Wiadomości
13 października 2019Pomóżmy pani Anecie
Aneta Gronowicz próbuje uniknąć inwalidzkiego wózka. Możemy jej pomóc.
- Całe życie starałam się ze wszystkich sił udowadniać całemu światu, że choć jestem mała, to daję sobie radę. Teraz jak nigdy potrzebuję wsparcia, by znów udowodnić – powiedziała dziennikarce Gazety Kościańskiej Aneta Gronowicz.
Pani Aneta ma 41 lat. Mieszka w Graneczniku (gmina Kościan). Urodziła się z karłowatością przysadkową. Teraz walczy z narastającym niedowładem nóg. Potrzebuje pieniędzy na rehabilitację.
Swoją historię opisała krótko w serwisie siepomaga.pl, na którym uruchomiła zbiórkę pieniędzy.
***
Nie mam zbyt wielu centymetrów wzrostu, a przez to cieszę się z każdego. Urodziłam się z karłowatością przysadkową, od zawsze byłam najmniejsza wśród rówieśników. Wielokrotnie zadawałam sobie pytania: dlaczego ja? Dlaczego jestem taka mała? Ludzie wytykali mnie palcami, mówiąc: zobacz, karzełek idzie… Choroba odbiera mi sprawność i możliwość normalnego funkcjonowania. Dzięki wielu ludziom dobrej woli przeszłam w lutym operację kręgosłupa. Teraz potrzebuję mnóstwa rehabilitacji, żeby wrócić do formy.
Skończyłam szkołę, poszłam do pracy. Na szczęście nigdy ze względu na swój wzrost nie byłam dyskryminowana. Miałam w sobie ogromną chęć pokazania całemu światu, że choć jestem mała, to wiele potrafię. Zaczęłam uprawiać trójbój siłowy, podnoszenie ciężarów. Niestety, szybko organizm odmówił posłuszeństwa. Słaby kręgosłup, nogi jak z waty… Podjęłam walkę. Lekarz za lekarzem, wizyta za wizytą. Rehabilitacja stała się moją codziennością…
W 2006r. poznałam męża, rok później się pobraliśmy. Znaleźć faceta, który pokocha cię taką jaką jesteś — bezcenne. Mijały dni, lata a ból wciąż nie znikał… Kolejne turnusy, kolejne nieprzespane noce. Każdy ruch nogami powodował ogromne cierpienie, które z czasem stało się nie do zniesienia i zdecydowałam się na operację. Listopad 2014r. Wielkie nadzieje, że wreszcie moja katorga się skończy. Zabieg chirurgiczny kregosłupa na odcinku L-S. Następnie kolejne porcje rehabilitacji i nauka chodzenia. Wróciłam do pracy, ale wciąż musiałam podpierać się kijkami…
Choroba postępuje… Bez kijków nie jestem w stanie już nawet samodzielnie stać, o chodzeniu nie wspominając. Co ja bym zrobiła bez męża… Pomaga mi we wszystkim, nawet przy korzystaniu z toalety, czy kąpieli. Sama po prostu nie dam rady. Tak bardzo chciałabym być znowu samodzielna. Zdrowie najbardziej się docenia, kiedy zaczyna go najmocniej brakować. Ono nigdy nie było moją silną stroną, ale teraz szczególnie dotkliwie odczuwam jego deficyt. Czy jest dla mnie jakiś ratunek?
Przeszłam operację — mikrodekompresję L4L5 i L2L3. Mimo iż zabieg przebiegł, wszystkie moje dolegliwości nie odeszły jak na pstryknięcie palcami. Wszystkiego muszę uczyć się od nowa. Chodzenie, usamodzielnianie... Wiem, że czeka mnie długa droga, ciężka i żmudna rehabilitacja, a to wszystko przecież kosztuje. Dlatego raz jeszcze ośmielam się prosić o pomoc.
Nie jest łatwo, prawdopodobnie nie wrócę już do pracy, ale chcę być jak najbardziej samodzielna i choć trochę zapomnieć o bólu. Nie przechodź obok mojej prośby obojętnie. To dla mnie bardzo ważne. Pomóż mi uniknąć wózka...
Aneta
***
Pieniądze można wpłacać za pośrednictwem strony www.siepomaga.pl/aneta-gronowicz
Więcej o Pani Anecie dowiecie się z tekstu w Gazecie Kościańskiej.
Zgłaszasz poniższy komentarz:
wpłacone, powodzenia