Magazyn koscian.net
2008-11-05Wnuki znów atakują
- Był poniedziałek, około godziny 14. Akurat wróciłam do domu i zadzwonił telefon. Byłam przekonana, że to kuzyn, choć głos był zmieniony. Spytałam ,,co ty taki zachrypnięty Marek?’’, a w odpowiedzi usłyszałam, że jest chory i bierze antybiotyki. Tłumaczył, że jest na zakupach w Lesznie i zabrakło mu pieniędzy. Udawał skrępowanego tą prośbą i prosił o dyskrecję. Zdziwiłam się, bo gdzie on taki chory aż z Olsztyna na zakupy przyjechał? Spytałam więc jak się nazywa, a on, że Wiśniewski, na to mówię, że ma podać swoje, a nie moje nazwisko. W słuchawce zapadła cisza, słychać było jakieś szepty, a potem połączenie zostało przerwane – relacjonuje pani Barbara z Kościana.
Wiele wskazuje na to, że do pani Barbary zatelefonowali oszuści działający metodą ,,na wnuczka’’. W poprzednim tygodniu kościańska policja otrzymała dwa podobne sygnały. Na szczęście, tym razem, żadna z osób nie dała się nabrać oszustom.Cztery i pół roku temu dwie kościanianki - matka i córka - straciły bezpowrotnie 6 tys. zł. Ofiarą oszusta podającego się za brata padła właśnie pani Barbara. Ponoć był to pierwszy taki przypadek w powiecie kościańskim. Niestety, nie ostatni. W kwietniu 2004 r. ofiarą oszustów padła mieszkanka Os. Piastowskiego, od której ,,wnuk’’ pożyczył bezpowrotnie 3 tys. zł. Miesiąc później oszust podający się za syna poprosił ojca o pożyczenie 6,5 tys. zł na samochód. Ten zgodził się. Po odbiór pieniędzy stawiła się młoda kobieta. W połowie września 2004 r. ofiarą oszustów – krewniaków padła 69-letnia mieszkanka Kościana. Był to już siódmy ujawniony przypadek w samym tylko Kościanie. Nie wiadomo ile spraw nie ujrzało światła dziennego z powodu wstydu, czy utracenia niewielkich pieniędzy. Kolejna oszukana kościanianka odebrała telefon od rzekomego siostrzeńca męża. Głos w słuchawce wyjaśnił, że potrzebuje kilkunastu tysięcy złotych, które pozwolą mu na dokończenie super interesu. Poproszona o pożyczkę kobieta zgodziła się bez większych oporów i z banku pobrała 14 tys. zł. Po pieniądze zgłosił się kolega fałszywego siostrzeńca. Czekał przed blokiem. Dopiero po kilku godzinach kobieta zaczęła mieć wątpliwości i dla pewności zadzwoniła do krewnego. Ten ze zdziwieniem przyjął wieść o pożyczce. Wówczas zgłosiła oszustwo na policję. W ciągu kilku miesięcy 2005 r. ,,krewniacy’’ kilkakrotnie usiłowali nawiązać rozmowy telefoniczne z mieszkańcami Kościana. Na szczęście nikt nie dał się nabrać. Kolejną ofiarą oszustów, w marcu 2005 r., padła starsza pani w Śmiglu. Oszustka podała się za jej siostrzenicę. Kobieta straciła 6 tys. zł.
Kolejne przypadki oszustw nagłaśniane są w prasie i lokalnych stacjach radiowych. Policyjne apele odczytywano nawet we wszystkich kościańskich kościołach. By uniknąć oszustwa policja radzi, by w rozmowie telefonicznej: nie zgadywać kto jest po drugiej stronie, lecz poprosić o przedstawienie się; wypytać rozmówcę o szczegóły znane tylko rodzinie; po odłożeniu słuchawki upewnić się czy na pewno był to ktoś z rodziny dzwoniąc do tej osoby; nie przekazywać pieniędzy osobom nieznanym. Po raz kolejny policja apeluje o rozwagę, prosząc, by o wszystkich podejrzanych telefonach niezwłocznie poinformować najbliższą jednostkę.
- Metoda oszustwa ,,na wnuczka’’ się rozpowszechniła i nadal jest skuteczna. Choć z tego co wiem, oszuści sprzed kilku lat odsiadują wyroki w zakładach karnych – mówi Mateusz Marszewski, oficer prasowy kościańskiej policji. – Oszuści zmieniają nieco metodę i teren poszukiwań. Teraz dołożyli nowy element, na przykład prosząc o pieniądze dla potrzebującej pomocy rodziny mieszkającej za granicą. Taki przypadek odnotowano ostatnio w Rawiczu, wyłudzając dla rodziny w Niemczech pięć tysięcy złotych.
Przestępstwo jest bardzo trudne do udowodnienia, bo ofiarami są zazwyczaj osoby starsze, a sprawcy posługują się telefonami komórkowymi na kartę. Jedna karta na jedno oszustwo. Jednak policja ma na swoim koncie kilka zatrzymań ,,krewniaków’’. Na początku października br. łódzcy policjanci zatrzymali 46-letniego mieszkańca Wrocławia, który ,,na wnuczka’’ okradał starsze kobiety. W samej tylko Łodzi jego ofiarą padało co najmniej pięć pań, wszystkie o imieniu Genowefa. Miało to zapewne gwarantować, że numer wybrany z książki telefonicznej należy do osoby starszej.
- Wściekłam się, że znów ktoś chce mnie nabrać na ten sam numer – mówi wzburzona pani Barbara. – Te cztery i pół roku temu głos, sposób mówienia i zwroty były dokładnie takie jak mojego brata, dlatego nie miałam najmniejszych wątpliwości, że to Janek dzwoni. Tym razem głos nie był podobny. Od początku miałam wątpliwości. Teraz już nie jestem taka łatwowierna. (kar)
GK 45/2008
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Edukować, informować, ostrzegać!