Ekologia
08 listopada 2021Cuda na naszym niebie
Tylko w tym roku w Nadleśnictwie Kościan przystąpiły do lęgów trzy pary bielików, trzy pary kań rudych oraz dwie pary bocianów czarnych. Siedliska tych niezwykłych ptaków objęte są specjalną ochroną strefową. To działa. Z roku na rok obserwujemy stopniowy wzrost liczebności tych ptaków. Jesteśmy z tego bardzo dumni – mówi nadleśniczy Maciej Cudak. Jakie ptaki bywają i gniazdują w Nadleśnictwie Kościan?
Nadleśnictwo Kościan to 1075 km2 rozproszonych kompleksów leśnych. Taka mozaika krajobrazu jest atrakcyjna zarówno dla ptaków, jak i dla obserwatorów, którzy chcą czerpać przyjemność obcowania z przyrodą i podglądania życia tej grupy zwierząt. Obserwować warto. To, niestety, kurczący się świat. Ornitolodzy od kilkunastu lat obserwują tendencję spadkową wielu populacji. Ptaki żyjące w lesie radzą sobie dobrze. Kłopoty zaczynają się wśród gatunków związanych z obszarami podmokłymi oraz krajobrazem rolniczym. Jednym z przykładów jest tu kulik wielki, ptak zakładający gniazdo na ziemi, wśród łąk. Na przełomie lat 1980/90 w dolinie Obry gnieździło się co najmniej 14 par kulików wielkich.
- Aktywna walka o niego trwa na tym terenie od kilku lat – wyjaśnia Zbigniew Mikołajczak, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Kościan i – prywatnie – pasjonat ptaków. - W celu zachowania siedlisk lęgowych tego gatunku utworzono obszar Natura 2000 Wielki Łęg Obrzański. Od 2017 roku Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Poznaniu rozpoczęła działania zmierzające do odrodzenia się nielicznej już populacji kulika wielkiego na tym terenie. Prowadzona jest wolierowa hodowla piskląt tego ptaka, które wypuszcza się na tym obszarze. Po odnalezieniu gniazd tych ptaków, ich jaja zastępowane są atrapami. Z prawdziwych jaj w bezpiecznych warunkach wykluwają się pisklęta. Dodatkowo wykaszanie łąk dostosowane jest tutaj do biologii tego gatunku. Obserwujemy drastyczny spadek liczebności kulika wielkiego. Główną tego przyczyną są polowania. We Francji kulik wielki jest gatunkiem łownym, na którego poluje się podczas jego migracji. Przykro, że w jednym miejscu Europy prowadzone są intensywne działania ochronne, natomiast w innej części kontynentu ta ciężka praca jest zaprzepaszczana.
Dla bezpieczeństwa gatunków zagrożonych wyginięciem, ich miejsca gniazdowania objęte są strefą ochronną.
- Gdy takie gniazdo zostanie w nadleśnictwie odkryte, zawiadamiamy Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, która ustanawia strefę wokół gniazda. Nie wolno nam w niej prowadzić żadnych prac. Myśliwi nie mogą w tym miejscu polować. Obszar ten objęty jest zakazem wstępu. Bardzo zależy nam, by ptaki miały względny spokój podczas wychowywania młodych.
W Nadleśnictwie Kościan takich stref jest czternaście. Cztery stworzono dla bielika. W tym sezonie trzy z nich były zasiedlone z udanym lęgiem.
- Cztery gniazda nie powinny dziwić. Para bielików lubi mieć przed zniesieniem jaj przygotowane dwa, a czasem nawet trzy gniazda, by – gdy tylko coś je zaniepokoi, szybko znaleźć bardziej dogodną siedzibę – wyjaśnia Mikołajczak.
Bieliki jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku były zagrożone wyginięciem. Na początku lat 80. populacja liczyła zaledwie 210-240 par. Dziś oceniana jest na 1300-1900 par.
- Na wzrost ich liczebności ogromny wpływ miało ograniczenie używania DDT w rolnictwie. Bieliki w ostatnich latach stały się bardziej elastyczne i zmieniły swoje podejście do człowieka. Zaczęły zakładać gniazda w mniejszych kompleksach leśnych i bliżej ludzi. Przyzwyczaiły się do nas – uśmiecha się Mikołajczak. - Zasiedliły też lasy w południowej części kraju.
Bielikom pomaga także objęcie obszaru wokół gniazd strefą ochronną. W Nadleśnictwie Kościan ptaki te szczęśliwie wychowują młode od kilkunastu lat. Mamy w Polsce do bielików specjalny sentyment, bo dla wielu badaczy to właśnie bielik znajduje się w naszym godle. Jest bardzo dużym, dostojnym ptakiem. W locie bielika wyróżniają długie i szerokie skrzydła. Ptak ma brunatne ubarwienie z jasną głową i szyją.
Cztery strefy ochronne w kościańskim Nadleśnictwie stworzono też dla bocianów czarnych. Ten gatunek bociana gniazda buduje w lasach. Dwa stanowiska były w tym roku zasiedlone. Potomstwo wyleciało tylko z jednego gniazda, gdyż w drugim doszło do utraty lęgu, prawdopodobnie przez drapieżnictwo kuny leśnej. Te wyjątkowe ptaki odlatują z kraju od sierpnia do października. Jest więc jeszcze szansa, by zobaczyć ostatnich maruderów przygotowujących się do forsownego lotu do: Libanu, Izraela, Sudanu, Egiptu lub Etiopii.
Kolejnych sześć stref ochronnych strzeże spokoju kani rudej. Trzy z nich były w tym roku zasiedlone i dochowano się tam młodych.
- Kania może mieć więcej stanowisk. Świetnie się kamufluje. Wybiera wysokie drzewa czasem w mniejszych laskach, a czasem nawet przy polach. Jest w tym zakresie elastyczna. Lubi gniazdować też blisko jezior. Jej gniazda wyglądają na bardzo zaniedbane i niechlujne. Kanie znoszą do niego szmatki, strzępki, nitki i inne odpady człowieka. Nie przywiązują się do miejsca. Pomieszkają w gnieździe ze dwa sezony i budują nowe. Łatwo kanię rozpoznać w locie, bo ma bardzo charakterystyczny wcięty w środku ogon. Ostatnimi laty widuję je szybujące – a przyznam, kania szybuje z niezwykłą gracją - nad wioskami. To znaczy, że oswoiła się z człowiekiem. Kania czarna, również objęta ochroną, ogon ma mniej wcięty i jest zdecydowanie rzadszym ptakiem. Jeszcze ponad 10 lat temu kanie czarne miały w naszym nadleśnictwie gniazdo. Teraz ich tu niestety już nie ma...
Kanie żywią się małymi zwierzętami. Często spotykane są na wysypiskach śmieci, gdzie szukają padliny. Populacja kani rudej oceniana jest w Polsce na 1500-2100 par, a kani czarnej na 600-1000 par. Kanie rude właśnie zbierają się do lotu. Może już są w trasie do Hiszpanii, Portugalii albo Francji? Kto niecierpliwy - nie każą na siebie długo czekać. Będą już w lutym.
Marzeniem kościańskich leśników jest stworzenie strefy ochronnej dla rybołowa. Ten ptak spędza sen z powiek ornitologom i ekologom. To gatunek skrajnie zagrożony. W ostatnich latach gniazduje w Polsce zaledwie około 30 par tych niezwykłych ptaków. W zeszłym roku para rybołowów założyła gniazdo pod Włoszakowicami, na terenie Nadleśnictwa Włoszakowice i było to pierwsze gniazdo rybołowa w całej południowej Wielkopolsce od 110 lat! To prawdziwa ornitologiczna sensacja.
- To tak charakterystyczny ptak, że nie mógł być przez tyle lat niezauważony. Ma mewią sylwetkę, długie, wąskie i jasne skrzydła. Ostatnie gniazdowanie rybołowa opisano w 1910 roku. Wówczas Włoszakowice były w powiecie wschowskim. Para, która po stu dziesięciu latach założyła w tej okolicy gniazdo skorzystała z przygotowanej specjalnie dla niej platformy. Teren wydawał się idealny – lasy, jeziora... Tylko starych, wysokich drzew, na których rybołowy lubią budować gniazda, nie ma tyle, co kiedyś. Stąd ten pomysł na platformę.
Platformę zbudowano przy współpracy z Komitetem Ochrony Orłów. Procedura jest dość skomplikowana. Ornitolodzy miesiącami wędrują po lasach i szukają wysokich, górujących nad okolicą drzew. Potem alpiniści wspinają się na nie i montują tam drewniane platformy. Gniazdo buduje już ptak. Pod Włoszakowicami udało się. Platforma spodobała się samcowi, zbudował gniazdo i znalazł samicę. Doczekali się młodych. Byłby wielki happy end, gdyby w tym roku do gniazda nie przyleciał już tylko samiec. Jego partnerka nie pojawiła się, nie wiadomo dlaczego. Lęgu już nie było...
- Staramy się skusić jakiegoś samca, by i u nas zdecydował się na założenie rodziny. Obserwujemy, że co roku w okresie jesiennym i wiosennym wędrujące ze Skandynawii rybołowy odpoczywają w okolicy Jeziora Wonieść. Chcemy zachęcić jakiegoś, by zdecydował się na zostanie tu – mówi Zbigniew Mikołajczak.
Tu również miesiącami wybierano najbardziej dogodne drzewa. Założono dwie platformy. Wnikliwe badania uczonych wykazują, że w Wielkopolsce rybołowy czują się stosunkowo dobrze i mają duże szanse na wychowanie potomstwa (w województwie lubuskim – para średnio wychowuje 0,8 młodych, w zachodniopomorskim 1,1 młodych, a w Wielkopolsce 2.1). Dla wyobraźni – w całej Zachodniej Polsce w ostatnich latach odnotowuje się rocznie tylko od 10 do 17 par którym udaje się doczekać potomstwa.
- To jakiś dramat, bo tuż za naszą zachodnią granicą rybołowy mieszkają na słupach energetycznych przy drodze i można je obserwować z tarasu restauracyjnego – rozkłada ręce Mikołajczak. - A jest to piękna obserwacja. Ptak szybuje nad wodą i niezwykle spektakularnie pikuje pod nią, po chwili wynurza się z rybą, chwilę otrzepuje z wody i odlatuje. Piękny widok. Jak ktoś będzie mógł takie coś zaobserwować, będzie miał wielkie szczęście. W Niemczech, w krajach skandynawskich rybołowy mają się bardzo dobrze, tylko u nas dramatycznie źle. Podejrzewamy, że może strzelają do nich hodowcy ryb. Nie wiemy. Znaleziono kilka martwych ptaków ze śrutem w ciele. Na pewno jest łatwym celem. Duży, po wynurzeniu z wody musi się otrzepać. Jedno jest pewne, te piękne ptaki są na wyginięciu i to tylko u nas.
Rybołowy znoszą zwykle dwa lub trzy jaja. Jeśli nie liczyć zagrożeń w środowisku – są to długo żyjące ptaki. Najstarszy zaobrączkowany rybołów miał 32 lata. Jeśli jakiś rybołów zdecyduje się założyć w Kościańskiem rodzinę, miejsce jego gniazdowania będzie otoczone strefą ochronną. Sprawa rozstrzygnie się na przełomie kwietnia i maja, kiedy rybołowy znoszą jaja. Mamy nadzieję, że jeśli zdarzy się mały cud i te niezwykłe ptaki założą gniazdo, opieką otoczą je wszyscy, którzy będą mieli szczęście je zobaczyć.
Kto chciałby już dziś widowiskowe polowanie rybołowa poobserować, ma szansę na taki spektakl na Zbiorniku Wonieść. Przelatujące rybołowy teraz właśnie (wrzesień-październik do początków listopada) tam koczują. Są to głównie skandynawskie ptaki. Lecą zimować na południe.
- O ptakach można mówić całymi dniami. Jest o czym. Opisano w historii na terenach polskich aż 462 gatunki ptaków. To niezwykle zróżnicowany i barwny świat – opowiada dalej Mikołajczak.
Nawet powszechnie rozpoznawane gołębie nie są ot takimi zwykłymi gołębiami. Mamy tu grzywacze (w tej chwili licznie widywane w czasie przelotu), turkawki (charakterystycznie turkocą i występują na pograniczu lasu i pól), siniaki (mieszkają w leśnych dziuplach) i sierpówki (cukrusie). Sierpówki, co ciekawe, nie są rdzennym gatunkiem, choć wielu traktuje je jako nieodłączny element naszego krajobrazu. Przyleciały do nas prawdopodobnie z okolic Turcji. W Europie po raz pierwszy zaobserwowano je w Bułgarii w 1835 roku. Na Dolnym Śląsku były już w 1940, a w Wielkopolsce – Poznaniu - pojawiły się po raz pierwszy w 1950 roku. W Kościanie i Czempiniu ornitolodzy zaobserwowali pierwsze te ptaki w latach 1959-1960. Czują się u nas chyba całkiem dobrze...
Wróćmy jednak do ptaków szponiastych. Najliczniejsze i najczęściej spotykane są myszołowy. One też są objęte ochroną, choć ich gniazd już nie otaczamy strefą. To zwykle je widujemy na płotach przy drogach szybkiego ruchu. Czekają tam na ptaki i inne zwierzęta potrącone przez auta. Populacja lęgowa kraju oceniana jest na 48000-55000 par. Możemy spotkać osobniki o ubarwieniu od ciemnobrązowego do prawie zupełnie białego. Zimą myszołowy zostają w kraju, ale w poszukiwaniu pokarmu często koczują, opuszczając swoje terytoria lęgowe. Szczególnie ciekawy jest za to kuzyn naszego myszołowa - myszołów włochaty. Nie gniazduje u nas. Przylatuje z azjatyckich tundr i tajg. Nazywa się tak, bo skoki (nogi) ma opierzone aż do pazurków. Zwykle można je obserwować u nas już od końca listopada na polach lub szybujące wysoko na niebie. Mają charakterystyczny białawy ogon z kilkoma ciemnymi paseczkami na końcu.
- Nadleśnictwo dla myszołowów stawia specjalne paliki na młodej uprawie leśnej, by z tego miejsca mogły polować na gryzonie. Gryzonie obgryzają korę z młodych buczków i drzewa umierają. Myszołowy więc są naszymi sprzymierzeńcami – mówi Zbigniew Mikołajczak.
W zasięgu terytorialnym kościańskiego nadleśnictwa możemy również obserwować inne ptaki szponiaste, które nie są związane z lasami. Choćby trzy gatunki błotniaków. Błotniak łąkowy gniazduje na podmokłych łąkach, a w ostatnich latach głównie w uprawach polnych. Błotniak stawowy związany jest silnie z jeziorami albo dolinami rzecznymi. Błotniak zbożowy widywany jest już jedynie w trakcie przelotów, gdy jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku tylko w Wielkopolsce było 70 stanowisk lęgowych tego pięknego ptaka. Teraz sensacją 2020 roku było, że jedna para założyła gniazdo i doczekała się młodych na Opolszczyźnie. Jedna para! Po 20 latach nieobecności w Polsce.
Warto zwrócić też uwagę na trzmielojada. Ptak ten prowadzi skryty tryb życia. Podobny jest do myszołowa i tylko szczegóły ubarwienia pozwalają odróżnić oba gatunki. Głównym pokarmem trzmielojada są osy i ich czerw. Ptak wyszukuje zarówno wiszące, jak i podziemne gniazda tych owadów. W przypadku gniazd podziemnych wykopuje je, nie zwracając uwagi na atakujące go owady. Może lekceważyć takie zagrożenie dzięki pokryciu łuskami fragmentu ciała między dziobem a oczyma. Trzmielojad jest gatunkiem wędrownym. Do Polski przylatuje w pierwszej połowie maja, osiedla się w lasach liściastych lub mieszanych i odlatuje na zimowiska na przełomie sierpnia i września. Populacja lęgowa kraju oceniana jest na 3300-4000 par.
To nie koniec. Możemy tu jeszcze obserwować jastrzębia, krogulca czy przedstawicieli sokołowych: sokoła wędrownego, pustułkę i kobuza. Mając dużo szczęścia, można nawet zobaczyć na naszym niebie w czasie przelotu orliki krzykliwe. Warto spojrzeć czasem w niebo. Jeszcze jest się czym zachwycać. Czy będą mogły to robić nasze dzieci, trochę zależy też od nas. (ZM, AM)
Gazeta Kościańska 43/2021
Rybołów. Fot. Krzysztof Stasiaczek
Młode bieliki. Fot. Paweł Dobies
Bielik. Fot. Tomasz Sczansny
Myszołów. Fot. Sławomir Paprzycki
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Czy w okolicy Kościana widziano ostatnio pójdźki ?