Magazyn koscian.net
28 listopada 2014Szpital w sercu miasta
Leczą złamane serca, potłuczone dusze, skołatane nerwy i sparaliżowane ciała. Na nowoczesność wydali już ponad 45 milionów złotych. Wojewódzki Szpital Neuropsychiatryczny w Kościanie wejdzie zaraz na ostatnią prostą w drodze do Europy. Czemu się nim nie chwalimy?
Źle się dzieje?
Ze ścian odłazi farba, smród, zaduch, niemożność otwarcia okien, bo są od dawna zepsute, w oknach kraty, na zewnątrz poodbijane tynki, łazienki w katastrofalnym stanie, po jednej dla trzydziestu pacjentów – taki jest obraz szpitali psychiatrycznych w Polsce. Taki obraz przedstawia się ostatnio w radio, telewizji i prasie. Tak to ponoć wygląda w stolicy i tuż pod Warszawą, a tam – jak argumentują cytowani specjaliści z tytułami – jest najlepiej. Dobrze jest – jak mówią - na południu Polski, a w reszcie kraju sytuacja szpitali psychiatrycznych i ich pacjentów musi być więc po prostu dramatyczna. Co tam odłazi ze ścian, trudno sobie wyobrazić. W Kościanie za to łatwo to sprawdzić. Czy w centrum miasta, za murem warunki w jakich leczy się pacjentów Wojewódzkiego Szpitala Neuropsychiatrycznego przypominają dramat? Na pewno nie.
Wojewódzki Szpital Neuropsychiatryczny w Kościanie znajduje się w ogromnym parku w samym centrum miasta. Teren jest otwarty. Przedszkolaki chadzają tam na spacery. Krat w oknach tego szpitala nie ma od początku lat trzydziestych ubiegłego wieku. Zlikwidował je zaraz po objęciu stanowiska dzisiejszy patron szpitala dr Oskar Bielawski. Większość budynków kryje nowa karpiówka. Wille – w naturalnej, trochę ponurawej czerwieni klinkieru – odrapane nie są. Klinkierówka na wielu dopiero co wyczyszczona. Okna – tu i ówdzie uchylone - otwierać się na pewno mogą. Między willami – alejki, krużganki, ławki, klomby. Tyle widać z zewnątrz. Co o warunkach w szpitalu, sławniejszym niż samo miasto, wiedzą mieszkańcy Kościana?
- Pracowałem tam za komuny i tak źle jak w telewizji teraz pokazują to tu w Kościanie chyba nigdy nie było. W tych najbardziej kryzysowych czasach, takiego zapuszczenia nie widziałem. Teraz na pewno tak źle nie jest – argumentuje pan Paweł.
Przypadkowo zatrzymani pod bramą szpitala przechodnie o rzekomych dramatycznych warunkach w ,,sanatorium’’ (zwyczajowa nazwa) nie słyszeli.
- Koleżanka tam pracuje. Narzeka czasem - wiadomo – na szefów albo płace, ale na warunki pracy raczej nie. Tam się chyba nawet dużo remontuje – zastanawia się pani Anna, jedna z mieszkanek Kościana.
- Jak to? Przecież sami piszecie, że remontują – obrusza się starszy pan.
Poemat na 520 łóżek
Łóżek jest 520. Budynków 19. Tylko jeden nie jest objęty ochroną konserwatora zabytków. Lokalizacje trzy – Kościan (prawie 11 hektarów w centrum miasta), Wonieść (pałac z parkiem – pusty po pożarze sprzed półtora roku) i Siekowo (pałac z parkiem). Szpital zajmuje się psychiatrią, neurologią, rehabilitacją, leczeniem uzależnień i prowadzeniem poradni. Oprócz całodobowej opieki oferuje dzienną (na psychiatrii, rehabilitacji i w ramach leczenia uzależnień od alkoholu). Stara się o kontrakt na leczenie domowe.
Jest jednym z większych pracodawców w Kościanie i – o czym kościaniacy często zapominają – głównym znakiem rozpoznawczym miasta. Na miejskiej stronie internetowej Kościana, w zakładce z historią miasta, o ,,szpitalu dla nerwowo chorych’’ nie ma jednak ani jednej wzmianki (sic!). Jakby go tu nigdy nie było. A jest od 121 lat. Ani basen, ani wieża ciśnień, ani park, ani martwy od lat festiwal flamenco, ani Dni Kościana, ani muzeum, ani nic innego nie ściągnęło i nie ściąga do tego miasta z najodleglejszych zakątków Wielkopolski i Polski takich tłumów - jak ten wyjątkowy szpital. Rocznie leczy się tam około 9 tys. pacjentów. Nerwy tam koją, rehabilitują się lub leczą się z uzależnień ministrowie, poeci, prezesi, hydraulicy i sprzątacze ulic. Co czwarty z nas w ciągu swego życia, jak wyliczają specjaliści, będzie potrzebował pomocy w podobnej do kościańskiej placówce. Wszystko wskakuje na to, że dobrze to zrobić właśnie w Kościanie.
Wojewódzki Szpital Neuropsychiatryczny w Kościanie od ponad roku ma akredytację ministerstwa zdrowia, a to znaczy, że ma dobrze ułożone procedury medyczne i dobrze skrojoną opiekę nad pacjentem, i po hospitalizacji. Nie jest zadłużony, a nawet generuje zyski i to takie, które pozwalają inwestować i starać się o dofinansowania dla większych inwestycji. Roboty tam bardzo dużo.
- Wszystkie szpitale w Polsce, zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia, do końca 2016 roku spełniać mają europejskie standardy – wyjaśnia dyrektor Piotr Zborowski. - Nie ma być już wielołóżkowych sal chorych, wszędzie ma być sprawna wentylacja, w każdej sali ma być umywalka z ciepłą wodą, każdy budynek ma być dostępny dla osób niepełnosprawnych itd. Z pozoru prosta rzecz, w praktyce w ponad sto dwudziestoletnich budynkach wymaga sporych nakładów i wielkich zmian. Przebudowy i reorganizacji.
W sumie od 2002 roku do końca 2013 wydano na unowocześnienie szpitala 42 miliony złotych. Z zewnątrz pozyskano 29, z własnych środków wydano 13 milionów. W tym roku WSN na inwestycje wydać ma w sumie 4,5 ml zł.
Dziarsko do Europy
Lista prac wykonanych jest długa. Przeniesiono i urządzono od podstaw nową, opartą na najnowocześniejszych technologiach szpitalną kuchnię, która dostarcza ciepłe posiłki do wszystkich oddziałów.
- Pacjent naszego szpitala bywa, że spędza tu kilka miesięcy, albo nawet lat i ma spore zapotrzebowanie na kalorie. Ważne, byśmy mieli kontrolę nad jakością żywienia – mówi Zborowski.
Zbudowano sieć ciepłowniczą z jedną gazowo-olejową kotłownią (były kotłownie węglowe w każdej willi). Na wypadek braku prądu, każdy z oddziałów zabezpieczono potężnymi agregatami prądotwórczymi. W Wonieściu wybudowano oczyszczalnię ścieków (właśnie kończy swą kadencję działania, bo pałac podłączony będzie do budowanej we wsi sieci kanalizacyjnej). Powstał jeden wspólny magazyn odpadów medycznych. Zmodernizowano pięć budynków mieszkalnych należących do szpitala (nowe dachy, nowe elewacje, malowanie korytarzy). Zmodernizowano aptekę, przeniesiono do innego budynku i (pomijając zewnętrzne mury) w istocie zbudowano od nowa – izbę przyjęć. Przy wjeździe od ulicy Bernardyńskiej postawiono nowy budynek Wojewódzkiej Przychodni Zdrowia Psychicznego z przychodniami. Dawniej poradnie znajdowały się przy wejściu od ulicy Kościuszki. Od wielu lat trwają remonty i przebudowy w oddziale przy ulicy Śmigielskiej. Tam każda sala chorych ma już od lat swoją łazienkę. Budynek ma nowy dach, został ocieplony, wykonano elewację. Dookoła postawiono nowe ogrodzenia, zadbano o ogród i zbudowano dla pacjentów boisko do siatkówki i koszykówki z oświetleniem napędzanym energią słoneczną. Słońce grzeje tam też wodę w łazienkach. Teraz skończono dodatkowo budowę systemu monitoringu i klimatyzacji.
- Ten oddział jest bardzo mocno modernizowany. To praca od wielu, wielu lat – wyjaśnia dyrektor.
Remont przeszedł też Dzienny Oddział Terapii Uzależnienia od Alkoholu – Harmonia. Zmodernizowano już willę VI i willę VII, Oddział Leczenia Alkoholowych Zespołów Abstynencyjnych, Willę II i Willę Mazurkiewicza. Trzy lata temu wyremontowano dach na pałacu w Wonieściu, który spłonął półtora roku temu. Trzeba było go zabezpieczyć, a potem odbudować raz jeszcze. Teraz trwają ostatnie prace w Oddziale Pinela. Gruntowny remont wewnątrz i na zewnątrz przeszła też już willa nr III – rehabilitacja .
Na każdą willę, zanim zacznie się dla niej kreślić plan przebudowy, wchodzą najpierw dekarze. W kilkanaście lat wymieniono już tam tysiące metrów kwadratowych ponad stuletniej karpiówki.
- To podstawa. Gdyby kilkanaście lat temu nie wymieniono dachu na Pinelu, dziś, po kilkunastu latach pustostanu, bo tak długo Pinel czekał na przebudowę, z willi nic już by pewnie nie zostało – mówi dyrektor Zborowski.
Przebudowa to nie tylko stawianie ścianek działowych w wielkich salach chorych i robienie z nich mniejszych. To nowa koncepcja organizacji życia pensjonariuszy i pracy personelu. Adaptuje się na potrzeby oddziałów i strychy, i piwnice. Sale chorych dla wygody pacjentów przenosi się na niższe piętra, a gabinety lekarskie na poddasza. Buduje się łazienki, wiesza w pokojach umywalki, montuje się windy, wydziela specjalne pomieszczenia na brudniaki i w każdym oddziale pokoje pro morte, by móc godnie traktować tych, co odeszli. O wymianie okien, elektryki, budowie systemów wentylacyjnych i zabezpieczeń przed pożarami nie wspominając. Każda willa pochłania kilka milionów złotych.
- Staramy się robić to tak, by za kilka lat nie musieć tam wracać z potrzebą kolejnych przebudów. Ciągle się uczymy – mówi Piotr Zborowski.
Inwestuje się jednak nie tylko w to, czego wymaga plan dostosowawczy. Inwestuje się i w jakość życia pensjonariuszy. Pomieszczenia starej kuchni, puste od lat, zaadaptowano na imponujące audytorium dla pacjentów. Sala jest wielopoziomowa, nowoczesna, wygodna, urodziwa. Studenci niejednej wyższej uczelni by o takiej marzyli. Można tam obejrzeć film, przeprowadzić dyskusję, a nawet wypić kawę, bo salka wyposażona jest w kuchnię i stoliki. W piwniczce Harmonii powstała z wdziękiem zaprojektowana izba pamięci ze starymi zdjęciami, dokumentami i narzędziami medycznymi. Zbudowano boisko do siatkówki i koszykówki. Pomału upiększa się też park. Utwardzono alejki, stawia się ławki, altanki.
- Nikt nie zamknie szpitala za brak inwestycji w parku - mówi Zborowski. - W wytycznych mowa jest tylko o tym, że pacjenci muszą mieć dostęp do terenów spacerowych. Niewątpliwie u nas mają. Zależy nam jednak na tym, by ten park cieszył oko. Zdajemy sobie sprawę z tego, że i tu trzeba inwestować, i w miarę naszych możliwości, kiedy jest okazja zdobyć dofinansowanie i do takiej inwestycji, walczymy o nie. Inwestujemy też z własnych środków. Właśnie trwa budowa traktów przy Oddziale Leczenia Alkoholowych Zespołów Abstynencyjnych
Światełko w tunelu
Do remontu została jeszcze willa I – oddział psychiatryczny , willa IV, Dom Conoll’y, który był modernizowany 15 lat temu i teraz wymaga kolejnych nakładów. Kilka tygodni temu z dachu zeszli tam dekarze. W 2016 roku planowane są tam prace wewnątrz. Wielkich remontów wymagają jeszcze pałace w Siekowie i Wonieściu.
- Oddział neurologii spełnia wymogi, ale i tam chcemy wprowadzić jeszcze zmiany. Jest zdecydowanie za ciasno. Właśnie pisze się projekt przebudowy Willi numer jeden. Do końca roku powinien być gotowy. Jeśli uda się zdobyć dofinansowanie, budynek mógłby być gotowy w przyszłym roku. Na razie nie mamy na to pieniędzy – stwierdza dyrektor.
Za miesiąc planowane jest otwarcie nowego oddziału w budynku legendarnego Pinela. Tam sale chorych miały po dwanaście łózek. Teraz mają się tam leczyć uzależnieni. Budynek cztery lata był w remoncie. Przeszedł przebudowę wnętrz, dobudowano mu windę, wyczyszczono elewację . Teraz wnosi się meble, a lada dzień zacznie się tam wielkie sprzątanie.
Jak to możliwe, że gdy w innych szpitalach nie sposób poradzić sobie z odłażącą farbą, w Kościanie powoli, metodycznie, ale i z rozmachem ,,wchodzi się do Europy’’?
- Nie mogę wypowiadać się o sytuacji innych, bo jej nie znam - mówi dyrektor Zborowski.
Szpital w Kościanie wykonuje kontrakty w stu procentach. Zarabia też na przykład na najmie niektórych pomieszczeń. Tnie koszty najmując usługi z zewnątrz - sprzątanie, pranie. Leasinguje pościele (sic!), co ponoć tańsze jest, niż ich zakup. To jednak ciągle nie wystarczyłoby na modernizację.
- Nakłady na leczenie pacjentów psychiatrycznych naprawdę nie są duże i w każdym regionie inne. Najwyższe w Warszawie – mówi dyrektor Zborowski. - Niemożliwe, by szpital sam z pieniędzy z kontraktów się modernizował. Liczymy na pomoc organu prowadzącego, bierzemy udział w konkursach, zabiegamy o granty, piszemy projekty. By pozyskać pieniądze, trzeba się o nie bić. To niełatwa walka i nie zawsze się wygrywa. Mamy też niepowodzenia. Należy do nich na przykład Wonieść. Braliśmy udział w konkursach, napisaliśmy wnioski o wsparcie do różnych instytucji i ministerstw, i nie otrzymaliśmy na remont pałacu ani grosza. Wszystkie prace trzeba będzie zrobić ze środków własnych. Walczymy, ale nie zawsze się udaje.
Wonieść można chyba jednak zapisać po stronie sukcesów. Szpital właśnie czeka na pozwolenie na budowę. Gdy tylko je otrzyma, ogłosi przetarg. Jeśli nie będzie protestów, wyłoniony tą drogą budowniczy jeszcze w tym roku będzie mógł wejść do komnat. Jesienią przyszłego roku pałac powinien być po przebudowie.
- Projektanci umiejętnie pogodzili pałacowy urok z wymogami dla placówek medycznych. Nie zmieni się jadalnia, sala kominkowa, schody wyglądać będą tak, jak wyglądały. Sale chorych jednak będą teraz mniejsze i przy każdej będzie łazienka. Może nie będzie już komnat, ale za to będzie i wygodniej, i bardziej komfortowo dla pacjentów – uśmiecha się Zborowski. - Na poddaszu nie będzie już sal chorych. Przebudowana będzie dyżurka, a cały pałac zabezpieczony takim systemem przeciwpożarowym, że gdy tylko czujniki wykryją dym system natychmiast powiadomi o tym straż pożarną. Ważne jest by dobrze leczyć, w godnych warunkach i bezpiecznie.
ALICJA MUENZBERG-CZUBAŁA
Gazeta Kościańska nr 45/2014
Fot. Zbigniew Warczok
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Tradycyjnie komplet opon do Ancony :)