Magazyn koscian.net
29 Mar 2017Burzenia nie będzie
Tylko jeden podpis dzieli nas od wpisania krzywego domku w Kościanie przy ul. Masztalerza 2 do rejestru zabytków. - Może to dobrze. Ten dom na pewno zasługuje na to, by go zachować. Jeśli to ma pomóc... – wzdycha Kazimierz Zieliński, właściciel domku. Jak chatynka do zburzenia nagle stała się unikatem?
Minęło dziesięć lat, od kiedy po raz pierwszy opisaliśmy krzywy domek stojący przy ulicy Masztalerza 2 w Kościanie. W powszechnej świadomości nazywa się go Domkiem Masztalerza, bo wisi na nim tablica upamiętniająca pierwszą kościańską ofiarę powstania wielkopolskiego. Masztalerz tam jednak nigdy nie mieszkał. Mieszkał w sąsiednim domu, w podwórzu. Dziś nie ma po nim śladu. Opisaliśmy wtedy i historię chłopca, który zginął, i historię domu, który mu nieopatrznie przypisano. Odkryliśmy, że dom ma sto lat więcej niż sądzono, i za panem Kazimierzem, opiekunem ostatniej jego mieszkanki, opowiedzieliśmy, jak wygląda wewnątrz. Ze zdumieniem odkryliśmy wtedy, że domek nie jest uznawany za zabytek. Jego zdjęcie wysłaliśmy nawet do leszczyńskiej delegatury WUOZ.
- Jest śliczny! - krzyknęła do słuchawki Katarzyna Wacławska, pracownik urzędu. - Niesamowity. Byłaby wielka szkoda, gdyby miał się przewrócić. Taki domek na starówce, to prawdziwy smaczek.
Nikt domkiem jednak się nie zainteresował, a ten z roku na rok zaczął się coraz bardziej przechylać. Od dziewięciu lat domek należy do pana Kazimierza. Kazimierz Zieliński ma dziś dziewięćdziesiąt lat i jest wielkim miłośnikiem historii. Nie ma jednak sił, ani środków na to, by domek ratować. Tymczasem framugi okien jeszcze bardziej się wykrzywiły, z fasady odpadać zaczęły fragmenty tynku, a wandale stłukli szyby w maleńkich okienkach. Miejscy urzędnicy zwrócili uwagę na domek, bo zaniepokoili się, że ten runie na chodnik. O niebezpieczeństwie powiadomiono Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. W listopadzie 2015 roku pracownicy inspektoratu przeprowadzili kontrolę, a w grudniu poprosili WOUZ o zajęcie stanowiska w sprawie.
- Umarzają postępowanie jako bezpodstawne z uwagi na to, że budynek nie jest obiektem zabytkowym. Nie jest w rejestrze, więc nie będą w jego sprawie zajmować żadnego stanowiska. Jestem tym zdziwiony. (…) Na tym urząd zakończył swoje uczestnictwo w sprawie – relacjonował Wojciech Brylczak, ówczesny powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Kościanie.
Ni mniej ni więcej Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków uznał, że domek go nie obchodzi. Można go walcem… Sprawa wyglądała na przesądzoną. Krzywy domek stoi przy samym chodniku, a sypiące się z niego kawałki betonu, nie wspominając o groźbie zawalenia samego budynku, kwalifikowały go do rozbiórki. Nasze nieporadne próby ustalenia, kto powinien zająć się domkiem spełzły na niczym. Miejskie i ministerialne programy pomocowe na rzecz ratowania zabytków dotyczą tylko obiektów wpisanych do rejestru zabytków. Krzywy domek nie miał więc na nie szans. Jednocześnie w WUOZ dowiedzieliśmy się, że wpisanie budynku do rejestru to spory wydatek (ekspertyza za jakieś 1500 zł) i, że powinien ponieść go właściciel budynku. Z zasady niemal żadnemu właścicielowi się to nie opłaca, bo oznacza to znacznie wyższe koszty remontu, konieczność uzgadniania wszelkich prac remontowo-budowlanych z WUOZ i małe pole manewru w przypadku potrzeby wprowadzenia zmian. Oznacza to też, że budynku nie wolno rozebrać. Szanse na wsparcie zaś są małe.
- I co niby ja miałabym zrobić? - pytała pracownica Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Poznaniu. ,,Co by miała? Kto by miał?’’ - pytaliśmy na naszych łamach rok temu, gdy Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Kościanie miał już rękę uniesioną do podpisania decyzji o wyburzeniu niezwykłej chałupki. Odpowiedziało – miasto. Odbyło się kilka spotkań z właścicielem, miejscy planiści zaczęli już nawet kreślić wstępne plany na wykorzystanie budynku na potrzeby miejskiej społeczności. Rozważano inwentaryzację domku, jego delikatną rozbiórkę z wyjęciem z niego charakterystycznych elementów konstrukcyjnych, a potem odbudowę. Artykułem ,,Przyjdzie walec i wyró...’’ poruszyliśmy jednak nie tylko samorządowców, ale i bojowników o zabytki w odległym Lwówku Śląskim. Już dzień po publikacji tekstu w internecie do naszej redakcji zadzwonił przedstawiciel Stowarzyszenia ,,Monitoring Zabytków’’ z Lwówka. Tego samego dnia Stowarzyszenie napisało do Wielkopolskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków wnosząc o ,,bezzwłoczne wszczęcie postępowania administracyjnego w sprawie wpisania [domu] do rejestru zabytków’’
,,W ocenie naszego stowarzyszenia, dokonanej na podstawie ogólnie dostępnych wiadomości, w/w obiekt zabytkowy bezsprzecznie posiada wartości kwalifikujące go do natychmiastowego objęcia ochroną prawną, zgodnie z obowiązującą ustawą o ochronie i opiece nad zabytkami’’ – napisał w imieniu Stowarzyszenia Arkadiusz Gutka.
Stało się. Już w sierpniu ten sam WUOZ, który pół roku wcześniej uznał budynek za nieistotny, zobaczył w nim zabytek. Nagle okazało się, że domek jest unikatowy. Gdyby z uzasadnienia tej unikatowości wyjąć specjalistyczną terminologię niemal kubek w kubek przypomina to, co opisywaliśmy od 10 lat: ,,Dom przy ulicy Masztalerza 2 jest jedynym zachowanym na terenie Kościana i prawdopodobnie na terenie powiatu kościańskiego budynkiem mieszkalnym o konstrukcji szkieletowej pochodzącym z 1 połowy XVIII wieku. Zachował oryginalną bryłę, pierwotny układ funkcjonalny z oryginalnym układem grzewczym oraz zanikły już na terenie Kościana sposób usytuowania w zabudowie ulicy – budynek wąskofrontowy usytuowany szczytem do ulicy. Zachowała się oryginalna więźba dachowa z licznymi znakami ciesielskimi. Natomiast oryginalny drewniany strop belkowy z powałą o układzie jodełkowym wg prof. Jana Tajchmana nie tak często występujący jest unikalny w regionie oraz posiada dodatkowo łacińską inskrypcję określającą fundatora i czas powstania. Również niespotykana już na terenie Kościana jest oryginalna późnobarokowa stolarka drzwiowa z elementami zachowanej ślusarki. Także forma stolarki okiennej – przyjęte proporcje okien i ich rozwiązania nie mają swojego odpowiednika w istniejącej historycznej zabudowie Kościana. Z uwagi na powyższe, biorąc pod uwagę wyjątkową wartość historyczną, artystyczną i naukową domu przy Masztalerza 2 w Kościanie mimo częściowej powojennej przebudowy domku (fragmenty ścian murowanych) oraz złego stanu technicznego należy uznać, że w interesie społecznym jest jego zachowanie‘’ - napisano w decyzji o sprawie wpisania do rejestru zabytków.
To najstarszy wolnostojący budynek mieszkalny w Kościanie w najbardziej zgodnej z czasem powstania formie. Wszystkie kamienice w Rynku mają o jakieś 150 lat mniej. Już sama wizja zmiany statusu prawnego chałupki ostudziła jednak samorządowców.
- Ten budynek nie nadaje się do remontu, a w każdym razie remont byłby niebotycznie drogi -mówił ,,GK’’ kilka miesięcy temu Maciej Kasprzak, zastępca burmistrza Kościana. - Cała starówka Warszawy ma przecież raptem kilkadziesiąt lat, a mimo tego nazywa się ją starówką. Chcieliśmy po prostu odtworzyć osiemnastowieczny domek. Byłoby to spore wyzwanie dla architekta... Mieliśmy też kilka pomysłów na to, jak ten domek wykorzystać...
Kazimierz Zieliński od decyzji WUOZ się odwołał. Sprawa oparła się więc o Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a ten ręką podsekretarz stanu dr hab. Magdaleny Gawin utrzymał w mocy decyzję WUOZ. Można było odwołać się jeszcze do sądu administracyjnego, ale to raczej bezcelowe. Decyzja jest prawomocna i dom przy Masztalerza 2 został zabytkiem. Do rejestru trafić ma lada dzień. WUOZ czeka tylko na pisemne potwierdzenie uprawomocnienia decyzji. Tak domek nagle został uznany za skarb. Co dalej? Nie wiadomo. Miasto obawia się tak kosztownej w utrzymaniu własności, a jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, że nikt inny poza samorządem jej nie uratuje od upadku. Mecenasów chętnych na niebotyczne wydatki dla ratowania domku księdza, a potem trzech pokoleń skromnych, miejskich rzemieślników nie ma tu zbyt wielu.
- Tak dla uspokojenia emocji: domek jest unikatem, ale na skalę powiatu, a to oznacza, że mamy bardzo małe szanse na uzyskanie dotacji na jego ratowanie – mówi poważnie Maciej Kasprzak - Wpis do rejestru zabytków nie oznacza bowiem niestety gwarancji wsparcia w jego ratowaniu. Powoduje natomiast konieczność uzgodnienia potencjalnych zamierzeń budowlanych z konserwatorem zabytków. To ciągle jest mały, stary domek w fatalnym stanie, któremu przy jego powierzchni trudno nadać nowe funkcje, a jego remont obciążony wymogami konserwatorskimi będzie dużo kosztował.
Stało się. Mają Piza, Toruń i Ząbkowice swoje krzywe wieże, ma Kościan swój zabytkowy krzywy domek. Czy to dobrze? Zdania – jak to zwykle bywa - są podzielone. Prawna ochrona może być wyrokiem. Swego czasu miała ją i ogromna stodoła w Koszanowie pod Śmiglem. Była ostatnim budynkiem folwarcznym przy też pewnie objętym ochroną zabytków dworku w którym bywać miał Dąbrowski. Dworku nie ma od kilkudziesięciu lat, a po stodole jeszcze w zeszłym roku była tylko kupa kamieni. Dla inwestora najrozsądniej z takimi zabytkami dobrej wichury doczekać... Smutne, ale to prawda. Pytania: Jakim cudem coś, co uznano, że można walcem rozjechać nagle unikatem się stało? Oraz: Czy to jednak trochę głupio nie jest, że ten unikat ktoś w Lwówku Śląskim bronić postanowił, a w Kościanie nikt? - pozostawiam otwarte.
- Może to dobrze. Ten dom na pewno zasługuje na to, by go zachować. Jeśli to ma pomóc... – wzdycha Kazimierz Zieliński.
Na dotację z tego samego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które unikat zatwierdziło, szanse chyba w istocie są małe. Na opublikowanej w lutym liście obiektów dotowanych w tym roku 90% stanowią kościoły, katedry, kolegiaty i zabudowania klasztorne. Świeckie obiekty można policzyć na palcach, ale jest na liście jeden drewniany domek z XVIII wieku, więc może warto spróbować? (Al)
PS. Wsparcie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego otrzymają w tym roku między innymi: Kościół św Krzyża w Lesznie (350 tys. zł) i Opactwo benedyktynów Lubiń (300 tys. zł).
Kto mieszkał w domku przy Masztalerza 2
Fundatorem domu był ks. Jurdzeński, którego nazwisko wyryte jest na jednej z belek stropowych obok daty 1735. Ksiądz ten był potem proboszczem w nie istniejącym już kościele pod wezwaniem Św. Krzyża. Zebrane przez pana Kazimierza dokumenty rodzinne wskazują, że uroczy domek jego pradziadkowie - Teofil i Józefa Fellmannowie - wynajmowali od parafii kościańskiej. Potem zaczęli spłacać jego wykup, ale ostatnie należności spłacali już: zięć - Józef Reich i jego żona Marianna - dziadkowie pana Kazimierza. Pradziadek był mistrzem rzeźnickim, a dziadek ślusarzem i specjalistą od lokomobili. Zajmował się między innymi ratuszowym zegarem. Marianna i Józef Reichowie wychowali w małym domku osiem córek (sic!), a przedostatnia - Maria (urodzona w 1895 roku) w 1920 roku, czyli rok po śmierci sąsiada Franciszka Masztalerza, wyszła za mąż za Bronisława Zielińskiego. To mama pana Kazimierza. Pan Kazimierz nigdy nie mieszkał w domku, ale spędzał tam z dziadkami dużo czasu. Józef Reich zmarł w 1933 roku, a jego żona w 1940. W domu zostały jego trzy córki i wnuczka. Wnuczka wyprowadziła się do domu opieki w 2005 roku. Rok później zmarła. Od 12 lat dom stoi pusty.
© GAZETA KOŚCIAŃSKA
Zgłaszasz poniższy komentarz:
I kto za to płaci? Ja płacę, Pan płaci, Pani płaci - społeczeństwo.