Magazyn koscian.net
27 Gru 2018Kościan w Powstaniu Wielkopolskim
Jesienią 1918 roku zbuntowani żołnierze kościańskiego garnizonu utworzyli Radę Żołnierską, a Komitet Obywatelski wydał odezwę o utworzeniu Tymczasowej Rady Ludowej dla miasta i powiatu kościańskiego...
Sięgamy do opracowania Piotra Bauera, który przed dwiema dekadami opisał wydarzenia, jakie dokonywały się w Kościanie w latach 1918, 1919.
***
Pod koniec lata 1918 roku stało się oczywiste, że wojna zbliża się ku końcowi. Potwierdzeniem tych przypuszczeń był wybuch rewolucji w listopadzie w Niemczech. (...) Podczas, gdy Polska cieszyła się już odzyskaną niepodległością, Wielkopolska jeszcze ponad pół roku, a więc aż do podpisania traktatu pokojowego, formalnie wchodziła w skład państwa niemieckiego.
Podobnie jak w Niemczech, również w Poznańskiem w wyniku rewolucji berlińskiej powstała nowa władza niemiecka, jaką były rady robotniczo-żołnierskie o charakterze narodowym, a nie rewolucyjnym.
Powstawanie polskich rad ludowych oraz mieszanych żołnierskich i robotniczych przebiegało w Wielkopolsce w podobny sposób. Tak też było w Kościanie, gdzie zbuntowani żołnierze miejscowego garnizonu (liczącego około 700 żołnierzy w tym prawie 300 Polaków) z zapasowego batalionu 37. pułku fizylierów już 10 listopada utworzyli Soldatenrat (Radę Żołnierską), wypowiadając posłuszeństwo oficerom, zrywając im dystynkcje i wypuszczając wszystkich aresztantów. (...)
Jednocześnie w Kościanie ujawnił się Komitet Obywatelski, wydając 13 listopada odezwę o utworzeniu Tymczasowej Rady Ludowej dla miasta i powiatu kościańskiego. W następnym dniu na zebraniu obywatelskim, które odbyło się w salce miejscowej szkoły katolickiej, ukonstytuowała się powiatowa Rada Ludowa, na czele której stanął kupiec zbożowy - Karol Swoboda. (...) Podczas wiecu podjęto także rezolucje wyrażającą szacunek dla narodu niemieckiego, mając jednocześnie nadzieje, iż tenże naród uzna prawa i dążenia Polaków do wolności i niepodległości.
W lutym 1918 r. w Poznaniu powstała tajna Polska Organizacja Wojskowa zaboru pruskiego (POW zp) z Wincentym Wierzejewskim na czele. Skupiała głównie starszych, przeszkolonych wojskowo skautów i zwolenników walki zbrojnej z zaborcą. W jej szeregi wstąpił, służący w pruskim wojsku w Poznaniu, kościański skaut - Janusz Czaplicki, który utrzymywał kontakt z e swoją Drużyną Skautowa poprzez łącznika Władysława Grzesiewskiego. Jedną z pierwszych akcji, jaką peowiacy przeprowadzili na terenie Kościana, było rozlepienie, w nocy z 23 na 24 lutego afiszy z protestem przeciwko traktatowi w Brześciu, przyznającemu Ukraińcom Ziemię Chełmską. Plakaty, z czarną obwódką i tytułem „Czwarty rozbiór Polski", dostarczyła komendantura POW zp w Poznaniu.
Wkrótce Czaplicki został zaprzysiężony i mianowany komendantem POW zp na powiat kościański. 9 listopada zdezerterował ze swojej jednostki i przybył do Kościana, zaprzysięgając drużynowego Kamińskiego na rotę „peowiacką”". Następnego dnia przysięgę złożyli pozostali członkowie drużyny.
Jeszcze tego samego dnia zwołane zostało tajne zebranie w mieszkaniu Romana Żakowskiego przy ul. Kościelnej w celu poszerzenia organizacji i przygotowania do zbrojnego wystąpienia przeciwko zaborcy. „W tym celu zaproszono 10 listopada 1918 roku w godzinach popołudniowych redaktora „Gazety Polskiej” i prezesa organizacji „Sokół” pana Antoniego Wolskiego oraz panów Konstantego Gąsowskiego, Jana Urbańskiego, Stanisława Koniecznego i innych na konferencję. W czasie tej konferencji, dość burzliwej, okazało się, że zaproszeni panowie mają swój Komitet Obywatelski, którego zadaniem było kierowanie polskiego społeczeństwa nie w kierunku walki zbrojnej, jako niezabezpieczonej i rzekomo beznadziejnej wobec siły zaborcy - lecz w kierunku uspakajania i łagodzenia ewentualnych starć i zaognień miedzy Polakami a Niemcami i odczekiwania wyników konferencji pokojowej zwycięskiej koalicji ze zwyciężonymi państwami centralnymi, która miała zdecydować o przyłączeniu naszej dzielnicy do państwa polskiego. Tak nastawieni obywatele z panem Wolskim nie chcieli się wobec tego zgodzić na powstanie orężne - odmawiając współpracy POW".
Skauci, pomimo innych zapatrywań niż przedstawiciele Komitetu Obywatelskiego, pomogli w organizowaniu Straży Obywatelskiej. (...) Pierwszą poważniejszą akcją kościańskich skautów było zburzenie w ostatnich dniach listopada pomnika cesarza Wilhelma, który stał na dzisiejszym pl. Żołnierza. ,,Wszyscy w równej mierze owiani byliśmy atmosferą buntu wobec zaborcy – napisał w swoich wspomnieniach Ignacy Andrzejewski. Ten rewolucyjny nastrój rozbudził w nas chęć natychmiastowego czynu. Krawiec Jan Garszczyński, przedstawiciel odłamu socjalistycznego na terenie naszego miasta, dobry Polak, porozumiał się z kolegą politycznym Antonim Korbikiem i skrzyknąwszy co-najbliższych z naszej organizacji udar się na pl. Wilhelma, gdzie na marmurowym cokole górował spiżowy pomnik cesarza niemieckiego Wilhelma I. Bez odpowiednich narzędzi nie dało się posągu tak łatwo usunąć. Stał twardo na swym cokole. Przyniesiono więc grube liny, którymi opleciona została potężna postać Wilhelma. Wspólnym wysiłkiem ciągnęliśmy za liny i przy wielkim aplauzie zgromadzonej licznej rzeszy polskiego społeczeństwa, spiżowa postać cesarza runęła na bruk, rozbijając się w kawałki. Wilhelm z wyciągnięta do przodu łapą, przestał drażnić uczucia narodowe polskiego, kościańskiego społeczeństwa. Oczywiście nie wszystkim to się podobało. Niektórzy zamożniejsi obywatele uważali ten pierwszy polski zbiorowy akt buntu wobec zaborcy za przedwczesny, kwalifikując go za wybryk uliczny, zwłaszcza, że przewodził tam Jan Garszczyński socjalista.” (...)
Pomimo panującego wśród kościaniaków ożywienia i oczekiwania na dalszy rozwój wydarzeń, w mieście właściwie nic się nie zmieniło. Niemieckie władze cywilne, a więc urzędy landrata i burmistrza, nadal sprawowały władzę i nadal obowiązującym językiem był niemiecki.
W połowie grudnia do miasta przybył z frontu transportem kolejowym, w celu przeprowadzenia demobilizacji, batalion 37. pułku piechoty, liczący około 750 żołnierzy. Ludność niemiecka trochę przycichła, ale ciągle czuła się u siebie, a na ulicach paradowali przybyli z frontu niemieccy oficerowie i żołnierze.
Wiadomość o toczących się na ulicach Poznania walkach z Niemcami dotarła do Kościana 27 grudnia. Wobec tych wydarzeń członkowie Powiatowej Rady Ludowej pozostali jednak bierni, przyjmując pozę oczekiwania. Zareagowała natomiast kościańska Komenda POW, zgłaszając w dniu następnym chęć wyjazdu do Poznania, w celu wsparcia powstańców. Jednakże poznańska Komenda Główna zdecydowała, żeby pozostali na miejscu i czuwali nad dalszym rozwojem wypadków. Jeszcze tego samego dnia wywiad skautowy otrzymał informację o zamiarze wywiezienia w głąb Niemiec broni i sprzętu wojskowego z magazynów zlokalizowanych w jednym z pawilonów na terenie Zakładu Psychiatrycznego. Zapadła wówczas decyzja odebrania jej Niemcom i dozbrojenia oddziału. Zamiar ten, na spotkaniu 29 grudnia w redakcji ,,Gazety Polskiej”, przedstawili członkom Powiatowej Rady Ludowej Czaplicki, Similski i Garszczyński. Poparcia i zgody na przeprowadzenie akcji jednak nie uzyskali, wręcz przeciwnie, zabroniono im podejmowania jakichkolwiek działań przeciwko Niemcom.
Z zamiaru swego skauci-peowcy jednak nie zrezygnowali. Akcję zdobycia broni przeprowadzono w nocy z 29 na 30 grudnia. Na wypadek ewentualnych starć z niemiecką załogą przygotowano drużynę sanitarną (funkcję sanitariuszek pełniły Stefania Czaplicka, Jadwiga Tomaszewska i Teresa Sikorska ze studentem medycyny Teofilem Jórgą na czele), a na ulice miasta wyruszyły patrole z opaskami - Wacht und Sicherheitsdienstu" na rękawach. W niedzielę 29 grudnia, późnym wieczorem, w lokalu Simińskiej zebrała się połowa członków Rezerwy Skautowej. Tutaj nastąpił podział na grupy wypadowe, którymi dowodzili: Maksymilian Tomaszewski, Jan Banaszak, Roman Simiński i Stanisław Sikora.
***
Zbliżała się północ. Padał deszcz. Szli rozproszeni. Czterdziestu pięciu. Brama garnizonu, zgodnie z umową, była otwarta (stróż nocny Hofmański spisał się). Drzwi do magazynu otwarli wytrychem (ppor. Jan Żakowski), a potem otwarłszy okiennice i okna zaczęli przez nie podawać broń i po cichutku wynosić ją przez bramę od strony Placu Bernardyńskiego.
- Każdy z naszych nosił po 6 do 8 karabinów (po 2 na każde ramię, 2 na szyję z przodu i po 1 w każdą rękę, a ciężkie cekaemy niosło dwóch. W ten sposób wynieśliśmy kilkaset (800) karabinów ręcznych, 12 lekkich i 6 c/k, kilkanaście tysięcy naboi karabinowych i do kulomiotów w skrzynkach oraz kilkanaście skrzyń granatów ręcznych – pisał po latach Kamiński.
Przy bramie z nałożoną na ramię opaską kompanii: ,,Wacht- und Sicherheitsdienst'' stał na czatach Janusz Czaplicki. Bramę otwierał na hasło: ,,Wolność''. Niemcy spali. Miasto spało.
- Około godziny 4-tej patrol zawiadomił, że w Zakładzie [Psychiatrycznym] ,,robi się ruch''. Obładowaliśmy się jeszcze na zakończenie imprezy karabinami i cichutko opuściliśmy Zakład – wspominał Kamiński.
Broń składowali na placu przy Rzeźni Miejskiej. Już około drugiej w nocy jeden wóz z bronią pojechał do Krzywinia. Resztę zdobyczy skauci przewieźli do stodoły Władysława Wittiga, właściciela folwarku pod laskiem miejskim. Tak jak po cichu zeszli się, tak po cichu się rozstali. Znów szli ulicami miasta. Rozproszeni, zabłoceni, brudni i... szczęśliwi. W mniej więcej cztery godziny rozbroili niemiecki garnizon i zdobyli broń dla setek powstańców w regionie. To był jedyny tak duży garnizon w okolicy.
***
30 grudnia zarówno Niemcy, jak i Rada Ludowa stanęli wobec faktów dokonanych. Na wiadomość o zniknięciu broni niemiecki dowódca garnizony mjr Reymann, zagroził najsurowszymi karami wojennymi, sprawców jednak nie odnalazł. Jeszcze przed południem wydal rozkaz wywiezienia pozostałej broni koleją do Leszna, jednakże nie dopuścili do tego członkowie Rezerwy Skautowej, rekwirując Niemcom cale uzbrojenie na stacji kolejowej.
Wydarzenia te wywołały w mieście ogromne poruszenie i spowodowały zebranie się w ratuszu władz niemieckich i polskich. Po burzliwej debacie, której przewodniczył red. Wolski, podjęto decyzję o przejęciu władzy wykonawczej przez Straż Ludową i ewakuacji garnizonu, bez uzbrojenia, do Niemiec. (...)
W ciągu pierwszych kilku dni nowego 1919 r. w Kościanie nastąpiły kolejne znamienne wydarzenia. 4 stycznia zwolniono z dotychczasowych obowiązków pruskiego landrata kościańskiego - dr Lorenza, a Gustawa Raszewskiego z Jasienia mianowano polskim starostą. Jednocześnie w miejsce inspektora szkolnego Ernesta powołano ks. Bednarkiewicza, a sędzią sądu obwodowego został adwokat Stanisław Meissner. Naczelnikiem kolei powiatowej został Lenart, a poczty Władysław Kaźmierczak. Jedynym ustępstwem na rzecz mniejszości narodowych było czasowe ustanowienie, że językiem urzędowym będzie jednocześnie język polski i niemiecki.
Po ewakuacji garnizonu niemieckiego (koleją przez Gostyń do Leszna, pod eskortą skautów z Józefem Furmankiewiczem na czele) wydawało się, że Kościan jest już wolny i nic mu nie zagraża. Tak jednak nie było. (...) W pierwszych dniach stycznia rozgorzały walki w Rakoniewicach, Wolsztynie i Zbąszyniu. Z pomocą, 4 stycznia, ruszyła do Rakoniewic Rezerwa Skautowa. Później walczyła na poszczególnych odcinkach frontu południowo-zachodniego w ramach Grupy „Leszno”, wchodząc następnie w skład formowanego w tym rejonie 6. pułku strzelców Wielkopolskich.
Po odjeździe Rezerwy Skautowej do Rakoniewic Kościan pozostał właściwie bez bronny. Tymczasem powracający z frontu zdemobilizowani żołnierze przynieśli wiadomość, że Niemcy przygotowują z Leszna uderzenie na Kościan - 6 stycznia. Na wieść o zbliżaniu się oddziału Grentzschutzu w mieście ogłoszono alarm, formując pod dowództwem Stanisława Sikory oddział składający się z ochotników z Kościana oraz pobliskich wsi: Kiełczewa, Kurzejgóry, Nacławia, Czarkowa i Sierakowa. Uzbrojone patrole osadziły rogatki miasta: Gurostwo, tor kolejowy, drogie Czarków-Nacław oraz szosę Kościan-Śmigiel. Patrole podeszły aż pod Ponin, jednak przekonawszy się, że nieprzyjaciela nie ma (Niemcy bowiem po wysadzeniu wiaduktu kolejowego pod Górką Duchową wycofali się do Leszna), powróciły do Kościana.
W następnym dniu Powiatowa Rada Ludowa podjęła decyzję o utworzeniu w Kościanie ,,Polskiego I Batalionu”, ogłaszając zaciąg do tej jednostki. Dowódca mianowany został jego inicjator - ppor. Ignacy Raszewski z Jasienia, a adiunktem sierż. Mieczysław Chudziński. (...) Tworzone kampanie, po krótkim przeszkoleniu, kierowane były na front południowo-zachodni, zasilając walczące tam oddziały Grupy „Leszno". Na tym odcinku toczono potyczki z atakującymi od strony Rawicza, Leszna i Wschowy oddziałami Grentzschutzul6. Na skutek zabiegów aliantów, głównie Francji, 16 lutego 1919 r. podpisany został w Trewirze rozejm, na mocy którego Niemcy zostali zobowiązani do zaprzestania walk na froncie wielkopolskim Ustalona została wówczas linia demarkacyjna, jednak po stronie niemieckiej pozostało Leszno, a także Rawicz i Wschowa. O dalszych losach tych ziem zdecydować miała dopiero konferencja pokojowa.
Tymczasem w Kościanie przejmowanie agend i tworzenie polskie trwało przez cały pierwszy kwartał 1919 r. Pierwsze posiedzenie radu odbyło się w sali reprezentacyjnej ratusza 25 kwietnia. Poprzedziło je nabożeństwo celebrowane przez ks. Stanisława Bednarkiewicza. Po mszy rajcy udali się do ratusza, którego wejście udekorowano girlandami i szpalerem flag narodowych, a towarzyszył im liczny tłum kościaniaków.
Pierwsze po odzyskaniu niepodległości posiedzenie otworzył sekretarz rady - Stanisław Koszewski. Głównym punktem obrad był wybór burmistrza. Został nim do dotychczasowy, co nie było zaskoczeniem, pruski urzędnik - Wilhelm Stüwe. (...) Sprawował władzę w mieście do 7 października. Tego dnia został przez radę odwołany, a pierwszym, po latach zaboru, polskim burmistrzem mianowany został dotychczasowy sekretarz - Stanisław Koszewski.
Formalnie powstanie w Poznańskiem zakończone zostało po podpisaniu 28 czerw ca 1919 r. traktatu pokojowego w Wersalu, uznającego Niemców za winnych w chu I wojny światowej i zobowiązującego ich do zwrotu zagarniętych państwom europejskim ziem, między innymi Polsce - Wielkopolski i Pomorza Gdańskiego.
Obszerne fragmenty opracowania Piotra Bauera pt. „Kościan w Powstaniu Wielkopolskim (1918-1919)”, pochodzą z wydanego w 2000 roku przez Urząd Miejski Kościana drugiego tomu „Dziejów Kościana” - pracy zbiorowej pod redakcją Kazimierza Zimniewicza.
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Pięknie się to czyta. DUMA ROZPIERA! Ciarki przechodzą. Cieszę się, że tylu odważnych nie tylko młodych ludzi znalazło się w Kościanie i innych bliskich nam miastach i wsiach.