Magazyn koscian.net
07 Lip 2015Szukamy zaginionych kotów
Kościańskie Błonie. Stąd w ciągu ostatniego miesiąca zginęły cztery koty. Może ktoś powiedzieć, że nic w tym dziwnego, bo przecież koty lubią chodzić własnymi drogami i często oddalają się od domu, ale te zawsze wracały. Ich właściciele zastanawiają się co się z nimi stało, dlatego zainteresowali sprawą naszą redakcję licząc, że znajdzie się ktoś, kto pomoże odnaleźć zaginione zwierzaki
Jakopierwszy zniknął Oskar z ul. Chociszewskiego. Było to 13 maja. Czarny sześcioletni kocur wyszedł o północy i nie wrócił. Dwa tygodnie później to samo stało się z prążkowaną Mrunią. Oba były wysterylizowane. Oskar pomiędzy łopatkami nie ma sierści. To miejsce wielkości 10-groszówki, to pozostałość po zastrzyku. 30 maja zniknęła roczna kotka Paulinka, a 9 czerwca niespełna czteroletnia Milka. Jest czarna, ma białe skarpetki, dwie charakterystyczne białe łatki na szyi i brzuchu, a na szyi czerwoną obrożę. Wszystkie to zwykłe dachowce, nie mające większej wartości rynkowej, choć dla właścicieli były bezcenne.
- Były dla nas jak członkowie rodziny. Wychowywaliśmy je jak własne dzieci. Rozpieszczaliśmy. Wszystko było im wolno, więc były rozpieszczone do granic możliwości. Pod względem jedzenia były bardzo wybredne, więc jestem pewna, że nic od nikogo nie wzięły. Wykluczam, by poszły za kimś obcym, bo były nieufne. Oskar wręcz był płochliwy, gdy coś stuknęło natychmiast rozpłaszczał się na podłodze. Oba były dorodne. Miały po pięć, sześć kilogramów. Miały swoje zwyczaje i rytm dnia. I to co do godziny. Zawsze wczesnym rankiem mnie budziły, by dostać śniadanie - przyznaje pani Beata, właścicielka czterech kotów, w tym Oskara i Mruni. Od momentu zaginięcia pani Beata z niepokojem codziennie rano sprawdza, czy pozostałe są w domu. - Jesteśmy pewni, że koty giną w nocy.
Początkowo właściciele myśleli, że to zwykły przypadek. Sądzili, że mogły wpaść pod samochód lub zostać zamknięte w piwnicy. Zwierzaki mogły bowiem swobodnie wychodzić na zewnątrz przez specjalne drzwiczki prowadzące na balkon. Poszukiwania w najbliższej okolicy nie przyniosły żadnych rezultatów. Rozmowy z sąsiadami również. Nikt nie widział zaginionych kotów ani niczego podejrzanego - obcych kręcących się po okolicy, czy nieznanych samochodów przejeżdżających uliczkami. Obdzwonili okoliczne schroniska, zawiadomili Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, a na słupach i w internecie wywiesili ogłoszenia ze zdjęciami. Niestety, nie ma żadnego odzewu ani tropu.
- Gdy wywiesiliśmy ogłoszenia, zadzwoniła do mnie pani z sąsiedniej ulicy mówiąc, że jej także zginęła kotka. Było to 30 maja. Wyszła wieczorem i rano już nie wróciła. Jakieś dwa tygodnie później na Facebooku pojawiło się kolejne ogłoszenie o zaginionym kocie z naszej ulicy - przytacza, zastrzegając, że to tylko przypadki jej znane, bo trudno powiedzieć ile jest naprawdę. - To nie może być przypadek. Czuję się jakby mnie ktoś okradł... Chciałabym wiedzieć co się z nimi stało, czy nadal żyją. Może po przeczytaniu artykułu ktoś się zgłosi, bo coś widział lub wie.
Wersji co mogło się stać z zaginionymi zwierzakami jest wiele. Może zostały przez kogoś złapane i zabite na tzw. skórki, może wywieziono je na wieś, gdzie kotów brakuje, może przeszkadzały komuś więc wywiózł je w nieznane miejsce i wypuścił. Strach pomyśleć, że ktoś mógłby zabić kota, by go zjeść, czy potraktować jako ofiarę czarnej mszy.
Do tej pory żaden z właścicieli zaginionych kotów nie zdecydował się zaalarmować policji.
- Nie mieliśmy żadnych zgłoszeń w tej sprawie - potwierdza Radosław Nowak z Komendy Powiatowej Policji w Kościanie. - Jeśli jest podejrzenie zabicia zwierzęcia, to takie przestępstwo należy zgłosić policji. Obowiązuje przecież ustawa o ochronie zwierząt. (kar)
GK 25/2015
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Mam nadzieję, że koty padły po przegranej walce z jakimś dzikim zwierzem (kuna, lis, borsuk), gdzieś z dala od budynków...Bo alternatywa, że koty łapie jakiś (jacyć?) zwyrol i robi im krzywdę, jest w moim małym rozumku nie do zaakceptowania. Jakim stworem trzeba być, żeby robić krzywdę kotu? Pal w sphinctera to mało jako kara dla takiego delikwenta.