Magazyn koscian.net
2008-08-13Chytruski w mieście

Spacerował pomiędzy cmentarzem a miejskim parkiem w Kościanie. Ludzi widział, ale się nie bał. Nie był w swoim naturalnym środowisku, ale czuł się jak u siebie. – Co zrobić, gdy w mieście natknę się na lisa? – dopytuje mieszkanka Kościana
Obecność lisów w mieście to nic nowego. Od dłuższego czasu widywane są w okolicach kontenerów na śmieci na obrzeżach Kościana. Przyciąga je zapach odpadków jedzenia. Możliwość łatwego zdobycia pokarmu pomaga przełamać strach przed ludźmi.- Już dwa lata temu docierały do nas sygnały, że lisy wchodzą do miasta. Napisaliśmy wówczas pismo w tej sprawie do Starostwa Powiatowego w Kościanie. Zwróciliśmy się też do kół łowieckich, żeby w miarę możliwości zmniejszały ich liczebność- wyjaśnia naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska i Działalności Gospodarczej Urzędu Miejskiego w Kościanie, Jerzy Frąckowiak.
Odstrzał lisów na polach jest możliwy. Jeżeli osobniki zamieszkują obrzeża miast, pojawia się już problem. Myśliwi nie mogą strzelać do zwierząt, które znajdują się w odległości mniejszej niż 500 metrów od zabudowań. Pola do działania nie mają także urzędnicy.
- Gmina jest zobowiązana do zajmowania się bezpańskimi zwierzętami. Nie można uznać, że lis, którego naturalnym środowiskiem jest las, jest zwierzęciem udomowionym - podkreśla naczelnik Frąckowiak. – O utrzymanie populacji na takim poziomie, żeby nie przysparzały ludziom kłopotów, powinny dbać koła łowieckie. A jeżeli lis zaplącze się w mieście, to można podejrzewać, że jest chory na wściekliznę. W takim przypadku powinien interweniować powiatowy lekarz weterynarii.
Populacja lisów na terenie powiatu kościańskiego w ciągu ostatnich kilku lat znacząco się zwiększyła. Ich liczbę szacuje się na około 15 sztuk na tysiąc hektarów. Optymalna liczba na takim obszarze to 2-3 osobniki. Lisy są głównym powodem ginięcia na tym terenie zajęcy. Nie mają naturalnego wroga. W tym roku eliminowanie lisa prowadzono na masową skalę. Myśliwi odstrzelili 706 zwierząt.
- Pojawianie się lisów w mieście, to sytuacja coraz bardziej powszechna. Coraz częściej korzystają z dostępnego w mieście pokarmu i spędzają tam całe życie. To wynik ich nadmiernego zagęszczenia. Jeżeli uda się zmniejszyć ich populację, to najprawdopodobniej wyniosą się z miast i wrócą do swojego naturalnego środowiska – ocenia kierownik Stacji Badawczej Polskiego Związku Łowieckiego w Czempiniu, Hubert Niewęgłowski. – To że lis nie boi się ludzi nie oznacza jednak, że jest chory na wściekliznę. Lisy przyzwyczajają się do obecności człowieka.
Nie oznacza to jednak również, że sąsiedztwo z lisami nie stanowi żadnego zagrożenia. Zwierzęta potrafią być agresywne, zwłaszcza w sytuacji, gdy są zranione lub chore. W Polsce występowanie lisów na obrzeżach aglomeracji obserwuje się od około 10 lat. Kraje Europy Zachodniej borykają się z tym problemem od dziesięcioleci. (h)
GK 33/2008
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Jak to co zadzwoń po myśliwego.