Wiadomości
19 lipca 2013Jak wezwać karetkę?
Dyspozytorka pogotowia odmówiła przysłania karetki do chorego na serce. Rodzina ponawiała próby trzykrotnie. Bezskutecznie. Była sobota, więc dyspozytorka odsyłała ich na wieczorynkę do Racotu. Dopiero interwencja tamtejszego lekarza spowodowała, że karetka na sygnale przetransportowała chorego do szpitala.
Wydarzenia z 29 czerwca opisała „Gazeta Kościańska”. Jak podaje tygodnik, dzień wcześniej 51-letni pan Robert opuścił kościąński szpital, gdzie spędził kilkanaście dni. Przyjęto go z powodu migotania przedsionków. Chorował od dawna. W sobotę był opuchnięty i miał temperaturę. O godzinie 9.58 rodzina po raz pierwszy zadzwoniła na numer 112.
– Powiedziałam, że tata ma duszności, źle się czuje, prawie traci przytomność i nie może się wysikać, a choruje na serce. Przekierowali mnie więc do Kościana. Pani z pogotowia wzięła pod uwagę głównie to, że tata nie może sikać, podała mi numer do Racotu i się rozłączyła. Była niegrzeczna. Mimo że prosiłam, żeby podała swoje nazwisko nie zrobiła tego, powiedziała jedynie, że nie powinno mnie to interesować – relacjonuje pani Agnieszka. Po tym telefonie zadzwoniła do wuja Roberta. To on wykonał drugi telefon do pogotowia. Była godz. 10.20. – Powiedział, że karetka była wezwana, ale nie przyjechała.
Jako trzecia pogotowie wezwała szwagierka Dorota.
- Podkreśliłam, że szwagier ma duszności i w tym momencie dyspozytorka mi przerwała, twierdząc, że wcześniej nikt nie mówił o dusznościach. Znów odesłała nas do Racotu. Nie wiem czy zanim rzuciła słuchawką zdążyła usłyszeć słowa: ,,ale teraz to mówię i proszę o karetkę’’ – dodaje pani Dorota.
Pomógł im dopiero lekarz z „wieczorynki” w Racocie. Gdy usłyszał jakie są objawy, natychmiast wezwał karetkę. Przyjechała na sygnale i zabrała pana Roberta do szpitala. Jego stan był ciężki. Mężczyzna zmarł w poprzednią niedzielę.
- Dyspozytorzy mają swoje procedury i zalecenia. Są przeszkoleni i mają odpowiednie kwalifikacje. Oczywiście zdarzają się sytuacje z pogranicza, kiedy dyspozytorzy mogą nie rozpoznać ich należycie. Jeśli rodzina napisze skargę, ustosunkuję się do niej. Takich spraw nie załatwia się przez prasę – powiedział „Gazecie Kościańskiej” dyrektor szpitala Piotr Lehmann, podkreślając, że aby ustosunkować się do zarzutów rodziny musi mieć najpierw pismo.
Sprawę bada policja. Będzie to o tyle trudne, że 29 czerwca system nagrywający rozmowy dyspozytorów był serwisowany i jak podaje dyrekcja „nie można tego zgłoszenia odsłuchać”.
Szpital podkreśla, że śmierć pacjenta nie miała związku z długim oczekiwaniem na przyjazd ambulansu. Pacjent zmarł z powodu niewydolności serca.
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Serwisiwany haha lepszej wymowki nie moglli znalezc,,,