Magazyn koscian.net
2007-04-17 15:07:35Benefis doktora Głydy

Statuetkę ,,Kościan Dziękuje’’ odebrał z rąk burmistrza Michała Jurgi Michał Głyda, ordynator Oddziału Chirurgii kościańskiego SP ZOZ. Okazją do świętowania był jubileusz 45-lecia pracy zawodowej
Na uroczysty benefis do sali widowiskowej Kościańskiego Ośrodka Kultury przybyli rodzina, przyjaciele, znajomi i współpracownicy jubilata. Spotkanie poprowadził Paweł Sałacki, sekretarz redakcji ,,Gazety Kościańskiej’’.
- To niezwykłe spotkanie, podczas którego pragniemy wyrazić naszą wdzięczność i szacunek za lata służby wobec osoby, która jest znaną i docenianą w Kościanie - doktora Michała Głydy – powiedział burmistrz Michał Jurga rozpoczynając piątkową uroczystość.
Laudację z okazji jubileuszu wygłosił Piotr Lehmann, dyrektor kościańskiego SP ZOZ. W swej mowie przypomniał, że Michał Głyda od 33 lat pełni funkcję ordynatora kościańskiej chirurgii, wykonał blisko 8 tys. zabiegów chirurgicznych, wyszkolił 11 specjalistów chirurgii ogólnej.
- To człowiek wielkiego formatu. Autorytet, przyjaciel biednych i skromnych. Zawsze ponad podziałami stoi na straży bezpieczeństwa i zdrowia pacjentów. Dyspozycyjny, zdyscyplinowany, zwolennik władzy silnej, ale precyzyjnej ręki – wyliczał dyrektor Lehmann.
Po ukończeniu w roku 1961 Akademii Medycznej w Poznaniu przyjechał do Kościana na staż podyplomowy. Tu też odbywał praktyki studenckie. Przez trzy lata (w latach 1962-1965) był kierownikiem Ośrodka Zdrowia w Wonieściu. Do 1972 r. pełnił funkcję dyrektora szpitala w Śmiglu, a w latach 1973-74 był dyrektorem Szpitala Powiatowego w Kościanie. Potem został zastępcą ordynatora chirurgii, a po roku ordynatorem.
- Z pewnością niewielu z państwa wie, że gdy oddział chirurgiczny na pięć lat został przeniesiony do Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych, wymagał bowiem renowacji i klamrowania, doktor Głyda wykonał tam ponad 130 zabiegów – przypomniał Piotr Lehmann dziękując jubilatowi w imieniu pacjentów, współpracowników i dyrekcji szpitala za dobrą, fachową pracę i przyzwoitość.
Jednocześnie podnosił swoje kwalifikacje, uzyskując w 1966 r. pierwszy stopień specjalizacji w zakresie chirurgii ogólnej, a w 1970 r. – drugi stopień. Czynnie działał w Polskim Towarzystwie Lekarskim. Przez dwie kadencje zasiadał w zarządzie Polskiego Towarzystwa Chirurgów Polskich. Był wielokrotnie odznaczany, m.in. w 1972 r. otrzymał medal ,,Za wkład w rozwój województwa poznańskiego’’, w 1985 r. – Złoty Krzyż Zasługi i medal ,,Za wkład w rozwój województwa leszczyńskiego’’. Od 1956 r. należy do Polskiego Związku Łowiectwa. W 2005 r., za zasługi odebrał najbardziej prestiżowe odznaczenie łowieckie – ZŁOM. Aktywnie działa w Polskim Związku Strzelectwa Sportowego. Jest instruktorem pierwszej klasy i trenerem, a także organizatorem zawodów sportowych i szkoleń dla myśliwych.
Po laudacji nastąpił najbardziej doniosły moment wręczenia statuetki ,,Kościan Dziękuje’’ autorstwa poznańskiego rzeźbiarza Michała Gołąbka.
- Dziękuję za wyróżnienie i słowa uznania – powiedział Michał Głyda nie kryjąc wzruszenia. – Przez te 45 lat spotkałem wielu ludzi, którzy wywarli istotny wpływ na przebieg mojej pracy w pionie chirurgicznym – stwierdził i wymienił: Mariana Gryglika – kierownika Wydziału Zdrowia, Józefa Tylusa – ordynatora chirurgii, Wiesławę Skrzypczak – instrumentariuszkę i kierownika bloku operacyjnego, Wandę Grześkowiak – długoletnią siostrę oddziałową, Martę Michalczyk – pracownicę szpitalnej kuchni. Zaznaczył też, że nie jest w stanie wymienić wszystkich. – To przyjmujący mnie do pracy doktor Gryglik radził, bym zawsze badał pacjenta, nigdy nie leczył zaocznie, ani nie wystawiał zaświadczeń wstecznie. Posłuchałem go i dobrze na tym wyszedłem. Pion chirurgiczny to praca zespołowa. Od czasu objęcia stanowiska ordynatora miałem szczęście współpracować z bardzo dobrymi lekarzami, oddanymi dla chorych – tu padły nazwiska: Jerzego Rożka - pierwszego asystenta Głydy; Jerzego Skorackiego, z którym jubilat współpracował najdłużej; Jerzego Kostrzewskiego; Ziemowita Skrzypczaka; Zbigniewa Szewczyka – zastępcy ordynatora chirurgii; Pawła Tadeusza – najlepszego farmaceuty wśród chirurgów; Roberta Jagaciaka – najmłodszego stażem chirurga o zacięciu sportowym; Wojciecha Skrzypczaka – poznaniaka zaangażowanego w promocję laparoskopii, który zapoczątkował w Kościanie kosmetyczne operacje żylaków kończyn dolnych; Rafała Łukaszyka – specjalisty chirurgii dziecięcej; Pawła Stachowiaka – kierownika bloku operacyjnego, nadzorującego operacje kostne. – Bez ich zaangażowania i pracy oddział chirurgiczny nie mógłby istnieć. Tę nagrodę odbieram jako wyróżnienie dla całego zespołu chirurgicznego, który zapoczątkował doktor Tylus. Bardzo dziękuję!
W ciągu dwugodzinnego benefisu przedstawiono cztery twarze Michała Głydy: miłość do polskich Tatr, medycyna, myślistwo i strzelectwo sportowe. Na telebimie wyświetlano zdjęcia przedstawiające cztery pasje Michała Głydy. Benefisant, który przeszedł Tatry wszerz i wzdłuż, musiał przejść test ze znajomości gór rozpoznając na zdjęciach charakterystyczne miejsca. Test wypadł wyśmienicie.
W kolejnej odsłonie – miłości do medycyny - dr Tadeusz Łukaszyk wspominał początki pracy jubilata.
- Na praktyki przyszedł miły, konkretny, zdyscyplinowany absolwent medycyny, który jak stwierdziliśmy z doktorem Florkowskim, dobrze rokuje. I mieliśmy rację. Zbliżyła nas choroba, bo albo ja ratowałem Michała albo on mnie – stwierdził z przymrużeniem oka T. Łukaszyk i przypomniał jak Michał Głyda dojeżdżał do ośrodka zdrowia w Wonieściu skuterem.
- To była jawka – doprecyzował jubilat.
O myśliwskiej pasji Michała Głydy opowiadał Romuald Kamiński, prezes Stadniny Koni w Racocie, który dowodził, że łowiectwo to największa życiowa pasja doktora. Była mowa o słabości jubilata do psów imieniem Szarik, upolowaniu odyńca, przemycaniu psów na blok operacyjny, nielegalnym prowadzeniu zakładu rusznikarskiego w warsztacie samochodowym i ZŁOM-ie, najwyższym odznaczeniu łowieckim.
- To dla mnie najcenniejsze odznaczenie, przyznane nie za ilość odstrzelonej zwierzyny, ale za pracę w Radzie Łowieckiej i Komisji Łowieckiej – przyznał benefisant.
- Sukcesy doktor odnosił na strzelnicach w Krzywiniu i Racocie, ale największym sukcesem strzeleckim jest syn Andrzej – powiedział Kamiński.
- Syn powinien być lepszy od ojca, a jeśli jest lepszy, to znaczy, że geny mamy się w to wmieszały – wpadł w słowo Głyda.
- Urodził się pan w leśniczówce, wychował w lesie i żaden z kolegów nie potrafi zrozumieć dlaczego został pan lekarzem – dociekał szef racockiej stadniny.
- To prawda. Mój ojciec był nadleśniczym. Nie uczyłem się za bardzo. Zapytał co chcę robić. Odpowiedziałem, że polować. Polowało u nas wielu lekarzy, więc poszedłem na medycynę. – wyjaśnił jubilat.
Stanisław Grylewicz, łowczy okręgowy z Leszna, w podziękowaniu za 50 lat przynależności do Polskiego Związku Łowieckiego uhonorował Michała Głydę okolicznościowym medalem.
- Wyróżnił się tym, że zawsze walczył o ochronę przyrody. Jego pasją jest strzelectwo myśliwskie, kynologia myśliwska i przekazywanie wiedzy młodym adeptom łowiectwa – wyliczył łowczy.
Strzelectwo sportowe było ostatnią z omawianych miłości. Na scenę zaproszono syna jubilata, Andrzeja Głydę, mistrza świata w strzelaniu do rzutków (skeet) i dwukrotnego olimpijczyka z Sydney i Aten.
- Zaczęło się od polowań, a potem ojciec zabrał mnie na strzelnicę w Poznaniu. Dużego wyboru nie miałem – stwierdził pół żartem, pół serio syn Andrzej. – Od tego czasu regularnie spędzam z ojcem czas na strzelnicach.
- Żeby cokolwiek zrobić potrzebna jest zgodność w rodzinie, bo jeśli matka każe się uczyć, a ojciec strzelać, to niczego się nie osiągnie. Nie ukrywam, że z początku dziecko było przymuszane – przyznał jubilat odpowiadając na pytanie jak to jest być trenerem własnego syna. – Potem potrzebne są media, by pisać o sukcesach i mobilizować zawodnika.
W przerwach na śpiewającej stuletniej pile grał Tadeusz Biały ze Śmigla. Wykonał trzy utwory: ,,O sole mio’’, ,,Walca’’ Johannesa Brahmsa i ,,Que sera’’.
Na finał obecni na sali goście wznieśli toast za zdrowie i dalsze sukcesy doktora Głydy.
- Wszelkiej pomyślności drogi jubilacie – życzył burmistrz Jurga, a cała sala odśpiewała chóralne ,,Sto lat’’. Doktor Głyda nie krył wzruszenia.
Dłuuuga kolejka ustawiła się, by złożyć jubilatowi życzenia, wręczyć kwiaty i upominki. Był też czas na kuluarowe rozmowy z jubilatem. (kar)
GK 16/2007