Magazyn koscian.net
11 Sie 2014Wspólne szperanie w historii
Historia zawsze krążyła gdzieś po domu. Ale to nie jest tak, że mamy mnóstwo książek historycznych. To raczej poszukiwanie na własne potrzeby przez internet, znajomych, osoby starsze – mówi Damian Braszak z Czempinia. Pasję dzieli z żoną Katarzyną. Oboje w tym roku odbiorą nagrodę „Za regionalizm” przyznaną przez redakcję „Wiadomości Kościańskich”
Duży Poznań i małe Borowo
Nie są rodowitymi czempiniakami. Pani Katarzyna wychowała się w Borowie. Pan Damian pochodzi z Poznania. Poznali się na pielgrzymce do Częstochowy. Małżeństwem są od dwudziestu lat. Oboje od zawsze pociągała historia. Dziś wspólnie zgłębiają dzieje Ziemi Czempińskiej. On jest informatykiem w Urzędzie Gminy w Czempiniu. Ona dyrektorem czempińskiej Biblioteki Publicznej.
Pan Damian otwarcie przyznaje, że do mieszkania na prowincji trudno było mu się przyzwyczaić.
- W Poznaniu kończyłem pracę o piętnastej – szesnastej. Jadłem obiad i zaczynałem rejs w miasto. Szło się do baru, kina, gdziekolwiek. A tutaj cisza. Sklepy pozamykane o godzinie siedemnastej. Zanim wróciłem z zakupów, teściowie już wiedzieli z kim rozmawiałem – wspomina Damian Braszak. - Zastanawiałem się, co ja mam tutaj robić. Z czasem okazało się, że jesteśmy częściej w operze, operetce, czy na jakiejś imprezie kulturalnej niż nasi znajomi z Poznania.
Skąd u informatyka zainteresowanie przeszłością? Zaczęło się od poszukiwać rodzinnych i rozbudowywania drzewa genealogicznego. Bibliotekarka przyznaje otwarcie, że jest umysłem humanistycznym.
- Historią interesowałam się od zawsze. W liceum trafiłam na świetnego historyka. Chciałam być konserwatorem zabytków. To były czasy, gdy samodzielnie trzeba było znaleźć sobie praktykę. Nie było ich tak dużo. To był problem. Musiałam pomyśleć o czymś innym. Złożyłam papiery do studium nauczycielskiego. Później były studia na filologii polskiej – mówi Katarzyna Braszak. - Kiedyś miałam swoje ulubione okresy w historii. Z pewnością była to druga wojna światowa. Dziś nie umiałabym tego wskazać. Może dlatego, że zajmujemy się Czempiniem. Interesuje mnie wszystko, co związane z rodami hrabiowskimi z okolic Czempinia
Nad schodami w domu Braszaków wiszą rodzinne zdjęcia. Niektóre z nich mają blisko sto lat. Telewizyjny kanał, który oglądają najczęściej to TVP Historia.
Czempiń pełen tajemnic
- Kiedy Czempiń okazał się warty odkrycia? Gdy zobaczyłem pierwsze stare zdjęcia miasta u Józia Świątkiewicza – tłumaczy pan Damian. - Nie chodziło wcale o kościół, czy pałac, ale na przykład Hotel Ertla. To dla mnie historycznie ciekawsze miejsce.
Motorem do poznawania historii miasta były także córki. Pytały i były dociekliwe. Czempinia dotyczyły niektóre z ich szkolnych prac domowych. Rodzice pomagali. Przy okazji poszukiwali informacji na temat miasta.
- Historia zawsze krążyła gdzieś po domu. Ale to nie jest tak, że mamy mnóstwo książek historycznych. To raczej poszukiwanie na własne potrzeby przez internet, znajomych, osoby starsze – nie ukrywa informatyk. - Był taki okres, gdy w naszym domu było pięć pokoleń kobiet ze strony żony. Nasze dziewczyny miały praprababcię. Opowiadała o Czempiniu, o rodzie Szołdrskich, co działo się przed wojną i po wojnie w pałacu. Mieszka z nami jeszcze babcia Kasi.
- Już takie z nas typy, że gdy wyjeżdżamy na wakacje to lubimy wiedzieć wszystko o danym miejscu. Zawsze wiemy, co można zwiedzić, zobaczyć, pójść – zdradza pani Katarzyna. - Stąd też się to wzięło. Wstyd też nie znać historii własnego miasta.
Oboje widzą, że w historii Czempinia są wydarzenia, o których starsi ludzie albo zapomnieli, albo nie chcą pamiętać, na przykład obozu dla służby pomocniczej Wehrmachtu.
- Im bardziej tajemniczy temat, tym bardziej pociąga – stwierdza Braszak. - Dodatkowym bodźcem zawsze były spotkania z czempiniakami. Czasem ktoś mówił „a ja ci powiem, co w Czempiniu było”, a ja wtedy odpowiadałam na to „wiem i to nawet więcej niż ty”.
Małżeństwo karty historii Czempinia odkrywa nie tylko na własną rękę. Grupę ludzi o podobnych zainteresowaniach skupia reaktywowane Stowarzyszenie Przyjaciół i Sympatyków Ziemi Czempińskiej. Pani Kasia jest jego członkiem. Pan Damian, choć nie zasilił szeregów organizacji, aktywnie wspiera jej działalność.
Zarażeni
- Nie ma co ukrywać, że moim mentorem był Józiu Świątkiewicz. Znałam go jeszcze z czasów, gdy pracowałam w szkole w Borowie. Bardzo często nas odwiedzał. Edukacyjną sprawę, jeżeli chodzi o moją osobę, zrobił, gdy zostałam dyrektorem biblioteki. Pamiętam, gdy przyszedł do mnie w jeden z pierwszych czwartków mojego urzędowania i zaproponował spotkania. Tak się zaczęło – wspomina dyrektor czempińskiej Biblioteki Publicznej. - Tak zrodziły się nasze czwartkowe spotkania. Gdy chorował odwiedzałam go w domu. Miał przeogromną wiedzę.
- Nie podawał czegoś gotowego na tacy. Sygnalizował tylko, że coś jest i gdzie tego szukać. Podawał punkcik zaczepienia, który trzeba było samemu rozwinąć. Twierdził, że w ten sposób dowiemy się więcej – dodaje pan Damian.
To właśnie kontakty z czempińskim regionalistą pchnęły panią Katarzynę do zbierania informacji o postaciach wywodzących się z Ziemi Czempińskiej. Już po jego śmierci powstała książka „Byliśmy stąd”, zawierająca biogramy osób związanych z tym regionem. Noty przygotowała bibliotekarka. O oprawę graficzną zadbał jej mąż.
- Noty zawierają wyłącznie informacje potwierdzone. Po prelekcji promującej książkę usłyszała, że gdyby była napisana tak jak mówiła, to byłaby ciekawsza. Niektórzy mieli niedosyt. Brakowało im dopowiedzeń. Może sprawdzi się to przy pisaniu o rodach hrabiowskich. Na razie zbieram informacje – zdradza Katarzyna Braszak.
Braszaków do odkrywania historii Czempinia i okolic przekonał Józef Świątkiewicz. Pani Katarzyna odwdzięczyła mu się po jego śmierci proponując, żeby został on patronem Biblioteki Publicznej. Pasjonaci swoim zainteresowaniem zarazili córki. Starsza Joanna czyta wszystko co związane jest z carską rodziną Romanowów. Na swoim koncie ma opracowanie dotyczące czempińskiego cmentarza ewangelickiego, przygotowane w ramach konkursu historycznego. Młodsza, Zuzanna interesuje się starożytnością. Obie chętnie pomagały przy sprzątaniu nekropolii ewangelików w Czempiniu.
- Gdy przyszło do gry miejskiej obie córki zgodziły się wziąć udział. Solidnie się przygotowały. Zajęliśmy drugie miejsce – mówi pan Damian.
Ciekawość przede wszystkim
Interesujących ich informacji szukają w internecie, cyfrowych archiwach i książkach. Takie szperanie wymaga sporo czasu. Korzystają także z przekazów ludzi i ich rodzinnych pamiątek. Praca nad książką „Byliśmy stąd” wymagała nawet wizyt na cmentarzu. Był to jeden ze sposobów na ustalenie dokładnych dat urodzin i śmierci niektórych osób.
Ciągle trafiają na coś nowego. Pani Katarzyna jest zafascynowana Jasieniem. Majątek należał kiedyś do gen. Kazimierza Raszewskiego. Ma kontakt z jego potomkiem Augustynem Poniekiewskim i jego żoną Anną. Stąd pomysł, żeby stworzyć książkę o poszczególnych rodach, czy pałacach.
- Ludzie dopominają się o publikacje o powstańcach. Za kilka lat będziemy obchodzić okrągłą rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Powstała już książka „Powstańcy wielkopolscy z Czempinia i okolic”. Wypadałoby to poszerzyć, tym bardziej, że po publikacji zgłosiło się wiele osób, które dysponują informacjami i dokumentami – mówi pani Katarzyna.
Szperanie w historii nie przynosi im zysków. Daje za to satysfakcję.
- Ogromnym zaskoczeniem było przyznanie nam przez redakcję „Wiadomości Kościańskich” „Za regionalizm”. Rzadko zdarza mi się nie mieć słów. Gdy redaktor Jerzy Wizerkaniuk poinformował mnie o tym, że zostaliśmy laureatami, po prostu mnie zatkało – zdradza pani Katarzyna. - Zawsze powtarzam, że duch Józia Świątkiewicza czuwa nad nami. Był naszym mentorem. To pewnie gdzieś procentuje.
- Nie liczyliśmy na żadne nagrody. Robimy swoje – dodaje pan Damian.
Najciekawsze ich zdaniem miejsca w Czempiniu?
- Cmentarz ewangelicki – mówi bez wahania dyrektor czempińskiej biblioteki. - Kościół jest charakterystyczny, ale wiemy o nim dużo. Natomiast cmentarz jest cały czas ciekawym miejscem.
- Ostatnio zainteresowały mnie pola – mówi informatyk. - Fascynuje mnie poszukiwanie metalowych rzeczy, które są pod ziemią. Chodzę z wykrywaczem metalu. Najlepszy okres jest teraz, po żniwach, gdy ziemia jest przeorana. Któregoś dnia znalazłem starego, ołowianego żołnierzyka na koniu. Trafiłem też na coś przypominającego pieczęć książęcą, czy królewską. Wystarczy znaleźć pieniążek i zaczyna się szukać, z którego jest roku, w jakiej ilości został wydany i ile jest wart. Za sprawą jednego znaleziska człowiek przewraca ileś kartek historii.
Małżeństwo wielu talentów
Gdy wieczór spędzają w domu, córki nie kryją zdziwienia. Znajomi narzekają, że trudno się z nimi spotkać. W wolnym czasie... szukają sobie zajęcia. Historia to jedna z wielu ich wspólnych pasji. Razem grają w tenisa, śpiewają w chórze i tańczą w zespole ludowym. Pani Katarzyna dodatkowo szyje i robi na drutach.
- Lubimy nasz dom, ale nie możemy usiedzieć na miejscu. Tak lubimy spędzać czas. Ludzie różnie to odbierają. Niektórzy mówi, że to fajne, a inni, że gdzie się nie spojrzy tam Braszakowie – śmieje się pani Katarzyna. - Czasem, gdy wracamy w piątkowy wieczór z próby Żeńców Wielkopolskich nawet nie chce nam się rozmawiać. Mąż powtarza wtedy, że wszyscy normalni ludzie siedzą w domach.
- Fajnie jest usłyszeć, że ktoś zazdrości nam kondycji, czy umiejętności. Nie robimy niczego dla pochwał, ale jak dobre słowo padnie, to łechce po plecach – dodaje pan Damian. (h)
GZETA KOŚCIAŃSKA 31/2014
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Bardzo ich lubię:) są świetni:)