Magazyn koscian.net
31 grudnia 2012Starsi bracia i siostry
Program „Starszy brat starsza siostra” realizowany w Ośrodku Pomocy Społecznej w Kościanie już od dziesięciu lat i wyrósł z odruchu serca. Wówczas był on nowatorską formą pomocy świadczonej w ramach wolontariatu. Oto jak początki swej działalności wspominają jedni z pierwszych wolontariuszy z Kościana: Magdalena, Beata i Ziemowit.
,,Starszy brat…’’ jest skierowany do dzieci znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej, mających trudności w nawiązaniu prawidłowych relacji z rówieśnikami i sprawiających trudności wychowawcze. Dzieci objęte programem pochodzą najczęściej z rodzin dysfunkcyjnych, a niejednokrotnie patologicznych, które borykają się z ubóstwem, wielodzietnością, problemem alkoholowym, czy przemocą. Dzieci mają więc trudności w nawiązaniu prawidłowych relacji z rówieśnikami i sprawiają trudności wychowawcze. Zgodnie z założeniami wolontariusze – starsi bracia lub siostry – mają stać się dla nich mentorami, organizować im czas wolny, poświęcać uwagę i starać pokazać prawidłowe wzorce społeczne, które często nie są widoczne w rodzinnym domu. Pojawienie się takiego starszego brata jest dla dziecka szansą, aby pozostając w centrum uwagi wolontariusza, odzyskało poczucie własnej wartości i godności. Wolontariusze często organizują dla podopiecznych okolicznościowe imprezy i wyjazdy, podczas których mają okazję lepiej się poznać i stworzyć optymalną ścieżkę pomocy. To dzięki temu programowi wiele dzieci po raz pierwszy wyjechało do kina, ZOO, muzeum lub teatru. To właśnie stosowanie niekonwencjonalnych i innowacyjnych metod pracy pozwala likwidować zaniedbania wychowawcze.
Wolontariusze podpisują roczny kontrakt. Rzadko zdarza się, że zrywają go przed czasem. Dziś w programie są 52 pary. Zgodnie z założeniami, programem mogą być objęte dzieci w wieku 6-12 lat, uczące się w szkole podstawowej, a czasem także gimnazjaliści. To jednak wyjątki. Wolontariusze pomagają podopiecznym w odrabianiu zadań domowych i nauce, razem się bawią, chodzą na spacery, wyjeżdżają na wycieczki rowerowe po bliższej lub dalszej okolicy, rozmawiają o różnych sprawach. By nie budować zbędnych barier, wszyscy są ze sobą na ty.
W Kościanie program ruszył z inicjatywy ówczesnego psychologa Ośrodka Pomocy Społecznej Katarzyny Koralewskiej i pracowników socjalnych. Na pierwsze 30-godzinne szkolenie zgłosiło się 80 osób. Podczas zajęć przyszli wolontariusze poznali założenia teoretyczne programu ,,Starszy brat…’’ i w praktyce przećwiczyli sytuacje, które mogą się wydarzyć w ich pracy.
- Dokładnie pamiętam dzień, w którym do liceum przyszła Kasia Koralewska. Na lekcji wychowawczej zachęcała nas do włączenia się do programu. To było w styczniu 2002 roku – wspomina Magda, wolontariuszka z dziesięcioletnim stażem. – Od razu zapaliła mi się lampka, że to jest to, co chciałabym robić. Tylko z mojej klasy zgłosiło się z dwudziestu chętnych, ale na szkolenie przyszły dwie. Najpierw dostałam 11-letniego Piotrka. Mimo że po niespełna dwóch miesiącach trafił do ośrodka wychowawczego, nawiązaliśmy dobry kontakt.
Krótko po tym Magda zaopiekowała się 7-letnią Natalką. Do dziś pamięta, że na pierwsze spotkanie podwoziła ją babcia maluchem. Od razu złapały kontakt.
- Była malutka, drobniutka i bardzo sympatyczna. Tuliła się do mnie. Nie da się tego opisać. Niedługo po podpisaniu kontraktu wyjeżdżaliśmy z grupą do Kinepolis. Dla Natalki to był pierwszy wyjazd do kina, a tam po raz pierwszy widziała ruchome schody. Jeździła nimi w kółko i było widać, że jest bardzo szczęśliwa – mówi wolontariuszka. Kontakt utrzymywały nawet, gdy po maturze Magda wyjechała na rok do Włoch i gdy w czasie studiów przeprowadziła się do Poznania. – Pisałyśmy do siebie listy. Rzadziej rozmawiałyśmy telefonicznie, ale zaraz po powrocie odwiedziłam Natalkę z prezentem. Znów zaczęłyśmy spotykać się regularnie raz w tygodniu. Nawet kilka razy przyjechała do mnie do Poznania.
Mimo że roczny kontrakt już dawno się skończył, dziewczyny utrzymują ze sobą kontakt. Stały się dla siebie prawdziwymi siostrami. Magda była zaproszona na komunię Natalii, była też świadkiem na jej bierzmowaniu. Z kolei Natalia wraz z rodzicami byli na ślubie wolontariuszki. Rokrocznie spędzają ze sobą kilka wakacyjnych dni na letnisku w Nowym Dębcu. Z początku była to jedyna szansa dla dziewczynki, by dowiedziała się co to wakacyjny wyjazd, dziś to już tradycja.
- Natalia wie, że z każdym problemem może do mnie przyjść i poradzić. Ja także potrzebując pomocy przy organizacji imprez w Centrum zwracam się do niej. Działa to więc w obie strony – przekonuje Magda, dodając, że ma świetny kontakt z rodzicami Natalii, którzy widzą w niej swoją córkę. Jej młodsza siostra działa w wolontariacie akcyjnym, ale chęć zostania wolontariuszką zgłosiła mama Natalii. – Chce się w ten sposób odwdzięczyć za dobro, które otrzymały jej dzieci.
Siostra Natalii Marika została młodszą siostrą wolontariuszki Beaty, która jest zresztą szkolną koleżanką Magdy. Obie zaczęły swą przygodę z wolontariatem w tym samym czasie, czyli 10 lat temu. Znają się od podstawówki i od lat przyjaźnią. Nawet studiowały razem.
- Do przystąpienia do programu zachęciła mnie Magda, bo u mnie w technikum nie było naboru. Bez wahania zgodziłam się i obiecałam, że przejdę szkolenie, spróbuję i zobaczę czy się nadaję – przytacza, sięgając pamięcią wstecz. – Szkolnie dużo mi dało, bo wcześniej nie miałam do czynienia z młodszymi dziećmi.
Pierwszą podopieczną Beaty została 6-letnia Ania. To z nią pojechała na pierwszą wyprawę do kina. Łatwo nie było, bo Ania była zafascynowana nowym miejscem i biegała w kółko. W pewnym momencie schowała się, sprawdzając czy starsza siostra będzie jej szukać.
- Podpisując kontrakt w domu Ani byłam przerażona warunkami, w jakich mieszka jej rodzina. Razem z Kasią Koralewską zdecydowałyśmy, że będziemy się spotykać u mnie w domu – wspomina, dodając, że spotykały się przez rok aż do czasu, gdy Ania trafiła do rodziny zastępczej. Wtedy kontakt się urwał. – Gdy spotykamy się na ulicy, zatrzymujemy się, żeby porozmawiać.
Kolejną jej młodszą siostrą na rok została Marika. Beata zastąpiła w tej roli wolontariuszkę Anię, która po roku zrezygnowała. Szybko złapały dobry kontakt, a z czasem zaczęły spotykać się częściej niż raz w tygodniu. Razem świętowały imieniny i urodziny, robiły sobie świąteczne prezenty. Dziś łączy je prawdziwa przyjacielska więź. Marika odwiedziła Beatę w szpitalu, gdy ta rodziła syna.
- Czasem organizowałyśmy wspólne wycieczki z Beatą, ale nasze młodsze siostry, które w rzeczywistości są przecież siostrami nie lubiły tego. Wolały spotykać się osobno, bo chciały mieć nas na wyłączność – dorzuca Magda, zaznaczając, że zgodnie z założeniami programu, relacja musi być jeden na jeden.
Ziemowit zawsze chciał pomagać. Zetknął się z programem będąc jeszcze uczniem ogólniaka. Od tego czasu działa w ,,Starszym bracie…’’. Poza tym pracuje w programie ,,Pogotowie szkolne’’, pomaga w prowadzeniu zajęć w czasie zimowych ferii i letnich wakacji, a co roku jest wychowawcą na biwaku organizowanym przez Centrum. Do dziś pamięta słowa Kasi Koralewskiej, która zachęcała do udziału w programie, by wolontariusze pod żadnym pozorem nie pożyczali pieniędzy rodzicom podopiecznych. Trzyma się tej zasady do dziś. Pierwszym jego młodszym bratem był 7-letni Paweł. Byli braćmi przez osiem lat. Do dziś utrzymują kontakt. Obecnie Ziemowit opiekuje się 12-latkiem.
Jak prawdziwy strateg planuje po kolei jak nawiązać i rozwijać relacje z młodszym rodzeństwem. Nic dziwnego, bo ukończył dwa kierunki: finanse i rachunkowość oraz historię.
- Staram się przewidzieć co się może wydarzyć, żeby być przygotowanym na najgorsze. Z małymi dziećmi jest łatwiej, bo widzą w nas mentora i patrzą jak w obrazek, ale z nastolatkami już trudniej, bo wtedy koledzy są autorytetem. Staram się tłumaczyć, że nie musi robić tego co oni, ale ma pokazać kto tu jest większym autorytetem. Uczę, by przełamywali nieśmiałość i bariery, pokazuję, że trzeba mieć własne zdanie i umieć je uzasadnić. Pozwalam doświadczać różnych rzeczy, na przykład zachęcam, by spróbowali rozkręcić zabawkę, jeśli są ciekawi co jest w środku, bo może w przyszłości zostaną inżynierami. Mamy przecież wzmacniać ich dobre strony i szukać talentów. Staram się przekonać, by mi zaufał i o wszystkim mówił. Gdy to się udaje, mam wysoko ustawioną poprzeczkę i muszę mu pomóc. Nie dzielę się tą wiedzą z rodzicem, bo straciłbym zaufanie dziecka i mógłbym wypisać się z programu. Spotkania planuję tak, by była zabawa, sport i przy okazji nauka – zdradza, zapewniając, że łatwiej mu pogodzić pracę zawodową z wolontariatem.
Wszyscy zgodnie stwierdzają, że udział w programie ,,Starszy brat starsza siostra’’ nauczył ich przede wszystkim odpowiedzialności. Pracując jako wolontariusze nie zaniedbywali swoich obowiązków domowych i szkolnych.
- Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że jeśli podejmujesz się być starszym rodzeństwem, nie możesz zawieść zaufania drugiej strony. Jeśli obiecasz, że przyjdziesz, musisz się pojawić, bo dziecko będzie czekać. To są dzieci, które już ktoś zawiódł i nie możemy tego im zrobić ponownie. Musimy być odpowiedzialni – przekonują.
Zarówno Magdę, jak i Beatę udział w programie utwierdził w przekonaniu, że chcą pomagać innym, pracować z dziećmi i młodzieżą. Obie wybrały pedagogikę. Magda jest koordynatorem kościańskiego Centrum Wolontariatu przy Ośrodku Pomocy Społecznej, a Beata pracuje w domu dziecka w Poznaniu. Żadna nie wyobraża sobie zmianę pracy.
KARINA JANKOWSKA
52/2012
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Ziemo jaki boss :D