Magazyn koscian.net
09 kwietnia 2013Życie z pasją
- Byłoby mi trudniej, gdybym była na przykład ekspedientką. Świetnie, że moja pasja połączona jest z pracą zawodową – mówi Danuta Strzelczyk ze Śmigla. W sport wciągnęła się jako nastolatka. Jako nauczycielka wychowania fizycznego i instruktorka tenisa stołowego swoją pasją zaraża kolejne pokolenia. Jej pracę doceniło Ministerstwo Sportu i Turystyki, przyznając brązową odznakę „Za zasługi dla sportu”
Kadra Polski
- Starszy o dwa lata brat biegał z piłką, a ja za nim – wspomina pierwszy kontakt ze sportem Danuta Strzelczyk.
Od urodzenia mieszka w Śmiglu. Już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku pojawiała się na kortach tenisowych w centrum miasta. Wówczas grało się na betonowej nawierzchni. To właśnie w tenisie ziemnym wywalczyła swój pierwszy medal. Stanęła na podium podczas Leszczyńskiej Olimpiady Młodzieży. Była uczennicą ósmej klasy szkoły podstawowej.
- Byłam samoukiem. Od czasu do czasu grałam na korcie. Trochę odbijałam o ścianę domu. Tak ujawniły się predyspozycje do tenisa – wyjaśnia pani Danuta.
Po ukończeniu śmigielskiej „podstawówki” uciekła do Puszczykowa, do liceum o profilu sportowym. Była to najbliższa tego typu szkoła. Priorytetem była tam lekkoatletyka.
- To była elitarna szkoła w Wielkopolsce. Dałam się poznać już na egzaminach. Zajęłam drugie miejsce w biegach, a startowałam praktycznie bez przygotowania – tłumaczy nauczycielka ze Śmigla. - Musiałam zapomnieć o tenisie. Trener wybił mi to z głowy. Nie szło to w parze z bieganiem.
W liceum zaczęła specjalizować się w biegach średniodystansowych. W klasie maturalnej dwukrotnie stanęła na najwyższym stopniu podium podczas mistrzostw Polski. Złoto wywalczyła na dystansie trzech kilometrów, najpierw w Pile w biegach przełajowych, a później na stadionie Olimpii w Poznaniu. Dobre wyniki zaowocowały stypendium sportowym i powołaniem do kadry Polski juniorek w 1982 roku. Reprezentantką kraju była do roku 1985.
- Trenowałam codziennie. Rocznie przebiegałam cztery tysiące kilometrów. Siedem miesięcy w roku spędzałam na obozach kondycyjnych. W kadrze było nas dziesięć. Tworzyłyśmy fajną grupę. To był okres, gdy w Niemczech stosowano doping. W naszej grupie wszystko było czyste, zgodne z zasadą fair play – wspomina kadrowiczka.
W swoim archiwum, w dzienniczku treningowym ma autograf z dedykacją przyjaciółki z kadry Wandy Panfil-Gonzales, zwyciężczyni maratonu w Nowym Jorku. Kontakt się urwał, po tym jak biegaczka wyjechała na stałe do Meksyku.
Jako członkini kadry narodowej nie mogła liczyć na zagraniczne wyjazdy.
- To były trudne czasy, komuna. W 1983 roku miałyśmy przygotowania do mistrzostw świata w biegach przełajowych. Nie wyrażono zgody na nasz wyjazd – mówi pani Danuta.
Z czasem biegi średniodystansowe zamieniła na maratony.
- Przekwalifikowano mnie. Najlepszy czas, jaki udało mi się uzyskać na tym dystansie to trzy godziny, pięć minut i trzydzieści siedem sekund. Mój rekord życiowy uznano za siódmy rezultat w kraju – chwali się była biegacza - Biegałam, gdy przejeżdżałam do domu, do Śmigla. Gdy widziano mnie wieczorami, pukano się w głowę. Nie było to tak popularne jak teraz.
Być nauczycielką
Będąc w kadrze myślała o pracy po zakończeniu sportowej kariery. Już w liceum chciała być nauczycielką. Szansa na zdobycie kwalifikacji do wykonywania tego zawodu pojawiła się w 1984 roku. W Lesznie otwarto Studium Nauczycielskie o profilu wychowanie fizyczne. Złożyła dokumenty i zdała egzaminy.
- Gdy rozpoczynałam naukę, byłam jeszcze w kadrze. Trudno było to połączyć. Profesorowie byli naprawdę wymagający, zero tolerancji. Wyjeżdżałam na obozy kadry. To nie wystarczyło do zaliczenia biegów – wspomina Strzelczyk. - W 1985 roku zakończyłam sportową karierę.
Po ukończeniu Studium Nauczycielskiego w 1986 roku rozpoczęła pracę w Szkole Podstawowej w Śmiglu. Lekcje wychowania fizycznego prowadzi tam do dziś. Już w pierwszym roku pracy prowadziła grupę lekkoatletyczną. W 1988 roku jej wychowankowie Anna Ratajczak i Grzegorz Szul zakwalifikowali się do mistrzostw Polski w biegach przełajowych. Prowadziła pierwszą w historii szkoły klasę sportową. Grupa dziewcząt z sukcesami startowała w biegach przełajowych oraz trójboju i czwóroboju lekkoatletycznym. Młodzież wciągała w sport także w ramach zajęć Szkolnego Klubu Sportowego.
W 1993 roku ukończyła Akademię Wychowania Fizycznego w Gorzowie Wielkopolskim. Po rocznym urlopie macierzyńskim wróciła do pracy. Uczniowie nie stronią od jej lekcji. Nie korzystają ze zwolnień lekarskich.
- Statystyki są pozytywne. Podejście moje i mojego kolegi do tych zajęć powoduje, że dzieci chcą ćwiczyć – podkreśla nauczycielka ze śmigielskiej „podstawówki”. - Mam jedną uczennicą, która ze względu na schorzenia jest zwolniona z zajęć. Wśród moich uczniów jest dziewczynka, która choruje na cukrzycę i ćwiczy.
Dla uczniów motywacją do aktywnego spędzania czasu jest doroczny, szkolny plebiscyt na najlepszego sportowca. Punktowane są nie tylko wyniki sportowe, ale również udział w imprezach rekreacyjnych np. rajdach pieszych i rowerowych.
Do sportu można przekonać także „trudną” młodzież.
- Kolega prowadził grupę w świetlicy socjoterapeutycznej. Poprosił mnie o pomoc w organizacji zajęć sportowych. Myślę, że podopieczni byli zadowoleni. Mogli pozbyć się złej energii. Więcej czasu zajęło im przyswojenie zasady fair play i nauczenie się przegrywania – tłumaczy pani Danuta.
Z młodzieżą „po przejściach” pracowała w ramach wolontariatu. Społecznie udziela się na co dzień. Współpracuje z lokalnymi instytucjami oraz klubami i organizacjami sportowymi. Organizuje rozgrywki sportowe i pomaga w przygotowaniu imprez rekreacyjnych. W 1996 roku związała się z klubem Polonia - Arsenał Śmigiel.
Instruktor i trener
- W liceum mieszkałam w internacie. W świetlicy stał stół do tenisa. Czasami wieczorami szło się poodbijać. To nie był wyczyn, tak jak teraz, gdy człowiek się podszkolił – mówi o kolejnej sportowej fascynacji Danuta Strzelczyk.
Tenisem stołowym zainteresowała się za namową kolegi z Leszna, który w Śmiglu założył klub. Potrzebował kogoś, kto skrzyknie i zajmie się dzieciakami. Już po trzech latach w klubie pani Danuta ukończyła kurs instruktora tenisa stołowego. Od 2002 roku jest licencjonowanym sędzią w tej dyscyplinie.
Polonia Śmigiel liczy 60 zawodników. Z rekrutacją młodych adeptów nie ma większych problemów. Talenty wyłapywane są już w szkole. Młodzi tenisiści na treningi przyciągają rodzeństwo. Kiedyś dzieci zaczynały trenować będąc w trzeciej – czwartek klasie „podstawówki”. Teraz za rakietkę łapią już pierwszo- i drugoklasiści. Z myślą o nich w Wielkopolsce stworzono kategorię wiekową skrzaty.
- To zachęca dzieci do trenowania. W sezonie organizowane są trzy turnieje dla skrzatów. Dzieci już mają okazję do konfrontacji – podkreśla instruktorka.
Polonia wystawia zawodników w każdej kategorii wiekowej od skrzatów, przez żaków, młodzików, kadetów, po juniorów i seniorów. Najwięcej zawodników ma w kategoriach żaki, młodzicy i juniorzy. Tenisiści trenują w sali gimnastycznej przy Szkole Podstawowej w Śmiglu.
Zawodnicy śmigielskiej Polonii biorą udział w rozgrywkach indywidualnych i drużynowych. Klub wystawia zespoły w III lidze męskiej, II lidze kobiet i IV lidze Wielkopolskiego Związku Tenisa Stołowego. Klub jest znany w Wielkopolsce, i w Polsce.
- W sezonie 2011/2012 zajęliśmy drugie miejsce w Wielkopolsce we współzawodnictwie klubowym na 74 kluby. Co roku jesteśmy w czołówce. To nie kwestia przypadku – ocenia Strzelczyk.
W ubiegłym roku czworo żaków z Polonii zakwalifikowało się do mistrzostw Polski. Wielkopolska mogła wystawić sześcioro zawodników – trzech chłopców i trzy dziewczyny.
Kilku wychowanków Polonii stanęło na podium mistrzostw Polski. Ostatnimi odkryciami są Wiktoria Skrzypczak, Grażyna Cieśla, Andrzej Juszczak, Jakub Jankowski i Filip Ludwiczak.
Narty i kibicowanie
Praca, rodzina, klub, wyjazdy na zawody, organizacja turniejów i imprez sportowych – to codzienność. Na bieganie, od którego wszystko się zaczęło, nie ma już czasu.
- Czym jest dla mnie sport? Cały czas to pasja. Byłoby mi trudniej, gdybym była na przykład ekspedientką. Świetnie, że ta moja pasja połączona jest z pracą zawodową. Żyję z pracy w szkole i pracy trenerskiej. Dużym zaskoczeniem była dla mnie brązowa odznaka „Za zasługi dla sportu”, przyznana przez ministerstwo sportu i turystyki. To miłe, że ktoś docenia moją pracę – mówi Danuta Strzelczyk. - Udaje mi się to wszystko połączyć dzięki współpracy z rodziną – mężem, córką, mamą. Mogę liczyć na ich pomoc i zrozumienie.
W mężu i córce zaszczepiła miłość do narciarstwa. Sama uczyła ich zjeżdżać. Ma uprawnienia instruktora narciarstwa zjazdowego. Chętnie udziela lekcji znajomym.
- Już w Studium Nauczycielskim spodobało mi się narciarstwo. Wówczas powiedziałam sobie, że kiedyś sprawię sobie taki sprzęt. W 1986 roku za pensję nauczyciela można było kupić wiązania. To był bardzo drogi, elitarny sport. Jadąc na obóz bardziej opłacało mi się pożyczyć narty i buty od kuzyna z Sopotu niż je wypożyczać. Cała operacja związana z podróżą w dwie strony była tańsza – śmieje się pani Danuta. - Systematycznie od dwunastu lat minimum raz w roku wyjeżdżamy na narty do Austrii lub Włoch.
Cała rodzina lubi piłkę nożną. Pani Danuta z córką kibicuje Lechowi Poznań.
- Mamy kartę kibica. Jeździmy razem na mecze. Mąż woli piłkę tylko w tym najlepszym wydaniu. Śledzi rozgrywki ligi mistrzów – zdradza nauczycielka ze Śmigla.
Córki nie udało się jej przekonać do tenisa stołowego.
- W tenisa grała. Po roku zraziła się do treningów. Wybrała taniec w zespole Pryzmat. Nie każdy rodzi się z predyspozycjami do uprawiania sportu – stwierdza pani Danuta. - Jest świetnym kibicem. Zna się na piłce i tenisie ziemnym. Zaliczyliśmy kilka wyjazdów na mistrzostwa świata w lekkiej atletyce z Wojtkiem Ziemniakiem. (h)
14/2013