Magazyn koscian.net
27 Wrz 2016Domek musi upaść?
Czy wpis do rejestru zabytków zniszczy ,,domek Masztalerza''? - Wszystko zmienia. Planowaliśmy kupić, skatalogować i rozebrać budynek, a potem go odbudować. Z zabytkiem to karkołomnie trudne przedsięwzięcie, i nie wiadomo czy warto to robić. To w końcu zwykły, mały domek – mówi Maciej Kasprzak, zastępca burmistrza Kościana. Domek jednak zniknie?
Nie projektował go żaden wielki architekt. Wbrew nieoficjalnej nazwie – ,,domek Masztalerza'' – nie mieszkał w nim nikt, kto wpisałby się w historię miasta jakimś wielkim wyczynem. Pierwsza ofiara powstania wielkopolskiego – Franciszek Masztalerz – mieszkał bowiem w sąsiednim, dziś nie istniejącym już budynku. Na domku wisi tylko tablica go upamiętniająca. Co więc wyróżnia domek? To, że jest najstarszym domem mieszkalnym na kościańskiej starówce, i prawdopodobnie ostatnim częściowo glinianym domkiem w mieście. Kiedyś takich domków była cała ulica, ale pozwolono by się rozpadły. Teraz z sentymentem wspomina się, że Kościan miał kiedyś swoją złotą uliczkę. Został więc ten ostatni – domek przy ulicy Masztalerza 2.
Ustawiony szczytem do ulicy wygląda trochę jak z dziecinnego obrazka. Pamięta czasy króla Stasia - Stanisława Leszczyńskiego herbu Wieniawa. Powstawał w czasie, gdy Kościan cieszył się względnym spokojem po pożogach spowodowanych najazdami Szwedów, okupacjami wojsk i zarazie z 1706 roku. W 1735 roku wybudował go ksiądz dziekan Jan Kanty Jurdzeński, którego grobowiec znajdował się w rozebranym przez hitlerowców kościele św. Krzyża. Prawdopodobnie służył dziekanowi jako proboszczówka. Data, nazwisko dziekana, a także łacińska inskrypcja (,,Na większą chwałę bożą i cześć św. Barbary wybudował...’’) wyryta w drewnie znajdują się na jednej z potężnych belek stropowych w największej izbie domu.
- Tuż za drzwiami wejściowymi jest sień, po lewej mały pokoik – opowiadał ,,GK'' w 2007 roku Kazimierz Zieliński. - ... a dalej, od strony podwórka, duży pokój. Strop cały z drewnianych belek, deski na podsufitce układane są w ozdobną jodełkę i elegancko zdobione, zamalowane kredą i wapnem. To małe okienko od strony kościoła oświetla drabiniaste schody do pokoiku na strychu. Kiedyś to był bardzo porządny dom.
Dom stoi pusty od 2005 roku. Kazimierz Zieliński opiekował się jego ostatnią mieszkanką - Małgorzatą Gralińską. Zmarła w 2006 roku. Od 2008 roku dom należy do pana Kazimierza, 87-letniego miłośnika historii miasta. Pan Kazimierz potrafi pięknie opowiadać o domu, ale nie ma możliwości, by go remontować. Wiele lat temu był w magistracie pytać, czy miasto pomoże w ratowaniu budynku i dowiedział się, że nie. Z roku na rok stan chałupki się pogarszał. Ostatnie zimy dokonały wielkich spustoszeń. Ściany pochyliły się bardziej, odpadać zaczęły całe fragmenty tynku. Kilka miesięcy temu pan Kazimierz otoczył dom biało-czerwoną taśmą. W oknie wstawił tabliczkę: ,,Uwaga budynek grozi zawaleniem'', i od tamtej pory martwi się, że któregoś wietrznego dnia, domek zrobi komuś krzywdę. Martwi się o to też powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, i martwili się pracownicy magistratu, gdy zlecili mu kontrolę. Inspektorzy oglądali domek w listopadzie ubiegłego roku. Zdumieli się, gdy odkryli, że Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków umywa od sprawy ręce, bo domek nie był wpisany do rejestru zabytków. Wyglądało na to, że na domku oprócz pana Zielińskiego, nikomu nie zależy.
,,Najstarszy dom mieszkalny w Kościanie może w każdej chwili się przewrócić i na zawsze zniknąć z miejskiego krajobrazu. - I co niby ja miałabym zrobić? - pyta pracownica Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Co by miała? Kto by miał? - pytaliśmy na naszych łamach w marcu tego roku. Na pytanie: Kto by miał?, odpowiedziało... miasto. Udało nam się zaintrygować włodarzy.
- Rozważamy – mówił zastępca burmistrza Maciej Kasprzak w kwietniu, czerwcu, sierpniu. W tym czasie trwały spotkania z właścicielem i kreślono wstępne plany.
- Zakładaliśmy, że kupimy nieruchomość, zinwentaryzujemy ją, rozbierzemy budynek i zamówimy opracowanie projektu odbudowy – mówi Maciej Kasprzak. - Ten budynek nie nadaje się do remontu, a w każdym razie remont byłby niebotycznie drogi. Cała starówka Warszawy ma przecież raptem kilkadziesiąt lat, a mimo tego nazywa się ją starówką. Chcieliśmy po prostu odtworzyć osiemnastowieczny domek. Byłoby to spore wyzwanie dla architekta... Mieliśmy też kilka pomysłów na to, jak ten domek wykorzystać...
Pisząc o uroczym domku przy ulicy Masztelerza 2 zwróciliśmy na niego uwagę nie tylko decydentów w kościańskim magistracie , ale też miłośników zabytków z odległego Lwówka. Już dzień po publikacji tekstu w internecie Stowarzyszenie ,,Monitoring Zabytków'' z Lwówka Śląskiego skontaktowało się z naszą redakcją i napisało do Wielkopolskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków wnosząc o ,,bezzwłoczne wszczęcie postępowania administracyjnego w sprawie wpisania [domu] do rejestru zabytków'' ,,W ocenie naszego stowarzyszenia, dokonanej na podstawie ogólnie dostępnych wiadomości, w/w obiekt zabytkowy bezsprzecznie posiada wartości kwalifikujące go do natychmiastowego objęcia ochroną prawną, zgodnie z obowiązującą ustawą o ochronie i opiece nad zabytkami'' – napisał w imieniu Stowarzyszenia Arkadiusz Gutka.
Kilkanaście dni temu konserwator zabytków wpisał domek do rejestru zabytków, i to okazuje się teraz największym nieszczęściem. Mówiąc wprost, miasto nie chce zabytku, bo z zabytkiem są tylko kłopoty. Koszty jego ratowania rosną kilkakrotnie.
- To wszystko zmienia – mówi burmistrz Kasprzak. Nie wiem, co dalej. Decyzja o rozbiórce na razie nie zapadnie. Będziemy rozmawiać z konserwatorem zabytków w Poznaniu. Pytać - co możemy zrobić w takiej sytuacji? Nie stać nas na renowację takiego zabytku. Tam ani jedna ściana nie jest prosta. Błędnik wariuje. Remont byłby strasznie drogi, a to przecież żaden cud świata. Żaden zabytek klasy zero. Zwykły domek.
Właściciel domku odwołał się od decyzji konserwatora. Czy to jednak coś zmieni? Tak, o ironio, prawo, które ma chronić zabytek doprowadzić go może do zniszczenia. (Al)
Kto mieszkał w domku przy Masztalerza 2?
Zebrane przez pana Kazimierza dokumenty rodzinne wskazują, że uroczy dom przy obecnej ulicy Masztalerza 2 jego pradziadkowie - Teofil i Józefa Fellmannowie - wynajmowali, a potem zaczęli spłacać wykup domu, od kościańskiej parafii. Spłaty ostatniej należności dokonał już dziadek pana Kazimierza - Józef Reich, który wziął sobie za żonę jedną z córek Fellmannów - Mariannę. Pradziadek był mistrzem rzeźnickim, a dziadek ślusarzem i specjalistą od lokomobili. Zajmował się między innymi ratuszowym zegarem. Marianna i Józef Reichowie wychowali w małym domku osiem córek, a przedostatnia - Maria (urodzona w 1895 roku) w 1920 roku, czyli rok po śmierci sąsiada Franciszka Masztalerza, wyszła za mąż za Bronisława Zielińskiego. To mama pana Kazimierza. Pan Kazimierz nigdy tam nie mieszkał, ale domek kojarzy mu się z dzieciństwem. Spędzał tam z dziadkami dużo czasu. Józef Reich zmarł w 1933 roku, a jego żona w 1940. W domu zostały jego trzy córki i wnuczka. Wnuczka wyprowadziła się do domu opieki w 2005 roku. Rok później zmarła. Od 11 lat dom stoi pusty.
GAZETA KOŚCIAŃSKA - największy tygodnik Ziemi Kościańskiej
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Polskie paranoje ;(