Magazyn koscian.net
24 kwietnia 2012Kroll oszczepu

Edward Kroll ma 72 lata. Mąż, ojciec, dziadek trojga wnucząt. Mieszka w Czempiniu, pracuje, uprawia ogródek, dba o dom i... reprezentuje Polskę. To trzykrotny mistrz Polski w rzucie oszczepem weteranów. - Im lepszy przeciwnik, tym bardziej mnie mobilizuje – mówi rzeczowo
W ogródku
Duży, przestronny dom, przydomowa szklarnia, taras z widokiem na wypielęgnowany ogród, na tarasie grill, duży stół, sporo krzeseł, zabawki wnucząt, kanapa, sprzęt grający, samodzielnie wyhodowane sadzonki dorodnych pomidorów i na ścianie gablota z trofeami sportowymi. Edward Kroll jest skupiony i poważny.
- Tam, gdzie rosną tuje, trenuję – mówi wskazując na ogród.
Trening to mało wygodny, bo cały czas trzeba hamować się, by oszczepem, młotem, granatem, kulą lub czymkolwiek innym ciężkim nie rzucić w... sąsiada. Ogródek - choć spory - jest trochę za krótki jak na wymogi olimpijskiego sportu.
- Nie jest źle, jak chcę dać z siebie wszystko, jadę na jakąś polanę do lasu – mówi spokojnie.
Na licznych boiskach w Czempiniu i okolicy stara się nie trenować z oszczepem, bo ten trochę niszczy murawę.
- Gospodarze boisk by się nie ucieszyli....
Z mniej inwazyjnym sprzętem zdarzyło mu się już gdzieniegdzie pojawić.
- Od razu otacza mnie wianuszek młodzieży i dopytują, co ja robię, co mam, jak to robię, że leci tak daleko i tym podobne - uśmiecha się.
Co najmniej raz w tygodniu (w poniedziałki) trenuje też na obiektach Akademickiego Związku Sportowego w Poznaniu. Jest zawodnikiem AZS-u. Poza tym – jeździ na rowerze, raz w tygodniu pływa, gra w tenisa, jeździ na narty, biega...
- Zasada jest prosta, trzeba cały czas utrzymywać się w dobrej kondycji, czyli zagwarantować sobie jak najbardziej urozmaicone treningi.
Bo sport Edward Kroll ma już we krwi...
Było, minęło
- To były czasy, kiedy sport uprawiało się z zamiłowania – wzdycha pan Edward do wspomnień. Sport jest częścią jego życia niemal od zawsze.
- Zacząłem w Olimpii Poznań. Tam wypłynąłem na szerokie wody i ustanowiłem powojenny rekord okręgu poznańskiego w rzucie oszczepem. Jako junior! Skakałem wzwyż, biegałem przez płotki, skakałem w dal... Próbowałem wszystkiego...
Potem Śląsk Wrocław ściągnął go do siebie na czas służby wojskowej. Tam był mistrzem okręgu wrocławskiego. Po dwóch latach służby wraca jednak do stolicy Wielkopolski i na wiele lat wiąże się z Wartą.
- Startowałem raz nawet w Kościanie. Pamiętam. Bieg na czterysta metrów...
Skończył studia na Akademii Wychowania Fizycznego zdobywając drugi stopień trenerski i potem był w klubie jednocześnie i zawodnikiem, i trenerem. Jego najlepszy wynik w rzucie oszczepem z tamtych lat to 70 metrów. Startował z takimi zawodnikami jak: Janusz Jan Sidło i Władysław Nikiciuk. Z końcem lat siedemdziesiątych kariera zaczęła się załamywać.
- Wtedy kluby okropnie zbiedniały. Nie było pieniędzy na zawody, nie było pieniędzy na wiele potrzebnych rzeczy. Przestałem trenować i z czasem zrezygnowałem też z pracy trenera... Odszedłem z klubu – mówi poważnie.
Chodził na zawody, owszem, ale tylko jako kibic...
- W gardle ściskało? - pytam
Pan Edward patrzy gdzieś daleko i milczy.
- Nie – stwierdza w końcu. - Sport masowy upadł, a ja cóż... Prowadziłem zajęcia z młodzieżą w liceum, w szkole podstawowej... Jako nauczyciel wychowania fizycznego...
Na początku lat dziewięćdziesiątych zamieszkał w Czempiniu.
- Przebudzenie nastąpiło w dwa tysiące szóstym roku – mówi cicho.
A może by tak...
To był telefon. Koledzy z dawnych lat zadzwonili, że akurat w Poznaniu, że za cztery miesiące, że XVI Mistrzostwa Europy Weteranów, że może by tak...
- Pojechałem na spotkanie. Nie widziałem ich od dwudziestu, trzydziestu lat... Przynieśli informatory, materiały z poprzednich mistrzostw. Poczytaliśmy, zrobiliśmy trening, sprawdziliśmy, czy się nadajemy i...
Wielu odpadło. W trakcie przygotowań zrezygnowali. Edward Kroll znów poczuł wiatr w skrzydłach.
- Rodzina pukała się w głowę. Tyle powiem... - uśmiecha się leciutko.
W lipcu jednak wszyscy stawili się na trybunach – żona, syn, córka, wnuk. Z aparatami, kamerami.
- Trzy i pół tysiąca zawodników. Dostałem się do finału, ale... Startowałem z zerwanym mięśniem i w finale środki przeciwbólowe już niestety nie działały... Miałem szanse na podium...
Potem wszystko potoczyło się szybkim tempem. On i koledzy znów stali się zawodnikami AZS-u – w Klubie Weteranów. Teraz co roku biorą udział w dziesięciu, jedenastu zawodach w Polsce i nie tylko. W klubie oprócz pana Edwarda jest jeszcze dwóch innych trenerów i tak wzajemnie sobie pomagając wspólnie przygotowują się do kolejnych rywalizacji sportowych. Edward Kroll od razu wbił się do czołówki polskich zawodników. Dwukrotnie zdobył tytuł wicemistrza Polski w rzucie oszczepem weteranów (w 2007 roku w Zielonej Górze i w 2008 r. w Toruniu) a od trzech lat jest po prostu mistrzem Polski (2009 r. w Białymstoku, 2010 r. w Toruniu i w ubiegłym roku Zielonej Górze). W tym roku tytułu bronić będzie 1 lipca na XXII Mistrzostwach Polski Weteranów w Białymstoku.
- W marcu zdobyłem srebrny medal w XXI Halowych Mistrzostwach Polski Weteranów Lekkiej Atletyki w Spale. Teraz miałem jechać do Sopotu na mistrzostwa w rzutach, ale w domu będzie akurat radosna uroczystość... Chrzciny wnuczki... Za to już dwudziestego szóstego maja jadę do Zbąszynka na Memoriał Bogdana Niemca i startuję w czterech konkurencjach – rzut oszczepem, młotem, dyskiem i kulą. Od początku maja zaczynam intensywne przygotowania...
Edward Kroll nie ogranicza się do rzutów, choć to jego ulubiona dyscyplina – startuje ponadto w skoku w dal, trójskoku i biegach na 60 i 100 metrów.
Kalendarz zawodów proponowanych przez Polski Związek Weteranów Lekkiej Atletyki rozpisany jest już do 2017 roku. W mistrzostwach Europy Weteranów i mistrzostwach świata weteranów Polacy się liczą. Z jednej takiej imprezy dojrzali zawodnicy przywożą po czterdzieści medali. Reprezentant Polski z Czempinia ma ambitne plany.
- W tym roku chcę wejść na podium na mistrzostwach Europy weteranów w Zittau w Niemczech i, jeśli mi się to uda, wierzę, że w przyszłym uda mi się polecieć w październiku do Brazylii na mistrzostwa Świata... Z tytułem mistrza, czy wicemistrza Europy miałbym zagwarantowany start, a sponsora – mam nadzieję, uda się znaleźć...
Ruch napędza
Przepraszam na chwilkę – mówi gospodarz i na chwilę wychodzi. Wraca – w biało-czerwonym dresie reprezentanta Polski z orzełkiem na piersi.
- I? - pyta. - Robi wrażenie?
Robi.
- Całą młodość poświęciłem sportowi, ale to właśnie teraz odnoszę największe sukcesy, choć nie rzucam już na odległość siedemdziesięciu metrów, a nieco ponad czterdzieści – uśmiecha się.
Dzieci kibicują ojcu. Żonie sukcesy sportowe pana Edwarda sprawiają znacznie mniej radości.
- Żona nie pochwala. Nie tylko zresztą moja. Kolegów też. Bo to wyjazdów dużo, treningi i... Ciągle człowieka w domu nie ma... A mnie sport nie tylko daje radość, ale i zdrowie. Nie choruję. Sport zastępuje tabletkę. Tabletka jednak nigdy nie zastąpi sportu... Moi rówieśnicy mają przy łóżkach połowę apteki, albo ich już po prostu nie ma. Sport, rekreacja poprawiają krążenie, oddychanie, spalanie... Ja całe życie byłem w ruchu. Jak człowiek kiedyś wyczynowo trenował, to musi się ruszać. Musi. Basen, rower, tenis – cokolwiek. A rywalizacja dodaje mi sił.
Koledzy mówią, że nie potrafią się skupić, gdy na trybunach ludzie, gdy ktoś robi zdjęcia, ktoś kręci film, ktoś krzyczy. Edward Kroll nie słyszy i nie widzi tego co wokół. Skupia się na sobie, na tym co ma zrobić i daje z siebie wszystko.
- Im trudniejszy przeciwnik, tym bardziej mnie mobilizuje. To moje pięć minut i muszę je wykorzystać... (Al)
16/2012 18.04.2012
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Podziwiam !