Magazyn koscian.net
2008-02-21Telewizja Objazdowa
- Dzień dobry, Telewizja Objazdowa, co słychać? To pytanie usłyszało w minionym tygodniu wielu mieszkańców powiatu kościańskiego. Głównie w Czaczu i Śmiglu. Przyjazd ekipy Marii Wiernikowskiej wywołał spore poruszenie. Po co przyjechali? Kto ich nasłał? Kto za tym stoi? Nikt nie znał odpowiedzi na te pytania. Tak samo, jak na to zadawane kilkanaście razy podczas zebrania wiejskiego w Czaczu: kto tu pozwolił kamerować? My wiemy i wyjaśniamy: sami sobie pozwolili
Goszczący od ponad roku na antenie TVP Info program Telewizja Objazdowa, to autorski projekt znanej dziennikarki Marii Wiernikowskiej. Autorka podróżuje po Polsce różowym busem zatrzymując się małych miejscowościach. Największe jakie mają szansę na zaistnienie w programie to miasta powiatowe.
- Pytają, dlaczego do nich przyjechałam. Tak sobie – odpowiadam. - Zobaczyć, co się u was dzieje. Kiwają głowami z niedowierzaniem. Nigdy tu jeszcze telewizji nie było, a dziennikarze przyjeżdżają, jak ktoś coś ukradł albo wybuchła bomba – mówi Maria Wiernikowska. - A co u was? – pytam. Odpowiadają, że nic. I to jest dobry początek programu. Telewizja Objazdowa jedzie gdzie chce i rozmawia, z kim chce. I zawsze coś ciekawego się znajdzie...
Ci, którzy co niedzielę oglądają program mogli spodziewać się tej wizyty. Właśnie wyemitowano dwa odcinki z Gostynia, a w dniu, w którym ekipa zakwaterowała się w Kościanie ,,poszedł’’ pierwszy odcinek z Grodziska. Blisko. Być może dlatego, gdy we wtorek 12 lutego telewizja odwiedziła redakcję ,,GK’’ zdziwienia nie było. Jak zwykle zadali kilka pytań i zniknęli. Pytali o Czacz. Tę wieś wybrali jako motyw przewodni dwóch kolejnych odcinków serialu. A po drodze – jak to telewizja objazdowa – wpadali to tu, to tam pytając o wszystko i rejestrując odpowiedzi dwiema kamerami.
Najwięcej czasu spędzili w Czaczu i Śmiglu. Handlujący na ,,wystawkach’’ unikali ich jak ognia. Gdy rejestrowali zebranie wiejskie wzbudzili ogromne zainteresowanie, a nawet wywołali niepokój. Krążyli po okolicy i słuchali. Ktoś opowiadał o przekrętach z klasyfikacją gruntów, ktoś obawiał się składowanych we wsi odpadów po produkcji nawozów, inni skarżyli się na stan dróg. Słuchali i jechali dopytywać. Gdy wpadli do urzędu wyglądało jakby ktoś rzeczywiście podłożył tu bombę. A oni tylko pytali, o to, o co ich pytano. Znaleźli także ludzi sukcesu, których media dotąd nie odkryły.
Pięć dni zdjęciowych i kilkanaście godzin nagrań. Część pojawi się na antenie telewizyjnej ,,trójki’’. Autorzy przymierzali się do dwóch odcinków. Co w nich będzie? To co zawsze - Polska lokalna. Reportaż z powiatu kościańskiego ukaże się na antenie TVP INFO najprawdopodobniej w najbliższą niedzielę. Jak zwykle w okolicach południa. (s)
Ci którzy przed emisją chcą poznać wcześniejsze odcinki cyklu mogą cześć z nich obejrzeć w serwisie internetowym Telewizji Polskiej pod adresem www.itvp.pl/event/telewizjaobjazdowa
,,Stąd nie trzeba uciekać...’’
O Telewizji Objazdowej z Marią Wiernikowską rozmawia Paweł Sałacki- Dzień dobry ,,Gazeta Kościańska’’. Co słychać?
- W porządku, a u was?
- To zobaczymy w telewizji, bardziej nas interesuje co was tu przygnało?
- Po prostu jeździmy po Polsce. Jak nie wiemy gdzie jechać to skręcamy w lewo – taką mamy zasadę. I dojechaliśmy tutaj.
- Wszyscy pytają po co przyjechaliście...
- To moje ulubione pytanie (śmiech), ale nie ma na nie krótkiej odpowiedzi.
- Zacznijmy więc od genezy programu ,,Telewizja Objazdowa’’. Skąd pomysł?
- Z niczego, czyli z głowy. Akcja dzieje się ,,W Polsce, czyli nigdzie’’. Po prostu podróżujemy i pokazujemy to co widzimy. To taka choroba zawodowa dziennikarzy, którzy nie potrafią niczego przeżywać samotnie. Od razu muszą się wszystkim z kimś podzielić, choćby z pamiętnikiem...
- Ale jakąś tezę na początku musiała pani postawić...
- Znudziła mi się kontestacja i ciągłe narzekanie. Wszędzie słychać, że ludzie uciekają z Polski. Ja też kiedyś uciekłam, ale to były lata osiemdziesiąte i było przed czym uciekać. Zamiast narzekać chciałam pokazać tych, którzy nie wyjechali i tych którzy wrócili, aby – przepraszam za górnolotność – budować ten kraj. Mam taką tezę, że stąd nie trzeba uciekać. Mam także potrzebę konstruktywnego działania. Zmęczyła mnie wszechogarniająca kontestacja rzeczywistości i nadszedł czas, aby pokazać rzeczy dobre. A jest to bardzo trudne zadanie, bo w mediach dobra wiadomość, to zła wiadomość. Wyruszając w trasę chciałam pokazać Polskę, która nie jest ostatnim zadupiem...
- Jednak nie da się całkowicie uciec od problemów...
- To prawda, mnóstwo ludzi garnie się do kamery żeby się poskarżyć. Mówią o marnej emeryturze, o politykach, o złej ,,warszawce’’. Pozytywne dziennikarstwo i tak zawsze będzie z takim zawijasem, zawsze jedna nóżka będzie bardziej....
- Gdy ludzie zaczynają mówić o polityce, każe pani wyłączać kamery...
- To moja jedyna autorska cenzura, przy czym staram się ją pokazywać w programie i jasno mówić ludziom, że chcę usłyszeć coś o nich.
- Udaje się?
- Tak, choć strasznie trudno od ludzi wydobyć osobiste wyznanie, coś w pierwszej osobie, coś czego człowiek nie usłyszał i nie zobaczył w telewizji. Może również dlatego unikamy ludzi ,,ogranych’’ w mediach. Szukamy tych, których w telewizji nikt nie widział.
- W wielu odcinkach ustawiacie w centrum miasteczek kiczowatą tapetę, stawiacie na jej tle przechodniów i pytacie o marzenia. To jeden z ciekawszych momentów ,,Telewizji Objazdowej’’...
-Ta kiczowata tapeta, to scenografia mojego pomysłu (śmiech). To błękitna laguna, którą rozstawiamy na tle szarej zabudowy. To zestawienie robi wrażenie. Wychodzę i krzyczę: telewizja objazdowa! Każdy może powiedzieć co chce! Gdy uda się kogoś namówić, to zadaję jedno pytanie w stylu: o czym pan, pani marzy, albo co byś zmienił w swoim życiu. To jest stały, choć nie zawsze obecny, element tego programu.
- Po co zadaje pani te pytania?
- Bo chcę wiedzieć o czym ludzie marzą. Przy okazji bardzo wiele dowiaduję się o ludziach, o sobie i o telewizji. Ale przede wszystkim chcę sprowokować ludzi do tego, aby powiedzieli coś w pierwszej osobie. Ludzie łatwo mówią o innych, a o sobie nie potrafią. U nas mają okazję spróbować.
- Pomówmy o zamieszaniu jakie wywołujecie. Wpadacie bez zaproszenia, robicie szum i nikt nie wie po co przyjeżdżacie. Najbardziej musicie denerwować włodarzy. Kręcicie się po ich terenie i nawet nie przyjdziecie się przywitać...
- Tak (śmiech). Warto w tym miejscu przeprosić za to jak wtargnęliśmy na zebranie wiejskie w Czaczu. Zwyczajnie nie było czasu aby się przywitać i przedstawić gospodarzom, ponieważ zaraz od wejścia zostaliśmy zaatakowani pytaniami dlaczego tu jesteśmy i po co? Nie chciałam być niegrzeczna i zaczęłam wyjaśniać pierwszym pytającym, a zebranie się zaczęło. I tak jednym z tematów przewodnich zebrania stało się pytanie „kto zaprosił telewizję”. Nikt nie umiał na to odpowiedzieć, a ja nie miałam śmiałości powiedzieć, że telewizja sama się wprosiła i dlatego wymknęliśmy się tak cicho jak weszliśmy...
- Czyli w Czaczu nadal nie wiedzą kto was zaprosił na zebranie i po co....
- Tak, dlatego niniejszym publicznie oświadczam, że telewizja objazdowa wprasza się sama gdziekolwiek by się nie znalazła. Naprawdę nikt nas nie zaprasza, a już na pewno nie włodarze. Jesteśmy po prostu nieobliczalni...
- Docierają do pani reakcje widzów?
- Głównie przez Internet – jestem stale w podróży. Oczekiwania przed emisją są najczęściej spore. Rozczarowanie po emisji też (śmiech). To jest tak: gdy człowiek elegancko się ubiera to ma krawat i chce aby go pokazywać od strony krawata, a ja mam skłonność do pokazywania jego butów. Buty mówią więcej niż krawat. Wszyscy lubią pokazywać się od tej strony, którą mają do pokazywania. A tu nagle ktoś zagląda z boku i to nie wszystkim się podoba. Ale nie wciskam się ludziom w życie za wszelką cenę. Po postu unikam fasady. A co z tego wyjdzie, to już dzieło przypadku. Wierzę, że ten przypadek do czegoś prowadzi...
- Jeździ pani z ekipą prawie od roku. Bardzo się różnimy od mieszkańców wschodniej Polski?
- Nie wiem czy bardzo, ale widocznie. Przez pół roku kręciliśmy na ścianie wschodniej. Później Hel i Pomorze. Po przekroczeniu Wisły wjechaliśmy do innej Polski. Kolejną zmianę dostrzegliśmy w Wielkopolsce. Tu wszyscy są u siebie z dziada pradziada. Wcześniej spotykaliśmy społeczności, w których wielu, lub większość skądś przybyła. Tu jest inaczej.
- Gdzie skończy się ta podróż?
- Mam nadzieję, że kiedyś wyląduję u siebie w domu, w Warszawie.
Maria Wiernikowska - dziennikarka, korespondentka wojenna, dokumentalistka i publicystka. Karierę rozpoczęła w latach osiemdziesiątych w Radio France International (RFI) i w BBC. Po 1989 roku rozpoczęła współpracę z Polskim Radiem. Później pracowała w Radiu ZET i pisała dla Gazety Wyborczej.
Przez wiele lat tworzyła reportaże dla Telewizji Polskiej, m.in. z punktów zapalnych na całym świecie (Jugosławia, Czeczenia, Rosja, Bośnia i Hercegowina, Afganistan). Zasłynęła wstrząsającymi reportażami z katastrofalnej powodzi w Polsce w 1997 roku. Od 2007 ponownie współpracuje z TVP. Jest autorką cyklu reportaży ,,Telewizja Objazdowa’’ nadawanych w TVP Info. (dossier za wikipedią)
Gazeta Kościańska 8/2008
Zgłaszasz poniższy komentarz:
szkoda,że Maria Wiernikowska rozmienia się na drobne.Szkoda bo pamiętam Ją z czasu powodzi.Wtedy robiła coś konkretnego.