Magazyn koscian.net
15 Cze 2015Obudziły się demony
W Kiełczewie pod Kościanem w ludziach się zagotowało. Chodzi o znaki zakazu postoju na ulicy Słonecznej. - Obudziły się demony, a wieś podzieliła się na rolników i nie-rolników. Cośmy sobie złego powiedzieli, to już na zawsze zostanie – wzdycha Stanisław Pluta. Może jednak będzie pokój?
Zaskoczenie
To kolejny bój na wsi. Dwa tygodnie temu pisaliśmy o sąsiadach sprzeciwiających się budowie obory w Bronikowie (cd sprawy na stronie 11), a teraz piszemy o wojnie o to, kto jest ważniejszy – rolnicy którzy chcą dojechać na pole, czy mieszkańcy, którzy chcą parkować auta, gdzie im wygodnie. W złości ludzie tak się zapętlili, że obawiają się wojny na lata. Trzy tygodnie temu na ulicy Słonecznej w Kiełczewie stanęły znaki zakazu parkowania po lewej stronie ulicy i zatrzymywania się powyżej pięciu minut po prawej (patrząc w stronę Kurowa). Przy sklepie stanął znak z literką P. Służyć ma teraz wszystkim odwiedzającym ulicę.
- Za naszymi plecami to zrobili. Nikt nas o zgodę nie zapytał – zauważa pan Eugeniusz, mieszkaniec ulicy Słonecznej. - Po prostu pewnego dnia stanęły znaki. Wróciłem z pracy i nawet nie zauważyłem. Sąsiad mi powiedział, a gdy już od niego wracałem, ludzie zaczęli się zbierać w grupki i dyskutować. Tak się zaczęło.
- Postawili je siódmego maja, a w poniedziałek jedenastego byliśmy już u wójta – opowiada dalsza sąsiadka - Maria Krawczyk. - Chcieliśmy z nim rozmawiać, a tam już byli i radny, i pani sołtys. Dowiedzieliśmy się, że rolnik nie będzie przecież składał hederu, jak ma do przejechania trzysta metrów. I z tego powodu mieszkańcy ulicy i ich goście nie mogą w ogóle stawiać na ulicy aut? To trzeba było zaprojektować tu parkingi na poboczach.
Z emocji delegacja mieszkańców Słonecznej zapomniała wręczyć wójtowi list. Dotarł do urzędu dopiero następnego dnia. Mieszkańcy ulicy żądają w nim ,,usunięcia (...) znaków drogowych i przywrócenia dotychczasowych zasad ruchu drogowego’’, sytuację z pięcioma znakami zakazu na tak krótkiej ulicy nazwano absurdalną, zwrócono uwagę na to, że przy tej ulicy działają firmy, które z powodu utrudnionego kontaktu z kontrahentami mogą zostać zamknięte. Pytali, czemu nie było referendum w sprawie parkowania na ulicy. ,,Rozwiązaniem dla nas zadowalającym byłoby ustawienie znaku po jednej stronie ulicy z możliwością nieograniczonego postoju i zatrzymywania się po drugiej stronie oraz na poboczu’’ – napisali.
Wojna
Spotkanie mieszkańców ulicy Słonecznej i rolników, którzy tą ulicą dojeżdżają do pól odbyło się na prośbę mieszkańców i doprowadziło do jeszcze większego wrzenia. O mało nie doszło do rękoczynów. Mieszkańcy przybyli całymi rodzinami. Ilu było rolników, zdania są podzielone – mieszkańcy twierdzą, że sześciu, a rolnicy, że co najmniej dwa razy więcej. W jednej sprawie wszyscy są zgodni – złe rzeczy się tam działy.
- Spokojni ludzie, którym ufałam, zaczęli się lżyć, skakać sobie do oczu – wzdycha Bernadeta Pluta. – Gdybym wiedziała, że to tak będzie, nigdy bym tam nie poszła. Nas, mieszkańców ulicy zaczęto obrażać, że my miastowi i wsi nie rozumiemy... Ja przecież sama ze wsi pochodzę. Tu, w Kiełczewie, czuję się jak w domu. Kocham tę wieś i uważam, że nie ma na ziemi piękniejszego miejsca. Do tej pory wydawało mi się, że mieszkam w bezpiecznym i życzliwym miejscu. Teraz już nie wiem, czy ono takie jest...
Rolnikom sugerowano, by na pola przez Kurowo jeździli, wytykano bałaganienie na ulicy i smrodzenie obornikiem. Jeszcze teraz, gdy emocje nieco opadły, całkiem poważnie wytycza się im alternatywne drogi ich polami, by na ulicy Słonecznej nie przeszkadzali.
- Mieszkańcy ulicy zdaje się zapomnieli, że mieszkają na wsi i że droga przede wszystkim służy do tego, by nią jeździć, a prawo do tego mają wszyscy – rolnicy też. Ulica nie jest ślepa i nie jest prywatna, ale publiczna. Do pól dojeżdża nią trzydziestu rolników – argumentuje sołtys Jolanta Wilamowska.
Rolnicy starają się o sprawie mówić spokojnie.
- Po prostu powinna być jakaś kultura. Zabrakło jej – mówi Tadeusz Nowak. - Mam nadzieję, że człowiek z człowiekiem się w końcu jakoś dogadają...
Roman Jurga nie kryje, że to on wnioskował o zmiany na ulicy.
- Żadne tam za czyimiś plecami, ale po prostu, na zebraniu wiejskim i to już ze dwa, albo trzy lata temu – wyjaśnia. - Tak długo gmina to w życie wprowadzała. Projekty opracowywała. Mówiłem wtedy o tym, że mamy kłopot z przejazdem. Mówiłem nie raz. Że na tych zebraniach nikogo z ulicy Słonecznej zwykle niema, to też o czymś świadczy. Nie czują się częścią tej wsi? Ich jej sprawy nie dotyczą? Problemy były i to nie małe. Auta po jednej i drugiej stronie ulicy, a jak poprosiłem o przestawienie, to mi raz ktoś po prostu środkowy palec pokazał. Kolegę okrzyczano. Traktuje się nas jak intruzów. Czy my nie mamy prawa do pól dojechać? Dla większości z nas to jedyna droga.
Jak wyjaśnia, gmina zrobiła o wiele więcej, niż on wnioskował. Chciał, by auta stały tylko po jednej stronie ulicy, a tu znaki nagle zakazały postoju po obu, a nawet na poboczu. Po burzy jaką sprawa wywołała, po lewej stronie doczepiono tabliczkę, że zakaz nie dotyczy chodnika, którego tam w istocie w ogóle nie ma. To pozwoliło na stawianie aut z warsztatu samochodowego na kawałku ugoru.
- Zabrakło dobrej woli ze strony mieszkańców, życzliwości i wyrozumiałości – mówi krótko wójt Andrzej Przybyła. - Droga publiczna nie jest miejscem prowadzenia działalności gospodarczej. Służyć ma wszystkim i musi być bezpieczna i drożna.
Szansa na pokój?
Z uwagi na protesty kilka dni temu razem z autorem zmian organizacji ruchy na ulicy Słonecznej wójt Przybyła przeprowadził wizję lokalną w Kiełczewie. Zdecydowano, że prawa strona jezdni (w kierunku Kurowa) nadal objęta będzie zakazem postoju, ale po lewej, na części ulicy, zakaz ten będzie zdjęty. Nowe znaki miały wisieć już w piątek ubiegłego tygodnia, ale nie wisiały. O godz. 20:30, mimo obowiązujących zakazów na ulicy Słonecznej stało 5 aut. Rzekomy ,,chodnik’’ – czyli pobocze na wysokości warsztatu samochodowego - oblepiało siedem aut.
- Sprawa jest w toku. Policja jest mądra, w wojnie brać udziału nie chce i się tu nie zapuszcza – komentuje stanie na zakazie Stanisław Pluta z ulicy Słonecznej. - Jak zaczną się sypać mandaty, dopiero się ludzie wkurzą. Zaczną donosić na rolników, że ci z hederem jadą, że bez świateł i tym podobne. Zawsze coś się znajdzie.
Po ulicy krążą teraz żarty, że Słoneczna powinna teraz nosić nazwę Męczenników Rolników. Trudno w tym nie wyczuć lekceważenia. Mówią tak nawet ci, którzy sami przyznają, że kłopot z przejazdem mógł być niemały.
- Teraz się panoszą jak na jakieś traktorowej autostradzie – zauważył ktoś w rozmowie.
Drobne złośliwości już się zaczęły. Ot, czeka się na traktor, wyjeżdża mu się tuż przed maską samochodem i jedzie niezwykle powoli. Żeby się rolnikom za dużo nie wydawało...
- Generał, który wojnę zaczyna, powinien mieć pomysł na pokój - mówi Pluta. - Mam nadzieję, że tu jest jakiś pomysł na pokój. Nie zazdroszczę tym, którzy teraz będą chcieli go wprowadzać.
Czy nastanie pokój, nie wiadomo. Nowe znaki drogowe może już dzisiaj stoją. Obie strony uznają, że zdjęcie zakazu postoju z jednej strony ulicy może poprawić sytuację. O parkowanie po jednej stronie jezdni kilka lat temu wnioskował Roman Jurga, a 11 maja i mieszkańcy ulicy.
- Obudziły się demony, a wieś podzieliła na rolników i nie-rolników – wzdycha Pluta. - Cośmy sobie złego powiedzieli, to już na zawsze zostanie, a przecież do tej pory byliśmy po prostu sąsiadami. Tych pięciu rolników z zebrania ciągle mam przed oczami. Trzej z nich to moi koledzy. Jak do mnie przyjadą to im chyba mandat wystawię, że stają na zakazie – uśmiecha się smutno. - Mam nadzieję, że spokój do nas wróci.
- Chcemy tylko dojechać do naszych pól. Nic więcej. Mam nadzieję, że wróci zgoda – zauważa Tadeusz Nowak. (Al)
Gazeta Kościańska nr 848 (22/2015)
Zgłaszasz poniższy komentarz:
ciekawe,że Pan Jurga nie wnioskuje o czyszczenie asfaltu z własnej posesji do ronda kiedy jedzie z obornikiem to jakoś nie przeszkadza . Szkoda,że Pan Roman nie bierze przykładu z własnego ojca któremu dobro drugiego człowieka i zgoda były zawsze na I miejscu.