Magazyn koscian.net
2008-10-08Misja rozpoczęta

- Cześć, jak się masz? U mnie wszystko w porządku, a u ciebie? Tymi słowami codziennie, kilkakrotnie witamy się z niemal każdą napotkaną osobą. Podajemy sobie ręce i jeszcze chwilę rozmawiamy. Tutaj nie przechodzi się obok nikogo obojętnie – mówi o swoich pierwszych ważenia z pobytu w Hwange w Zimbabwe Ola Pszczoła, wolontariuszka z Kościana. W połowie września wspólnie z kościaniakiem Maciejem Rychterem wyjechała na roczną misję na Czarnym Lądzie
Kościaniacy należą do Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco. Nad przygotowaniem ich wyjazdu do Zimbabwe czuwał Salezjański Ośrodek Misyjny w Warszawie. Ola i Maciej wyjechali w poniedziałek 15 września. Już po południu następnego dotarli do celu swojej podroży – Hwange.Na razie jedyny problem z jakim się spotkali jest język. Dzieci na co dzień porozumiewają się używając Shona, Ndbele czy Nambia. Po angielsku poprawnie mówią piętnastolatkowie. W miejscowym Technical Collage młodzież uczy się trzech przedmiotów: krawiectwa, murarstwa i informatyki. Wolontariusze prowadzą zajęcia z dziećmi i młodzieżą. Ola pracuje w oratorium, gdzie pomaga im rozwijać muzyczne talenty. Maciej natomiast prowadzi zajęcia sportowe. W ośrodku zajmie się także informatyką.
- Czas płynie bardzo spokojnie. Dopiero po piętnastej na dwie godziny przychodzą dzieci. Są nami bardzo zaciekawione – zaznacza Ola. - Dzieci są bardzo bystre. Fakt, że mają podarte ubrania i dziurawe buty, jakoś nie stanowi dla nich czy dla nas problemu. Najważniejsze, że są czyste. Zresztą zawsze mają możliwość wykąpania się w Ośrodku, ponieważ przy sali gimnastycznej mamy kilka pryszniców i toalety.
Jednym z pierwszych zadań wolontariuszy będzie przygotowanie poematu, który zostanie wystawiony w sąsiedniej parafii.
- Warunki mieszkania są naprawdę bardzo dobre. Nie ma komarów, ponieważ jest im za gorąco. U nas lato, czyli mniej więcej 35 stopni. Trochę się topimy, ale na samą myśl o tym, jaką pogodę mamy w Polsce - przestaję narzekać. To jednak nie jest maksymalna temperatura, bowiem dopiero w październiku pojawią się upały sięgające nawet do 45 stopni! - wyjaśnia Ola Pszczoła. - W takiej temperaturze trudno pracować, dlatego też o tej porze roku ludzie są trochę rozleniwieni. Ja, z moim temperamentem, pewne rzeczy robiłabym co najmniej trzy razy szybciej, jednak tutaj muszę trochę ostudzić moje zapały.
Więcej o pracy Oli i Macieja na misji w Zimbabwe można się dowiedzieć odwiedzając stronę internetową www.rpstravel.pl. (h)
GK 41/08
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Trzeba mieć zamiłowanie