Magazyn koscian.net
30 grudnia 2013W oparach absurdu
Aktualnie Absolutnie Absurdalni to nowy projekt filmowy Janusza Dodota i jego aktorów. Pomysł zrodził się z potrzeby twórczej, by w sposób krótki i zwięzły komentować rzeczywistość i bieżące wydarzenia. Pierwsze filmy już ujrzały światło dzienne.
- Ten projekt, to zupełnie nowe działanie. Pomysł dojrzewał aż dojrzał. Absurd nie jest dla mnie pojęciem obcym, bo w wielu spektaklach pojawiały się jego elementy. Filmowe etiudy od paru lat też wykorzystywaliśmy w różnych widowiskach – przypomina Janusz Dodot, który pisze scenariusze filmów i jak zapewnia, pomysłów mu nie brakuje. Kolejnych 10 jest już gotowych do realizacji.
– Takie absurdalne scenki ciągle przychodzą mi do głowy. Dlaczego absurd? Bo my jesteśmy absurdalni. Rzeczywistość przyjmowana taka jaka jest, jest nie do wytrzymania. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że zmieniamy realizm w absurd, który jest odskocznią broniącą przed szaleństwem.
Rejestracją materiału i stroną techniczną przedsięwzięcia zajmuje się Krzysztof Szydłowski, z którym Kościański Ośrodek Kultury współpracuje już od lat. On też zapewnia sprzęt. Montażem i obróbką materiału filmowego zajmuje się Piotr Pawlicki, a muzykę komponuje Michał Dolata, długoletni współpracownik teatru Dodota.
Sami twórcy dzielą powstające w ramach projektu AAA produkcje na: aktualności absolutnie absurdalne, czyli komentarze do codziennych zdarzeń i filmy absolutnie absurdalne, czyli zamknięte opowieści. Do tych ostatnich zaliczany jest pierwszy film z cyklu zatytułowany ,,Wyścig w workach’’. Można go oglądać na facebookowym profilu Kościańskiego Ośrodka Kultury, gdzie zamieszczane będą także kolejne produkcje. W pierwszym filmie wystąpili: Wiola Szymkowiak, Krzysztof Bajsztok, Maciej Dodot, Piotr Pawlicki i Arkadiusz Wesołek. Był on kręcony na kościańskim stadionie. Dotychczas zdjęcia kręcone były wyłącznie w Kościanie (Łazienki, stadion, basen), ale – jak zastrzega Janusz Dodot – miejsce nie ma tu większego znaczenia, bo historie mają mieć znamiona uniwersalności.
- Ciągle uczymy się języka filmowego – przyznaje Dodot. - Chcemy w ten sposób coś powiedzieć widzom, a przy okazji zbytnio nie ułatwiać im odbioru. To ma być forma rozmowy z widzem, wymiana poglądów na temat rzeczywistości. Nie zejdziemy poniżej pewnego poziomu, bo nie robimy tego dla oglądalności i nie zamierzamy schlebiać gustom.
Realizacja absurdalnych filmików ma być dobrą zabawą nie tylko dla widzów, ale i dla wszystkich uczestniczących w ich powstawaniu. I, mimo że są kręcone na podstawie scenariuszy, aktorzy mają ogromny wpływ na efekt finalny.
- Ja tylko sugeruję, bo oni nie chcą, żeby wszystko było tak precyzyjnie narzucone – stwierdza Dodot. - Nie wiem co z tego wyjdzie i ile filmików nakręcimy. To krótkie formy, którymi chcemy coś powiedzieć, skomentować bieżące wydarzenia, bo film pozwala krótko i zwięźle komentować codzienność. To też forma odreagowania, pozwalająca nie zwariować. Głosy są póki co pozytywne. Na ocenę i odpowiedź do czego to przyrównać, przyjdzie czas za jakieś pół roku. Nie chcę się przyrównywać do Monty Pythona, ale parę lat temu, gdy wystawialiśmy na krakowskim festiwalu teatralnym ,,Czekając na...’’, okrzyknięto mnie takim mianem, choć sam nigdy bym o tym nie pomyślał – przyznaje, dodając, że właśnie na produkcjach Grupy Monty Pythona się wychowywał. – Dzięki temu lubię element zaskoczenia w sztuce. Naśladownictwu mówię nie, ale inspiracji jak najbardziej tak. (kar)
GAZETA KOŚCIAŃSKA 51/2013
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Na narty: "Na strychu nie ma miejsca.: