Na sygnale
28 Sty 2019To nie hasło, to fakt
„Czujka na straży Twojego bezpieczeństwa” - to nie hasło, to fakt, przekonują strażacy. W minionym tygodniu odnotowali cztery zdarzenia związane z wystąpieniem śmiertelnie trującego tlenku węgla.
22 stycznia, w środku nocy czujka postawiła na równe nogi kobietę śpiącą w domu jednorodzinnym w Śmiglu. Strażacy z OSP Śmigiel a także strażacy z KP PSP w Kościanie potwierdzili zagrożenie a osoba została przewieziona na szczegółowe badania do szpitala. Rankiem 25 stycznia jeden z mieszkańców Czempinia wezwał ratowników, gdyż w jego kotłowni rozległ się alarm.
Do bardzo niebezpiecznych zdarzeń doszło w Kościanie w niedzielny wieczór oraz w nocy z niedzieli na poniedziałek. Po godzinie 22 strażacy kontrolowali mieszkanie na Osiedlu Piastowskim. Alarm wywołany przez czujkę tlenku węgla zmącił spokój niedzielnego wieczoru kobiecie i jej dwóm wnuczkom. Strażacy, którzy po chwili byli w mieszkaniu początkowo nie stwierdzili zagrożenia. Jednak po przeprowadzonym wywiadzie nabrali podejrzeń, że coś złego dzieje się w łazience, gdzie zainstalowany był gazowy przepływowy ogrzewacz wody. Już wstępne oględziny wentylacji dały ratownikom pierwsze podpowiedzi. Tym bardziej, że właścicielka powiedziała, że kilka dni wcześniej uszczelniono okna w mieszkaniu. Strażacy wyposażeni w detektor zbadali co dzieje się w łazience po załączeniu ogrzewacza. Ich przypuszczenia były jak najbardziej słuszne a miernik po chwili wskazywał stężenie kilkudziesięciu ppm tlenku węgla. I pomyśleć, że kilkanaście minut wcześniej jedna z wnuczek przebywała w łazience…
Po niecałych dwóch godzinach kolejna interwencja związana z tlenkiem węgla. Tym razem strażaków na ul. Piłsudskiego, w związku ze złym samopoczuciem, wezwał mężczyzna, który w lokalu przebywał wraz ze swoją matką. Przypuszczał on, że powodem dolegliwości może być czad, gdyż wcześniej słyszał, że takie objawy wywołuje. W mieszkaniu znajdował się piec kaflowy, w którym dopalał się opał z dnia poprzedniego. Przypuszczenia mężczyzny potwierdziły strażackie urządzenia, które w łazience wskazały ponad 270 ppm pomimo tego, że wcześniej mieszkanie było wietrzone. Tym razem ludzka czujność, a nie małe elektroniczne urządzenie, przyczyniły się do wykrycia zagrożenia. Jednak, gdyby nie powtarzane, niekiedy do znudzenia ostrzeżenia, kto wie jak tragiczny byłby poniedziałkowy poranek w Kościanie?
Jako ratownicy z jednej strony cieszymy się, że nasze apele trafiają do ludzi, którzy co raz częściej instalują czujki. Widać wyraźnie efekty wielu kampanii i spotkań edukacyjnych. W naszych tegorocznych statystykach w prawie 90 % zdarzeń, podczas których stwierdzono zagrożenia czadem, to właśnie czujki alarmowały mieszkańców. Z drugiej strony dalecy jednak jesteśmy od „odtrąbienia zwycięstwa”. Nie chodzi nam o jakiś jeden spektakularny sukces. Chcemy walczyć o życie, bo to nasze powołanie ale wcale ta walka nie musi toczyć się podczas zdarzeń. Przecież możemy poprawić swoje bezpieczeństwo w bardzo prosty sposób, wówczas gdy jest jeszcze na to czas. Jako ratownikom wciąż trudno nam zrozumieć dlaczego zdarzają się tacy, którzy swoje „być albo nie być” potrafią powierzyć swoim zmysłom i jakiemuś bliżej nieokreślonemu, „dobremu” zbiegowi okoliczności. A jeśli ten zbieg okoliczności już nie będzie taki dobry to co?
Opracowanie: st. bryg. Andrzej Ziegler - KP PSP w Kościanie
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Mi czujnik uratował życie ale za pierwszym razem go nie miałam. Nawet nie chce myśleć co by się stało jak bym mocniej spała...... czujnik . Czujnik.... Kup k...A czujnik