Magazyn koscian.net
2010-04-23Niech się mury pną do góry

Koparka wyrwała kolejny kawał ziemi a Dariusz Jankowiak wskoczył do świeżo wykopanego rowu i wbił mocno łopatę w glinę – tak w sobotę, 10 kwietnia, ruszyła w Grotnikach budowa domu dla rodziny Jankowiaków i Kalitków. - Miewam obawy, czy zdążymy do jesieni, ale co tu myśleć, do roboty trzeba się wziąć i... ciągnąć ten wóz – uśmiecha się głowa wielkiej rodziny
A rodzina, przypomnijmy, liczy dziesięć osób – siedmioro dzieci, ich babcia i odważni rodzice: Dariusz i Beata Jankowiakowie. Jeszcze pół roku temu Pan Darek marzył o mniejszym domu, takim dla czworga - siebie, żony swej jedynaczki Mariki i mamy - Marii, ale życie postawiło go przed dużo większym wyzwaniem. 23 października ubiegłego roku przywiózł do swego małego mieszkanka w bloku Sylwię, Dawida, Arka, Asię, Julię i Macieja. Tego dnia nagle zmarła ich matka – siostra pana Darka - Bożena. Dzieci miały zostać na kilka nocy. Zostały na zawsze.- Stało się, co się stało. Nie cofniemy już nic. Trzeba sobie poradzić – mówił z prostotą tuż po tragedii. – Myć mamy się gdzie, komputery mamy nawet dwa, internet też może być, lodówka jest, zamrażarka jest. Talerze, łyżki są, a jakby nie starczyło, to się podzielimy. Jeśli dzieci będą z nami współpracować, damy sobie radę ze wszystkim…
Od końca ubiegłego roku Jankowiakowie są rodziną zastępczą dla dzieci pani Bożenki. Teraz potrzebują domu dla dziesięciorga osób. Potrzebują go szybko, bo mieszkają w 48-metrowym mieszkaniu.
- Myślałem, żeby na razie dzieci gdzieś do ośrodka poszły, aż ja przygotuję się, zbuduję dom… - rozmyślał tuż po tragedii Jankowiak. - Ale dzieci to nie zabawki. Nie można tak sobie odłożyć je gdzieś, aż nam będzie bardziej pasowało. Potrzebują nas teraz. Ja TERAZ muszę zorganizować dom – zasępia się. – Dlatego pierwszy raz w życiu o coś proszę. Pierwszy raz. Bo ja to wolę wszystko sam, niż… ale teraz już nie o mnie chodzi, ale dzieciaki…Jeśli ktoś może, proszę nam pomóc.
Zaraz po tragedii zawiązał się nieformalny sztab pomocy dla rodziny Jankowiaków i Kalitków. Redakcja ,,GK’’ i senator Małgorzata Adamczak zobowiązały się pomóc w budowie domu. Ma stanąć w ciągu roku. Zgłosiło się już wiele osób gotowych do wsparcia i odbyły się dwie charytatywne imprezy (,,Piłkarze dzieciom’’ i bal karnawałowy z zespołem Hot-Way). Pomoc ciągle jest potrzebna.
Od kiedy stopniały śniegi, panu Darkowi ręce palą się do roboty. Zegar zaczął tykać. Czy rodzinie uda się spędzić następne Boże Narodzenie we własnym, przestronnym domu? Trzy tygodnie temu gotowy był projekt siedziby nowej rodziny. 10 kwietnia rankiem geodeta (jeden z ,,budowniczych’’ – wykonał usługę za darmo :-)) wymierzył podstawę domu, zaraz potem wjechał na działkę traktor i zaczął zbierać żyzną ziemię, a potem wkroczyła koparka i...
- Oj, niech tylko uda się zalać fundamenty, to się trochę uspokoję – wzdycha Jankowiak. Uspokoić się mógł już tydzień później. Fundamenty zostały zalane.
Pan Darek jest murarzem i sam chce wybudować dom, ale nie może sobie pozwolić na zawalenie obowiązków u swego pracodawcy. Budowa toczyć się więc będzie od soboty, do soboty.
- Tak liczę, by za kilka tygodni stały już mury... - marszczy brew.
W sobotę na placu budowy pomagali mu szwagier i przyjaciel rodziny. Robota wrzała, mimo ulew przetaczających się przez usłany świeżą zielenią pagórek na obrzeżu wsi. Działka liczy nieco ponad osiemset metrów. Dom stanie tam spory – 126 metrów na dole i 82 na poddaszu.
- Projekt jest prosty, bez wykuszy, wystawek, łamań na dachu – bo to wszystko podraża. Z tyłu lekko wysuwać się będzie tylko kotłownia – objaśnia inwestor.
A co słychać u rodziny? Dzieci chodzą do szkoły. Pan Darek robi srogą minę i mówi, że oczekiwałby lepszych ocen, ale zaraz twarz mu łagodnieje i dodaje, że wszystkie się starają, że są grzeczne...
- Oby było, jak jest i jakoś będziemy dalej wspólnie ten wózek pchać...– uśmiecha się
W ciasnym mieszkaniu całkiem sprawnie się wszyscy zorganizowali. Rozpieszczana do tej pory jedynaczka Dariusza i Beaty Jankowiaków dostosowała się do nowych warunków i podzieliła terytorium, zabawkami i... miłością. Od kilku tygodni rodzina otrzymuje finansowe wsparcie na wychowanie dzieci.
- Ponad trzy tysiące złotych – wyjaśnia pan Darek. - Cieszymy się z tych pieniędzy, ale prawdę powiedziawszy trzeba się nagimnastykować, żeby spiąć miesięczny budżet... Stałe koszty miesięczne – rachunki, jedzenie - pochłaniają ponad pięć tysięcy złotych. Zakupy wiosenne – buty, spodnie... - tysiąc pięćset złotych. Radzimy sobie i na pewno nikomu niczego nie brak, ale budowa domu w takich warunkach jest trudna. Ciężko coś odłożyć...
Rodzina Jankowiaków i Kalitków ma za sobą już drugie wspólne święta – Wielkanoc. Jeszcze rok temu, dzieci pani Bożenki spędzały Wielkanoc z mamą w Ośrodku Interwencji Kryzysowej. Z domu uciekły bojąc się pijanego ojca. Bożena Kalitka zmarła nagle właśnie wtedy, gdy udało się zrealizować marzenia o spokojnym, bezpiecznym domu bez alkoholu. Gdyby rodzina Jankowiaków nie zgodziła się przyjąć szóstki dzieci, zostałyby rozdzielone i część z nich trafiłaby do domów dziecka. (Al)
GK 16/2010
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Brawo za konsekwencje, brawo dla pomagających