Magazyn koscian.net
15 lipca 2014Myśliwi przed sądem
Trwa proces trzech mężczyzn oskarżonych o naruszenie przepisów prawa łowieckiego. W miniony piątek mieszkańcy powiatu kościańskiego ponownie zasiedli na ławie oskarżonych Sądu Rejonowego w Kościanie
Dowodami w sprawie są głowa i nogi jelenia, które w nocy z 7 na 8 maja 2012 roku przewozili dwaj mieszkańcy gminy Kościan Janusz D. i Waldemar D. Policja na nietypowy ładunek natrafiła podczas przeprowadzania rutynowej kontroli drogowej. Podczas przesłuchania w Komendzie Powiatowej Policji w Kościanie mężczyźni przyznali się do uczestniczenia w polowaniu. Jelenia miał ustrzelić mieszkaniec gminy Śmigiel Henryk K. Funkcjonariusze policji przeszukali jego posesję. Natrafili tam na niewielkie ilości dziczyzny, głowy sarnie oraz broń myśliwską i amunicję.
Mieszkańcy gminy Kościan usłyszeli zarzuty bezprawnego pozyskania trofeum zwierzyny łownej – głowy jelenia z porożem – w trakcie obowiązywania okresu ochronnego. Akt oskarżenia przeciwko rzekomemu organizatorowi polowania obejmuje cztery zarzuty. Dwa z nich dotyczą odstrzału zwierzyny łownej w okresie ochronnym. Kolejny to zarzut bezprawnego pozyskania trofeum zwierzyny łownej w czasie obowiązywania okresu ochronnego. Chodzi o osiem sztuk głów sarnich z porożem. Ostatni zarzut dotyczy posiadania stu sztuk amunicji bez wymaganego pozwolenia. Żaden z trójki oskarżonych nie przyznaje się do winy.
W procesie zeznawało już kilkunastu świadków. Jednym z dowodów w sprawie jest badanie przeprowadzone w Instytucie Zootechniki Polskiego Instytutu Badawczego w Balicach pod Krakowem. Przesłano tam próbki materiału pochodzącego ze szczątków jelenia przewożonego przez Waldemara D. i Janusza D. oraz krwi znalezionej w aucie Henryka K. Specjaliści nie mieli wątpliwości, że pochodziły one od tego samego zwierzęcia. Henryk K. tłumaczył wówczas, że krew do jego auta mogły przynieść psy, które w tym czasie trenował.
- Zdarza się, że w miocie jelenia są bliźniaki tej samej płci – mówił wówczas obrońca Waldemara D. i Janusza D., wnioskował o dopytanie biegłych, czy materiał przesłany do analizy mógł pochodzić od dwóch zwierząt o tym samym genotypie.
Odpowiedź specjalistów w dziedzinie genetyki obaliła tezę mecenasa. Dodatkowo możliwość występowania ciąż bliźniaczych u jeleni określono na ułamek procenta.
Podczas piątkowej rozprawy sąd rozpatrzył wniosek prokuratora Przemysława Rajcha o powołanie na świadka pracownika Posterunku Łowieckiego w Lesznie. Argumentował to koniecznością uzyskania odpowiedzi na pytania dotyczące przestrzegania procedur postępowania z padłymi zwierzętami. Henryk K. w toku postępowania wyjaśniał, że padłą zwierzyną karmił swoje psy. Obaj obrońcy wnioskowali o odrzucenie wniosku. Sąd przesłuchanie świadka uznała za zasadne.
Kolejna rozprawa odbędzie się we wrześniu. (h)
GAZETA KOŚCIAŃSKA 27/2014
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Ciekawy proces, a zwłaszcza karkołomna linia obrony, przyjęta przez oskarżonych, godna "Latającego Cyrku Monty Pythona". Od dawien dawna tajemnicą poliszynela jest bowiem to, iż tzw. "myśliwi" polują kiedy i na co chcą, według własnego widzimisię a ubitą zwierzynę, bo na pewno nie można tego nazwać polowaniem, zgłaszają jedynie wtedy, kiedy muszą i nie maja innego wyjścia. W ten sposób, na jedno zezwolenie, co poniektórzy, z tego towarzystwa wzajemnej adoracji, potrafią ubić ładnych parę, jeżeli nie kilkanaście, sztuk. Trzej oskarżeni mieli po prostu pecha, że trafili na dociekliwych i w miarę kumatych policmajstrów.