Magazyn koscian.net
20 kwietnia 2021Przesłanie w teledysku
Skoczył na główkę do płytkiej wody. Skutkiem nieodpowiedzialnej zabawy pod wpływem alkoholu jest dla niego niepełnosprawność i wózek inwalidzki. Swoją historię chce opowiedzieć w teledysku, aby przestrzec innych. – Przekaz będzie mocny. To musi poruszyć – zapowiada Bartek Sikora ze Śmigla
Życia na krawędzi
Bartek Sikora ma 35 lat. Jego życie zmieniło się o 180 stopni, gdy miał lat 28. W niedziele, 1 czerwca 2014 roku wybrał się ze znajomymi do Boszkowa.
- To był ostatni dzień mojego urlopu w Polsce. Przyjechałem na 75. urodziny mojej babci. Dzień wcześniej graliśmy z kolegami w piłkę. Miałem zakwasy. Następnego dnia miałem jechać do Niemiec. Czekało mnie osiem godzin jazdy samochodem. Stwierdziłem, że pojadę wykąpać się do Boszkowa, bo woda rozluźnia. Po drodze wstąpiłem po moją dziewczynę, która była na imieninach. Zostałem trochę dłużej i dałem namówić się na kielicha. Później było jeszcze jakieś piwko i pojechaliśmy nad wodę – wspomina dzień, który zmienił jego życia Bartek Sikora.
Mieszkaniec Śmigla nie zorientował się, że nie jest na pomoście, z którego wcześniej wielokrotnie skakał do wody. Było już ciemno. Tym razem skok na główkę wykonał w miejscu, gdzie było około 60 cm wody. Wszystko dokładnie pamięta.
- Poczułem się nieśmiertelny. Skoczyłem. Ręce się ugięły, głowa uderzyła o dno, a nogi poleciały za mnie i wtedy coś chrupnęło. Nie czułem bólu. Znajomi myśleli, że się bawię, a ja tylko uderzałem rękami o wodę. Tak mnie namierzyli. Nie byłem w stanie się podnieść. W pewnym momencie położyłem się już na dnie i pogodziłem się z tym, że to już koniec. Pomyślałem, ani rodziny, ani dziecka, ani celów, które sobie założyłem i muszę umierać. Wtedy ktoś mnie chwycił i wyciągnął. Moja dziewczyna wskoczyła do wody – opisuje wypadek Bartek. – Gdy wyciąga się z wody człowieka z urazem kręgosłupa nie można nic z nim robić. Holuje się i trzyma głowę podpartą. A ja kazałem się jeszcze wsadzić na pomost. Głowy nikt nie przytrzymał i chrupnęło coś drugi raz.
Dziś sam przyznaje, że w młodości przeżył wiele przygód. Niepotrzebnie żył na krawędzi. Za bardzo poniósł go do rock and roll.
Blizna i wózek
28-latek po skoku do wody trafił do szpitala w Lesznie. Na dyżurze było wówczas dwóch neurochirurgów i anestezjolog. Byli źli. Nie mogli operować, bo pacjent był pod wpływem alkoholu. Lekarze stwierdzili zmiażdżenie kompresyjne kręgu C6.
- Krąg ucisnął rdzeń kręgowy. Gdybym nie był pod wpływem alkoholu mógłby być od razu odbarczony, a że przez siedem godzin był przyciśnięty, to doszło do obumarcia tkanek i zrobił się siedmiocentymetrowy obrzęk. Po pół roku zostały dwa centymetry – wyjaśnia Bartek Sikora. – Rdzeń nie został przerwany, ale jest blizna, po której nie idą sygnały z mózgu. Ciało od brzucha w dół żyje sobie po swojemu. Wiem, że robi się już operacje na rdzeniu. Może kiedyś chociaż o balkoniku będę mógł chodzić.
Lekarze od razu po operacji powiedzieli: „nie będzie chodził, ale da radę, będzie samodzielny”. Tylko, że pacjent przez pół roku w wózek nie wierzył. Dziś przyznaje, że miał szczęścia. Mógł po prostu utonąć lub być w dużo gorszym stanie. Lekarze dobrze się spisali. Nie odczuwa bólu. Ma pełny skręt szyi. W chwilach załamania pomagała rodzina i przyjaciele.
- Po wypadku przewartościowało się życie. Jest teraz lepsze, bogatsze… Dwa i pół roku zajęło mi dojście do samodzielności. To był czas ciężkiej walki, żeby coś zrobić samemu, żeby przesiąść się chociaż na głupi tapczan. Po dwóch latach kupiłem auto i nauczyłem się pakować do niego wózek. Po trzech latach pierwszy raz wyjechałem na kursy do Wrocławia. Nauczyłem się obsługi programu, który miał mi dać pracę. Po trzech latach przeniosłem się do swojego mieszkania. Dzisiaj wszystko ogarniam sam: sprzątam, gotuję, chodzę na zakupy. Żyję normalnie. Od siedmiu miesięcy pracuję u kolegi w biurze. Zajmuję się kadrami – mówi Bartek Sikora.
Po godzinach zajmuje się muzyką. Zawsze była obecna w jego życiu, ale po wypadku miał więcej czasu. Wybrał rap za sprawę kolegów, którzy już tworzyli w tym gatunku. Stąd między innymi pomysł na teledysk. Drugim impulsem była beztroska ludzi nad wodą.
Mocny przekaz
Jeszcze przed wakacjami Bartek Sikora chce opublikować w Internecie teledysk i przestrzec przed skakaniem do wody. Skutki brawury pokaże na swoim przykładzie. Dzięki pomocy znajomych uruchomił zbiórkę na portalu zbieram.pl. Potrzebne jest trzy tysiące złotych. Taka kwota ma wystarczyć na nagranie, produkcję i promocję w mediach społecznościowych.
Muzyk amator doskonale pamięta dwie sytuacje z 2017 roku. Na festiwalu w Sławie zwrócił uwagę mężczyźnie, który w nocy skakał z wysokości do wody.
- Popisywał się przed dziewczynami. Ja robiłem to samo w dniu wypadku. Na pomoście siedziała wtedy moja dziewczyna. Podjechałem do mężczyzny i powiedziałem: „Stary co ty robisz? Chcesz wyglądać tak jak ja? Ja też byłem taki cwany.” A on na to „Skakałem tysiąc razy. Skocze kolejny tysiąc i nic mi się nie stanie.” Nie mieliśmy o czym dalej rozmawiać – wspomina Bartek Sikora.
Do Boszkowa pojechał na pomost, z którego skoczył. Natknął się tam na grupę 17 – 18-latków, którzy pili alkohol. Zaczynali skakać do wody bombę.
- Chcę zdążyć z teledyskiem przed wakacjami. Ludzie i tak wyjadą nad wodę, mimo pandemii. Tekst jest już gotowy. Muzykę zrobiłem, tak jak czułem. Nagranie zrobię z kolegą Mariuszem. Ja opiszę mój ostatni dzień na nogach, że tego skoku z życia już nie da się wymazać, a on dołoży przestrogę. W teledysku musi być mocny przekaz. To musi poruszać – zdradza mieszkaniec Śmigla. – Celem jest to, żeby przestrzec przed lekkomyślnością nad wodą z w połączeniu z alkoholem. Moi znajomi zrozumieli. Chciałbym trafić do młodszej publiki, w przedziale wiekowym siedemnaście – trzydzieści lat. Trzydzieści osiem procent urazów rdzenia kręgowego jest spowodowana skokami do wody. To jest bardzo dużo. To się przytrafia ludziom w różnym wieku. Ja wyszedłem z tego wypadku. Mogę żyć. (h)
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Już sam ten artykuł wywołuje ciarki. Trzymaj się Bartek, powodzenia i niech to przykre zdarzenie zaowocuje i może ktoś pomyśli 2 razy.