Magazyn koscian.net
08 listopada 2011Cztery ulice w cztery świata strony
Na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku dwaj poznańscy dziennikarze Mieczysław Ziemski i Tadeusz Piechocki zjechali Wielkopolskę, a swoje spostrzeżenia zawarli w publikacji pt. „Wszerz i wzdłuż Ziemi Wielkopolskiej”.
Dzięki uprzejmości redakcji „Wiadomości Kościańskich”, które od kilku miesięcy przypominają tę książkę, opublikowaliśmy jej dwa obszerne fragmenty. Dziś kolejna porcja spostrzeżeń poznańskich podróżników, którzy odwiedzili Krzywiń i przemknąwszy przez Śmigiel dotarli do „starożytnego miasteczka Wielichowa.” W tekście zachowano pisownię oryginału.
KRZYWIŃ
Pędzimy pełnym gazem wielkiego „Steyera”. Strugi deszczu i bieg samochodu nie pozwalają nam przyglądać się widokom i rzeczom po drodze. Parę wiosek, kilka wirażów szosy i wpadamy do Krzywinia, miasteczka, które niegdyś budowane było „in acie ordinata”, cztery ulice w cztery świata strony i wały obronne domów.
Rozmowa z burmistrzem Krzywinia, p. Kabschem.
- O historji miasta kilka słów P. Burmistrzu.
- Miasto powstało na gruncie opactwa O. O. Benedyktynów w Lubiniu. W r. 1262 otrzymało prawo magdeburskie. A w r. 1458 wysyłało już królowi 10 zbrojnych, co mówi o znaczeniu ówczesnego Krzywinia.
- Jak się przedstawia obecny stan miasta?
- Miasto posiada własną elektrownię, rzeźnię, mamy także 40 mórg majątku miejskiego. Ogólna wartość majątku miejskiego wynosi około 120.000 zł z zadłużeniem na wysokość 26.000 zł. Mieszkańców liczy Krzywiń ca 1.800 głów, w tem tylko 2 rodziny niemieckie.
- Jakie bolączki trapią Krzywiń?
- Najważniejszą jest to, że odcięci jesteśmy od świata. Wzdychamy za koleją, która nam zresztą przechodzi prawie pod nosem, tak, że stosunkowo niewielkim sumptem możnaby ją doprowadzić do nas. A ta komunikacja autobusowa, z jakiej obecnie korzystamy, jest za skromna.
W kościele krzywińskim rozmawiamy z ks. dziekanem Wesołowskim.
Przez długie chwile wędrujemy po nawach kościoła w Krzywiniu w towarzystwie ks. dziekana. Pokazuje nam, tłumaczy. Na łuku triumfalnym przepiękny krucyfiks, nad którego misterną robotą i pięknem zastanawiają się długo konserwatorzy i znawcy, którzy tu często do kościoła zaglądają. Roi się tu w kościele od prymitywnych rzeźb w drzewie, od nieodgadnionego pochodzenia i czasu obrazów... Potem chwila pogawędki z kapłanem o historji Krzywinia, o jego aktualnych potrzebach i czas nam już jechać dalej.
ŚMIGIEL I WIELICHOWO
Przelatujemy przez miasto Śmigiel. Dawniej życie tu szło w innym tempie, było go wogóle więcej. Odkąd Śmigiel pozbawiony został władzy starościńskiej życie w nim zamarło. Jeszcze kwadrans wędrówki i wjeżdżamy w mury starożytnego miasteczka Wielichowa.
Na ratuszu - rozmowa z p. burmistrzem Tomczakiem.
Z burmistrzem znamy się osobiście. Kiedyś losy zagnały nas do Wielichowa w żołnierskiej tułaczce. Całe kulturalne życie wojska, które „rozbiło namioty” w pobliżu, skupiło się wtedy u gościnnego burmistrza.
- O historji Wielichowa, panie Burmistrzu.
- Wielichowo, liczące obecnie 1.630 mieszkańców, położone w nizinie Obry jest miastem od 15 lipca 1429 r. na mocy przywileju, nadanego mu przez króla Władysława Jagiełłę. Sama osada jest stara, bo wykopaliska odkryte na jej terenie, pochodzą z młodszej epoki kamiennej, czyli neolitu, tj. około 5 000 do 2 000 lat przed Chr. Wielichowo było przed podniesieniem do rzędu miast, wsią stołową biskupów poznańskich, a herb miejski „Ciołek” przejęło miasto od Stanisława Ciołka, biskupa poznańskiego. Miasteczko to jest też jednem z najbardziej polskich miast wogóle, liczy bowiem wśród ludności swej tylko 9 osób mniejszości. Nadanie praw miejskich przez króla Władysława Jagiełłę, pogromcę krzyżaków, wycisnęło na mieszkańcach wrogie nastawienie do niemców, bo z chwilą wybuchu rewolucji niemieckiej w listopadzie 1918 r. Wielichowianie wydalili burmistrza-niemca (właściwie polaka-renegata, który nawet nazwisko polskie i imię zmienił dla karjery na niemieckie) i urzędników-niemców, równocześnie organizując Radę Robotniczo-Żołnierską, później Ludową, czysto polską, a także Straż Obywatelską, późniejszą kompanję powstańczą. To też z chwilą wybuchu powstania w Poznaniu Wielichowianie byli zorganizowani, i brali w pierwszych dniach stycznia 1919 r. udział w walkach o Wolsztyn, Kopanicę i Kargowę, wszystkie te miasta, szczególnie Kargowę, zajmując z innemi kompanjami wzgl. drużynami powstańczemi. W dniu 12 lutego 1919 r. poległo pod Kargową 8 Wielichowian, których pochowano na cmentarzu ew. w Kargowie. Stamtąd sprowadzono zwłoki ich i pochowano na cmentarzu w Wielichowie w dniu 12 lutego 1928 r., 9-tą rocznicę ich śmierci.
- A stan dzisiejszy Wielichowa?
- Obecnie miasto Wielichowo i mieszkańcy jego walczą, jak ogół społeczeństwa Rzeczypospolitej, z trudnościami życia gospodarczego. Jednak trzyma się ono wedle możności na dawnem poziomie. Powstałą tu nawet w czasach niepodległości fabryka kilimów, jedyna obecnie w Wielkopolsce spółdzielnia kilimiarska, dalej mleczarnia spółdzielcza; istnieje także młyn parowy, wybudowany w 1913 r. Dominuje tu rolnictwo i handel bydłem i sianem. Miasto uzupełnia, choć z trudem, swe 12 km długie aleje owocowe, które w 1928/9 bardzo poważnie ucierpiały od mrozów, i zalesia nieużytki; obecnie ma zalesionych już przeszło 4 hektary, corocznie obszar zalesień zwiększając. W mieście istnieją 3 kościoły katolickie i 1 zbór ewangelicki. W kościółku św. Walentego znajduje się cudowny obraz patrona kościółka, i coroczny odpust gromadzi szerokie rzesze wiernych, szukających zdrowia. Wielichowo ma 3 instytucje finansowe, i to Komunalną Kasę Oszczędności miasta Wielichowa, Bank Ludowy i Spółdzielnię Kredytową „Ul”. Przez nie ma Wielichowo wpływ pewien na dalszą okolicę, ściągając oszczędności i zasilając kredytem okolicznych włościan.
WZDŁUŻ I WSZERZ ZIEMI KOŚCIAŃSKIEJ
Pędzimy znów szosą na Kościan wiodącą. Niebo jest dla nas niełaskawe. Leje na przemokły świat strugi deszczu. Ledwo widać w niedalekiej perspektywie zbliżające się czerwone domy Jerki. Zostawiamy z boku w deszczowej mgle Kopaszewo, majątek pp. Chłapowskich. Te pola to państwowa domena, dzierżawiona przez p. Witolda Wańkowicza. Tam na prawo, w dali, w szare niebo smukła wieżyca strzelająca, to sławny klasztor O. O. Benedyktynów, niegdyś panów w Lubiniu i okolicy. Potem zjawiają się rzędy czerwonych budynków w polu; to Darnowo, gdzie znajduje się filja Racockiej Stadniny Państwowej. A oto i Racot wyrasta już przed nami wielkiemi drzewami parku. W tym parku drzemie opuszczony teraz i próżny, piękny pałac racocki, do niedawna rezydencja Pana Prezydenta. (cdn.)
44/2011