Magazyn koscian.net
02 Kwi 2017Nie było rzetelnych dowodów
Została zwolniona za kradzież 434 złotych z kasy kościańskiego basenu. Sądy dwóch instancji uznały, że nie ma dowodów na to, że popełniła wykroczenie. Pani Katarzyna uważa, że bezpodstawne oskarżenia naruszyły jej dobra osobiste. - To było bardzo trudne. Długo trwało zanim przetarłam ścieżki, którymi wcześniej chodziłam
Cztery zwolnienia
W 2015 roku Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Kościanie zwolnił wszystkie kasjerki pracujące na basenie. W marcu do dyrektora Przemysława Krobika dotarły niepokojące sygnały od klientów pływalni dotyczące braku paragonów za bilety wstępu. Po nich ruszyło wewnętrzne śledztwo.
- Padło podejrzenie, że niektóre transakcje nie są wprowadzane do raportów kasowych. Stąd brak paragonów dla klientów. Zaczęliśmy przyglądać się pracy kas – mówił na łamach „GK” Przemysław Korbik, dyrektor kościańskiego MOSiR-u. Nie zdradzał ilu klientów skarżyło się na brak potwierdzenie zapłaty.
Po sprawdzeniu monitoringu stwierdzono, że jedna z kasjerek nie nabijała wszystkich transakcji na kasę. 23 marca 2015 rozwiązano z nią umowę o pracę za porozumieniem stron. Śledztwo trwało dalej. Dyrekcja MOSiR-u przyjrzała się pracy pozostałych trzech kasjerek. Skutkiem tego były kolejne zwolnienia 13 kwietnia, tym razem dyscyplinarne. Uznano bowiem, że wszystkie panie nie wprowadzały części transakcji na kasę i przywłaszczały sobie pieniądze. O sprawie powiadomiono policję. Żadna z trzech pań nie przyznała się do winy. Wszystkie cztery zwolnione kasjerki pracowały od 2005 roku, czyli od otwarcia basenu.
Sprawa kradzieży pieniędzy w kasie basenu trafiła do Prokuratury Rejonowej w Kościanie. Wobec pierwszej zwolnionej kasjerki sformułowany został zarzut dotyczący przywłaszczenia mienia w kwocie co najmniej 1500 złotych w okresie od lutego do marca 2015 roku. Z uwagi na niską szkodliwość społeczną czynu prokurator wniósł o warunkowe umorzenie postępowania i zastosowanie wobec oskarżonej świadczenia pieniężnego w kwocie 1000 złotych. Sprawa jednej z trzech zwolnionych dyscyplinarnie kasjerek została umorzona. W przypadku dwóch pozostałych prokuratura dopatrzyła się nie przestępstwa, a wykroczenia.
Nie spodziewałam się, że zostaniemy wyrzucone
Pani Katarzyna z Kościana ze stanowiska kasjerki została zwolniona dyscyplinarnie. Przypisano jej kradzież 434 złotych. Zdaniem organów ścigania popełniła wykroczenie. Jej sprawa toczyła się przed Sądem Rejonowym w Kościanie.
- Byłam zaskoczona zwolnieniem koleżanki. Tego dnia akurat nie byłam w pracy. Z tą dziewczyną pracowałam sporadycznie. Zaraz po zwolnieniu kontakt z nią się urwał – wspomina pani Katarzyna. - Obiło nam się o uszy, że sprawdzane są zapisy z monitoringu. Pewien niepokój był. Wiedziałyśmy, jaki na popołudniowych zmianach był młyn. W dniu zwolnienia normalnie przyszyłyśmy do pracy. Jedna koleżanka kończyła pracę, a druga zaczynała ze mną zmianę. Już czekała na nas policja. Dyrektor po kolei wzywał nas do gabinetu. Proponował nam zwrot pieniędzy, o kradzież których nas oskarżył. Nie miałyśmy żadnych szans na wyjaśnienia. Nie spodziewałam się, że zostaniemy wyrzucone. Później pojechałyśmy na policję na przesłuchanie.
Podstawą do zwolnienia był zapis z kamery monitoringu umieszczonej w kasie. MOSiR sporządził z niego szczegółowy zapis podając, w którym momencie i jakie kwoty przywłaszczyły sobie kasjerki.
- Dyrektor wyliczył sobie kwoty na podstawie sytuacji zarejestrowanych przez kamerę i domysłów. Na nagraniu nie widać, kto płaci, za co i ile wydaję pieniędzy. W ciągu jednej zmiany kilka razy mogło się zdarzyć, że transakcja nie przebiegała tradycyjnie bilet, pieniądze, paragon – mówi pani Katarzyna. - Często zdarzało się, że wychodziło dziecko, a mama podchodziła z drugiej strony i płaciła. Czasem ktoś prosił o bilet, a później wyciągał karnet. Wtedy transakcję, która nie była zatwierdzona, trzeba było anulować. Sama przynosiłam drobne na zmianę, aby w razie potrzeby móc rozmienić pieniądze. Kasowanie za bilety nie było naszym jedynym obowiązkiem. Dodatkowo rozliczałyśmy ratowników za lekcję pływania. Część pieniędzy zostawało w kasie, część wypłacałyśmy, gdy ratownicy kończyli pracę. Zakres naszych obowiązków nigdy nie był szczegółowo uregulowany.
W trakcie prowadzenia dochodzenia przez policję była kasjerka składała wyjaśnienia. Na jej wniosek przejrzano jeden dzień z monitoringu i zestawiono z protokołem przedstawionym przez MOSiR.
- Nic się nie zgadzało. Gdy później złożyłam wniosek o weryfikację całego materiału, otrzymałam odpowiedź, że protokoły zostały sporządzone w sposób rzetelny – mówi pani Katarzyna.
Dwa wyroki uniewinniające
Na wyrok pani Katarzyna czekała półtora roku. 13 października 2016 roku Sąd Rejonowy w Kościanie uznał, że jest niewinna. W uzasadnieniu stwierdzono, że brak jest dowodów potwierdzających przywłaszczenie pieniędzy. Wskazano także, że zapisy monitoringu nie zostały zabezpieczone przez technika kryminalistycznego, a oskarżyciel publiczny i oskarżyciel posiłkowy bazowali na zapisach wykonanych przez pracownika
MOSiR-u. Sąd wskazał na brak nagrania z drugiej strony kasy, przez co niemożliwe jest ustalenie komu i za jaką kwotę kasjerka sprzedawała bilety. Od wyroku odwołał się oskarżyciel posiłkowy. 14 lutego br. Sąd Okręgowy w Poznaniu apelację uznał za bezzasadną i potrzymał wyrok Sądu Rejonowego w Kościanie.
„(...) w toku całego postępowania nie zgromadzono żadnego w pełni obiektywnego i przede wszystkim dokładnego oraz rzetelnego materiału dowodowego, który pozwoliłby na jednoznaczne ustalenie ewentualnej szkody w mieniu pokrzywdzonego.” - czytamy w uzasadnieniu wyroku Sądu Okręgowego w Poznaniu.
W toku jest natomiast sprawa w Sądzie Pracy z powództwa zwolnionych dyscyplinarnie kasjerek. Panie wystąpiły o przywrócenie do pracy. Pani Katarzyna rozważa również wniesienie sprawy z powództwa cywilnego. Uważa, że naruszone zostały jej dobra osobiste.
- Nie wiem, co z tym zrobić. Jestem już tym wszystkim psychicznie zmęczona. Ile zdrowia mnie to kosztowało. W ciągu kilku dni sprawa została nagłośniona. Pisały o nas gazety. Nie podawano nazwisk, ale byłyśmy tylko cztery. Mnóstwo ludzi nas znało – mówi pani Katarzyna. - To było bardzo trudne. Długo trwało zanim przetarłam ścieżki, którymi wcześniej chodziłam. Na początku wyjście do sklepu było dla mnie problemem. Do tej pory, gdzie się nie pojawię spotykam ludzi, którzy wiedzą, gdzie pracowałam. Tylko to, że miałam wsparcie w rodzinie pozwoliło mi przetrwać te dwa lata.
O sprawę zwolnionych kasjerek zapytaliśmy dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Kościanie Przemysława Korbika. Otrzymaliśmy jednozdaniową odpowiedź: „W związku z pojawiającymi się w wielu mediach wypowiedziami jednej ze zwolnionych Pań kasjerek , uprzejmie informuję, że z powodu niezakończonych jeszcze spraw sądowych nie możemy udzielać dodatkowych informacji ze względu na dobro postępowań.” (h)
© GAZETA KOŚCIAŃSKA
Zgłaszasz poniższy komentarz:
to Ci dyrektorek. Współczuje Wam kasjerki.