Magazyn koscian.net
2008-10-29Wyrok za pomstę na polu
Były poseł Bernard Ptak i Czesław K. – rolnik z Bielawa zostali skazani na osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata za słanie gróźb karalnych pod adresem Kazimierza K. rolnika spod Grodziska Wielkopolskiego. – Jestem niewinny – przekonuje Bernard Ptak dodając, że wyrok za ratowanie czyjejś ojcowizny ujmy mu nie przynosi
Skazani zostali oskarżeni o grożenie śmiercią Kazimierzowi K., który 29 maja ubiegłego roku zjawił się wraz z dwoma traktorzystami na swoim polu pod Bielewem (gm. Krzywiń), by zaorać ziemię. Pole było jednak uprawiane przez poprzedniego właściciela Czesława K., który stracił do niego prawo z powodu niespłaconych kredytów. Gdy nowy właściciel chciał przejąć pole we władanie napotkał opór.Ojcowizny ratowanie
W pochmurny dzień, 29 maja 2007 roku, na pole pod Bielewem dla ratowania zagonu żyta, ziemniaków i mieszanki zostali wezwani Bóg, piekło, pioruny, poseł Ptak, premier Lepper i dziennikarz „Gazety Kościańskiej”, który wówczas zanotował:
- Ja nie rozumiem, niech mi to kto wytłumaczy... Nie rozumiem... - powtarza w kółko Czesław K. z Bielewa, a po jego ojcowiźnie przetaczają się dwa traktory: jeden talerzuje (niszczy) żyto, a drugi na połamane źdźbła sieje gorczycę. Czesław K. zaciska zgrabiałe pięści, a po skroni przetacza się mu kropelka potu. Słońce pali. Że żyto jest pana Czesława, nikt w Bielewie nie ma ponoć wątpliwości. Tuż za łapiącym nerwowo powietrze panem Czesławem stoi sołtys Bielewa i sąsiedzi. Zjechali tu swoimi maszynami.
- Jakim prawem? Co to za kraj! - krzyczy pan Czesław. - Benek, wytłumacz mi to! - zwraca się do posła Bernarda Ptaka, który do sejmu wszedł z Samoobroną po to, by niesprawiedliwość na rolnikach ukrócić. I poseł tłumaczy, że winna Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, że nie tak miało być, że długi są umarzane i owszem, ale najpierw prominentom, a zwykłym rolnikom na końcu. I że Czesław K. zwykłym rolnikiem jest i dlatego to nieszczęście. Bo Czesławowi K. tydzień temu dług umorzono, tylko że komornik ziemię zabrał dwa lata wcześniej i sprzedał. Sądy Czesława K. nie zrozumiały.
- I tydzień temu pismo przychodzi, że ziemię mam opuścić. To co, miałem żyto wyrwać? Pyrki wykopać? Teraz? Przecież za miesiąc żniwa! - obrusza się pan Czesław. Pola opuszczać nie zamierza. Walczyć chce. Jak prawo nie pomoże, to wręcz. A zza pleców Czesława K. sypią się inwektywy w kierunku tego, co ziemię od komornika kupić śmiał. Że spekulant, że rolnik z niego żaden, że niemoralny, że ziemię ma gdzieś, a tylko o kasę mu chodzi. Że ojcowiznę Czesława K. kupił tylko na handel, że potem po chałupach w Bielewie chodził, żeby sprzedać cztery razy drożej. Że musi jakiś bezbożnik, bo to grzech przed żniwami żyto talerzować. Że tu nikt by się na takie coś nie odważył, że kara boska, grom z jasnego nieba winien go trafić, że piekło powinno odszczepieńca pochłonąć, że prokurator powinien go w kajdanki zakluć. Że przecież gorczyca i tak nie urośnie, że to o pomstę chodzi i pomstą powinno się skończyć. A traktory jadą równiutko i spokojnie.
Grom z jasnego nieba
- A żeby piorun... - kiwa głową w niedowierzaniu pan Mieczysław. - Że to sprawiedliwości na takiego nie ma - wzdycha, a niebo nad wsią, jak na zawołanie, granatowieje. Traktor z talerzownicą wjechał już ponoć w zagon ziemniaków za górką, co to się w tym roku wyjątkowo udały.
- Zrozum, facet ma papier, że to jego - tłumaczy spokojnie poseł Ptak. Do kancelarii ministra rolnictwa, premiera Andrzeja Leppera już dzwonił. Poinformował o skandalu w Bielewie, że rolnik rolnikowi świństwo zrobił, o bałaganie w prawie i o tym, co Agencja wyczynia.
Andrzej Lepper nie oddzwonił, a Czesław K. wybuchł:
- Jego ziemia? Mi dług przecież umorzyli! To ziemia chyba moja? Co? Co to za prawo? Zrób coś! Moje zboże niszczą! - krzyknął i ruszył w pole. Traktorzystę z siewnikiem zatrzymał, na schodek traktora się wspiął.
- Pan K. popełnił moralne przestępstwo. Może ziemia i jego, ale to go nie usprawiedliwia - mówi poseł. - Tu z Bielewa, ani całej gminy Krzywiń nikt na licytację nie poszedł. Bo tak się nie robi. Bo rolnik rolnikowi ziemi odbierać nie powinien. Niestety, znalazł się jeden taki odważny, co ziemi od komornika kupić się nie bał i teraz mamy - mówi poseł, a pan Czesław lobbuje z traktorzystą:
- Czy ty chłopie sumienia nie masz? Po takim zbożu jeździsz? - pyta traktorzystę. - Serce mi pęka!
- A mi, myślicie, że nie? Też rolnik jestem, ale jechać kazali, to jadę - mówi spokojnie pan Józef. - Żebym wiedział, co mnie tu czeka, to bym nie przyjechał - dodaje zaraz.
Na wieść, że traktorzyści najemnikami są, uaktywniają się i sąsiedzi pana Czesława. Nawet poseł Ptak na traktor się wspina, a wreszcie staje na środku drogi, chwyta za telefon i dzwoni:
- Leszek? A moro masz? ... OK. Ilu was jest? To się pospiesz, bo już uciekają i ich nie dorwiesz! - woła głośno do telefonu. - To Leszek S.... cki zza Góry Śląskiej. Siedział osiem lat za licytacje. Zaraz tu będzie!
Pan K. odwraca się na pięcie i chwyta za swój aparat.
- Przyjeżdżajcie, bo mi grożą... Szybciej!
Niebo nad polem nabiera koloru modraków. Nawałnicę ponoć zapowiadali.
Wolnoć Tomku
- Co mi z tego, że moje?- obrusza się pan K.- Nic! Jestem właścicielem tej ziemi już od dwóch lat. Płacę za meliorację, płacę odsetki z kredyt, a zysków nie mam żadnych...
Dogadać się z panem Czesławem nie mógł. Chciał mu ziemię odsprzedać, ale tamten nie chciał, chciał mu ją wydzierżawić, ale tamten nie chciał. To teraz sam tą ziemią się zajmie.
- Ja jego zboża nie chcę... Płodozmian będzie. Ziemia się wzmocni. A tak w ogóle, to co komu do tego, co ja na swoim sieję? - pyta K. i idzie po worek gorczycy.
- Koniec. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego - mówi traktorzysta, któremu pan K. chce doładować siewnik. Macha rękami, jakby się od much oganiał.
- Jadę do domu. Wy się dogadajcie. Ja jadę. Ja też mam serce. Mam dość - powtarza stanowczo i nie zważając na prośby pana K. odpina siewnik.
Rolnicy z Bielewa okrzykują tryumf i z większym entuzjazmem oblepiają kolejno traktor, do którego przyczepiona jest talerzownica.
Na polnej drodze obok aut i traktorów pojawia się wóz policyjny. Rolnicy z Bielewa zbierają się wokół posła Ptaka. Traktorzysta wysiada szybko z traktora i idzie w kierunku policjantów i pana K.
- Jeszczem czegoś takiego nie widział - mówi. - Ten w okularach groził, że mi traktor benzyną obleją. I na co mi to? Boże, co tu się dzieje? Mam uciekać z tego pola, bo jadą z kanistrami i benzyną mnie obleją! Żebym ja wiedział, że mnie tu takie coś spotka, to bym z chałupy nie wychodził. Sytuacja jest głupia jakaś... - wzdycha pan Roman.
Traktorzysta, pan K. i jego syn siadają przy radiowozie. Rolnicy z Bielewa okrzyknęli zwycięstwo: intruzi zaczynają się wycofywać. Tylko pan Czesław oddycha ciężko i ciągle zaciska pięści:
- Ja miałem swoją ziemię od niego kupić? Ja miałem mu płacić, żeby na ojcowiźnie zboże zbierać? Trzymajcie mnie! - krzyczy. Wreszcie i radiowóz, i samochód pana K. z przyczepką i traktor zjeżdżają z pola. Wiatr przegnał chmury. Na rozgrzane słońcem pole nie spadła ani jedna kropla deszczu.
Epilog
Czesławowi K. latem ubiegłego roku prokuratura postawiła zarzut słania gróźb karalnych. W afekcie Czesław K. grozić miał Kazimierzowi K., że go zabije, a nawet zaatakować rolnika z Grodziska Wielkopolskiego młotkiem.
- Uderzył go w głowę i w plecy. Krzyczał, że albo jego zabije, albo siebie. Używałem wszelkich środków, by nie dopuścić do tragedii – wyjaśniał ,,GK’’ przed procesem poseł Bernard Ptak. – Byłem tam tylko po to, aby mediować.
Jesienią, tuż przed wyborami, Prokuratura Rejonowa w Kościanie złożyła wniosek o uchylenie posłowi immunitetu. Wniosku nie zdążono rozpatrzyć, bo sejm rozwiązano, a Bernard Ptak startujący tym razem z listy Prawa i Sprawiedliwości po raz drugi mandatu nie zdobył.
Sprawa trafiła przed Sąd Rejonowy w Kościanie. Czesław K. podczas procesu dowodził, że działał w afekcie i nie zamierzał nikogo pozbawić życia. Były poseł zapewniał o swej niewinności i podkreślał, że był jedynie mediatorem w tym sporze.
W ubiegłym tygodniu zapadł wyrok. Sąd uznał obu oskarżonych za winnych słania gróźb karalnych pod adresem Kazimierza K. i skazał ich na osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata oraz nałożył karę grzywny po 600 zł i obciążył skazanych kosztami postępowania sądowego. Wyrok nie jest prawomocny.
- Jestem niewinny! – powiedział ,,GK’’ Bernard Ptak. – Sąd dał wiarę świadkom dowożonym z aresztu, a nie uwierzył osobie zaufania społecznego, byłemu posłowi na Sejm RP.
Ptak nie podjął jeszcze decyzji, czy będzie się od wyroku odwoływał.
- Mówiłem to wiele razy i powtórzę to teraz: dla ojczyzny będziemy bronić ojcowizny! Wyrok za obronę ziemi utraconej przez rolnika nie z jego winy ujmy mi nie przynosi – przekonuje eksposeł. – Zawsze broniłem rolników przed zakusami na ich ziemię i będę to robił nadal. (s)
W tekście wykorzystano obszerne fragmenty tekstu ,,Pomsta na polu’’ autorstwa Alicji Muenzberg, który ukazał się w Gazecie Kościańskiej 6 czerwca 2007 roku.
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Jaką ojcowiznę ratował? Sam w tekście przyznaje że nowy właściciel miał do niej prawo. Tak samo miał prawo ją sobie kupić. Zdaje się że chłopi z czasów Drzymały byli mądrzejsi od dzisiejszych