Magazyn koscian.net
18 marca 2014Opis Kościana (2)
Dr med. Klemens Koehler (1840 – 1901) jest uważany za jednego z twórców kościańskiego regionalizmu. Opublikowany przez niego w 1874 roku opis Kościana zaczerpnęliśmy – zachowując pisownię oryginału - z poznańskiego tygodnika „Ognisko”
(…) Naprzeciwko ambony, na tym samym filarze cokolwiek wyżej wisi na blasze malowany portret tutejszego kiedyś burmistrza i ławnika Walentego Skałki, który zmarł około 1712. Był to obywatel niezmiernie bogaty dobroczynny i wielkie wzięcie mający, o czem świadczy napis na odwrotnej stronie portretu położony. Możnaby temu niezupełnie wierzyć, ponieważ napisać to kazała własna jego córka jedynaczka, żona tego Kazimierza Muszkiewicza, którego nagrobek każdy czyta, idąc do kościoła. Lecz wielkie świadectwo o jego zamożności podają tutejsze księgi sepultur, tam bowiem pod rokiem 1697 zapisano, że pan Walenty Skałka własnym kosztem wyprawił pochowanie kości na tutejszym cmentarzu, a byli na tej uroczystości Biskup, kilku kanoników, księży z jakie 50. Proszę teraz między nami szukać takiego, któregoby stało na taki wydatek.
Do ostatnich lat istniał w kaplicy staroświecki baldachim, w kształcie parasola, laska u niego w srebro okuta; jest on również darem śp. Walentego Skałki; o tem wie nawet stary kościelny p. Kraszkiewicz, którego ojciec także był kościelnym przy farze. Walenty Skałka zapewne posiadał dom w miejscu, gdzie teraz pan radzca Ziołecki mieszka, gdyż jego majątek przeszedł z córką na Muszkiewiczów, ostatnich dziedziców tego domu.
A wiecie też Panowie jak stary wielki ołtarz i kto koszta nań łożył? Oto stawiony jest w roku 1622, ma więc 252 lat; a powstał staraniem księży Altarzystów ze składek ludzi pobożnych. O tem świadczy napis łaciński po obu stronach nad głową ś. Jana Chrzciciela i Ewangielisty. Styl tego ołtarza niezbyt piękny, mianowicie w większych figurach tych 2 świętych Janów i Matki Boskiej; tamci są zanadto ponurzy, a Matka Boska, chociaż twarz ma miłą zbyt wązka w ramionach w stosunku do swej wysokości. Reszta płaskorzeźb, przedstawiająca Zwiastowanie Narodzenia Pana Jezusa i odwiedziny Trzech Królów, jest wyborna. Cały ołtarz jest z lipowego drewna, ozdoby wszelkie na filarach z drobiazgową akuratnością misternie żłobione; a złocenie tak trwałe, że po 250 latach byle kurz z niego zetrzeć, występuje blask jakby przed rokiem pozłota była położoną. Kolory zblakły, zmieniły się, potrzeba odnowienia, lecz o tem trudno myśleć, bo ołtarza nie można rozłożyć na części, gdyż łatwoby się pokruszyło drzewo tak stare, a w całości chcąc reparować ołtarz, musiałoby postawić rusztowanie za jakie 300 tal.
Inne ołtarze są także dosyć piękne, a ołtarz ś. Kazimierza Jagiellończyka z tego godzien uwagi iż na obrazie za tym świętym zdala widać katedrę Wileńską, gdzie ten pobożny książę żył. Ołtarz ten był dawniej poświęcony ś. Jakóbowi, lecz w r. 1689 bractwo tutejszych piwowarów, za staraniem swych starszych Stanisława Lamparta i Andrzeja Dokowicza odnowiło go. Ołtarz więc należał do piwowarów; a gdzie ich teraz szukać u nas; ledwo jeden się znalazł od kilku lat. Pan Klemczyński mający 80 lat, pamięta z czasów swej młodości jeszcze kilku piwowarów, którzy kolejno piwo warzyli w mielcuchu miejskim, na którego zwaliskach teraz stoi dom, należący do p. Honiga.
A wodę zkąd brali do piwa? Otóż niedaleko nad Obrą powiada pan Klemczyński, był deptak – czyli koło wielkie, to podnosiło wodę do rynny i tą spływała woda do browaru. A kto poruszał koło? Baby i dziady z miejskiego szpitala musieli w nim deptać, bo wtedy o machinach parowych jeszcze nikt nie myślał. Piwowarstwo u nas upadło, a ołtarz św. Kazimierza objęli stolarze.
Staroświecki i bardzo piękny jest ołtarz szewców, w kaplicy ś. Józefa po lewej stronie chóru; ma on z jakie 400 lat i jest w kształcie szafy zamykanej. Nazywają go ołtarzem Wszystkich Świętych, lecz mylnie, gdyż on przedstawia Najświętszą Pannę, zdaje się umierającą w pośrodku Wszystkich Apostołów, których fizyonomie pięknie oddane, n.p. święty Piotr starzec z łysiną i zadartym noskiem misternie oddany.
Na drzwiach prześliczną malaturą staroniemiecką oddane są 4 sceny z życia Pana Jezusa; rzeź niewiniątek okropna w całej nagości; obrządek obrzezania z wszelkimi szczegółami; wyborne i nieporównane niesienie krzyża, pod którego ciężarem Chrystus Pan upada, a uliczniki zbierają w poły łachmanów swoich kamienie i kawałki drzewa i rzucają nań. Powiadają starzy, że ołtarz ten służył królowi Sobieskiemu za ołtarz polowy pod Wiedniem, lecz na to dowodów nie ma. Przed laty zjawił się tu podobno jakiś Anglik i chciał dać za niego 500 tal. I nowy ołtarz swoim kosztem wystawić.
A chrzcielnica zkąd pochodzi wiecie Panowie? Otóż była gałką na wieży naszej fary; po zawaleniu się wieży zamieniono gałkę na chrzcielnicę, która jest pięknie i trwale w ogniu złocona. W zakrystyi widzimy jeszcze starą chorągiewkę blaszaną na mocnym żelaznym pręcie, który przez środek gałki tej przechodzi.
Chorągiew z Najś. Sakramentem jest dosyć stara, ma z jakie 140 lat, i była darem pani Święcickiej z Kokorzyna. Już wizyta kanonika Rogalińskiego z r. 1787 o niej wspomina w inwentarzu kościelnym. Sprawiona zapewne ex re ówczesnego proboszcza kościańskiego, a kanonika Poznańskiego, jak to dowodzi u spodu herb oczywiście księdza szlachcica, bo nad nim zamiast korony, kapelusz kardynalski. Chorągiew ta kosztowna była kiedyś bardzo piękną, dziś ząb czasu ją zniszczył, hafty złote i srebrne przeszło na palec wypukłe, środek, gdzie monstracya, był wybity aksamitnym fioletowym, a brzegi na grubym atłasie w małe czarne paseczki. Tło się zczasem zabrudziło, a jakiś niemiłosierny kościelny, który snać się bardzo w czerwonym kolorze kochał, całe owo białe tło pociągnął ceglatą olejną farbą. Dopiero w r. 1860 radczyni p. Ziołecka tło krzyżową robotą z jedwabiu i wełny wypełniła, a radzca p. Ziołecki złocenie odnowić kazał pod wyraźnym warunkiem, że chorągiew zawsze będzie osłoną pokryta.
Wizyta Rogalińskiego z 1787 wspomina także, iż Pan Jezus ukrzyżowany, który na belce przy ambonie w środku kościoła jest umieszczony, uchodził wówczas u parafian za cudownego, ale sam ks. kanonik Rogaliński powiada, że na to dowodów nie ma. Rana w boku Chrystusa jest srebrem obwiedziona, a u stóp na gwoździu wisi mała srebrna tabliczka, jako votum. Na niej w środku jest krzyż, z jednej strony klęczy mężczyzna w polski strój przybrany z karabelą u boku, z drugiej strony, z drugiej strony młodzieniaszek w podobnym stroju; oczywiście ojciec ofiarował Panu Bogu syna może chorego a może na wojnę w obronie Ojczyzny spieszącego. Rok wyszyty oznacza 1687, a więc właśnie za Jana Sobieskiego, kiedy to Ojcowie nasi bronili Niemców, aby ich wzmocnić na swoją własną skórę. – Takto, my zawsze dla kogoś pracujemy!
O proboszczach dawniejszych wiele nie wiemy, bywali zazwyczaj kanonicy w Poznaniu rezydujący, a tu miewali sobie wikaryuszów. Tak zwana ławka biskupia zapewne służyła takiemu kanonikowi za stałą w czasie jego tu bytności. W kaplicy ś. Józefa pod posadzką spoczywają: ks. Kasper Stęszewski zmarły w r. 1799 i ks. Maciej Kryszka, proboszcz kościański zmarły w r. 1813. Po nim był tu proboszczem ks. Mantey, lecz mieszkał po większej części w Poznaniu i był spowiednikiem zakonnic, Chełmianek przy Wodnej ulicy w poznaniu, w dawnym pałacu Gorków, którzy już wymarli. – Teraz tam się mieści żeńska szkoła Ludwiki, a na dole są kramy.
Za ostatnich polskich czasów duchowieństwo tu niezbyt było pilne, bo wizyta Rogalińskiego z r. 1787 zarzuca proboszczowi czy jego zastępcy, że nabożeństwa nie odbywa regularnie o naznaczonych godzinach, że przeto kościół pusty, a ludzie chodzą się modlić za miasto do Bernardynów, którzy będąc liczniejsi, łatwiej mogli przez regularne odprawianie nabożeństwa ludność do siebie zwabiać. Niechęć też niejako duchownych świeckich do Bernardynów musiała wówczas panować, o czem między innemi świadczy zapis w księgach sepultur może z roku 1794; „Umarł tu dnia tego a tego Adam Kęszycki – opatrzony śś. Sakramentami przez tamtych mnichów intruzów (wścibskich).” Zabawna też jest sepultura pierwszego Prusaka, który zmarł w r. 1794 a więc w rok po zaborze naszego tu kraju. Proboszcz zapisuje: „Umarł tu pan Buchmann porucznik w regimencie króla Jmci Pruskiego, katolik, rodził się we wsi Darmstadt, która nie leży w granicach Królestwa Polskiego.” Biedny księżyna znał tylko jeografią Polski i nie wiedział, że Darmstadt jest miastem i leży w Księstwie Heskiem.
O dwóch jeszcze nagrobkowych napisach w kościele wspomnieć muszę i wprawdzie o nagrobkach dwóch ludzi, którzy nie tylko w świeższych czasach byli tu bardzo lubieni, ale zasłużyli się miastu. – Mam na myśli nagrobek Szymona Lewandowskiego, który był tu przy farze proboszczem przed dzisiejszym naszym proboszczem ks. Welnitzem i nagrobek kamienny wmurowany w murze wewnętrznym kościoła a wystawiony kosztem powiatu i miasta. Ostatni nagrobek wystawiony jako dowód czci i szacunku dla dra Palickiego, lekarza, który tu przez dłuższy czas biegł z pomocą tym, którzy go potrzebowali, - a wystawiony obywatelowi, żołnierzowi i lekarzowi. Oznaczył się bowiem śp. dr. Palicki, nie tylko jako lekarz, ale jako obywatel troskliwy o sprawy ziemi ojczystej, a jako żołnierz bohater w powstaniu w roku 1830. (ciąg dalszy za tydzień)
KLEMENS KOEHLER
Powyższy tekst zaczerpnięto z poznańskiego tygodnika „Ognisko” nr 65, 68, 70 i 72 z roku 1874. Opracowanie przedruku „Wiadomości Kościańskie”
GK 9/2014
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Miałam mądrego pradziadka.Ewa Koehler