Magazyn koscian.net

29 Sie 2017

Spełniający się człowiek

O historii, potrzebie działania i prowincji, która nie ogranicza, z doktorem Emilianem Prałatem rozmawia Paweł Sałacki

- Od dwóch lat nie było miesiąca, w którym „Gazeta Kościańska” nie pisała o Emilianie Prałacie. Nasi stali czytelnicy wiele wiedzą o pana działaniach, napisanych książkach i wygłoszonych wykładach. Niewiele zaś wiedzą o Panu. Czas nadrobić zaległości i sprawdzić skąd się wziął człowiek, który niemal na stałe zagościł na naszych łamach, i którego można uznać za rezydenta kościańskiej biblioteki...
    - Pochodzę z Turwi, i tam też mieszkam. Społecznie działam na rzecz ochrony zabytków Ziemi Kościańskiej oraz dziedzictwa kulturowego, a zawodowo związany jestem z Instytutem Filologii Słowiańskiej Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu.
   
- To, że slawista zajmuje się zabytkami i historią staje się zrozumiałe po prześledzeniu pana ścieżki edukacyjnej. Przed filologią studiował pan historię sztuki na wydziale historycznym UAM.
    - A przed historią sztuki studiowałem biologię, ale tylko przez trzy tygodnie. Szybko uznałem, że nie chcę być biologiem, choć w szkole średniej wiązałem swoją przyszłość z naukami doświadczalnymi. Myślałem też o medycynie, ale się nie dostałem. Jako laureat olimpiady przedmiotowej miałem indeks na biologię, więc poszedłem.
   
- I po trzech tygodniach przyszło oświecenie: historia sztuki!
    - Rozważałem jeszcze ochronę środowiska, ale po przejrzeniu programu studiów stwierdziłem, że to nie to. Wybrałem historię sztuki.
   
- I po trzech latach było tego panu mało. Zapragnął pan studiować dwa kierunki naraz.
    - Ostatecznie skończyło się na trzech kierunkach. Studiując historię sztuki czułem pewien niedosyt i zdecydowałem się na etnolingwistykę. Niestety, wystąpił problem organizacyjny, nie dało się pogodzić zajęć, które odbywały się równolegle i musiałem z etnolingwistyki zrezygnować. Po roku postanowiłem pójść na filologię. Jako, że interesowałem się już Bałkanami wybór padł na filologię chorwacką i serbską. Po roku podjąłem jeszcze studia na filologii bułgarskiej. Znając te języki można się porozumieć na całych Bałkanach.
   
- Uporządkujmy: jest pan magistrem historii sztuki, ma pan licencjat z filologii bułgarskiej i magisterium z filologi serbskiej i chorwackiej. Na dokładkę doktorat zdobyty na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej UAM. Co łączy te kierunki?
    - Są ciekawe (śmiech) oraz to, że wszystkie moje prace od licencjackich, przez magisterskie po doktorską dotyczyły Bałkanów.
   
- Myślał pan o pracy w tym rejonie Europy?
    - Tak, miałem nadzieję na połączenie tam wątku historycznego i filologicznego, ale kwestie zawodowe na Bałkanach są o wiele trudniejsze niż w Polsce, chociaż miałem propozycję pracy w Bibliotece Narodowej i Uniwersyteckiej w Zagrzebiu. Za to udało się te elementy pogodzić w Polsce. W Instytucie Filologii Słowiańskiej UAM prowadzę zajęcia związane z kulturą i sztuką Bałkanów.
   
- Został pan pracownikiem uniwersytetu, człowiekiem wielkiego świata, a mieszka pan nadal w Turwi.
    - Poznań jest świetnym miejscem na okres życia studenckiego. W dłuższej perspektywie Poznań  potrafi zmęczyć. Dziś dzielę tydzień na dwie części: poznańską i turewską. Trzy dni na uczelni, cztery na działania lokalne.
   
- Na intensywne działania lokalne. Skąd ten pomysł?
    - Drzemało to we mnie. Potrzebny był tylko impuls. Stała się nim pierwsza książka o Turwi, z której nie jestem zadowolony. To niezadowolenie wywołało potrzebę napisania czegoś lepszego. Tak powstała książka o Kopaszewie, ze spontanicznie zorganizowaną promocją. Poznałem wówczas grono przyjaznych osób, od których dostałem zielone światło na działanie. To był kolejny bodziec aby robić jeszcze więcej...
   
- Ale dlaczego w Kościanie a nie w dużych, uniwersyteckich miastach?
    - Duże miasta są w perspektywie, zresztą już dziś zgłaszają się rożne środowiska i sygnalizują, że mają dla mnie oferty, ale trzeba zacząć lokalnie, na własnym terenie. Na inne obszary przyjdzie kiedyś czas.
   
- Na przykład na jakie?
    - Leszno sygnalizuje zainteresowanie wykładami. Poznań publikacjami. W obszarze moich zainteresowań pojawiły się także dawne dobra książąt saksońsko-wajmarskch w Henrykowie. Książę jest skłonny otworzyć swoje archiwum w Weimarze, gdzie na pewno znajdzie się trochę informacji o Kościanie i regionie. Ale to przyszłość.
   
- Odczyty, wykłady, publikacje. Jest pan za tę działalność godziwie wynagradzany?
    - Utrzymuję się z pracy na uczelni, reszta jest na zero, a w przypadku książek z finansowej perspektywy to jednak koszty i straty.
   
- A jednak pan to robi. To rodzaj inwestycji w siebie czy wewnętrzny imperatyw?
    - Są dwa imperatywy. Pierwszy to potrzeba zachowania tego co jest. Jeśli teraz czegoś nie ocalimy, to za pięć lat może już być za późno. Druga sprawa, czego nie ukrywam, to jest inwestycja w siebie. Z racji pracy na uczelni planuję kolejne stopnie naukowe. Pomysł na habilitację jest, część materiałów też, tylko brakuje czasu.
   
- Czytając piątą, a może szóstą relację z pańskich comiesięcznych wykładów z cyklu „Z historia przy kawie” uznałem, że jest pan nie tylko stałym gościem naszego tygodnika, ale i rezydentem Miejskiej Biblioteki Publicznej w Kościanie. Jak się pan tam czuje?
    - Doskonale.
   
- Dobra odpowiedź. „Kościańska” czuje się tam tak samo.
    - Myślę, że większość osób korzystających z biblioteki tak ją postrzega. Pracuje tam wspaniały zespół, a dobrze zaprojektowana przestrzeń stworzyła idealne miejsce do spotkań. Gdyby jeszcze fragment wałów przy bibliotece wykorzystać pod jej działalność, to byłoby super. Warto podkreślić, że biblioteka przyciąga bardzo różnorodnych ludzi. To szeroka i różnorodna grupa.
   
- Działa pan także w trzecim sektorze, między innymi w Leszczyńskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk, i bliskim nam Stowarzyszeniu Oświatowym imienia Dezyderego Chłapowskiego. Należy pan do zarządu tego stowarzyszenia.
    - Z czego się bardzo cieszę, bo to prężna grupa z określonym dorobkiem i jasnymi celami, otwarta na nowe inicjatywy. Jedną z nich będzie podniesienie konkursu z wiedzy o Dezyderym Chłapowskim na poziom wojewódzki, i tym się będę w najbliższym czasie zajmował.
   
- Konkursy, 19 wykładów w bibliotece, cykl książek „Miejsce i sztuka”, książka o Chłapowskich, publikacje naukowe, oprowadzanie wycieczek... Ile projektów naraz pan realizuje?  
    - Dużo. W tej chwili piszę dwie książki, przygotowuję cztery wykłady, szykuję się do oprowadzenia po powiecie kościańskim czternastu zorganizowanych grup. Do tego praca na uczelni, gdzie doszły mi nowe zajęcia.  
   
- Ma pan czas na „nic nierobienie”?
    - Moje nic nierobienie to zajmowanie się czymś, co nie jest pilne...
   
- A hamak, plaża?
    - To nie leży w mojej naturze.
   
- Jak pan wypoczywa?
    - Pracując, zwłaszcza nad rzeczami, które wciągają. Taka praca daje komfort i poczucie, że coś nadrobiłem dzięki czemu będę mógł nad czymś innym popracować wolniej.
   
- Czyli odpoczywa pan od pracy pracując. I żadnych innych przyjemności?
    - Czas wolny bez pracy, to basen ewentualnie rower i zwiedzanie. Chociaż zwiedzanie skutkuje nowymi projektami i pomysłami. Za to zupełnie nie pracuję zajmując się  chrześniakami. Przychodzą do mnie chętnie, więc chyba się sprawdzam jako wujek.
   
- Znajdzie pan czas na założenie własnej rodziny?
    - Jak tylko pojawi się ta jedyna, to czas się znajdzie.
   
- Powróćmy do pańskiej aktywności lokalnej. Po raz pierwszy o Emilianie Prałacie napisaliśmy w 2011 roku, kiedy to Starosta Kościański powołał społecznego opiekuna zabytków. Zdziwienie było duże.
    - Było. Gdy wojewódzki konserwator zabytków zwrócił się do starosty o powołanie opiekuna, mało kto wiedział kim taki opiekun jest, i co robi. Pierwszym problemem było ustalenie jak ma wyglądać legitymacja opiekuna (śmiech).
   
- U niejednego pojawiła się myśl, że taki opiekun to dokuczliwsza wersja konserwatora zabytków. Po pierwsze społeczna, po drugie miejscowa. Zastanawiano się pewnie czego ten człowiek chce...
    - Tak, i co może złego zrobić. Dziś takich obaw już nie ma. Współpraca z samorządami i duchowieństwem, które zarządza większością zabytkowych obiektów, układa się bardzo dobrze. Choć zdarzają się sytuacje nieprzyjemne. Chcąc zrobić jakąś dokładną inwentaryzację obiektu muszę się czasem uzbroić nie tylko w cierpliwość i pokorę, ale i w liczne dokumenty, zaświadczenia i listy polecające.
   
- Jako społeczny opiekun zabytków zajmuje się pan między innymi kopaszewską drogą krzyżową. Zbieracie pieniądze na renowację kapliczek.
    - Tak, dzięki wsparciu wielu osób i gronu zapaleńców udało się zebrać środki, które mamy nadzieję pozwolą na odnowienie wszystkich kapliczek jeszcze w tym roku.
   
- Skąd macie środki?
    - Uprawiamy klasyczną żebraninę. Na przykład grupa pasjonatów z Poznania zebrała pieniądze na renowację jednej kapliczki, u innego sponsora zebraliśmy środki na trzy czwarte remontu kolejnej. Porozumienie Ziemia Kościańska ufundowało jedną. Koszt renowacji jednej kapliczki to pięć tysięcy złotych brutto. Jest też pomysł dotyczący renowacji kaplicy w lesie rąbińskim. To dobry moment do remontu. W 2019 roku minie sto lat od śmierci fundatora tej kaplicy. Tematem udało się zainteresować nadleśniczego.
   
- Powróćmy do Kościana. Czy na pana wykładach pojawiają się młodzi ludzie?
    - Tak, na każdym spotkaniu w bibliotece są uczniowie gimnazjum i liceum, i nie są tam – co sprawdziłem – za karę. Przychodzą bo chcą. Na kanwie tych spotkań narodziła się inicjatywa, którą realizowałem z gimnazjum w Racocie. Zabierałem kilkunastoosobowe grupki na dwie, trzy godziny w miejsca, do których na co dzień nie ma dostępu.
   
- Na przykład?
    - Sądzę, że niewiele osób było na dzwonnicy w Racocie, czy na sklepieniach. Największym problemem jest brak czasu, bo takich zgłaszających się grup jest sporo. Zresztą zabieram w takie miejsca nie tylko młodzież. Na przykład w ubiegłym roku najstarsza z pań, która wdrapała się na sklepienie kościańskiej fary miała ponad osiemdziesiąt lat.
   
- Mieszkańcy Kościana lubią chwalić się niegdysiejszą potęgą miasta. Tyle, że trzeba dużej wyobraźni, aby ją poczuć bowiem poza farą niewiele pozostało ze średniowiecznego Kościana.
    - Do dziś przetrwały dwa obiekty, które świadczą o wielkości miasta: fara i miasto w mieście, czyli teren poklasztorny, na którym działa dziś szpital neuropsychiatryczny. Rozmiary fary i niezrealizowanego do końca prezbiterium są świadectwem potężnych aspiracji politycznych, artystycznych, społecznych i przede wszystkim finansowych Kościana. Z kolei teren poklasztorny  nie ustępuje obszarowo dużym monastycznym ośrodkom średniowiecznym i renesansowym takim jak Poznań czy  Kraków.
   
- Jeden kościół na dowód wielkości to niewiele. W dodatku mało jest źródeł historycznych, z których większość miała przepaść po szwedzkim potopie.
    - A szukał ich tam ktoś?
   
- Przed laty napisałem list do archiwum w Uppsali. Odpowiedziano, że nie ma takich dokumentów.
    - Myślę, że warto pokusić się o zrobienie dużej kwerendy w archiwach szwedzkich. To, że kiedyś szukano nie oznacza, że nie ma takich dokumentów. Na przykład niedawno w klasztorze na górze Synaj znaleziono 6800 stron nieznanych tekstów. Klasztor działa niemal od dwóch tysięcy lat, a od dwóch wieków nieustannie prowadzi się tam badania archeologiczne. To pokazuje, że warto nadal szukać, znaleźć środki na duże kwerendy.
   
- Historia to nie tylko zamierzchłe czasy. Na naszych oczach ginie wiele pamiątek sprzed dekady, dwóch. Już dziś są kłopoty z odtworzeniem historii działających tu niegdyś dużych firm...  
    - To prawda. Dużo materiałów, które były dostępne w latach 90-tych już zniknęło. Pamiętamy, że były, ale nikt ich nie zachował. Kiedy archiwum w Lesznie organizowało wystawę poświęconą ślubom na terenie dawnego województwa leszczyńskiego miało duży problem ze znalezieniem zdjęć do tego tematu, a przecież każdy ślub był fotografowany. Jeżeli nie ma tak podstawowych materiałów, to trudno spodziewać się cenniejszych materiałów. Musimy wyrobić w sobie nawyk  przekazywania dokumentów do archiwów państwowych. Gdzieś uległo zatraceniu przeświadczenie o wartości przeszłości jako takiej, a przecież trudno budować przyszłość bez korzeni.
   
- Czyli możemy być pewni, że nie zapomni pan o swoich korzeniach. Mówię o tym mając świadomość, że prędzej czy później pochłonie pana wielki świat. Nie wiadomo jakie studia pan jeszcze skończy i jakie książki napisze, ale gołym okiem widać, że jest pan skazany na sukces. I gdy go pan osiągnie będziemy się wówczas chwalić „naszym Prałatem”.
    - Przyszłość jest nieznana, a co do wielkiego świata: jestem dumny z tego, że mieszkam na wsi, i nie wyobrażam sobie zamiany na stałe wsi na miasto. To jedna kwestia. Druga: chciałbym pokazać, że nie można mieć w dzisiejszych czasach kompleksu prowincji. To jest bzdura. To właśnie prowincja nadaje smak każdemu regionowi.  Spójrzmy na Wielkopolskę – Pawłowice pod Lesznem, potężny wspaniały majątek, bogatszy od Leszna, dzisiaj całkowicie zapomniany. Takich miejsc jest wiele. Trzeba je opisać, pokazać i wzbudzić nutkę lokalnej dumy. Moja działalność ma temu służyć, i mam nadzieję, że to się sprawdza.  
   
- Prowincja to nie jest termin geograficzny a stan umysłu.
    - Powiedziałbym umysłu i ducha.  Jeśli ktoś czuje całym sobą miejsce, z którego pochodzi to prędzej czy później coś dla tego miejsca zrobi.
   
- To dobre zdanie na koniec wywiadu lokalnej gazety z lokalnym patriotą, ale zadam jeszcze jedno. Gdyby musiał się pan zwięźle opisać, to przedstawiłby się pan jako naukowiec, czy jako działacz, popularyzator, regionalista...
    - Opisałbym siebie jako spełniającego się człowieka. Mogę robić, to co lubię. Mam ten komfort, że praca zawodowa jest jednocześnie moją pasją. To jest wartość sama w sobie, która niweluje wszystkie niedogodności i problemy, których przecież nie brakuje.

Gazeta Kościańska 34/2017

Już głosowałeś!

Zobacz także:


Komentarze (8)

w dniu 31-08-2017 13:01:47 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Podziwiam pasję i pracowitość pana Prałata. Bardzo ciekawy wywiad.

Podziwiam pasję i pracowitość pana Prałata. Bardzo ciekawy wywiad.

w dniu 31-08-2017 19:12:20 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Po przeczytaniu wywiadu w gazecie postanowiłam uczestniczyć w kolejnych wykładach pana Prałata.

Po przeczytaniu wywiadu w gazecie postanowiłam uczestniczyć w kolejnych wykładach pana Prałata.

w dniu 31-08-2017 22:55:52 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Niesamowity człowiek...świetny artykuł, pozostaje wiara w nieprzeciętność:)

Niesamowity człowiek...świetny artykuł, pozostaje wiara w nieprzeciętność:)

w dniu 01-09-2017 11:37:27 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Nie rozumiem tego nacisku na wielkomiejskość i ciekawości ile i co można z tego mieć, ale być może to pytania eukacyjno-prowokacyjne.Tym bardziej,że Turew ma piękny klimat tak jak Bałkany.

Nie rozumiem tego nacisku na wielkomiejskość i ciekawości ile i co można z tego mieć, ale być może to pytania eukacyjno-prowokacyjne.Tym bardziej,że Turew ma piękny klimat tak jak Bałkany.

w dniu 01-09-2017 17:21:27 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Mietek - nie rozumiesz. Przecież to pytanie jest po to aby podkreślić wagę prowincji, umiłowanie do rodzinnej wsi.

Mietek - nie rozumiesz. Przecież to pytanie jest po to aby podkreślić wagę prowincji, umiłowanie do rodzinnej wsi.

w dniu 03-09-2017 21:07:39 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Wielki szacunek Panie Emilianie. Historia Ziemi Kościańskiej jest bogata i ciekawa. Dzięki Panu przynajmniej jej część oby jak największa dotarła do mieszkańców tej pięknej i tak bardzo zasłużonej dla polskości krainy.

Wielki szacunek Panie Emilianie. Historia Ziemi Kościańskiej jest bogata i ciekawa. Dzięki Panu przynajmniej jej część oby jak największa dotarła do mieszkańców tej pięknej i tak bardzo zasłużonej dla polskości krainy.

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.137.159.17

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.