Magazyn koscian.net
26 marca 2014Opis Kościana (3)
Dr med. Klemens Koehler (1840 – 1901) jest uważany za jednego z twórców kościańskiego regionalizmu. Opublikowany przez niego w 1874 roku opis Kościana zaczerpnęliśmy – zachowując pisownię oryginału - z poznańskiego tygodnika „Ognisko”
(…) Powiedzieliśmy wyżej jak miasto nasze było zamożne i ludne, aż do czasów wojny szwedzkiej i nawet jeszcze później, bo pan Walenty Skałka żył za czasów Sobieskiego i pierwszego Sasa. Nie dziwmy się dobrobytowi Kościana, bo ta część Wielkopolski, w której on leży, przeszło przez 300 lat zażywała ciągłego pokoju, za czasów wojen krzyżackich pod panowaniem Władysława Łokietka, a więc w latach 1300 do 1333 bliższe kraje Prus Książęcych wiele ucierpiały, Krzyżacy aż w Średzkie wpadli, niszcząc wsie i miasta, a w r. 1332 cała szlachta Średzka z chłopami i dobytkiem schroniła się na półwysep na jeziorze zaniemyślskiem, przekopali resztę lądu, a zrobiwszy tym sposobem teraźniejszą wyspę opierali się oblegającym Krzyżakom i doczekali się nareszcie pomocy, bo król Władysław Łokietek nadciągnął z wojskiem i pobił na głowę Krzyżaków. Dotychczas są tam pamiątki tej walki w kościach ludzkich i mieczach znajdywanych w jeziorze. – Na tej wyspie zastrzelił się w roku 1845 hrabia Edward Raczyński, tyle zasłużony obywatel.
W okolice nasze widać Krzyżacy swojemi zagonami nie doszli. Tym sposobem miasto rozwijało się i wzmagało. Aż dopiero w pierwszej wojnie szwedzkiej w r. 1655, a więc przed około 220 laty, Szwedzi pod wodzą króla swego Karola Gustawa, z domu Wazów, opanowawszy Poznań, obsadzili także i Kościan, wówczas warowny, bo murami otoczony a jak i dzisiaj, Obrą oblany. Król Gustaw, zostawiwszy tu załogę, wyruszył z główną siłą do Krakowa, a nasz biedny król Jan Kazimierz, także z domu Wazów i krewniak Szweda, opuszczony od swoich, musiał się wynieść za granicę do Szląska, gdzie go dzielna jego żona Marya Ludwika (Francuzka z domu), w troskach pocieszała i swoją energią odzyskanie kraju przysposabiała.
Tymczasem tu w Wielkopolsce było spokojnie, Szwedzi cały kraj zalali, niektórzy panowie nasi, odrodni synowie ojczyzny połączyli się ze Szwedem i chcieli nawet króla Karola Gustawa królem polskim ogłosić. Szwedzi zwycięztwem łatwem upojeni, zaczęli kraj niszczyć, bogactwa, biblioteki itp., zabierali i do Szwecyi wywozili, przeto się nasi ocknęli, zbierali wojska chociaż nieliczne z razu i na Szweda napadali. A że o takich podjazdach polskich tu w okolicy Kościana nie było jeszcze nic słychać, przeto komendant tutejszy Landgraf Heski, szwagier króla szwedzkiego, wyjechał sobie konno może na polowanie z jednym tylko trębaczem. Ostatni raz widział Kościan wyjeżdżając na zabawę, bo Żegocki starosta babimojski, nadciągnął borami z garstką wojska polskiego, ukrył swoich na przedmieściu i na Kiełczewie, i namówił mieszczanina wiezącego na rozkaz Szwedów drzewo na palisady do Kościana, ażeby w bramie poznańskiej, która stała przed mostem na Obrze, koło z osi zrzucił. Ów mieszczanin nie w ciemię bity, wyjął lon z osi i tak urządził, że gdy właśnie ładowny drzewem wóz w bramę się wtoczył, koło z osi spadło i warta na żaden sposób przez dłuższy czas bramy zamknąć nie mogła.
Na to tylko właśnie czekał Żegocki, wypadł z nienacka z zasadzki ze swoimi, rozbroił straż w bramie a potem zabrał się do rozbrojenia reszty Szwedów w mieście załogujących. Gdy to uczynił, ubrał kilku swoich żołnierzy w mundury szwedzkie i nimi odwach przy bramie, którą zamknąć kazał, obsadził. W tem Landgraf Heski nadjeżdża wieczorem ze swej wycieczki, zastaje bramę zawartą, każe trębaczowi swemu dać znak, aby bramę otworzono, uczyniono to natychmiast, a Polak w szwedzkim mundurze z wymierzoną na księcia bronią woła nań, aby się poddał. W tem nadbiega Żegocki, chcąc księcia heskiego wziąść do niewoli; ten nie wiedząc, co się dzieje, a widząc szwedzkie mundury, myśli że się jego właśni ludzie zbuntowali, dobywa pałasza i napaść gwałtem odeprzeć usiłuje; po zaciętym oporze dwiema kulami ugodzony, poległ.
Śmierć landgrafa tak rozgniewała jego szwagra króla Karola Gustawa, iż wysłał jenerała Wrzeszczowicza (zapewne Czecha), z wyraźnym rozkazem, ażeby napowrót zdobył Kościan, mieszkańców jako buntowników bez różnicy płci i wieku w pień wyciął, mury miasta zburzył, duchowieństwo w kraju okolicznym uskromił, lud niespokojny mieczem do posłuszeństwa przywodził i barbarzyński, jak mówił, naród wyłącznie do uprawy roli naganiał.
Lecz czemże są martwe słowa takowych odezw przeciw narodowi, który za swoję niepodległość do broni się bierze? Zdobylić w prawdzie Szwedzi Kościan po drugi raz, lecz w krótce dotkliwej w tejże okolicy doznali klęski, bo gdy Wissemann komisarz generalny królewski wysłał z Poznania 1500 Szwedów na wzmocnienie załogi kościańskiej; Piotr Opaliński, wojewoda podlaski, zasadziwszy się na nich w zaroślach między Czempiniem a Mosiną, wypadł z wojskiem polskiem znienacka; obskoczył ich dookoła, złamał ich szyki, pobił, rozpędził tak, że w nieładzie pierzchnęli, a ścigani, drogę do Poznania trupami zasłali. Kościan jednakże napowrót zdobyty ciężko został ukarany przez Szwedów; zrabowali oni mieszkańców, poniszczyli domy i zapewne ludzi bezbronnych dużo pomordowali. Jędrzy Moraczewski w swej historyi wspomina, że Szwedzi 300 szlachty okolicznej publicznie na rynku powiesili. To ma być zapisane w księgach magistrackich.
Przejrzeliśmy sepultury z owego nieszczęśliwego roku 1656, lecz tam o tem wzmianki nie ma, zapewne pochowano biedaków bez pogrzebu. Zresztą widać z tych sepultur, jaki popłoch i nieporządek wówczas tu panował, bo ksiądz w całym tym roku tylko trzy czy cztery pogrzeby zanotował. Wtedy to zapewne Szwedzi i farze nie przepuścili, zrabowali kosztowności i szukając więcej, dobyli się do sklepiku za filarem, w którym spoczywały ciała Opalińskich. Nie długo jednakże już potem tu gościli, bo Stefan Czarniecki, sławny wódz nasz zebrał wojska, wszystko się do niego garnęło, król Jan Kazimierz wrócił z zagranicy, pobito, wypędzono Szwedów, a Czarniecki poszedł za nimi nawet aż do Danii, gdzie cudów męstwa dokazywał. Wyspę Alzen zdobył przechodząc odnogę morską w pław ze swoją kawaleryą polską. Przed 10 laty wojska pruskie też przeszły wyspę Alzen, ale nie wpław, lecz za pomocą mostów.
Pan Jan Chryzostom Pasek, który był na tej duńskiej wyprawie, bardzo pięknie opisuje to przejście konnicy przez morze; jak wszystko w ściśnionych szeregach płynęło, przez co jeden drugiego wspierał i ułatwiał słabszemu koniowi utrzymanie się nad wodą. Po ukończonej szczęśliwie wojnie szwedzkiej, Kościan odetchnął, pobudował się, a że w kraju tu Wielkopolskim przynajmniej był spokój, przeto wróciło miasto jako tako do dawniejszej zamożności, o czem świadczy wspomniany już kilka razy pan Walenty Skałka. Lecz ten błogi stan trwał tylko 40 lat, gdyż z początkiem przeszłego wieku nasz król August II Sas wdał się w nieszczęsną wojnę z królem szwedzkim, Karolem XII, który i jego i cara moskiewskiego, Piotra W. pobił na głowę. Wojska szwedzkie w listopadzie w 1704 zajęły Kościan, a księgach miejskich zdarzenie to w następujący sposób opisane.
„Anno Domini 1704 23 Nobris przyjechali do nas Szwedzi, którzy mury na około miasta poobalali, zwody i wrota podpalili i wał za bramą poznańską z palisadami, które byli Sasi dla swej obrony wyrestaurowali, rozrzucili i nas mieszkańców do rozwalania gwałtem naganiali, cośmy z płaczem prawie czynić musieli, a na ostatek wszystkie hakownice i działka tak miejskie jako i brackie, łańcuchy wszystkie od dzwonów zabrali i wszystkie drzwi, co ich było, jako to: do więzienia, na bramach porąbali i żelaza do najmniejszego haku i skobla powybijali. Farę nawet zbezcześcili, tak że później na nowo musiała być poświęconą”.
Od tego też czasu Kościan tak srodze zmarnowany, już się podnieść nie mógł; zubożał do szczętu; o fabrykach sukien już nikt ani nawet pamięcią nie sięga, a zamiast sukienników nastali płóciennicy, których aż do założenia Domu Poprawy, było kilkunastu. Po ostatniej wojnie szwedzkiej rząd polski usiłował podnieść zniszczone i zubożone miasta; nie przepomniał i o Kościanie. Konstytucya w r. 1773 uwolniła miasto od załóg wojskowych. Lecz to nie zdołało podnieść jego dobrobytu, gdyż w kilka lat później wybuchła konfederacya Barska przeciwko Moskalom, którzy w Polsce się rozgospodarowali, podtrzymując króla Stanisława Poniatowskiego przez nich nam narzuconego, dla tego jedynie, że był kochankiem Imperatorowej Katarzyny.
W r. 1769 Moskale zdobyli Kościan i zrabowali go. Pomścił się jednak tej krzywdy Zaręba, regimentarz W. Polski, sławny wódz i w sztuce wojskowej bardzo biegły. Stanął on w r. 1770 (a więc 104 lat temu) pod Książem obozem, rozpuściwszy wieść fałszywą, że chce na Poznań uderzyć, gdzie Moskale w większej sile stali. Istotnym zaś jego zamiarem było, wybrać podatki z okolicznych powiatów i gdyby się Moskale rozdrobnili w celu obsadzenia znaczniejszych komor celnych, znosić ich rozproszone po kraju oddziały. – Tymczasem oni ściągnęli wojska swe do Poznania i do Kościana. Zaręba zabrawszy gdzie się dało kasy publiczne na utrzymanie wojska swego, wysłał przednią straż ku Kościanowi dla wybadania zamiarów nieprzyjaciela. (cdn)
KLEMENS KOEHLER
Powyższy tekst zaczerpnięto z poznańskiego tygodnika „Ognisko” nr 65, 68, 70 i 72 z roku 1874. Opracowanie przedruku „Wiadomości Kościańskie”