Magazyn koscian.net
31 stycznia 2012Noworoczny z miejscówkami
Podczas przyszłorocznego 27. Kościańskiego Koncertu Noworocznego wprowadzona zostanie z pozoru drobna zmiana organizacyjna. Przez jednych wyczekiwana, dla innych trudna do przełknięcia. Ma stworzyć warunki do tego, aby po koncercie dyskutowano o jego poziomie artystycznym, a nie o krzesłach. Bowiem to walka o miejsce siedzące jest od lat tematem sporów. Przynajmniej wśród widzów z dalszych rzędów. Za rok problem ma zniknąć. Koncert będzie biletowany
Problemów z frekwencją organizatorzy koncertów noworocznych nie mieli ponoć nigdy. Przynajmniej nie spotkaliśmy nikogo kto pamiętałby rok, w którym sala świeciła pustkami. Już podczas pierwszego koncertu, w 1987 roku, trudno było o dobre miejsce. Tak wielu chciało zobaczyć pochodzącą z Kościana śpiewaczkę Anastazję Tomaszewską Schepis. Nie bez kozery napisaliśmy „zobaczyć”, bo poza melomanami kościańskie koncerty od zawsze przyciągały także tych, którzy na co dzień nie obcowali z kulturą, a chcieli jedynie zobaczyć na własne oczy znane z telewizji gwiazdy. Ale nie jest to dominująca grupa widzów. Większość przychodzi po wyjątkowe doznania artystyczne.
Walka o krzesła
Im większe gwiazdy zapraszano, tym bardziej rosła popularność koncertów. Doszło do tego, że dla osób, które nie mogą się zmieścić w auli liceum ustawia się na korytarzu krzesła i ekran z podglądem na scenę. Trudno jednak w takich warunkach o jakiekolwiek przeżycia artystyczne.
- Gdy popyt przewyższa podaż konieczna jest regulacja. Powinienem przyjść na taki koncert kilkanaście minut wcześniej, spokojnie oddać płaszcz do szatni i po dzwonku spokojnie zająć swoje miejsce. Tak powinno być, a jak jest? Ludzie przychodzą godzinę, a nawet wcześniej, żeby zająć jakieś miejsce i muszą siedzieć plackiem przez trzy godziny. Wie pan co boli po takim koncercie? - pyta czytelnik, który jako pierwszy w tym roku zadzwonił do redakcji z uwagami na temat koncertu. - Problemu nie mają oczywiście wszyscy ważni, dla których rezerwuje się kilka rzędów. Oni przychodzą na koncert tak, jak ja bym chciał, czyli kilkanaście minut wcześniej.
Podobnych telefonów odbieramy co roku kilkanaście i co roku staramy się, aby te opinie dotarły do widzów z pierwszych rzędów.
- Oni nigdy nie widzieli sali pół godziny przed koncertem. Nie mają pojęcia jak głupio wygląda pełna widzów sala z pustymi krzesłami dla oficjeli, którzy przychodzą tuż przed koncertem – przekonuje kolejny czytelnik.
Bilety
O konieczności biletowania koncertu przekonują burmistrza od lat pracownicy ośrodka kultury, którzy w imieniu włodarza imprezę organizują.
- Z jednej strony numerowanie miejsc pozwala na uniknięcie problemów, jakie w tej chwili mamy, z drugiej pozwoli inaczej zorganizować sam koncert – przekonuje Janusz Dodot, dyrektor Kościańskiego Ośrodka Kultury.
Rozwiązanie, choć proste, nie znajdowało uznania u włodarzy Kościana. Wszyscy bali się oskarżeń o zerwanie z tradycją bezpłatnych koncertów i utrudnianie dostępu do kultury. Być może nie trafiała do nich także krytyka z ostatnich rzędów. W tym roku zadbaliśmy o to, aby dotarła i poprosiliśmy burmistrza o rozważenie wszystkich za i przeciw.
- Nigdy nie byłem zwolennikiem biletowania koncertu noworocznego. Uważam, że powinien być ogólnodostępny, ale zdaję sobie sprawę, że chętnych jest więcej niż miejsc na sali, co powoduje czasem nieprzyjemne sytuacje. To niezwykle budujące widzieć tak wielkie zapotrzebowanie na obcowanie z kulturą. Niestety, nie dorobiliśmy się dużej sali koncertowej. Mam nadzieję, że kiedyś uznamy wszyscy, że należy taką wybudować. Do tego czasu musimy zadowolić się tym co mamy i wprowadzić bilety. Ich cena powinna być symboliczna, a wpływy można przekazać na cel charytatywny. Nie mają one bowiem ograniczać dostępu do kultury, a jedynie wprowadzić porządek na sali – mówi Michał Jurga, burmistrz Kościana, dodając, że w nowej formie organizacyjnej radykalnie zostanie zmniejszona także liczba miejsc zarezerwowanych dla VIP-ów. - I zacznijmy marzyć o nowoczesnej sali koncertowej. Bo zacząć trzeba od marzeń...
Wyróżnienie i podziękowania
Decyzja o biletowaniu koncertu ucieszyła dyrektora Janusza Dodota, który upatruje w niej szansy na dodanie koncertowi dodatkowej funkcji.
- Będzie to okazja nie tylko na spotkanie ze sztuką, ale i z innymi mieszkańcami. Mając pusty korytarz będziemy mogli wprowadzić antrakt, podczas którego, przy kawie będzie można wymienić uwagi, spotkać dawnych znajomych, porozmawiać z władzami – mówi Dodot. - Da to widzom chwilę wytchnienia przed spotkaniem z gwiazdą.
Ma także dać szansę na dyskusję o poziomie artystycznym kolejnych koncertów w miejsce sporów o krzesła i przywileje władzy.
- Koncert, który w swym zamierzeniu ma prezentować twórczość lokalnych artystów nie powinien przekształcić się w spotkanie z gwiazdą. Te dwie części muszą ze sobą współistnieć i obie są równie ważne – przekonuje Janusz Dodot. - Dla lokalnych twórców udział w koncercie, który kończy się występem gwiazdy wielkiego formatu ma być wyróżnieniem i podziękowaniem za ich dokonania i pracę dla miasta.
Tak też było w minionych latach. Publiczności prezentowały się kościańskie chóry i orkiestry, uczniowie szkoły muzycznej, soliści. Czasem na scenie pojawiali się zawodowi artyści. Z biegiem lat rosło zapotrzebowanie na gwiazdy, które skutecznie zaspokajano. I taki z pewnością będzie scenariusz na najbliższe lata: spotkanie z kościańskimi twórcami, przerwa na kawę i koncert gwiazdy. Aby z tego skorzystać trzeba będzie jedynie kupić bilet, którego cena ma być symboliczna.
Paweł Sałacki
04/2012
Zgłaszasz poniższy komentarz:
ale takiej wiochy jak w tym roku jeszcze nie było. Teatrzyk Dodota niech sobie daruje. Kilkunastu uczniów szkoły muzycznej chętnie by wystąpiło i ich koncert byłby na wysokim poziomie.