Magazyn koscian.net
2005-01-20 09:44:39Białoruski standard

Nawet jeśli z oświadczenia osoby publicznej wynika, że zgadza się ona nie autoryzować wywiadu, dziennikarze powinni się dopytać, czy na pewno dobrze rozumieją to, co zostało napisane
Taka nauka płynie z orzeczenia poznańskiego sądu, który uznał Jerzego Wizerkaniuka, redaktora naczelnego ,,Gazety Kościańskiej’’, za winnego opublikowania w maju 2003 r. nie autoryzowanych fragmentów wywiadu z posłem SLD Tadeuszem Mylerem. Postępowanie przeciwko dziennikarzowi umorzono jedynie ze względu na małą szkodliwość społeczną czynu.
- Przesłaliśmy posłowi wywiad do autoryzacji i otrzymaliśmy oświadczenie, z którego jasno wynikało, że poseł rezygnuje z prawa do autoryzacji. Opublikowaliśmy więc nie autoryzowane fragmenty rozmowy - opowiada Wizerkaniuk.
Posłowi publikacja nie przypadła do gustu,więc doniósł na redakcję do prokuratury. Sprawa trafiła do sądu. Myler tłumaczył, że rezygnując z prawa do autoryzacji miał na myśli kategoryczny zakaz publikacji wywiadu.
- Nigdy tego nie mówił, a przecież nie mamy obowiązku snucia domysłów, co poseł naprawdę chciał nam przekazać – twierdzi Wizerkaniuk.
Innego zdania był sąd, który uznał, że dziennikarze powinni wystąpić do posła o wiążącą interpretację jego oświadczenia.
- Nagrane wypowiedzi osób publicznych nie podlegają autoryzacji. Wymagają tego jedynie wypowiedzi notowane, gdzie prawdopodobne są przekręcenia i wypaczenia słów. Z orzeczenia sądu wynika jednak, że świat prawniczy zupełnie tego nie rozumie - tłumaczy Stefan Bratkowski.
- Odniosłem wrażenie, że sąd, wydając wyrok, chciał nam powiedzieć: ,,niech się wam, pismaki, nie wydaje, że wszystko wam wolno’’ - mówi Wizerkaniuk.
Mamy kolejny przykład zamachu na wolność prasy. Stanowisko „Gazety” popierają specjaliści z zakresu prawa prasowego oraz Stowarzyszenie Prasy Lokalnej. Dziennikarze wystąpili do rzecznika praw obywatelskich, by w ich imieniu skierował sprawę do Sądu Najwyższego. Przygotowują też pozew do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. (TK)
Wprost, nr 2/2005
***
Przegląd prasy
O wyroku poznańskiego sądu dotyczącego autoryzacji naszego wywiadu z posłem Tadeuszem Mylerem pisało już kilka tytułów prasowych. W najbliższych dniach ukażą się kolejne komentarze.
Jako pierwsza zareagowała „Gazeta Wyborcza”. W opublikowanym 28 grudnia ubiegłego roku artykule „Tej rozmowy nie było?’’ znajdujemy ciekawą wypowiedź posła, który tym razem twierdzi, że nie ma nic przeciwko publikacji zdjęcia. Ale jednego.
,,Poseł Myler: - Publikacji nie zabraniam. Co nie oznacza, że każdy dziennikarz może pisać, co chce.
„GW”: - Czy osoba publiczna może zabronić publikacji zdjęcia z oficjalnego spotkania?
Myler: - Nie może być tak, że przy jednym artykule jest sto zdjęć [przy tekście „Gazety Kościańskiej” zamieszczono jedno większe zdjęcie posła i dziesięć mniejszych - red.]. Jakby było jedno, to byłoby w porządku. A oni zrobili cyrk!’’
Perypetie sądowe naczelnego ,,GK’’ opisał także dziennik „ABC” (,,Poseł w sądzie’’, 07.01.2005), Tygodnik Wprost (tekst powyżej) oraz Tygodnik Powszechny (,,Parasol autoryzacji’’ 9 stycznia 2005).
„Tygodnik Powszechny” tak ocenia instytucję autoryzacji: ,,Polskie prawo prasowe wciąż utrzymuje regułę autoryzacji wypowiedzi (jeśli rozmówca wyrazi takie życzenie). Dla polityków jest to zbawienne: pod pozorem uściślania swoich wypowiedzi mogą manipulować dziennikarzem i opinią publiczną”.
W naszym tekście do manipulacji nie doszło. Każdy mógł zapoznać się ze stenogramem rozmowy. Poznać pytania i odpowiedzi. Bez wygładzania i zmian. (red)
GK nr 3/2005