Wiadomości
29 grudnia 2017Rocznica akcji skautów
99 lat temu, w nocy z 29 na 30 grudnia 1918 roku, w Kościanie padał deszcz. W jego strugach czterdziestu pięciu skautów bez jednego wystrzału rozbroiło 1000-osobowy garnizon i wyzwoliło miasto.
W Kościanie wiadomość o wybuchu powstania postawiła w stan gotowości bojowej harcerzy z Rezerwy Skautowej. Oddział tworzyli pełnoletni skauci, którzy mieli za sobą służbę wojskową oraz dezerterzy z wojska. Początkowo zamierzali pospieszyć na pomoc Poznaniowi, ale otrzymali telefoniczne polecenie działania na własnym terenie.
28 grudnia 1918 roku harcerze dowiedzieli się, że garnizon niemiecki zamierza wywieźć z Kościana broń i amunicje. Dowództwo Rezerwy Skautowej przedstawiło Radzie Ludowej plan przejęcia broni. Ta jednak zdecydowanie odmówiła pomocy i zabroniła podejmowania działań wobec Niemców. Pomocy młodzieży nie udzielił też miejscowy „Sokół”. W tej sytuacji postanowili działać własnymi siłami.
Zbliżała się północ 29 grudnia 1918 roku. Miasto było ciche i ciemne (latarnie uliczne nie dawały światła, bo nie było gazu). Padał deszcz. Szli rozproszeni. Czterdziestu pięciu. Brama garnizonu, zgodnie z umową ze stróżem nocnym była otwarta. Drzwi do magazynu otwarli wytrychem. Przez okna zaczęli podawać broń i po cichutku wynosić ją przez bramę od strony Placu Bernardyńskiego.
,,Każdy z naszych nosił po 6 do 8 karabinów (po 2 na każde ramię, 2 na szyję z przodu i po 1 w każdą rękę, a ciężkie cekaemy niosło dwóch. W ten sposób wynieśliśmy kilkaset (800) karabinów ręcznych, 12 lekkich i 6 c/k, kilkanaście tysięcy naboi karabinowych i do kulomiotów w skrzynkach oraz kilkanaście skrzyń granatów ręcznych’’ – pisał po latach Józef Kamiński, jeden z organizatorów akcji.
Broń składowali na placu przy Rzeźni Miejskiej. Już około drugiej w nocy jeden wóz z bronią pojechał do Krzywinia. Resztę zdobyczy skauci przewieźli do stodoły Władysława Wittiga, właściciela folwarku pod laskiem miejskim. Tak jak po cichu zeszli się, tak po cichu się rozstali. Znów szli ulicami miasta. Rozproszeni, zabłoceni, brudni i... szczęśliwi. W mniej więcej cztery godziny rozbroili niemiecki garnizon i zdobyli broń dla setek powstańców w regionie. To był jedyny tak duży garnizon w okolicy. Ta noc zdecydowała o wszystkim.
Nazajutrz zarówno Niemcy, jak i Rada Ludowa stanęli wobec faktów dokonanych. Na wiadomość o zniknięciu broni niemiecki dowódca garnizonu mjr Reymann, zagroził najsurowszymi karami wojennymi, sprawców jednak nie odnalazł. Jeszcze przed południem wydał rozkaz wywiezienia pozostałej broni koleją do Leszna, jednakże nie dopuścili do tego członkowie Rezerwy Skautowej, rekwirując Niemcom całe uzbrojenie na stacji kolejowej.
Wydarzenia te wywołały w mieście ogromne poruszenie i spowodowały zebranie się w ratuszu władz niemieckich i polskich. Po burzliwej debacie podjęto decyzję o przejęciu władzy wykonawczej przez Straż Ludową i ewakuacji garnizonu, bez uzbrojenia, do Niemiec.
Od tej chwili Rezerwa Skautowa stała się pierwszym jawnym oddziałem wojskowym, obejmując w mieście najważniejsze obiekty publiczne. Stację kolejową obsadził pluton Sikory, pocztę - pluton Czaplickiego (centralę telefoniczną obsługiwali między innymi skauci Adam Tomaszewski i Maksymilian Tomaszewski), gmach sądu wraz z więzieniem - pluton Simińskiego. W wyniku sprawnie przeprowadzonej akcji Janusz Czaplicki z Romanem Simińskim, Tadeuszem Simińskim, Leonem Tomaszewskim, Tadeuszem Szyfterem i grupą skautów zaskoczyli i rozbroili w czasie obiadu, w hotelu GeseIlschaftshaus Wiktoria niemieckich oficerów.
Przez lata czyn harcerzy pozostawał w cieniu innych wydarzeń. Skautów nie doceniono ani w II RP, ani w Polsce Ludowej. Należne im miejsce w pamięci przywracane jest od kilkunastu lat. W 1993 roku na bramie szpitala neuropsychiatrycznego zamontowano tablicę pamiątkową, a od 2012 roku, w lutym organizowana jest gra miejska poświęcona wydarzeniom z nocy z 29 na 30 grudnia 1918 roku.
Wykorzystano materiały Gazety Kościańskiej i serwisu Muzeum Regionalnego w Kościanie
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Dziękuję za artykuł, o takich wydarzeniach należy przypominać, tym bardziej, że nie są one powszechnie znane. Pamiętajmy o naszych bohaterach!