Magazyn koscian.net
2008-06-11A dusić wolno?

Zrobił pięć pompek, złowił osiem ryb, narysował jednego konia, przeczytał jedną bajkę i odpowiedział na czternaście pytań - komendant kościańskiej policji, Andrzej Kuciak, został przesłuchany przez wnikliwe Bocianki. - Ale pan jest faaajny! - wołała na koniec trzymając w ręce policyjną pałkę Alicja.
Podobną ocenę komendantowi wystawiły i inne dzieci. Był to już ostatni wywiad grupy sześciolatków z Samorządowego Przedszkola nr 2 w Kościanie. Komendant na przesłuchanie stawił się na czas (poniedziałek, 2 czerwca, godz. 9.20), w mundurze (wersja galowa), każdemu sześcioletniemu śledczemu uścisnął na powitanie dłoń (nawet Madzi, która uczciwie ostrzegała, że może niechcący wyrwać rękę), zgodził się na wsparcie misia (choć ostatecznie z pluszowego adwokata nie korzystał) i z godnością stanął pod ostrzałem pytań. Na początek z grubej rury wypaliła Madzia pytając, co jest najważniejsze w życiu i kiedy szef policji miał pierwszą narzeczoną.- Oj - jęknął cicho komendant - Truuudne pytania...
Adasia frapowało, czy pan komendant uprawia sport, Oliwię - co lubi jadać i czy potrafi to ugotować, Jędrka - sprawowanie przyszłego stróża prawa w szkole, Wiktora - czy komendant lubi zwierzęta, Dawida - czego się boi, Patrycję - czy trudno być szefem, Antosia - ilu złodziei złapał itd. itd.
- Najważniejsza jest myślę rodzina, miłość, praca... Ważne, by pracę się lubiło... - ciągnął komendant, gdy nagle z jego kieszeni odezwał się sygnał telefonu.
- Przepraszam - powiedział do dzieci komendant - Musze odebrać. Komendant pracuje całą dobę... Tak? O! Jak jest wolny jakiś radiowóz, to niech to mi do przedszkola podrzuci - uciął rozmowę. - Komendant musi mieć włączony telefon cały dzień. Bywa, że i w nocy potrzebny jest, by podjął szybko jakąś decyzję...
Na przedszkolnym dywanie już się kotłowało. Z ust do ust Bocianki przekazywały sobie informację, że przyjedzie do nich radiowóz.
- Tak, tak, ale co z pańską narzeczoną? - naprostowała i gościa, i kolegów Madzia.
- No, tak, narzeczona... Chodzi pewnie o pierwszą miłość, kiedy się chłopcu jedna z koleżanek podoba, chce z nią spędzać więcej czasu...
- Jaka była ta pana narzeczona? - nie odpuszczała Madzia.
- To było w szkole podstawowej...
- Tak późno? Ja już mam narzeczoną! - zawołał jeden z malców.
- ... w podstawowej... - spokojnie ciągnął komendant. - W czwartej klasie - tak myślę. Lubiłem ją bardzo, wtedy mówiłem, że kocham... Miała na imię Beata...
Madzia o tajemniczej Beatce chciała porozmawiać dłużej, ale ostatecznie uznała odpowiedź komendanta za wystarczającą.
Sporty gość Bocianków uprawiał różne: lubił pływać, jeździć rowerem, grać w siatkówkę. Ostatnio pasjami zajmuje się wędkarstwem.
Uwielbia pierogi i to najchętniej z kapustą i grzybami (fachowo podał przepis), i naleśniki. Z grzecznością w szkole, jak sam przyznał, bywało różnie.
- Czasami chuliganiłem - przyznał się rozsypanym na dywanie sześcioletnim śledczym. - Czasami musiał tato przyjść do szkoły... ale, jak widzicie, wyszło mi to na dobre, bo za młodu wyciągnąłem odpowiednie wnioski i teraz stoję na straży porządku. Jestem po to, by chronić innych przed tymi, co chuliganią albo chcą robić komuś krzywdę. Na pewno słyszeliście, że nawet w szkołach zdarza się, że ktoś kogoś pobije, przyniesie narkotyki...To są tak zwane czyny niedozwolone. Nie wolno nikogo bić...
- A dusić wolno? - zmrużyła oczy Madzia.
- Nie, nie wolno - powiedział poważnie komendant. - Nie wolno robić innym krzywdy. Policjanci noszą przy sobie broń po to, by chronić i siebie, i innych, i czasami muszą jej przeciwko komuś użyć. Zawsze jednak chodzi nie o to, by zrobić temu komuś krzywdę, ale by powstrzymać go przed zrobieniem jej innym. Broń służyć powinna do strzelania na strzelnicy. Dla sportu...
Zwierzęta komendant lubi i to bardzo. W domu ma psa, jamnika, który wabi się Kumpel i ma już 14 lat. Kumpel dzień przed przesłuchaniem w przedszkolu ( w Dzień Dziecka) świętował urodziny.
- Niestety, trochę choruje. Ma cukrzycę i słabo widzi, ale córka dba o niego bardzo - wyjaśnił gość.
Jako szef komendy Andrzej Kuciak ma też pod swoją opieką i policyjne psy - funkcjonariuszy na czterech łapach. Ceni ich bardzo. A być szefem 120 policjantów, 27 pracowników cywilnych to dla gościa przedszkolaków przede wszystkim wielka odpowiedzialność.
- Odpowiadam za ich bezpieczeństwo - podkreślił. - A praca policjanta bywa bardzo niebezpieczna...
Sam komendant, okazuje się, też się czasem boi.
- Nie boi się tylko ten, kto nie myśli. Strach w sytuacji zagrożenia jest naturalny. Odwaga to nie brak strachu. Ten przychodzi do każdego i to znienacka. Chodzi tylko o to, jak sobie z nim radzimy - powiedział.
- Każdy się czegoś boi - przyznał z miną mentora Dawid, a reszta dzieci na znak zgody z kolegą i gościem, pokiwała głową
Komendant przyznał, że boi się starości, boi się o zdrowie swoich najbliższych i bezpieczeństwo kolegów i koleżanek z komendy. A marzy o małym domku z dużym ogrodem i o podróżach po egzotycznych krajach. Po krajach, po których podróżował bohater dzieciństwa pana komendanta Tomek Wilmowski z powieści Alfreda Szklarskiego.
- Był dzielny, zawsze bardzo szlachetny... - to chyba też dzięki niemu skończyło się to moje chuliganienie z dzieciństwa. Chciałem być taki jak on.
- A ilu złodziei pan zapał? - dopytywał Antoś.
- Oj, ciężko policzyć... Tyle lat. Sam, osobiście to może ze dwudziestu, trzydziestu, ale byłem przez wiele lat szefem policjantów, którzy też aresztowali wielu... - wyliczał.
Z rysowaniem komendant poradził sobie jak z nut. Koń dzieciom tak się spodobał, że wszystkie domagały się ksero rysunku. Komendant też wykonał przed dziećmi po pięć pompek i przysiadów, sprawdził się w łowieniu rybek z papieru i przy czytaniu bajki. Serca sześciolatków zdobył jednak wyciągając z przepastnej torby kajdanki, lizak, lampkę do zatrzymywania aut nocą, pałkę policyjną, kamizelkę kuloodporną, a nawet broń.
- Ale pan jest faaajny - wykrzykiwało za Alicją (tak wyraziła zachwyt z trzymania policyjnej pałki) co chwilę inne dziecko. Wywiad o mały włos a zdominowałoby wyznanie miłosne jednego z sześciolatków. W sprawie ujawnienia treści tego wyznania dzieci przeprowadziły nawet demokratyczne głosowanie w grupie, ale ostatecznie listu miłosnego na forum nie przytaczano. Obdarzony uczuciem nie chciał się dzielić. Drugim przerywnikiem była wizyta jednego z policjantów (radiowozem!!!), który przywiózł dla Bocianków prezenty: światełka odblaskowe i kodeks drogowy dla dzieci wydany przez Stowarzyszenie Stop Śmierci.
- Bać się nie bałem. Lubię dzieci. Przeczytałem wcześniejsze ,,wywiady’’ i wiedziałem, co mnie czeka... Rezolutne te dzieci... - komentował po spotkaniu komendant.
ALICJA MUENZBERG
GK 24/2008
Zgłaszasz poniższy komentarz:
I niech będzie tak ciekawie w każdym przedszkolu!