Magazyn koscian.net
10 Lip 2018Z dudami do Cannes
Muzyk, kabareciarz, artysta rzemieślnik i do tego aktor. Tomasz Kiciński, znany w Kościanie wieloletni nauczyciel i kierownik kapeli dudziarskiej Sokoły zagrał w ,,Zimnej wojnie’’ Pawła Pawlikowskiego’’. - Ciekawa przygoda. To mój pierwszy film i od razu, jak mówią, arcydzieło – śmieje się. Film trafić ma do 70 krajów świata.
Tomasz Kiciński jest czynnym artystycznie dudziarzem wielkopolskim. Gra na dudach od 1981 roku, a już rok później po raz pierwszy brał udział w Turnieju Dudziarzy w Kościanie. Zaliczył od tamtej pory niemal wszystkie kolejne edycje konkursu. W Kościanie wychował kilkunastu artystów ludowych, stworzył i przez szesnaście lat prowadził Kapelę Dudziarską Sokoły przy Kościańskim Ośrodku Kultury. To on wychował dzisiejsze kościańskie gwiazdy ludowe. Wiele lat uczył też w Lesznie (Ignysie) i niemal od zawsze uczy w rodzinnym Bukówcu.
- Nigdy nie liczyłem, ale pomijając tych, co po miesiącu, dwóch skończyli edukację, to takich, co naprawdę grać potrafią, to mogłem wychować z dwustu...
Na tym jednak się talenty Kicińskiego nie kończą. Jest członkiem Kabaretu Dziura i kapeli Manugi z Bukówca oraz budowniczym dud. Na świecie gra dziś około 80 ręcznie przez niego wykonanych instrumentów. Kilka znajduje się w muzeach.
- Dudy to i rzemieślnik może zrobić, ale żeby miały dusze, trzeba czegoś więcej. Wiele dud wysłałem za granicę. Większość takich dalekich wysyłek trafiała do moich byłych uczniów. Wyjechali. W innych krajach sobie zorganizowali życie, ale dudy im w głowach wciąż grają. Chcieli mieć swoje... Jedne dudy robiłem dla muzeum w Pradze, a dwa instrumenty dla Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
Gry na dudach, trzymania instrumentu i szacunku dla niego nauczył go legendarny Edward Ignyś, ale miłości do muzyki ludowej – dziadek.
- Sadzał mnie na kolanie i śpiewał. Pięknie śpiewał... Ja tych wszystkich piosenek uczyć się nigdy specjalnie nie musiałem, ja je po prostu znam od zawsze. Tak już mam, że jak co raz usłyszę, we mnie zostaje. Niestety, dziadek zmarł po mojej pierwszej komunii i nigdy mnie grającego nie zobaczył. A podobałoby mu się...
Pierwszy raz dudy oglądał jako malec. Wuj do domu dziadka je przyniósł i chyba grać próbował. Zauroczyły małego chłopca.
- Kiedy ogłosili, że szukają uczniów do gry na dudach, zgłosiłem się. Dudziarzy ponoć nie było, więc pana Ignysia poproszono, żeby szkolił. Poszedłem więc i... dud dla mnie zabrakło. Popłakałem się. Do dziś pamiętam ten zawód... Mama pocieszała mnie, że na pewno będą. I już dwa tygodnie później pokazało się, że ktoś zrezygnował i swoje dudy miałem. I tak już z tymi dudami zostałem... – śmieje się dziś pan Tomasz.
Dziś gra na dudach, skrzypkach, harmonijce. Występuje solo, w duecie i w Kapeli Dudziarskiej Manugi z Bukówca, a gościnnie wspiera też zaprzyjaźnioną kapelę góralską. Jak jednak trafił przed kamery najlepszego reżysera Festiwalu Filmowego Cannes 2018?
- To było tuż po tym, jak wygrałem na Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym. Latem 2016 roku. Może Pawlikowski tam był? Chyba się spodobałem... Kilkanaście dni później dostałem telefon od jednej z reżyserek. Której? Nie pamiętam. Pamiętam tylko, że powiedziała, że dzwoni w imieniu Pawlikowskiego, i że chodzi o jego kolejny film. Zgodziłem się i tyle.
Na plan zdjęciowy zaproszony był razem z kolegą z Manug – Michałem Mockiem. Pierwotnie zdjęcia planowane były na grudzień 2016 roku, ale z powodu braku śniegu na planie zdjęciowym przełożono je na styczeń 2017. Dudziarze z Bukówca wyjechali rankiem na dzień przed dniem zdjęciowym. Bez jednego postoju przetoczyli się przez ponad sześćset kilometrów pod wschodnią granicę Polski i zameldowali we wskazanym hotelu.
- Pamiętam, że weszliśmy do holu i Pawlikowski tam siedział przy laptopie. Zaraz wstał, przyszedł podać rękę, przedstawił się, przywitał... Bardzo miły, grzeczny człowiek – opowiada Kiciński.
To był wyjątkowy dzień – dzień inauguracji zdjęć do filmu. Do hotelu zjeżdżały dziesiątki osób. Wieczorem odbyła się uroczysta, i na poły robocza kolacja. Byli tam scenarzyści, charakteryzatorzy, oświetleniowcy, dźwiękowcy, operatorzy kamer itd. Witali się i omawiali ostatnie szczegóły przed podjęciem wspólnej pracy. Następnego dnia cała ekipa o 5 rano była już na nogach. Na plan jechano około 40 kilometrów dalej do wsi Majdan Wielki. Zaraz też zaczęło się ustawianie sprzętów.
- Mieliśmy czas na śniadanie i to nie byle jakie. Stał tam autobus z pysznościami. Staliśmy prawie w polu i jedliśmy jak w Mariocie. Jeść i pić trzeba było, bo było zimno. Temperatura spadła do -6, a i to dobre, bo wcześniej było -16. Co chwilę przychodził ktoś do nas i podawał nam gorącą herbatę. I był śnieg. Tak jak sobie wymarzył Pawlikowski...
Tego przedpołudnia – opowiada Kiciński – wykonano około 15 pierwszych ujęć do filmu. Zadanie dudziarzy nie było skomplikowane.
- Pawlikowski powiedział, że ja zacznę ten film i kazał nam po prostu stać, patrzeć do kamery i grać. Co? Poprosił, bym coś zaproponował i zaproponowałem ,,Pukołem, wołołem, nie chciała otworzyć. Musiołem główeczkę na kamień położyć...’’ Spodobało się i...
Film Pawła Pawlikowskiego zaczyna się więc właśnie tą piosenką, śpiewem i grą na dudach pana Tomasza, i zbliżeniem na jego palce na instrumencie.
- Farbkami nam pod paznokciami malowali, żeby wyglądały na brudne. Ciuchy jakie nam dali! Uśmialiśmy się... Założyliśmy na nasze, żeby nam cieplej było. A moje dudy to potem dwa tygodnie do porządku musiałem doprowadzać, bo mi wszystkie metalowe elementy sznurkiem poowijali, albo zakleili taśmą i pomalowali, żeby bardziej siermiężne były. Żebym wiedział, to bym takie proste zrobił, ale cóż, się musieli napracować, a ja potem jeszcze więcej... A! I nie goliliśmy się specjalnie, żeby nie było nas trzeba za długo charakteryzować...
Piosenka, którą Kiciński z Mockiem śpiewają teraz w kinach jest jedną z tych, które pan Tomasz zna od dziecka. Śpiewał mu ją dziadek.
- Utkwiła mi bardzo w pamięci, bo dziadek przy wejściu do domu miał właśnie taki wielki kamień i jak mi śpiewał, to sobie zawsze tę scenę z kładzeniem głowy na kamień dokładnie wyobrażałam...
Kręcenie sceny z bukówczanami trwało około trzech godzin. A potem: scena z kurami, ujęcie chaty , której dach z eternitu pracowicie strzechą obłożono itd. Tego dnia aktorskich gwiazd filmu – Tomasza Kota, Joanny Kulig, Borysa Szyca i Agaty Kuleszy jeszcze na planie nie było. Wielkopolanie po skończonej pracy pojechali do hotelu się wykąpać (,,po tych makeupach trzeba było’’), spakowali swoje rzeczy i wsiedli do auta. Przed nimi znów było jakieś 600 kilometrów drogi. Z podróży Kiciński zapamiętał stojące przy drogach krzyże upamiętniające ofiary band UPA i mnóstwo ptactwa, które u nas już trudno wypatrzeć.
- Była przygoda. Nagrywać to mnie już wiele razy nagrywali, ale w filmie fabularnym udział wziąłem po raz pierwszy. I proszę, to mój pierwszy film i od razu, jak mówią, arcydzieło – śmieje się Kiciński.
Dwa dni z życia dudziarzy przełożyły się na jakieś dwie minuty na prawdziwie wielkim ekranie. Tomasz Kiciński i Michał Mocek w filmie występują jako jedni z twórców ludowych z końca lat czterdziestych ubiegłego wieku. Piosenka ,,Pukołem...’’ wprowadza widza w dwa główne tematy tej opowieści – wielką miłość i rdzenną muzykę. Historia miłości Wiktora i Zuli, która przetacza się przez siermiężne stalinowskie czasy w PRL i kawiarnie w Berlinie, i w Paryżu zdobyła serca krytyków i publiczności nie tylko naszego kontynentu. Serca zdobywa też muzyka. Za film ,,Zimna wojna’’ Paweł Pawlikowski (uhonorowany wcześniej Oskarem za ,,Idę’’) otrzymał na Festiwalu Filmowym w Cannes tytuł Najlepszego Reżysera. I nie dziwota. To naprawdę niezwykle piękna historia, niezwykle pięknie opowiedziana i zaśpiewana. Już wiadomo, że trafi do kin w siedemdziesięciu krajach świata. Tym samym pan Tomasz grać będzie odtąd dziadkową piosenkę na niemal całym świecie. Takiej ekspansji kulturalnej twórcy z rubieży wielkopolski jeszcze chyba nie doświadczyli.
- Ludzie teraz jakoś inaczej mi dzień dobry mówią – śmieje się Kiciński.
Filmowcy więcej się z twórcami ludowymi z Bukówca nie kontaktowali, ale pan Tomasz mówi, że w tym roku informacje z festiwalu w Cannes oglądało mu się zupełnie inaczej. Do zamknięcia tego numeru Kiciński w kinie jeszcze nie był. Bardzo chce jednak zobaczyć ,,Zimną wojnę’’ i siebie, i kolegę w kinie. Może karierę światową zrobi nie tylko polska kinematografia, ale i muzyka? W Bukówcu obaj panowie już są gwiazdami. Witają na ogromnym banerze wszystkich, którzy wjeżdżają do wsi. (Al)
,,Pukołem, wołołem, nie chciała otworzyć
musiołem główeczkę na kamień położyć
Głoweczkę na kamień, nóżki koło proga
otwirej dziewulo, bój się Pana Boga
Boga się nie boję, ludzi się nie wstydzę
Jo ci nie otworzę, bo się Ciebie brzydzę’’
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Gratulacje. O takich osobach powinno się więcej pisać.