Magazyn koscian.net
03 Gru 2019Gdzie łazi dzik?
Sprzęt jak z filmów szpiegowskich, czekolada z rodzynkami i sztab inżynierów wojskowych zaprzężono do obserwacji dzików spod Kościana.
- Rząd zapytał: jak daleko chodzi dzik? I proszę sobie wyobrazić, mamy tyle uniwersytetów przyrodniczych w Polsce, ale nikt nie potrafił na to pytanie odpowiedzieć. Wybraliśmy powiat kościański, by to dokładnie zbadać – wyjaśnia Krzysztof Gadkowski - ekspert ds. badań terenowych. Rusza Big-brother z dzikami w roli głównej.
Powiat kościański do badań wybrano dlatego, że zawsze było tu dużo dzików. Wybrano go też, bo do tej pory zdawało się, że jest to region czysty pod względem zakażeń afrykańskim pomorem świń. Budzący grozę wirus jest przyczyną tych badań.
- Okazało się, że dokładnie to nikt nie potrafi powiedzieć gdzie chodzą dziki. Wszędzie – wiadomo, ale konkretnie? Ile kilometrów dziennie? Jak? Jak lochy, a jak odyniec? Tego właśnie chcemy się dowiedzieć – wyjaśnia Gadkowski.
Projekt, którego częścią są badania prowadzone pod Kościanem realizowany jest na rządowe zlecenie. Trio (konsorcjum) : Instytut Technik Wojsk Lotniczych (lider), Spółka Gigaco oraz Wojskowy Instytut Higieny i Epidemiologii, wygrało przetarg finansowany przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju („Zastosowanie innowacyjnych i efektywnych metod i technologii umożliwiających wykrycie watah dzików, identyfikacji osobników z objawami klinicznymi ASF w naturalnym terenie ich występowania”). Obserwacje w kościańskiem – to tylko jeden z elementów tego pomysłu naukowego.
- My, Spółka Gigaco, zajmujemy się behawioryzmem zwierząt oraz piszemy algorytmy detekcji obrazów. Nasi Koledzy, budują sprzęt do badań. Wszystko oparte jest na polskiej myśli technicznej. Świetnej – dodam – mówi Gadkowski.
W programie między innymi: drony wykonujące tysiące zdjęć, dzięki czemu system liczy znajdującą się na danym terenie zwierzynę (dziki) i dodatkowo próbuje wychwycić anomalie, które mogą wskazywać na chorobę. Może to być na przykład temperatura w określonych częściach ciała. System ma móc natychmiast powiadomić odpowiednie służby o podejrzanym osobniku i podać jego dokładną lokalizację. Resztą zająć mają się już ludzie.
- Nas interesują preferencje i zwyczaje dzików – wyjaśnia przedstawiciel Spółki Gigaco. - Planujemy złapać i założyć obroże z czujnikami dziesięciorgu lub piętnaściorgu dzików w różnym wieku i różnej płci. Będziemy obserwować każdy ich ruch przez mniej więcej dwanaście miesięcy - na tyle opiewa gwarancja baterii w specjalnie dla nas zaprojektowanym sprzęcie. Jak podziała dłużej, będziemy mieli szerszy materiał. Analiza tych danych powinna dać odpowiedzi na wiele pytań. Między innymi jak daleko chadzają dziki w zależności od płci, wieku. Jak poruszają się w cyklu dobowym itd. Dzięki wsparciu Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, i dostępowi do informacji o uprawach na danym terenie, poznamy też preferencje żywieniowe dzików. To zdumiewające, ale nikt tego jeszcze nie zbadał.
Odławianie dzików do udziału w projekcie już trwa. Służyć do tego ma zautomatyzowana klatka (odłownia), kusząca dziki czekoladą, rodzynkami, orzeszkami i kukurydzą. To prezent od firmy produkującej bakalie. Lokalnie osoby wspierające projekt gotują dla dzikich świń kartofle. Wykwintne dania do końca drugiej dekady listopada nie zwabiły żadnego zwierzęcia, ale badacze spodziewają się, że wraz ze skoszeniem ostatnich pól kukurydzy oraz nadchodzącymi mrozami, dziki wreszcie zajrzą do lasku. Jeśli smakosz spełniał będzie wymagania badaczy (wiek, płeć itd.), zostanie zatrzymany, czasowo uśpiony i otrzyma obrożę z nadajnikiem GPS. Przy okazji lekarz weterynarii, który uśpi i dokona kolejnych czynności, pobierze próbki do badań, by potwierdzić, czy zwierzę jest zdrowe.
Oprócz powiatu kościańskiego, obserwacje prowadzone są też na terenach skażonych ASF (na Podlasiu). Tam z kolei obserwuje się, jak choroba zmienia zachowanie zwierząt. Badania prowadzi się też nad zwyczajami i preferencjami dzików miejskich. Tu wybrano do obserwacji przedmieścia Warszawy. Wszyscy pracujący nad projektem przeszli szkolenia z bioasekuracji.
- Jeśli afrykański pomór świń zajmie całą Polskę, straty sięgnąć mogą 50 miliardów. To duży problem, i wcale nie lokalny, ale globalny. Ta choroba sieje spustoszenie nie tylko u nas. Czas do walki z nią zaprząść naukę najwyższych lotów – mówi Krzysztof Gadkowski.
Projekt ma szansę powodzenia, jeśli będą dziki. Polowania trwają, a rolnicy z gminy Krzywiń domagają się wystrzelania wszystkich dzików w naszych lasach, by choroba nie weszła do ich chlewni. W ubiegłym tygodniu zablokowali nawet krajową drogę numer 5.
Autorzy projektu, nawet jeśli wirus wejdzie i do Wielkopolski, nie planują przenosić badań w inny region. (Al)
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Jak mieli strzelać do dzików,to totalne oszołomy wrzeszczały,że PiS jest zły! A teraz gaciami trzęsą przed ASF bo inaczej będą ogromne straty finansowe i TERAZ CHCA WYBIJAĆ DZIKI! RĘCE OPADAJA OD TAKICH TOTALNYCH..... .