Magazyn koscian.net
21 kwietnia 2020Wszyscy potrzebujemy autentyczności
O poszukiwaniu siebie i potrzebie autentyczności z Krzyśkiem Grabarą rozmawia Paweł Sałacki
- To nasze drugie spotkanie w redakcji „Gazety Kościańskiej”. Przypomnijmy moment, w którym gościłeś u nas ostatnio. Była jesień 2017 roku. Miałeś za sobą dwanaście lat służby w policji i pracowałeś na warszawskim Ursynowie, w jednym z największych komisariatów w Polsce. Planowałeś, że pozostaniesz na służbie do momentu, w którym nabędziesz pierwszych uprawnień emerytalnych, czyli jeszcze trzy lata. Zaczynałeś właśnie nowe życie, w którym ogromną rolę odgrywała fotografia.
- Fotografia pozwoliła mi się przebudzić. Odkryć w sobie na nowo człowieka. Był to moment, w którym uświadomiłem sobie jak bardzo moją psychikę dewastuje praca w policji. Jak szkodliwe jest przenoszenie stresu do domu, jak z każdym rokiem służby tracę wrażliwość. Poszedłem na terapię grupową, która pozwoliła mi spojrzeć głębiej, i rozpocząć poszukiwanie w sobie człowieka. Nie policjanta, mężczyzny, ojca, partnera, tylko człowieka. Z tego się wzięła fotografia. Z potrzeby wyjścia ze stereotypów.
- Wszedłeś w fotografię jak w masło. Twoje zdjęcia szybko zauważono. Wygrałeś kilka konkursów, pojawiły się pierwsze publikacje...
- Może tak to wyglądało, ale tak nie było. Zanim znalazłeś mnie w świecie fotografii ulicznej fotografowałem różne rzeczy, co zresztą znów robię. Jak większość początkujących skupiałem się na sprzęcie i technicznej doskonałości, ale równocześnie zacząłem dużo czytać. Moja partnerka rozpoczęła naukę w Akademii Fotografii, co przyniosło kolejne inspiracje. Przełomowym momentem było obejrzenie serii filmów „Geniusz zaklęty w fotografii”. Szybko zafascynowała mnie fotografia uliczna i dokument. W końcu zrobiłem pierwsze zdjęcie, o którym mogłem powiedzieć, że było moje. Pochłaniało mnie to coraz bardziej. Czytałem książki o teorii obrazu. Interesowało mnie dlaczego fotografujemy, dlaczego nasze obrazy wyglądają tak, a nie inaczej. W naukę fotografii włożyłem mnóstwo energii. Przez półtora roku przeszedłem w poszukiwaniu kadrów po Warszawie pięć tysięcy kilometrów. Nabawiłem się przeciążenia stóp, a i tak wychodziłem. Coś mnie pchało, aby fotografować i przestać być policjantem. Byłem bardzo zmotywowany. Poświęcałem temu parę godzin dziennie. Te zdjęcia zdobywały nagrody na konkursach, były jakieś publikacje, choć świat fotografii ulicznej wciąż tego nie widzi...
- Motywacja była tak duża, że nie wytrzymałeś kolejnych trzech lat w policji. Rzuciłeś pracę przed nabyciem uprawnień do emerytury, a z czegoś trzeba żyć. Masz rodzinę...
- Musiałem rzucić. Im więcej widziałem i czułem, tym bardziej nie mogłem być policjantem. Niestety okazało się, że nie jest łatwo utrzymać się z fotografii w czasach, w których niemal wszyscy uważają się za fotografów. Trudno wejść na rynek ze satysfakcjonującymi stawkami. Poza tym ciężko mi fotografować zgodnie z wszystkimi wytycznymi klienta.
- Więcej w tobie artysty niż rzemieślnika.
- Mam opanowane rzemiosło, i teoretycznie mogę zrobić wszystko czego życzy sobie klient, tyle że gdy biorę się do pracy, to i tak robię po swojemu, a to nie wróży sukcesu finansowego.
- Zacząłeś więc uczyć fotografii.
- Zrobiłem darmowe warsztaty z uważności w fotografii. Opowiadałem o moim sposobie fotografowania, który różni się od tego, co nam serwuje uliczny mainstream. Podczas fotografowania można osiągnąć pewne stany przypominające stany medytacyjne. Jestem za momentem zatrzymania, poświęceniem uwagi na wykonanie zdjęcia. Myślę jak człowiek z początku XX wieku. I są osoby, które chcą o tym posłuchać. Zacząłem więc uczyć fotografii i organizować płatne warsztaty. Łącznie wzięło w nich udział ponad 150 osób.
- I można z tego wyżyć?
- Jeszcze nie, ale jakieś pieniądze już są. Poza tym sprzedaję swoje obrazy. Tak na marginesie: zrobiłem tysiące zdjęć, kilkanaście z nich wygrało konkursy, zdobyło wyróżnienia. A wiesz ile osób chciało kupić ode mnie wydruki? Dwie. Natomiast, przez pierwszy rok malowania, swoje miejsce na ścianach znalazło ponad czterdzieści z około stu pięćdziesięciu obrazów, jakie namalowałem.
- Wrócimy do tego, ale powiedz wcześniej, jak to się stało, że zacząłeś malować.
- Malarstwo wyszło z fotografii ulicznej. Chodząc godzinami po ulicach odwiedzałem czasem sklep Flying Tiger, w którym wpadły mi w oko farby akwarelowe i papier do akwareli. Za którymś razem je kupiłem. Pomyślałem sobie: dlaczego nie? Obejrzałem w internecie kilka filmików aby dowiedzieć się jak nabrać farby na pędzel i zacząłem malować. To było w lutym ubiegłego roku.
- Ot tak? Kupiłeś farby i zacząłeś malować?
- Sam się zdziwiłem. Wychodziło na tyle dobrze, że już z pierwszego bloku sprzedały się dwa obrazy. Tak jak kiedyś wciągnęła mnie fotografia, tak teraz malarstwo. Ciągle dużo czytam. Szczególnie interesuje mnie Młoda Polska. Zafrapowało mnie, że wśród młodopolskich artystów znalazł się samouk. Postanowiłem pójść tą drogą. Co prawda brakowało mi podstaw więc zapisałem się na zajęcia z akwareli. Może niepotrzebnie? Sięgając po akryl postanowiłem, że nie będę się uczył tej techniki. Po prostu będę malował mając otwartą głowę. Dziś maluję w czterech technikach.
- A co malujesz?
- Chyba to samo, co fotografowałem. Zresztą zdarza mi się to dosłownie, to znaczy inspiracją do obrazów bywają moje fotografie. Ale nie lubię malować ze zdjęć. Głównym motywem, który pojawia się na moich obrazach jest droga lub wędrowiec. Ciągłe poszukiwanie. Wizualizuję miejsca w których jestem lub chciałbym się znaleźć. Poszukiwanie widać też w sięganiu po kolejne techniki lub materiały. Ostatnio zafascynował mnie papier czerpany, jego unikatowość.
- Jakie emocje towarzyszą twórcy gdy oddaje w obce ręce swoje dzieło?
- Na początku więź z obrazami utrudniała znalezienie im kawałka ściany w innym domu. Dopiero mój mentor uświadomił mi, że należy się ich pozbyć, sprzedać, że taka jest droga twórcy. Dzieło musi trafić do kogoś, kto poczuje z nim więź. Sam tego doświadczyłem, gdy kupiłem w Kazimierzu Dolnym pierwszy obraz. Poczułem to niezwykłe uczucie. Fascynującą fizyczność dzieła, z którego emanuje aura artysty. Możesz podejść do obrazu, dotknąć go, powąchać, odczuć emocje, jakie towarzyszyły twórcy, podpatrzeć jak prowadził pędzel. Mieć świadomość, że patrzysz na coś unikatowego.
- Może właśnie unikatowość jest tym czynnikiem, który powoduje, że obraz szybciej niż zdjęcie znajdzie swój nowy dom?
- Prawdopodobnie tak. Zastanawiałem się nad niefizycznością współczesnej fotografii. Cyfrowe zdjęcia nie są namacalne i łatwo je powielać, co czyni je mniej wartościowymi. Ja swoje odbitki traktować teraz będę jak obrazy. Mam w planach sprzedawać jeden certyfikowany wydruk. Nabywca będzie miał pewność, że to jedyna kopia.
- Sprzedajesz swoje obrazy na Allegro. Śledzisz co cieszy się największą popularnością?
- Pytasz czy dobieram tematy i technikę pod kątem sprzedaży? Może powinienem, skoro chcę się z tego utrzymywać, ale tak jak w przypadku fotografii nie bardzo umiem być rzemieślnikiem. Ja po prostu wizualizuję to co mam w głowie. Na szczęście są ludzie, którym to się podoba.
- A tobie się podoba?
- Tak, choć dopiero uczę się cieszyć z tego, że coś mi wychodzi. Oczywiście nie wszystko się udaje, ale staram się akceptować swoje niedoskonałości, jak w japońskiej filozofii wabi-sabi. Moja sztuka i życie zmierza w tym kierunku.
- To chyba trudniejsze od malowania.
- Ale możliwe. Mi udaje się dzięki sztuce. Po namalowaniu obrazu, na który przelałem jakieś żale, lub emocje, o których nie potrafię mówić, czuję się lepiej. Inni mogą odnaleźć siebie w zupełnie innej aktywności. Istotne jest to, żeby jej poszukać, i nie bać się spróbować. Wszyscy potrzebujemy autentyczności. Przestańmy się jej bać i szukajmy sposobu na wyrażanie siebie. To nadaje życiu sens.
Krzysiek Grabara urodził się w 1985 roku w Kościanie. W 2016 roku zajął się fotografią, studiował teorię obrazu. Fotografował głównie na ulicy, szukając siebie i ćwicząc spojrzenie w fotografii ulicznej, co przyniosło mu nagrody i wyróżnienia w konkursach: Paris Street Photo Awards, Warsaw photography Awards, Artystycznej podróży Ergo Hestii, Mokotów teraz, Wielkopolska Press Photo, Festiwal Interphoto w Białymstoku, a także wygrał dwa konkursy MGfoto z rzędu. Jego prace publikowane były za oceanem w Street Photographers Notebook oraz na łamach magazynu Eyeshot, oraz w różnych polskich czasopismach takich jak Charaktery, czy na okładce w Głos Mordoru. Prowadzi też warsztaty fotograficzne z uważności w fotografii jak i jej podstaw. W 2019 roku zajął się malarstwem w różnych technikach: jak akwarela, akryl, węgiel, sucha pastel, czy malowanie tuszem. Jego prace nawiązują do stylów ekspresjonizmu, ale też symbolizmu i intymizmu. Obrazy Krzyśka można kupić na stronie allegro.pl/uzytkownik/grabara-arts.
Strony artysty:
facebook.com/kgrabara.arts (malarstwo)
facebook.com/kgrabara (fotografia)
Na koscian.net publikowaliśmy prace Krzyśka w cyklu Wirtualna Galeria
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Pięknie! Brawo Ty!