Na sygnale
27 lipca 2015Utonęli w jeziorze
Małżeństwo z powiatu śremskiego utonęło w sobotni wieczór w Jeziorze Cichowo-Mórka. Łódka, którą pływali wraz ze znajomymi zatonęła. Dwóm mężczyznom udało się dopłynąć do brzegu
- Czworo ludzi przebywających nad jeziorem w Cichowie podjęło decyzję, że przeprawią się na drugą stronę jeziora do miejscowości Mórka. Do tego posłużyła im metalowa łódka napędzana elektrycznym silnikiem. Gdy byli już blisko celu, jedna z osób zaczęła przemieszczać się na łodzi, co doprowadziło do jej przechyłu i szybkiego nabierania wody. W kilkadziesiąt sekund łódka zatonęła, a w wodzie znaleźli się wszyscy pasażerowie - relacjonuje Andrzej Ziegler, oficer prasowy kościańskiej Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej.
Dwóm mężczyznom udało się dopłynąć do brzegu, lecz kobieta i mężczyzna nie wypłynęli. O godz. 20.25 do Stanowiska Kierowania Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Kościanie dotarła informacja o całym zdarzeniu. Uruchomiono ratowniczą machinę. Na miejsce wysłano dwie specjalistyczne grupy ratownictwa wodno-nurkowego z Kościana i Poznania, jednostki zawodowej straży pożarnej z powiatu kościańskiego i śremskiego, a także jednostki ochotników. W poszukiwaniach pomagali też ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Pomocny okazał się sonar z poznańskiej straży. W krótkim czasie na akwenie pojawiło się pięć jednostek pływających. Płetwonurkowie przeszukiwali wody jeziora, a ratownicy i policjanci wypatrywali zaginionych na brzegach jeziora. Nikogo nie zauważono. Poszukiwania utrudniał zapadający zmrok i porywisty wiatr. O godz. 2 zdecydowano o przerwaniu poszukiwań. Wznowiono je następnego dnia rano.
- W pierwszych godzinach akcji oznaczono miejsce, w którym osiadła na dnie łódź i określono wskazane przez sonar prawdopodobne miejsce spoczywania zwłok. Płetwonurkowie w pierwszej kolejności zostali skierowani do przeszukania miejsc wytypowanych w nocy. Przypuszczenia szybko się potwierdziły - mówi oficer prasowy, dodając, że około godz. 11 płetwonurek odnalazł ciało kobiety, a niespełna godzinę później odnaleziono również ciało mężczyzny. Oględziny zwłok wykonali prokurator i policja, a płetwonurkowie przygotowali sprzęt do podniesienia łodzi z dna jeziora za pomocą balonów wypornościowych.
Akcja zakończyła się o godz. 15.34. Przez dwa dni uczestniczyło w niej 18 zastępów straży pożarnej, czyli niespełna 70 strażaków Państwowej Straży Pożarnej z Kościana, Poznania i Śremu oraz jednostek ochotniczych straży pożarnych z Krzywinia, Jerki, Kościana i Żabna.
- Smutny finał poszukiwań skłania do refleksji. Ocena sytuacji na wodzie nie może być zakłócana spożytym wcześniej alkoholem. Nasza percepcja i możliwość realnej oceny sytuacji jest wówczas zakłócana - konkluduje Andrzej Ziegler, dopowiadając, że dwie osoby, które się uratowały z tej tragicznej pułapki były nietrzeźwe. - Być może do tragedii by nie doszło, gdyby łódź została wykonana z drewna lub posiadała jakiekolwiek przestrzenie wypornościowe, co opóźniłoby zatonięcie. Byłaby szansa, że po nabraniu wody łódź dryfowałaby na powierzchni jeziora, stanowiąc dla rozbitków miejsce oczekiwania na ratunek. Podczas wypoczynku nad wodą nic nie może zwalniać nas od rozwagi i daleko idącej ostrożności. Woda jest żywiołem, który nie wybacza błędów i surowo karze brawurę.
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Wystarczylo miec kapoki ale po co? Przeciez wstyd plywac w kapoku.