili Biuro Rzeczy Znalezionych świeci pustkami, to z pewnością znów się zapełni. Czy trafią do niego tak oryginalne rzeczy jak do wrocławskiego biura? Ma ono na stanie między innymi damską bieliznę, wiertarkę, sprzęt dj’a, laptopy, aparaty fotograficzne i kanadyjską flagę. (kz)
Gazeta Kościańska 13/2011