Historia
02 Sty 2020Kto i kiedy usypał górę, której burmistrz Ferfet nie wymyślił?
Z archiwum Gazety Kościańskiej
W roku 2014 redaktor Jerzy Zielonka opisał na łamach „GK” historię kościańskich Łazienek i górującego nad nią toru saneczkowego. Po przewertowaniu dziesiątek dokumentów ujawnił kilka zaskakujących faktów...
***
Góra Ferfeta – miejsce magiczne
Góra Ferfeta – miejsce magiczne, które od dziesiątek lat przyciąga mieszkańców Kościana. Zakątek dla zakochanych – randki, pierwsze pocałunki; raj dla dzieci i młodzieży – dla jednych kopanie piłki na prowizorycznym boisku między nasypem kolejowym, a samą górą i kąpiele przy śluzie, dla drugich – papieroski i winko „spożywane” w ukryciu. Ulubione miejsce postoju wędrownych taborów cygańskich i… punkt kontaktowy młodzieżowych grupek, w czasach stalinizmu marzących o wyrwaniu się za granicę. W raportach bezpieki z tamtych lat nazwa ta – różnie pisana („Góra Ferfeta”, „gura ferfeta”) - pojawia się często. W maju 1953 roku Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Kościanie meldował do Poznania, że „…Na Łazienkach przy Górze Ferfeta spotykają się niebieskie ptaki różnego rodzaju. Istnieje podejrzenie, że są wśród nich członkowie grupy wywrotowej organizacji podziemnej o nazwie „Polska Niepodległa”, którzy głoszą hasła wrogie dla demokratycznego ustroju Polski Ludowej. Miejsce to obstawiliśmy agenturą. Pozyskaliśmy tajnego informatora ps. „Pływak”, który penetruje gurę ferfeta systematycznie i pozostaje z nami na kontakcie…”. Ta góra jest właściwie wytworem rzeki Obry, a jej powstanie nierozerwalnie wiąże się z miejskimi, publicznymi łazienkami rzecznymi, określanymi też jako miejskie kąpieliska kościańskie. Zacząć więc wypada opowieść od łazienek.
Zmienne losy łazienek
Jeśli dać wiarę źródłom pruskim, pierwsze publiczne łazienki rzeczne utworzono w Kościanie w 1873 roku, i była to jedna z pierwszych tego rodzaju inicjatyw w Wielkopolsce. Zlokalizowano je za miastem, właściwie w obrębie kiełczewskim, po prawej stronie obecnego mostu przy ul. Karola Marcinkowskiego. I choć woda w Obrze była wtedy jeszcze czysta, ryb co niemiara, a ptactwa wodnego mnóstwo, to wybór nie był najszczęśliwszy. Po pierwsze dlatego, że spływały tam ścieki komunalne z całego miasta, po drugie - w miarę upływu czasu wzrastała produkcja zakładów przemysłowych, a wraz nią toksyczne odpady, po trzecie – taka lokalizacja nie wytrzymywała lat suchych, kiedy to koryto Obry można było przemierzać piechotą. Mnożyły się przeto skargi mieszkańców i protesty światłych lekarzy.
Burmistrz Wilhelm Stüwe, który objął stanowisko w 1899 roku miał dosyć narzekań, zamknął stare łazienki, właściwie przeniósł je na przeciwny kraniec miasta, dokładniej zaś wydzielił na ten cel część kanału obrzańskiego przed obecnym wejściem na Łazienki, między drewnianym mostkiem, a mostem kolejowym. Okazało się, że lokalizacja ta koliduje z interesami Cukrowni „Kościan”, która obok posadowiła stację pomp, a także zaczęła odprowadzać tam ścieki przemysłowe - taki stan rzeczy przetrwał mniej więcej do 1927 roku, kiedy łazienki miejskie zamknięto z powodów sanitarno – zdrowotnych, wyznaczając jako miejsce kąpieli odcinek rzeki między mostem kolejowym, a tak zwanym mostem świńskim. Do planu inwestycyjnego miasta wprowadzono tedy budowę krytej łaźni przy Gazowni Miejskiej.
Kolejna propozycja władz miasta nie zyskała poparcia mieszkańców. Społeczność – lepiej już wyedukowana - przeniosła się z letnimi kąpielami w kierunku Kurzejgóry za most świński na tak zwane „olszynki”, bo woda tam czysta, a plażowanie i kąpanie darmowe. Na ponowne uruchomienie publicznych łazienek miejskich naciskała Dyrekcja Melioracji Obry twierdząc, że starsi obywatele tworzą sobie dzikie plaże i niszczą groble, a dzieci budują zamki z piasku i kopią tunele tak, iż w przypadku „wysokich stanów wody obwałowania rzeczne są dziurawe, nie spełniają swoich zadań i nie gwarantują zapobieżenia wylewom rzeki w czasie powodzi.”
Władze miasta, które z prowadzenia otwartych kąpielisk miały więcej zmartwień niż pożytku doszły do wniosku, że kryta łaźnia przy gazowni rozwiąże wszystkie problemy. I tak, 12 czerwca 1929 roku proboszcz kościański ks. Stanisław Bednarkiewicz w asyście nowego burmistrza Edmunda Maćkowiaka, rodem z Poznania, poświęcił uroczyście łaźnię miejską, ogrzewaną gazem – miała 11 wanien i 18 natrysków. Pod koniec 1930 roku burmistrz stwierdził przeto, że „ponieważ frekwencja w łazienkach miejskich przy gazowni jest bardzo ożywiona, uważam, że otwarcie kąpieliska nad kanałem obrzańskim jest zbędne”. Nie wziął jednak pod uwagę, że wszyscy kandydaci na radnych miejskich w wyborach samorządowych 1929 roku obiecywali mieszkańcom nowe i tanie łazienki rzeczne.
Łąka ambasadora
Nastał kolejny kryzys gospodarczy, bezrobocie w Kościanie gwałtownie rosło - w 1930 roku rejestrowano 318, a w 1935 roku – 695 bezrobotnych. Radni naciskali na uruchomienie frontu robót publicznych. 19 marca 1931 roku burmistrz Maćkowiak zmienił zdanie. W protokole z posiedzenia Magistratu zapisano m.in.: „Najbliższą pracę, którą projektuje się dla zatrudnienia bezrobotnych tutejszych, proponujemy przygotować odpowiedni projekt na pobudowanie otwartych łazienek publicznych na łące za torem kolejowym…Zaproponujemy rozebranie miejskiej otwartej kąpieli nad kanałem obrzańskim dla stworzenia pracy dla bezrobotnych tutejszego miasta, znajdujących się w wielkiej biedzie(…)”.
I tu nie wytrzymuje próby często powielana informacja, że autorem koncepcji budowy łazienek dla zatrudniania bezrobotnych jest burmistrz Franciszek Ferfet. W owych latach nie było go jeszcze w Kościanie. Koncepcję tę wypracował zespół pod przewodnictwem burmistrza Edmunda Maćkowiaka. W każdym razie Rada Miejska zatwierdziła propozycje Magistratu, znalazły się środki finansowe i prace ruszyły z kopyta. Zakładano, że otwarcie nowych łazienek rzecznych nastąpi latem 1932 roku.
Wspomniana łąka w znacznej części (w linii prostej od tak zwanego cypla do dzisiejszej hali sportowej włącznie) nie stanowiła własności miasta, ale należała do postarościńskich dóbr ambasadora Polski w Paryżu dra Alfreda Chłapowskiego z Bonikowa. Z ambasadorem, zawsze życzliwym Kościanowi, dogadano się szybko, ustalając, że miasto zapłaci symbolicznie po 20 groszy za każdy metr kwadratowy gruntu.
Wykonanie projektu zlecono mierniczemu kościańskiemu Stanisławowi Buszyńskiemu, któremu zajęło to sześć tygodni. Dokumentacja - w dużym uproszczeniu – zakładała, że teren łazienek oddzielony zostanie wałem ochronnym, za którym aż do toru kolejowego planowano utworzyć ogródki działkowe dla bezrobotnych. Teren łazienek podzielono zaś na trzy części: kąpielisko, plaża i trawniki. Najbardziej pracochłonne były prace ziemne. Obejmowały one m.in. pogłębienie, oczyszczenie i faszynowanie rzeki na odcinku od świńskiego mostu do cypla, usypanie i uformowanie wału ochronnego oraz niwelację całego terenu. W pierwszej wersji projektu znajdował się także mały 25-metrowy basen pływacki, ale wobec braku pieniędzy zrezygnowano z jego wykonania.
Usypisko bez nazwy
Tu trzeba zdementować kolejny mit. Otóż na planach miasta z lat 1921 – 1928 w miejscu obecnej Góry Ferfeta wyraźnie zaznaczone jest wzniesienie. Najstarsi kościaniacy, których znałem, wspominali, że z tego wzniesienia zjeżdżali na „rodlach” t.j. na sankach jeszcze w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Nieodżałowanej pamięci mjr Edward Stróżyk twierdził, że usypisko to było łagodne, nie urwiste, a powstało pod koniec zaboru pruskiego. Jego zdaniem miasto gromadziło tam ziemię wydobywaną przy oczyszczaniu i pogłębianiu rzeki. Tak więc w 1931 roku góra bez wątpienia już istniała i na dodatek miała zostać zniwelowana, bo ten fragment terenu miał być przeznaczony na działki.
Procedury urzędowe trwały. Dywagowano nad koncepcją łazienek, zastrzeżenia zgłaszali starosta i budowniczy powiatowy, województwo oraz Dyrekcja Melioracji Obry, swoje propozycje zgłaszali rajcy miejscy. Wreszcie 17 września 1931 roku ogłoszono wyniki przetargu nieograniczonego. Wpłynęły dwie oferty firm (obie z Kościana): Jana Szafranka na sumę 15 096 i Antoniego Korbika na sumę 11 646 złotych i 60 groszy. Wybrano – skąd my to znamy – ofertę tańszą. Nie wchodząc w szczegóły (wczesna zima 1931/1932, bezrobotni bez kwalifikacji) prace ziemne się przedłużały. Jakby tego nie było dość, w toku prac wpłynęły skargi PKP na uszkodzenia nasypu kolejowego i Dyrekcji Melioracji Obry – o dewastację grobli nad rzeką. Spór między wykonawcą a Magistratem trafił do sądu arbitrażowego, a sprawa zakończyła się ugodą dopiero po dwóch latach.
Pozostaje faktem, że np. planowanej niwelacji terenu nie dokończono, dzięki czemu - jak kto woli - usypisko, wzniesienie czy góra ocalała, a koncepcja wydzielenia w tym miejscu działek dla bezrobotnych upadła.
Hurmem „na olszynki”
11 kwietnia 1932 roku - z zastrzeżeniem - zdecydowano się na przyjęcie robót ziemnych. Komisja zauważyła wtedy, że może zabraknąć wody w kąpielisku, bo nie zapewniał jej utrzymanie istniejący układ śluz i właściwie do nowych łazienek nie ma bezkolizyjnego dojścia z miasta. Zbudowanie „śluzy szpilkowej, przejścia pod mostem kolejowym na teren łazienek oraz szatni i kabin kąpielowych na wale ochronnym” zlecono firmie Stanisława Sławka z Kościana.
Łazienki otwarto 17 lipca 1932 roku. Bilet wstępu dla dorosłych kosztował 10, dla dzieci (do lat 14) – 5 groszy; za użycie szatni kasowano od dorosłych 20, a od dzieci – 10 groszy. Pod względem równouprawnienia płci, pierwszy regulamin był surowy. Wyznaczał bowiem dobowy harmonogram korzystania z kąpieliska według następującego układu: od 6 – 8 mężczyźni, od 8.30 do 11 kobiety i dzieci do lat 14; od 11.30 – 14.30 mężczyźni; od 15 do 18.30 kobiety i dzieci. Od 19 do 21.30 mężczyźni. W środy i w niedziele od 14 – 18 kąpielisko było zarezerwowane dla rodziców z dziećmi. Nie ma czemu się dziwić, że sezon zakończył się deficytem, bo obywatelstwo tłumnie, bez ograniczeń płci zmierzało za miasto, „na olszynki” Po tym doświadczeniu magistrat wydzierżawił łazienki kołu kościańskiemu Ligi Morskiej i Kolonialnej za 100 złotych rocznie i miało z utrzymaniem kąpieliska święty spokój.
Góra w centrum uwagi
Edmund Maćkowiak w grudniu 1936 roku objął stanowisko prezydenta miasta Gniezna; przez kilka miesięcy trwało „bezkrólewie”, aż 22 maja 1937 roku burmistrzem Kościana wybrano Franciszka Ferfeta, kapitana WP, przedtem kolejno burmistrza Zbąszynia i Rawicza. Ferfet – mężczyzna wojskowy, wysportowany, jeździł doskonale konno i na nartach, wyśmienicie pływał i od razu zwrócił uwagę na kościańskie łazienki. W pierwszym programie inwestycyjnym na rok 1938 nowy burmistrz uznał, że właśnie one będą największym przedsięwzięciem w mieście. Planował wydać na to olbrzymią jak na miasto kwotę 101 700 zł. i bez zwłoki w sierpniu 1937 roku zlecił opracowanie projektu technikowi Henrykowi Jankowskiemu z Poznania, podporucznikowi WP, specjaliście w dziedzinie planowania obiektów sportowych. Pod koniec listopada projekt był gotowy.
Według wystąpienia burmistrza Ferfeta, na posiedzeniu rady miejskiej 9 grudnia 1937 roku, inwestycja na łazienkach o nazwie „Budowa kąpieliska oraz ślizgawki z torem saneczkowym” miała obejmować: „* Wykopanie ziemi na ok. 20 cm głęboko i położenie drenów celem założenia ślizgawki, a latem trawnika. * Urządzenie boiska trawnikowego na wzór angielski * Usytuowanie toru saneczkowego na parceli od strony Zakładu św. Zofii * Pobudowanie basenu pływackiego…”. Źródeł pokrycia kosztów burmistrz upatrywał w dotacjach z województwa i z Funduszu Pracy, z pożyczek gotówkowych i materiałowych oraz ze środków własnych. Był widocznie w Wielkopolsce osobą wpływową, bo uzyskanie kredytów i dotacji przychodziło mu z łatwością.
Prace ruszyły, a głównym ich wykonawcą było miasto Kościan. W 1938 roku pogłębiono rzekę, zdrenowano teren, urządzono trawniki, doprowadzono energię elektryczną do łazienek, ukształtowano tor saneczkowy i otwarto go dla użytkowników. Pieniędzy zabrakło i z budowaniem basenu pływackiego długo się wstrzymywano. 24 lutego 1939 roku Magistrat postanowił: „Celem zatrudnienia większej ilości bezrobotnych przystąpić do budowy basenu kąpielowego przy łazienkach rzecznych i w tym celu uchwala się zakupić potrzebną ilość drewna budulcowego (na szalunek) od firmy Bracia Klupieć względnie od firmy p. Stefana Augustyniaka. Prace rozpoczniemy dopiero z chwilą otrzymania zapewnienia z Wojewódzkiego Komitetu Pomocy Bezrobotnym o dotacji w kwocie 10 000 złotych…”.
Naziści kończą
Wybuchła wojna. Niemieccy okupanci zastali na Łazienkach ponoć dziurę w ziemi i w 1941 roku – na wniosek podoficerskiej szkoły piechoty – kontynuowali prace. Uroczyste otwarcie basenu pływackiego z torami i trampoliną nastąpiło 1 sierpnia 1943 roku. Wstęp wyłącznie dla Niemców, obiekt dzierżawił Wehrmacht. Ówczesny nazistowski burmistrz miasta Paul Geserich podkreślał, że basen pływacki będzie służył nie tylko celom sportowym i wojskowym, ale szerokim rzeszom ludności.
Redaktor lokalnego pisma niemieckiego „Kostener Heimatblätter” donosił w październiku 1943 roku: „Na wyraźne życzenie Wehrmachtu i przy wysiłku wielu instancji tego lata zakończono rozpoczętą przed laty budowę basenu pływackiego. Ma długość 50 metrów, a szerokość 36 metrów; jest podzielony na basen z torami pływackimi (50 x 21 metrów), basen bez torów (15x21) i basen dla skoków do wody (15x15). Trampolina o wysokości 3 metry jest darem jednego z obywateli kościańskich”.
Historiograf niemiecki dr Karl Sobotka ze Śmigla nie bez złośliwości pisał w 1943 roku: „Przy budowie łazienek nie miano na myśli stworzenia czegoś pożytecznego dla mieszkańców miasta, ale raczej ulżenie doli bezrobotnych. Właśnie w tym czasie (w 1938 roku) komitet dla zwalczania bezrobocia ofiarował 30 000 zł. Ojcowie miasta nie byli zgodni, jaką nazwę nadać górze z torem saneczkowym. Radni miejscy stale w Kościanie zamieszkujący chcieli górę tę nazwać „wzgórzem Dmowskiego”, zwolennicy Piłsudskiego chcieli pagórek uwiecznić jego nazwiskiem. Z tego powodu góra ta nie otrzymała nazwy…”.
Po prawdzie termin góra Ferfeta, nieznany przed wojną, powstał ok. 1947 roku.
JERZY ZIELONKA
Gazeta Kościańska nr 11/2014 (785)
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Bardzo ciekawa historia. Zastanawia mnie jednak, dlaczego nikt nie wie dokładnego celu i przybliżonej daty usypania ziemi. Takie historie są przecież opowiadane z pokolenia na pokolenie, a góra ma tylko około 100 lat. Na zdjęciu lotniczym Kościana z lat 1914-1918 góry nie widać więc na pewno musiała powstać po 1918. Pytanie skąd tak naprawdę jest ta ziemia i w jakim celu została tam wożona. Być może Chłapowski chciał podwyższyć łąkę. Z całą pewnością była transportowana przez teren szpitala bo na zdjęciu lotniczym bardzo dobrze widać drogę i wygląda na to, że był to jedyny dojazd na łąkę.