Magazyn koscian.net

13 Kwi 2015

Wspomnienie Kazimierza Bąka

W miniony czwartek na cmentarzu komunalnym w Kościanie pochowano artystę plastyka Kazimierza Bąka. Zmarł w 89 roku życia. Kilkukrotnie gościł na naszych łamach dzieląc się z czytelnikami ciekawymi spostrzeżeniami dotyczącymi sztuki i rodzinnego miasta. O sobie opowiedział nam pięć lat temu w tekście, którego fragmenty dziś przypominamy

Nie ma powrotów!

Kościański Rynek, godziny popołudniowe. Na murku zasiada siwowłosy mężczyzna. Sam. Patrzy przed siebie nieobecnym wzrokiem, zaciągając się cieniutkim papierosem. Podchodzę i wyrywam go z zamyślenia. Jest zaskoczony ale i... szczęśliwy. - Wie pani, w moim wieku najbardziej dokuczliwa jest samotność. Ludzie, kontakt z nimi zawsze cieszy, to złamanie rutyny codzienności. No i młoda osoba zwróciła na mnie uwagę... - mówi i chętnie umawia się na rozmowę.

Ten siwowłosy pan to Kazimierz Bąk. Artysta plastyk. Rocznik 1925. Potomek znanego kościańskiego rodu. Przed wojną jego ojciec miał na Rynku skład żelazny.

- Dokładniej, był to skład żelaza i materiałów budowlanych. Mieścił się on w podwórzu. Od strony Ratusza, tu gdzie i teraz są sklepowe witryny, sprzedawaliśmy wszystko, co było potrzebne w domu i obejściu – naczynia emaliowane, wiadra, wanny, garnki, sztućce i inne tym podobne artykuły - Kazimierz Bąk wchodzi w minioną epokę przez próg rodzinnego sklepu, czy jak to się wówczas mawiało, składu. - Tego, co ojciec stworzył, nikt nie był i nie jest w stanie odtworzyć. Wszystko było doskonale zaplanowane i działało jak w zegarku. Nierzadko artykuły były sprowadzane z Niemiec, Belgii... Zaopatrywali się u nas mieszkańcy miasta, ale przede wszystkim klientela napływała z okolic, gdzie rodziny ziemiańskie miały swoje majątki.
Pamięta wiele szczegółów i rozmach z jakim jego ojciec wprowadzał w życie swoją handlowo-usługową koncepcję.

- Myślę obrazami. Gdy pani pyta o czas przedwojenny widzę te przepastne piwnice pod naszym domem, wypchane towarem od podłogi po sufit. Jeśli klient wszedł do sklepu ojca, nigdy nie wyszedł z niczym. W ogóle tato był silną osobowością... Wszystko trzymał żelazną ręką – mówiąc ,,żelazną” pan Kazimierz uśmiecha się delikatnie. - Miał zdecydowanie konserwatywne poglądy, patriotyczno-konserwatywne rzekłbym nawet – dodaje i przywołuje kolejny obraz z dzieciństwa. Przeogromne podwórze, gdzie zajeżdżały furmanki po odbiór towaru. W podwórzu biuro ojca – sterty ksiąg rachunkowych i wielka, ciężka żelazna szafa.

- Ten biznes to było ojca życie. Był świadom, że w Kościanie nie ma konkurencji. Jednak coś za coś... Ja i reszta rodziny widywaliśmy go praktycznie tylko przy wieczornym posiłku. Wszyscy siadaliśmy wówczas do stołu. Planowaliśmy w szczegółach dni następne... W tym czasie kształtował się mój światopogląd polityczny i estetyczny.

Niebawem wszystko w rodzinie Bąków miało się zmienić. Na pewno nie tak jak planował senior rodu. Okupacyjne władze wprowadziły do ich kamienicy niemiecką rodzinę.

- Po prostu majątek został powierzony Niemcom. Przyszedł Treuhander... Takie wówczas były metody działania okupantów. Dzieliliśmy z nimi nasze dwie mieszkalne izby. Tu gdzie teraz siedzimy droga pani... Wszystko działo się właśnie tutaj, w tym pokoju – Kazimierz Bąk przez dłuższą chwilę zbiera myśli. - Początkowo, próbowaliśmy jakoś w miarę bezkonfliktowo koegzystować. Ojciec miał jednak świadomość, że jego dorobek jest dla Niemców łakomym kąskiem, że go traci. Widział nienormalność sytuacji. Przenieśliśmy się więc na teren Generalnej Guberni, gdzie jeszcze wówczas Polacy mogli się osiedlać. Właściwie zostaliśmy do tego przymuszeni...

Tym wojennym zbiegiem okoliczności rodzina Bąków zamieszkała w Kazimierzy Wielkiej koło Krakowa. Kaziu miał wówczas 14 lat. Nie pracował, uczęszczał na tajne komplety. W miasteczku nad Wisłą pozostał do 1945 roku. Czas wojny wywołał w młodym chłopcu uczucie wstrętu i zdziwienia. Drastyczność tamtego okresu wolał przykryć zasłoną milczenia i niepamięci. Z Kazimierzy zapamiętał piękno przyrody, nadwiślańskie krajobrazy. Woda zresztą będzie częstym motywem przewijającym się w późniejszych jego pracach malarskich. (...)

Po maturze w kościańskim liceum Kazimierz Bąk rozpoczął studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu. W tym czasie poznał interesujących ludzi, wyjeżdżał na plenery, brał udział w konkursach. Po studiach odkrył dziedzinę, sprawiająca mu wiele satysfakcji: ceramikę. Tworzył figurki i naczynia w podziemiach Starego Rynku i na wzgórzach morenowych w Mosinie. Na dowód swej działalności pan Kazimierz zdejmuje ze starej komody... głowę. Małą statuetkę, jednak niezwykle ciężką. Można odnieść wrażenie, że jest z brązu. Dzielę się tym spostrzeżeniem laika z artystą.
- Tak, dzięki odpowiedniej technice wypalania można osiągnąć taki efekt. Zaniechałem ceramiki z powodów stricte finansowych i technicznych. Nie stać mnie było na specjalny piec, materiały także do tanich nie należały. (...)

Po dwunastoletnim ,,romansie” z ceramiką , przyszedł czas na ,,romans” z teatrem.
- Nie, nie zostałem aktorem – uśmiecha się Bąk. - W latach 60-tych robiłem scenografię dla Teatru Młodego Widza w Poznaniu.
Doskonale to pamięta córka pana Kazimierza, Alicja Pikosz, która codziennie zagląda do ojca sprawdzając, czy nie potrzebuje pomocy w załatwieniu bieżących spraw. Siada razem z nami przy okrągłym stole i rozmawiamy już we troje.
- Pamiętam tato, jak z mamą odwiedzałyśmy cię właśnie w teatrze. W latach późniejszych pamiętam twe częste wyjazdy. A to plener, konkurs, wystawa...
Te, które artyście utkwiły w pamięci to plenery w Bolesławcu, Rómhile w Turyngii. Indywidualne wystawy malarstwa w Poznaniu, Warszawie, Belgii, Niemczech. Pamięta też przełom 1998/99 i wystawę w Muzeum Regionalnym w Kościanie. (...)
- Próbowałem uczynić ze sztuki główny nurt życia. Nie udało się. Był on na marginesie – kończy pan Kazimierz. Przez wiele lat pracował w oświacie medycznej. To stanowiło jego źródło dochodu.

Jakie jest malarstwo tego artysty? Co go inspirowało? Pani Alicja wyjmuje z szuflady katalog z wystawy w leszczyńskiej Galerii Miejskiego Biura Wystaw Artystycznych z roku 2002, w który tak opisał swoje obrazy. – Moje malarstwo jest aluzyjne i implikuje się wodą... Zanim zorientowałem się jak bardzo inspirowałem się krajobrazem minęło bardzo dużo czasu. Na pewno w poznańskiej PWSSP nauczyłem się patrzeć na krajobraz całościowo i ożywiać go emocjami. Moje obrazy mają swoje życie, tworzą moją historię, podlegają moim emocjom. (...)

Od pięciu lat pan Kazimierz już nie tworzy, co nie oznacza, że się sztuką nie interesuje. Śledzi uważnie wszelkie artystyczne wydarzenia. A w miarę możliwości w nich uczestniczy w charakterze widza. Wszelkim artystycznym poczynaniom na gruncie kościańskim kibicuje.

- Kościan to miasto sztuki, przynajmniej takim stać się powinno. Nie są to bynajmniej wizje szaleńca – dodaje. - Starówka w ramionach Obry doskonale się do tego nadaje.

A co myśli o próbach przywrócenia starówce przedwojennego wyglądu? Konkretnie pytam o cukiernię na rogu Wrocławskiej i Strzeleckiej.
- Pamiętam ten przedwojenny klimat, te ciasta, wnętrza. To nie było dla mas. Jeśli ktoś mówi, że to tak jak przed wojną, to mówiąc niedyplomatycznie, kłamie. Można starać się mniej lub bardziej udolnie, odwzorowywać tamte pomysły, rozwiązania. Ale to zawsze będzie jakaś tam kopia. Tylko kopia... Nie ma powrotów! Czasy się zmieniają, a my zmieniamy się z czasem. Ja straciłem kontakt ze swoimi obrazami, więc już nie maluję. Tak jak kiedyś już nigdy nie będzie. No i dobrze. Czy mi się te nowe czasy podobają, czy nie, ja machiny postępu nie zatrzymam. A jak mi się coś nie podoba, to się mogę do tego odwrócić tyłem. To, że ja żyję jak w muzeum nie znaczy, że tak mają żyć wszyscy. Czasami tylko doskwiera samotność. Przemijamy, a wielu mych znajomych już dawno odeszło. Ot i tyle...

Pan Kazimierz ma powód do osobistej satysfakcji, że ktoś ,,z Bąków” także żyje sztuką i dla sztuki. Chodzi o wnuczkę, córkę pani Ali, studentkę II roku malarstwa w poznańskiej ASP. Na razie jej prace przechowuje dziadek Kazimierz. Jego dzieła z kamienicy na Rynku już dawno wywędrowały w świat.

MALWINA WIZERKANIUK

Gazeta Kościańska – NR 15/2015

Już głosowałeś!

Zobacz także:


Komentarze (3)

w dniu 16-04-2015 19:12:32 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Pamiętam tego miłego siwego Pana spacerującego po Kościanie. Był jego częścią przechadzając się po uliczkach. Przykro, że odszedł. Wyrazy współczucia dla rodziny.

Pamiętam tego miłego siwego Pana spacerującego po Kościanie. Był jego częścią przechadzając się po uliczkach. Przykro, że odszedł. Wyrazy współczucia dla rodziny.

w dniu 16-04-2015 20:58:45 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Szkoda tylko,że ostatnich kilka miesięcy swojego życia musiał spędzić w Domu Starców,gdzie został umieszczony a gdzie nigdy nie chciał trafić. Kochał swój dom,swój sklep,swój murek na którym przesiadywał i swoje łóżko.

Szkoda tylko,że ostatnich kilka miesięcy swojego życia musiał spędzić w Domu Starców,gdzie został umieszczony a gdzie nigdy nie chciał trafić. Kochał swój dom,swój sklep,swój murek na którym przesiadywał i swoje łóżko.

w dniu 21-04-2015 07:56:15 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Też pamiętam tego pana,nie miałam pojęcia kto to.Teraz wiem dlaczego na sklep w rynku moi dziadkowie mówili,,na Bąka"

Też pamiętam tego pana,nie miałam pojęcia kto to.Teraz wiem dlaczego na sklep w rynku moi dziadkowie mówili,,na Bąka"

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 13.59.2.242

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.