Wiadomości
15 lutego 2013Grzał się przy kominku, a dom płonął...
O szczęściu może mówić rodzina mieszkająca przy ul. Balcera w Kościanie. Ocaleli tylko dzięki zauważeniu ognia przez sąsiadów. Strażacy przez kilka minut musieli przekonywać lokatora, że jego dom płonie.
- Podczas, gdy w domu toczyło się normalne życie, pomiędzy dachem a stropem, ogień trawił kolejne elementy drewnianej konstrukcji – mówi Andrzej Ziegler, rzecznik prasowy kościańskiej Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej, dodając, że niebezpieczeństwo zauważył mieszkaniec sąsiedniej posesji. - To on poinformował strażaków, że na szczytowej ścianie budynku widzi płomienie i dym.
Cztery minuty później dwa bojowe wozy na sygnałach podjechały pod posesję. Już zewnętrzne oględziny utwierdziły strażaków w przekonaniu, że sytuacja jest poważna.
Rozpoczęto przygotowania do akcji gaśniczej. Dowódca skierował się do drzwi wejściowych, by od środka rozpoznać zagrożenie i nakazać mieszkańcom opuszczenie domu.
- Stojąc na progu nie przypuszczał, że w obliczu zagrożenia drzwi wejściowe będą jeszcze zamknięte, a domownicy nie odpowiedzą na kilka kolejnych, nerwowych dzwonków. Dzwonek. Jeden, drugi, trzeci, stukanie do okien. W końcu na progu stanął zaskoczony mężczyzna, wyraźnie zdziwiony widokiem gościa w strażackim mundurze, hełmie, z czymś dużym na plecach, który informuje, że w domu się pali i trzeba natychmiast wyłączyć prąd, gaz i wyjść na zewnątrz. Przekonywania właściciela trwały kilka minut. W końcu uległ perswazji wracającej akurat do domu żony i pozwolił na wejście – relacjonuje rzecznik straży.
Ratownicy nie kryli zaskoczenia, gdy w czasie walki z żywiołem zauważyli w salonie właściciela siedzącego w fotelu i spokojnie oglądającego telewizję.
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Pożar został ugaszony, dach i dom uratowano, choć ze względu na konstrukcję poddasza nie było to łatwe zadanie.
Precyzyjne, momentami wręcz chirurgiczne działania, pozwoliły ugasić ogień niewielką ilością wody. Kolejny raz nieoceniona okazała się pomoc kamery termowizyjnej - informuje Andrzej Ziegler.
Po zakończeniu akcji właściciel podziękował strażakom i przeprosił za swe zachowanie. Tłumaczył się, że ze względu na lokalizację, posesję odwiedzają często przypadkowi, nieproszeni goście, a pod nieobecność żony od kilkudziesięciu minut drzemał w fotelu, grzejąc się przy rozpalonym wcześniej kominku.
- Przyczyną pożaru było złe wykonanie odprowadzenia spalin z tego kominka - dodaje rzecznik.
Zgłaszasz poniższy komentarz:
" posesję odwiedzają często przypadkowi, nieproszeni goście," :)) a strażak w stroju bojowym stojący w drzwiach to w tych stronach pewnie normalka. Musiał więc gość upewnić się, że ten strażak jest prawdziwy. Co za... ciekawy człowiek.