Magazyn koscian.net
23 stycznia 2018Sacrum

O dziesiątej odsłonie fotograficznego Projektu PKS z Anną Ryl i Zbyszkiem Warczokiem rozmawia Paweł Sałacki
- Pamiętacie początek cyklu Sacrum?
Anna - Pamiętam jak złożyłeś nam propozycję. Po twojej wizycie przez kilka dni o tym dyskutowaliśmy. Ja byłam na tak, Zbyszek miał opory...
- Jakie?
Zbyszek – Mając doświadczenie fotografowania w kościołach, wiedziałem, że to temat trudny technicznie, ale przede wszystkim blokowała mnie obawa, że będziemy przeszkadzać modlącym się ludziom.
Anna - Też miałam taką obawę. Duchowość to delikatny temat, intymny. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale ponieważ sprawy religii są mi bardzo bliskie chciałam się tego podjąć.
- Umówiliśmy się w kwietniu 2016 roku, a pierwsze zdjęcia powstały w maju.
Anna - Zaczęliśmy od pierwszej komunii świętej. Postanowiliśmy dokumentować to wydarzenie, tak jak ślub. Dzięki uprzejmości rodziny Mai, której komunię fotografowaliśmy, mogliśmy uczestniczyć we wszystkich etapach przygotowań do tej uroczystości.
Zbyszek - Później wyjazd do kościoła, msza, przyjęcie pierwszej komunii, życzenia od najbliższych, przyjęcie w domu.
Anna - Wyszło dobrze, co zachęciło nas do kontynuowania projektu.
- Był to jedyny temat, przy którym otwierałem wam drzwi. Później jedynie śledziłem ścieżki, którymi podążaliście. Szczególnie frapujące były poszukiwania innowierców. Mam na myśli chrześcijan niekatolików i wyznawców religii niechrześcijańskich.
Anna - Nie było to łatwe. Szukaliśmy wśród znajomych, ci wśród swoich, tamci wśród swoich. Łańcuszek był czasem bardzo długi.
- Ci, do których docieraliście nie bali się z wami spotkać? Wypytywaliście wokoło o ich wiarę...
Anna - Z jednym wyjątkiem, nie. Spotkania były miłe, nawiązaliśmy miłe relacje. Nawet jeśli nie doszło do sesji, to rozstawaliśmy się w dobrej atmosferze. Na przykład na wernisażu naszej wystawy była pani z rodziny muzułmańskiej, która ostatecznie nie wzięła udziału w projekcie.
- Muzułmanie nie zdecydowali się, wyznawca judaizmu wyraził zgodę na zdjęcia pod warunkiem, że nie pokażecie jego twarzy. Czego się obawiali?
Zbyszek - Nie wiem, ale szanujemy ich wybór.
Anna - Atmosfera wokół „innych” nie jest dziś najlepsza. Może dlatego?
- Kogo zatem, poza katolikami, fotografowaliście?
Anna - Do swego duchowego świata wpuścił nas sikh, wyznawca judaizmu, członkowie Świeckiego Ruchu Misyjnego „Epifania”, zielonoświątkowcy, adwentysta, który współpracuje z kościołem ulicznym oraz wywodząca się z rożnych kościołów grupa chrześcijan biorąca udział w spotkaniach modlitewnych w Kościanie.
- Kto wam odmówił?
Anna - Wspomniani muzułmanie oraz Świadkowie Jehowy. Brak Świadków, to moje największe rozczarowanie przy realizacji projektu. To przecież największa, po katolikach wspólnota religijna w Kościanie.
Zbyszek - Mamy oczywiście zdjęcia ulicznego stoiska z publikacjami Świadków, ale na żadne spotkanie, o które bardzo zabiegaliśmy, nie zostaliśmy zaproszeni.
- Pomówmy o głównym nurcie życia religijnego w Kościanie, czyli o Kościele Katolickim. Jak wam się współpracowało z parafiami?
Zbyszek - Bardzo dobrze. Przyjmowano nas sympatycznie. Nie nakładano nam żadnych ograniczeń w pracy, nie było żadnych uwag.
Anna - Poznaliśmy wiele wspaniałych osób: duchownych i wiernych. Nieocenioną pomocą służył nam przesympatyczny pan Leszek, który jest kościelnym w farze. Zresztą mogłabym długo wymieniać tych, którzy nam pomogli. Mieliśmy wielkie szczęście do ludzi podczas realizacji projektu. Może to zasługa błogosławieństwa od Najwyższego?
- No właśnie, jesteś mocno zaangażowana w wiarę, ale nie jesteś katoliczką. Należysz do ruchu religijnego „Epifania”. Przeszkadzało ci to podczas pracy wśród katolików i wyznawców innych religii?
Anna - Sądzę, że to mi pomagało. Jestem „inna”, więc łatwiej było mi nawiązać kontakt z innymi (śmiech). Przyznam szczerze, że na początku obawiałam się niechęci ze strony katolików. Dziwnie się czułam w kościele, nie na swoim miejscu. Bałam się, że będą pytać co tutaj robi niekatolik? Okazało się, że jest inaczej niż miałam poukładane w głowie. Nie patrzono na mnie jak na intruza. Wprost przeciwnie, spotkałam się z życzliwością.
- Realizacja projektu trwała ponad półtora roku. Ile zdjęć zrobiliście?
Zbyszek – Sfotografowaliśmy blisko pięćdziesiąt rożnego rodzaju wydarzeń i spotkań. Powstało kilkanaście tysięcy zdjęć, z których wybraliśmy około dwóch tysięcy klatek. Sądzę, że tyle przekażemy do zbiorów Muzeum Regionalnego w Kościanie.
- Część zdjęć pojawi się na stronie Projektu PKS. Ile ich będzie?
Zbyszek - Redukcja trwała długo, i była dla nas bolesna. Spierając się, a czasem kłócąc wybraliśmy ostatecznie 500 zdjęć podzielonych na kilkanaście tematów.
- Na wystawę, której wernisaż odbył się w grudniu, musieliście wybrać zaledwie 34 zdjęcia. Od tego tygodnia można je oglądać w salce kameralnej Kościańskiego Ośrodka Kultury.
Anna - Zachęcam do obejrzenia odbitek. Żaden ekran nie zastąpi kontaktu z dużym wydrukiem. Podczas wernisażu poza odbitkami można było obejrzeć pokazy slajdów rozwijające poszczególne tematy. Podobnym uzupełnieniem wystawy będą internetowe zestawy, które pojawią się w sieci na początku lutego. Warto jednak wcześniej zobaczyć wystawę.
- Dwa tysiące opisanych zdjęć dołączymy do tworzonego od trzynastu lat fotograficznego listu do przyszłych pokoleń. Powiedzcie, co zdjęcia, które wykonaliście mówią o mieszkańcach Kościana?
Zbyszek - To bardzo trudne pytanie. Inaczej odczytujemy je dziś, inaczej odczytane zostaną za kilkadziesiąt lat.
Anna - Widać na nich, że dla wielu mieszkańców bardzo ważne są relacje z Bogiem.
- Dla jak wielu?
Zbyszek - Nie da się tego policzyć na naszych zdjęciach. Mamy tłumy na Orszaku Trzech Króli czy procesji Bożego Ciała, ale mamy i zdjęcia z mszy, którą odprawiało 14 księży, a w kościele poza nimi było tylko siedem osób, w tym nasza trójka. Byliśmy zdziwieni małą frekwencją na pożegnalnej mszy proboszcza fary i kolędą na jednym z nowych osiedli, gdzie w całej klatce tylko jedna rodzina przyjęła księdza.
Anna - Mamy też zdjęcia wypełnionych po brzegi kościołów podczas głównych świąt. Jak widać, obraz jest niejednoznaczny. Pewne jest jednak to, że religia jest ważną częścią życia mieszkańców naszego miasta.
- Zanim nadaliśmy efektowi waszej pracy tytuł „Sacrum”, to mówiliśmy o fotografowaniu życia duchowego kościaniaków. Znaleźliście tę duchowość? Macie ją na zdjęciach?
Anna - Był moment zwątpienia, że jej nie znajdziemy, że fotografujemy tylko rytuały.
- Nie było duchowości, czy jej nie widzieliście?
Zbyszek - Gdzieniegdzie nie było, gdzieniegdzie nie wdzieliśmy. Miałem to szczęście, że dostrzegłem ją już na początku. Podczas nabożeństwa majowego przy krzyżu i figurze w Kiełczewie. W październiku powróciliśmy tam fotografować różaniec. Nie było już rozłożystego drzewa, które wiosną osłaniało modlące się panie, ale wciąż była tam duchowość. Bardzo lubię zdjęcia, które tam zrobiliśmy.
Anna - To prawda, była tam bardzo pozytywna atmosfera i kochane panie. W moją pamięć mocno wpisały się spotkania z chrześcijanami spoza kościoła katolickiego. Mam wrażenie, że tam duchowość była bardziej odczuwalna. Czasem tak bardzo się uzewnętrzniała, że odruchowo wstrzymywaliśmy oddech. Zauważyliśmy to przy takich okazjach jak: chrzest w wodzie, pamiątka śmierci Jezusa, w skupieniu podczas modlitwy...
Wśród katolików po raz pierwszy odnalazłam podobne emocje podczas wieczornej procesji fatimskiej z fary pod pomnik Jana Pawła II. Ale cały czas czekałam na duchowe doznania Wielkanocy, o których tyle opowiadałeś.
- I warto było czekać?
Anna - Tak. Fotografując ludzi całujących figurę ukrzyżowanego Jezusa czuło się wokół wielką, niemal namacalną wiarę. Do dziś nie wiem jakim cudem weszłam z aparatem w sam środek modlących się, ale nikt mnie nie zauważył. Nikomu nie przeszkadzałam. Czułam, że fotografuję duchowe życie kościaniaków.
Zbyszek - Podobne odczucia mieliśmy fotografując modlących się ludzi podczas ekstremalnej drogi krzyżowej.
Anna - Myślę, że mamy wiele zdjęć, na których widać duchowość, przy czym trzeba pamiętać, że nie zawsze to co człowiek wierzący ma w sercu widać na zewnątrz.
- Dopisaliście się do fotograficznego listu do przyszłych pokoleń. W muzeum pozostaną po „Sacrum” zdjęcia, a co w was pozostanie po tej przygodzie?
Anna - Nie wszystko mam jeszcze poukładane, ale wiem, że ten projekt był dla mnie niezwykle ważny, a sam wernisaż był jedną z najpiękniejszych chwil mojego życia. Byłam zdziwiona ciepłym przyjęciem, gratulacjami, dyskusjami o zdjęciach, wpisami do księgi pamiątkowej. Były osoby, które po pokazach slajdów miały łzy w oczach. To było niezwykłe uczucie.
Zbyszek - I ta ulga, że podczas pokazów ani razu nie pojawił się blue screen (śmiech).
- W ten zawoalowany sposób chcesz powiedzieć, że na wernisażu było wspaniale?
Zbyszek - Tak.
Anna - No właśnie - „było”. Zbyszek ma etat, ja mam firmę. Wcześniej zdjęcia robiliśmy po godzinach, dla przyjemności. I nagle projekt, terminy, zadanie, wyzwania. To nas napędzało przez półtora roku. Było trzeba podporządkować swój czas rytmowi projektu. Zdaje się, że szybko zacznie nam tego brakować.
Zbyszek – To prawda, coś się zmieniło...
Anna - Ale zanim na tyle mocno zatęsknimy za taką pracą, że podejmiemy się kolejnego projektu, to pozwól że podziękujemy ci za to co było. Za to, że nas dostrzegłeś i dałeś nam szansę zrobienia czegoś dla naszego miasta.
- To ja wam dziękuję za współprace i za zdjęcia. Jestem przekonany, że nie było to nasze ostatnie, fotograficzne spotkanie.
Gazeta Kościańska 3/2018
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Widziałem i polecam innym!