Magazyn koscian.net
03 Wrz 2018To nie są zwierzęta do pieszczot
42 osoby uczestniczyły w kursie sokolniczym, który w ubiegłym tygodniu zorganizowała Stacja Badawcza Polskiego Związku Łowieckiego w Czempiniu. Przez pięć dni kursanci uczyli się jak obchodzić się i polować z ptakami drapieżnymi. Przygotowano dla nich zajęcia teoretyczne i praktyczne
Czempińska Stacja Badawcza PZŁ jest jedyną placówką w Polsce, która szkoli kandydatów na sokolników. Każdego roku organizuje kursy. Uczestniczy w nich około 30 – 40 osób. Do Czempinia zjeżdżają pasjonaci ptaków drapieżnych z różnych regionów kraju. Tą dziedziną interesują się osoby różnych profesji od lekarzy, nauczycieli, inżynierów po studentów. Część kursantów przyjeżdża ze swoimi ptakami, część dopiero chce zgłębić temat. Uczestniczą w wykładach i zajęciach praktycznych w terenie. Mają okazję pracować z różnymi ptakami drapieżnymi, nie tylko z sokołami. Kurs jest przygotowaniem do pracy z ptakami. Jego ukończenie jest warunkiem koniecznym przy późniejszym uzyskiwaniu uprawień sokolniczych.
- Jest to specyficzna dziedzina mająca dość spore wymagania. Wielu osobom się podoba, ale niewielu daje temu radę – mówi Henryk Mąka, pełniący obowiązki zastępcy kierownika Stacji Badawczej PZŁ w Czempiniu. - Po pierwsze pracuje się z dzikimi zwierzętami, choć wyklutymi w niewoli. Z natury są jednak dumne, wrogo nastawione do człowieka i niechętne do współpracy. Ptak drapieżny to nie jest zwierzę do pieszczot. To nie przyjaciel jak pies czy kot, który przybiegnie się połasić. To raczej wspólnik. Jeżeli w jego prowadzeniu popełni się błąd, to nawet po kilku latach odleci i nawet nie spojrzy na właściciela. Trzeba mieć to na uwadze. Po drugie, samo utrzymanie ptaków drapieżnych wiąże się z ograniczeniami formalno-prawnymi. Żeby zostać sokolnikiem trzeba też być myśliwym, a dla wielu osób jest to bariera.
Polowanie z ptakami to historia licząca kilka tysięcy lat. Początki to Bliski Wschód. W Polsce znane jest od około tysiąca lat. W okresie zaborów tradycja takich polowań wygasła. Ruch sokolniczy na nowo odrodził się w czasach powojennych. Wówczas zaczęły powstawać kluby pasjonatów.
Dziś sokolnictwo rozwija się dwutorowo. Z jednej strony to kultywowanie tradycji i sposób polowania. Z drugiej coraz więcej sokolników pracuje zawodowo. Jest ciągłe zapotrzebowanie na ochronę biologiczną. Ptaki drapieżne używane są na lotniskach czy w plantacjach, gdzie mają zapobiegać szkodom w uprawach.
- Dzisiejsze sokolnictwo jest zupełnie inne niż te sprzed wieków. Pewne rzeczy pozostają oczywiście niezmienne. Kapturki dla sokołów wymyślono tysiące lat temu. Do dzisiaj w ich kroju nic się nie zmieniło. Sokołom zakłada się nadajniki telemetryczne najnowszej generacji, które lokalizują je w przypadku ucieczki. Trzeba pamiętać, że dla sokoła pokonanie jednym susem pięćdziesięciu – stu kilometrów, to nie jest żaden wyczyn – wyjaśnia Henryk Mąka.
Do polowań używane są nie tylko sokoły, ale także jastrzębie czy orły. Popularność zyskują myszołowce z Ameryki Środkowej. Na wolności polują w grupie. Łatwiej nawiązują kontakt z człowiekiem i są łatwiejsze w prowadzeniu.
- Sokoły to klasyka. To ptaki najszlachetniejsze i z zachowania, i z efektywnego sposobu polowania – podkreśla Henryk Mąka.
Pasjonatów ptaków drapieżnych jest zdecydowanie więcej niż osób, które z nimi polują. Klub Sokolników przy PZŁ zrzesza ponad 150 osób. Mniej niż połowa poluje z ptakami. Do utrzymania drapieżników trzeba mieć odpowiednie warunki. Konieczna jest także systematyczna, codzienne praca.
W Europie sokolnictwo opiera się głównie na ptakach z hodowli. W niektórych krajach zezwala się na kontrolowany odłów gatunków, które nie są zagrożone, aby zwiększyć różnorodność genetyczną w hodowlach.
Stacja Badawcza PZŁ w Czempiniu nie ogranicza się do prowadzenia kursów sokolniczych. Od 30 lat prowadzi hodowlę sokoła wędrownego, która służy głównie wsiedleniom tego gatunku do przyrody.
- Zaczynaliśmy od zera na początku lat dziewięćdziesiątych. W Polsce nie znane było wówczas żadne gniazdo sokołów wędrownych. Szacowano, że są może dwie – trzy pary. Dziś mamy około tysiąca sokołów – mówi Mąka. - Z naszej stacji poszło w Polskę około dwustu. Widać już, że dzika populacja funkcjonuje i rozmnaża się. Występują w terenach leśnych. Często wybierają miasta, gdzie zwłaszcza zimą jest więcej ptaków do upolowania. (h)
Gazeta Kościańska
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Do pieszczot sa kobiety Nie zwierzęta