Wiadomości
14 września 2011Znalezione nie kradzione?

Jeśli nie oddane, to przywłaszczone i należy liczyć się z odpowiedzialnością. Przekonał się o tym 30-latek, który postanowił zatrzymać znaleziony telefon komórkowy.
- Do przestępstwa doszło pod koniec sierpnia na czempińskim dworcu kolejowym. Telefon zgubił jadący do szkoły uczeń. Wart 300 złotych sprzęt znalazł jadący do pracy mężczyzna - informuje komisarz Mateusz Marszewski z KPP Kościan.
Mężczyzna był prawdopodobnie wyznawcą zasady "znalezione, nie kradzione" i postanowił aparat zatrzymać. Aby uniknąć namierzenia pozbył się karty SIM właściciela i załadował własną.
- Prawdopodobnie liczył on na to, iż zabieg ten uczyni go bezkarnym. Nie udało się. Mężczyzna został namierzony przez naszych kryminalnych i usłyszał zarzut przestępczego przywłaszczenia. Telefon odzyskaliśmy - informuje rzecznik policji.
Znalazca cudzej rzeczy powinien w ciągu dwóch tygodniu powiadomić o tym policję lub inny organ państwowy. W tym czasie spada na niego obowiązek poszukiwania właściciela rzeczy.
- Znalezione rzeczy radzimy jednak od razu przekazywać do Biura Rzeczy Znalezionych, które mieszczą się najczęściej przy starostwach powiatowych. Jeżeli znalazca nie dopełni takich formalności naraża się na karę grzywny. W przypadku „klasycznego” przywłaszczenia, w zależności od wartości jego przedmiotu, sprawcy grozić może grzywna, areszt a nawet 5-letnie pozbawienie wolności - wyjaśnia komisarz Marszewski.
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Ciekawe jak go namierzyli? Chwalił się, czy jak?