Magazyn koscian.net

18 stycznia 2021

Byłem w siódmym niebie

Czesław Frąckowiak kochał żużel do końca swych dni. Niestety, ścigać mógł się tylko przez sześć lat. W rodzinnym Kościanie nieliczni kojarzyli go z motorami. Był taksówkarzem, a po przejściu na emeryturę harcerzem seniorem, któremu miasto zawdzięcza powstanie kilku pomników i kilkudziesięciu tablic pamiątkowych

W ostatnim ubiegłorocznym numerze „GK” przypomnieliśmy postać harcmistrza Czesława Frąckowiaka z Kościana. Sportowca, taksówkarza, radnego, społecznika, harcerza. Człowieka, któremu rodzinne miasto zawdzięcza powstanie kilkudziesięciu miejsc pamięci. Choć tekst był obszerny, nie zdołaliśmy w nim opisać sportowych pasji Frąckowiaka. Zgodnie z zapowiedzią sięgamy do wycinków prasowych sprzed lat, aby uzupełnić obraz zmarłego w 2002 roku harcmistrza.

Dla porządku przypomnijmy podstawowe fakty o Czesławie Frąckowiaku. Urodził się w Kościanie w roku 1917. Jego ojciec, Franciszek, był listonoszem. Mama prowadziła dom. W szkole podstawowej wstąpił do harcerstwa. Zawód ślusarza zdobył terminując u mistrza Ignacego Rychtera. Wtedy zaczął uprawiać kolarstwo. Pierwszą pracę podjął w firmie karoseryjnej Brzeski Auto w Poznaniu.

Podczas kampanii wrześniowej 1939 roku dostał się do niewoli, z której został zwolniony i wysłany do przymusowej pracy jako operator koparki w Zbąszyniu, Poznaniu i okolicach Bolesławca. Do Kościana powrócił w grudniu 1944 roku.

Po wojnie, do roku 1964 pracował jako mistrz w zakładach napraw i obsługi autobusów PKS w Poznaniu. Uprawiał sporty motocyklowe ścigając się na trasach miejskich a następnie na żużlu.

Po rozstaniu z poznańskim PKS-em przesiadł się na prywatną taksówkę w Kościanie. Oprócz przewozu pasażerów przez lata zajmował się dostarczaniem prasy do kościańskich kiosków, którą wczesnym rankiem odbierał z dworca PKP. W 1982 roku, w wieku 65 lat, przeszedł na emeryturę i poświęcił się pracy społecznej. Przez dwie kadencje zasiadał w radzie miejskiej, był członkiem związku kombatantów i wielu społecznych komitetów, współdziałał przy organizacji sesji naukowych i seminariów historyków Powstania Wielkopolskiego, inicjował budowy pomników, kierował Kręgiem Harcerzy Seniorów imienia Jana III Sobieskiego w Kościanie.

Był w gronie laureatów pierwszej w dziejach Nagrody Twórczej Miasta Kościana. „Wiadomości Kościańskie” doceniły go nagrodą „Za nieprzeciętność”. Posiadał wiele odznaczeń i tytułów honorowych. Wśród nich: Zasłużonego Mistrza Sportu.

Rowery

- O tym, że uprawiałem wyczynowo sport wiedzą tylko najstarsi mieszkańcy Kościana – wspominał Czesław Frąckowiak w latach dziewięćdziesiątych minionego wieku na łamach „Zmian Nadobrzańskich”. - Uczyłem się zawodu u mistrza ślusarskiego, Ignacego Rychtera, który wyrabiał między innymi ramy do rowerów. Zapragnąłem uczestniczyć w wyścigu kolarskim. Mając 16 lat wystartowałem pierwszy raz w 1933 roku na trasie: Kościan - Bonikowo - Mikoszki - Jarogniewice - Kościan. Wygrałem, i to mnie zachęciło do uprawiania kolarstwa. Potem dzięki firmie Rychtera zdobyłem rower wyczynowy z przerzutką, co na owe czasy było rzadkością. W tym samym roku w wyścigu Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" na trasie: Kościan – Kopaszewo – Czempiń - Głuchowo-Kościan zająłem drugie miejsce. Najpoważniejszą rywalizacją był wyścig organizowany przez Związek Strzelecki. Startowała w nim kolarska elita Wielkopolski, między innymi Jankowiak i Kluj. Nie wytrzymałem ich tempa, ale byłem na czwartym miejscu.

O kolarstwie myślał poważnie aż do wyścigu na trasie Poznań – Kórnik – Śrem – Stęszew – Poznań. Trasa okazał się zbyt długa i zbyt wymagająca. Podczas wyścigu złapał go bolesny skurcz. Nie najlepiej mu poszło także podczas wyścig „Szukamy olimpijczyka” w 1938 roku. Trasę Choryń – Kościan pokonał jako drugi, ale nikt z uczestników nie zmieścił się w określonym przez organizatorów czasie.

Przygodę ze sportem przerwała druga wojna światowa. Po jej zakończeniu znów zaczął się ścigać na jednośladach, tyle że z silnikami.


Sport motorowy w Kościanie

Biorąc pod uwagę wyuczony fach, i to że pierwszą pracę Czesław Frąckowiak podjął w branży motoryzacyjnej, z pewnością śledził narodziny sportu motorowego w Kościanie. Pierwszą sekcję motocyklową utworzono przy KKS w roku 1936. Kierował nią Aleksy Naskręt, a do wyróżniających się zawodników należeli Józef Karlitz i Stefan Kaźmierowski. Pierwsze uliczne wyścigi motocyklowe zorganizowano w Kościanie 2 października 1937 r. Wzięli w nich udział zawodnicy z Poznania, Rawicza, Śremu i Kościana. Triumfatorem klasy do 250 ccm został Andrzej Wojciechowski z Kościana, a klasy do 350 ccm Józef Karlitz. On też wygrał także wyścig finałowy.

Sekcje motorowe funkcjonowały w Kościanie także przy Towarzystwie Gimnastycznym Sokół i Policyjnym Klubie Sportowym Junak. Obok wspomnianych już zawodników pionierami sportów motorowych w Kościanie byli Marian Klupieć i Antoni Smoczyk (ojciec Alfreda) oraz Antoni Posała, który zginął w ulicznym wyścigu motocyklowym 22 września 1938 roku.

Po wojnie sekcje motorowe powstały przy Milicyjnym Klubie Sportowym i „Unii Kościan”. Zanim się rozwinęły zostały zlikwidowane. Socjalistyczne państwo rozpoczęło bowiem reorganizację polskiego sportu. Łączono samorządne kluby i wcielano je do kontrolowanych przez władze zrzeszeń. W latach pięćdziesiątych pozbawiono większości dochodów prywatnych przedsiębiorców, którzy stanowili człon sekcji motorowych i byli ich sponsorami. Być może właśnie z przyczyn finansowych nie widziano także potrzeby rozwijania tej dyscypliny w Kościanie. W Lesznie działała przecież prężna „Unia” i tam z czasem odpłynęły wszystkie kościańskie talenty.

W ramach reorganizacji klubów sportowych sekcję motocyklową „Unii” Kościan wchłonęła w 1950 r. Liga Przyjaciół Żołnierza tworząc Klub Motorowy LPŻ. W 1954 roku klub zrzeszał 55 rajdowców i żużlowców. To tu swój talent pokazał Ireneusz Wójcik i Jerzy Łabęda późniejszy wielokrotny mistrz województwa w wyścigach rajdowych.

W latach 50. organizowano wyścigi motocyklowe na torze trawiastym w Racocie. Po zawodach w roku 1960 nastąpiła dwudziestopięcioletnia przerwa. W końcówce roku 1985 działacze Ligi Obrony Kraju utworzyli Klub Motorowy przy Państwowym Ośrodku Maszynowym w Kościanie. W sierpniu 1986 r. klub ten, wspólnie z ,,Unią’’ Poznań, zorganizował wyścigi motocyklowe na torze trawiastym w Racocie. Startowali w nich zawodnicy z NRD, Czechosłowacji i Polski. Rywalizowano w klasach 250 i 500 ccm. Zawody cieszyły się ogromnym zainteresowaniem kibiców. Na pierwsze sprzedano ponad dziesięć tysięcy biletów. Zawody w Racocie przeprowadzono tylko cztery razy. Ostatnie w 1989 roku.

 

Sześć lat Czesława

Pierwsze powojenne zawody motocyklowe zorganizowano w Kościanie w roku 1946 w dwóch kategoriach: maszyn ciężkich i lekkich.

- To było wielkie święto. Maszyny ciężkie przy dźwiękach orkiestry wystartowały ze stadionu i ruszyły na trasę wiodącą przez Kamieniec, Wielichowo i Czacz do Kościana. W tym czasie na stadionie odbywały się biegi maszyn lekkich – wspominał przed laty na naszych łamach redaktor Jerzy Zielonka.

Wyścig maszyn ciężkich wygrał Czesław Frąckowiak jadący na DKW z czasem 48 minut 17 sekund przed Feliksem Andrzejewskim (50 min 16 s). Wyścigi maszyn lekkich - dziesięć okrążeń stadionu - zwyciężył Wacław Żak.
- Kościański klub szybko został zauważony, gdy nasi pojawili się na zawodach w Zielonej Górze, gdzie Czesiu Frąckowiak zajął trzecie miejsce - mówi Jerzy Zielonka.

Tak swój debiut wspominał Frąckowiak kilkadziesiąt lat później na łamach leszczyńskiego „Dziennika ABC”:
- Jechałem na własnym motocyklu DKW i zwyciężyłem. Postanowiłem wówczas, że zostanę żużlowcem. Wstąpiłem do nowo powstałego klubu „Unia Kościan”. Krótko później zaczął zabiegać o mnie inny klub – „Unia Poznań”. Chętnie przystałem na tę propozycję. Wygodniej dla mnie było trenować w Poznaniu, gdyż codziennie dojeżdżałem tam do pracy w warsztatach naprawczych PKS. Bardzo dobrze się stało, że przeszedłem do poznańskiego klubu, kościańska „Unia” istniała bowiem bardzo krótko.

W latach czterdziestych i pięćdziesiątych zawodnicy sami naprawiali swoje maszyny. Bywało, że sami je konstruowali przerabiając części z różnych motocykli. Czesław zamontował do swojej maszyny czterozaworowy angielski silnik, który udało mu się zdobyć w jednym z poznańskich warsztatów mechanicznych. Trenował z kolegami co dwa tygodnie na boisku miejscowego „Sokoła”. Po dwóch latach treningów przesiadł się z własnoręcznie zrobionego pojazdu na produkowany seryjnie angielski motocykl Martin JAP. Jeździł także na produkowanych w Rzeszowie motocyklach FIS. Przez kilka lat były one podstawowym sprzętem żużlowej reprezentacji Polski.

- Ścigałem się też na torach trawiastych w Poznaniu na Ławicy i w Racocie – wspominał Frąckowiak na łamach „Zmian Nadobrzańskich”. - Największym moim sukcesem sportowym było zajęcie trzeciego miejsca w wyścigu motocyklowym w kategorii 250 ccm o nagrodę Międzynarodowych Targów Poznańskich w 1947 r.

Być może ten sukces zapadł mu w pamięci nie tylko z uwagi na osiągnięty wynik, ale i z uwagi na niezwykle cenną nagrodę, jaką zdobył: nowy polski motocykl. W innych zawodach wygrywało się puchar, budzik, czasem radio.

- Łza się w oku kręci, gdy przypomną mi się tamte lata – wspominał. - Za moich czasów na zawody jechało się pociągiem, a potem pchało się motor z dworca na stadion. Teraz żużlowcy docierają na mecze własnymi drogimi samochodami. Mają bogatych sponsorów. Za udział w zawodach otrzymują nawet kilka tysięcy złotych. A moje startowe ledwie wystarczało na kilogram pomidorów. Klub płacił za dojazd i noclegi, ale korzystaliśmy z hoteli najgorszych kategorii, w których po ścianach biegały karaluchy.

Dlaczego więc się ścigał na torach Leszna, Gniezna, Rawicza, Piły, Rzeszowa, Grudziądza, Łodzi i Częstochowy? 
- Gdy jechałem motocyklem wkoło stadionu i czułem na sobie pęd powietrza, byłem w siódmym niebie – powiedział w jednym z wywiadów.

Klubowa kariera Czesława Frąckowiaka trwała tylko sześć lat. Zakończyła ją kontuzja, jakiej doznał na zawodach w Częstochowie w roku 1952. Miał wówczas 35 lat.

Sport był mu bliski do śmierci. Przechowywał poblakłe dyplomy zdobyte na licznych zawodach, puchary, medale. Lekturę gazet rozpoczynał od działu sportowego, w którym poszukiwał relacji z żużlowych meczów. Kibicował kilku kolejnym pokoleniom sportowców ścigających się na motorach.

Paweł Sałacki
Zdjęcia z archiwum Czesława Frąckowiaka - niestety nie podpisane. 

Już głosowałeś!

Zobacz także:


Komentarze (7)

w dniu 18-01-2021 18:47:30 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

To był świat w zupełnie starym stylu...

To był świat w zupełnie starym stylu...

w dniu 21-01-2021 22:34:00 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Wielki szacunek!!!!!!Człowiek niezwykle honorowy.

Wielki szacunek!!!!!!Człowiek niezwykle honorowy.

w dniu 22-01-2021 23:36:31 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Drogi Billingerze dziś masz cywilizację śmierci i melexy no i korporacje ze swym matrixem

Drogi Billingerze dziś masz cywilizację śmierci i melexy no i korporacje ze swym matrixem

w dniu 23-01-2021 16:31:43 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Dobrze że piszecie o pozytywnie nakręconych!, miło poczytać.

Dobrze że piszecie o pozytywnie nakręconych!, miło poczytać.

w dniu 18-02-2021 20:44:59 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

To był inny świat Świat normalnych ludzi. I nawet straszna komuna ich nie złamał. A teraz młodzi chłopcy z kolczykami w uszach, różowym pudrem na policzkach, w podwiązkach i smartfonem w ręce Marzą by być kobietami

To był inny świat Świat normalnych ludzi. I nawet straszna komuna ich nie złamał. A teraz młodzi chłopcy z kolczykami w uszach, różowym pudrem na policzkach, w podwiązkach i smartfonem w ręce Marzą by być kobietami

w dniu 12-01-2024 12:52:02 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Feliks Andrzejewski mój dziadek .....

Feliks Andrzejewski mój dziadek .....

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.137.198.143

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.